Ręce, które leczą. Marc-Andre ter Stegen jako patron bramki Barcelony

Zobacz również:Memphis Depay działa na wyobraźnię. Uczucie z Barceloną od pierwszego wejrzenia
Real Sociedad v FC Barcelona - Spanish Super Cup
Fot. David S. Bustamante/Soccrates/Getty Images

Za wejściem Katalończyków do finału Superpucharu Hiszpanii stoi kilka postaci. Na przykład Riqui Puig, który odważnie zgłosił się do piątej, decydującej jedenastki, odmieniony i oswobodzony Frenkie de Jong, Ronald Araujo coraz lepiej czujący się w butach lidera defensywy, a przede wszystkim Marc-Andre ter Stegen z dwoma obronionymi strzałami w serii rzutów karnych i jednym z najlepszych występów, odkąd przeniósł się na Camp Nou. Real Sociedad postawił trudne warunki, ale nadziei na finał został pozbawiony.

Raz na kilka tygodni przychodzi taki moment, kiedy wszyscy czują, jak opatrzność sprzyja Blaugranie. Ona zazwyczaj objawia się poprzez ręce Marca-Andre ter Stegena, który sprawia, że wszystko w jego fachu wydaje się proste. Ustawia się oraz broni w takiej jakości, jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie. Podobnie jak Jan Oblak, ogranicza niepotrzebne ruchy i koncentruje się na esencji sztuki bramkarskiej.

I to Niemiec stoi za tym, że to Barcelonę ujrzymy w finale Superpucharu Hiszpanii (najpewniej w El Clasico, cóż za przypadek). O graczach z jego pozycji nie mówi się zbyt często, dlatego tym bardziej należy docenić dokonania w rywalizacji z Realem Sociedad. 28-latek emanował spokojem, dokonał kilku niezwykle istotnych parad w regulaminowanym czasie, a później dołożył do tego dwie wybronione jedenastki. Był nie do zatrzymania, więc w efekcie to Katalończyków zobaczymy w decydującym spotkaniu tego Final Four.

W tym meczu ter Stegen wyrównał swój tegoroczny rekord udanych interwencji, bo sześciokrotnie blokował strzały Basków. Tyle samo co z Dynamem Kijów w Lidze Mistrzów, kiedy musiał się poważnie napocić. Nieprzypadkowo jest nazywany „Messim w rękawicach”, bo zupełnie zmienia oblicze gry. Bez niego Barcelona byłaby w zupełnie innym punkcie. Jak każdemu, przytrafiają mu się pomyłki, ale to nadal bramkarz wymieniany jednym tchem w gronie największych na świecie.

Nic dziwnego, że fani Blaugrany domagają się dla niego opaski kapitańskiej i większej roli. Widzą w nim przyszłość, bo od Niemca aż bije zaangażowanie i chęć utożsamiania się ze środowiskiem barcelonismo. Żyje każdym meczem, oferuje wsparcie kolegom, ponad wszystko wyróżnia się umiejętnościami oraz charyzmą. Same cuda w bramce nie wystarczą, ale mówimy o ter Stegenie, który błyskawicznie zaczął zwiedzać Barcelonę na własną rękę i wsiąknął w tkankę miejską. Stał się piłkarzem, z którym należy się utożsamiać, mimo że to „Katalończyk z Mönchengladbach”. Zielone bluzy bramkarskie jeszcze nigdy nie cieszyły się takim zainteresowaniem w magazynach wicemistrza Hiszpanii.

W środowy wieczór ter Stegen przerwą niebywałą serię Mikela Oyarzabala, który spudłował rzut karny po raz pierwszy w dorosłej karierze. Wcześniejsze 16 wykorzystywał nieomylnie, był panem perfekcyjnym, aż Niemiec znalazł sposób na najlepszego gracza Realu Sociedad. Tak jak wcześniej znajdował na uderzenia Isaka czy Januzaja. Ter Stegen znów zrobił różnicę i słusznie odebrał tytuł MVP.

Pamiętamy, że rok temu od Superpucharu zaczęły się wszystkie problemy Barcelony. Ernesto Valverde został pożegnany po jednym z najlepszych meczów podczas swojej kadencji, a reszta jest historią. Zaczęły się smutki poważnego kalibru, a nie rozważnia, że młodzież nie dostaje szans albo Valverde gra zbyt defensywnie. Ter Stegen wie, że przez ten rok mogło się wydarzyć wiele jeszcze gorszego, ale znów utrzymał Katalończyków na powierzchni. Przyzwyczaił do tego tak samo jak Leo Messi, cuda uczynił powszechnymi, dlatego kiedy go zabraknie, Blaugrana może przeżywać chude lata między słupkami.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.