Transferom koszykarskim rzadko towarzyszy podobny splendor co ruchom w piłce nożnej. W NBA, jeśli dochodzi do grubej transakcji, spada ona jak grom z jasnego nieba. Są jednak zawodnicy, dla których najlepsza liga świata przestaje mieć miejsce. Gry mogą szukać między innymi w Eurolidze, z której najlepsi mogą powędrować w odwrotnym kierunku.
Najwięcej o ruchach do NBA mówi się w kontekście zawodników wybranych w drafcie. Wszyscy liczymy, że Jeremy Sochan zostanie wybrany wysoko i będziemy mogli oglądać go w solidnym zespole. Mniej popularną drogą dostania się jest transfer po dobrym sezonie w Europie. Ci, którzy w Eurolidze spędzili wiele lat, często trafiają za ocean z myślą spełnienia dziecięcego marzenia. Nie mogą ot tak liczyć na bajońskie zarobki. Ba, czasem muszą dokładać do interesu, wykupując stary kontrakt.
NBA to miejsce, w którym gra kilkuset zawodników. Nie oznacza to, że każdy jest gwiazdą. Zawodnicy szerokiego składu dostają czasem po kilka minut na mecz, co nie sprzyja rozwojowi. Często przychodzi moment, gdy kluby nie widzą ich nawet w takiej roli. Wtedy trzeba rozglądać się za grą za granicą.
Przygotowaliśmy listę siedmiu nazwisk, które mogą zmienić miejsce zamieszkania. Czterech z nich ostatni sezon spędziło w Eurolidze. Reszta rzadziej lub częściej biegała po parkietach najlepszej ligi świata. Koszykarze z Europy są na fali wznoszącej. Przeważnie rozgrywali solidne sezony, które sprawiły, że mogą liczyć przynajmniej na kontynuację gry na dobrych warunkach w obecnym miejscu. Ci z NBA chcą się odbudować, bo nie dostawali zbyt wielu szans do gry.
Komentarze 0