Człowiek, który może zbawić Barcelonę. Mateu Alemany i jego propozycje nie do odrzucenia

Zobacz również:Memphis Depay działa na wyobraźnię. Uczucie z Barceloną od pierwszego wejrzenia
Sergio "Kun" Aguero Signing For FC Barcelona
Fot. Xavier Bonilla/NurPhoto via Getty Images

Jeśli zastanawiacie się, dlaczego Barcelona znalazła się w takiej ruinie finansowej, to między innymi dlatego, że Umtiti zarabia więcej niż Van Dijk, Sergi Roberto więcej niż Bruno Fernandes, Dembele ma atrakcyjniejszy kontrakt od Salaha, a Martin Braithwaite od Alphonso Daviesa. Jeszcze długo Katalończycy będą dźwigać krzyż czasów Bartomeu. Światełkiem w tunelu jest metodyczna praca dyrektora sportowego Mateu Alemany'ego, który balansuje między szukaniem oszczędności a budową konkurencyjnego projektu. Na jego stanowisku zwykle rozlicza się z zakupów, a on na Camp Nou głównie sprząta i tnie koszty. Tak jak z wypożyczeniem Philippe Coutinho do Aston Villi, będącym jednym z wielu majstersztyków Alemany'ego.

Hiszpanie śmieją się, że Mateu Alemany może zapukać do twoich drzwi z propozycją nie do odrzucenia albo że przehandlowałby nawet piasek na Saharze. Kreują go na Don Corleone biznesu, ale w rzeczywistości ma dość spokojną naturę. Wyróżnia go wizja, przyszłościowe myślenie i najzwyczajniej czutka do piłkarzy. Widzi, kto może odpalić i czuje, gdzie węszyć okazje. To jego umiejętność budowania projektów sportowych od zera doprowadziła Valencię do najlepszej ery ostatnich lat zwieńczonej Pucharem Króla i dwukrotnym wejściem do Ligi Mistrzów. Nic dziwnego, że gdy Joan Laporta ponownie startował na prezydenta Barcelony, chciał się otoczyć takimi ludźmi jak on.

Jeśli szukać najlepszego transferu ery Laporty, to będzie nim Mateu Alemany. Definicją świetnego dyrektora sportowego jest Monchi (chociaż kibice Romy się z tym nie zgodzą), lecz aktualny szef projektu Barcelony może się stawiać w tym samym szeregu. Zarządza klubem o fatalnej pozycji negocjacyjnej, pogrążonym w kryzysie finansowym i zmuszonym do wiecznej kreatywnej księgowości. Ale gdyby skupić się na każdym jego pojedynczym ruchu, doskonale czuje czas i potrzebę chwili. Rzeczywistych efektów nie zobaczymy dziś ani za pół roku, ale jeżeli dostanie kilka okienek na pracę, zacznie oczyszczać gruzy na Camp Nou.

Dlatego kiedy ogłoszono wypożyczenie Philippe Coutinho do Aston Villi z opcją wykupu, wystrzeliły korki od szampanów. Od kilku lat Katalończycy nieudolnie próbowali się pozbyć rozgrywającego, na którego wyłożyli 120 mln euro (a wg niektórych źródeł ze zmiennymi nawet 160). Mógłby stanąć do konkursu na najgorszy transfer w dziejach razem z Ousmanem Dembele. Brazylijczyk o kruchej psychice nigdy nie zastąpił Andresa Iniesty, a na końcu jeszcze dołożył dwie bramki w największym poniżeniu z Bayernem Monachium, czyli słynnym 2:8 w Lidze Mistrzów. Nikt już nie wierzył w jego spłatę, a i temat odbudowy poruszali tylko najwięksi optymiści.

Dla Blaugrany to ruch odblokowujący całe zimowe okno. Przede wszystkim odszedł piłkarz zarabiający najwięcej w drużynie, a w którego Xavi już specjalnie nie wierzył. Trzeba mierzyć siły na zamiary i pensje na rezultaty sportowe. Coutinho był cieniem człowieka z Liverpoolu, więc od dawna należało go wypchnąć z listy płac. Jego powrót do Premier League oznacza, że Barcelona zarejestruje Ferrana Torresa. Ale jest również ostrzeżeniem dla kolejnych, że nadchodzą czystki. Alemany już bierze się za Samuela Umtitiego czy Luuka de Jonga.

Dyrektor sportowy Katalończyków działa na trudnych zasadach, bo musi zmniejszać pensje i wydatki, a tym samym podnosić poziom drużyny, która musi za wszelkę cenę złapać się awansu do Ligi Mistrzów, aby finansowo otrzymać tlen. Wygląda na to, że ma na to pomysł. Każdy jego kolejny ruch pokazuje kierunek: detoks dla klubowej kasy, postawienie na wychowanków, a jeśli transfery, to sprawdzone i jakościowe. Eric Garcia czy Ferran Torres jako młodzi Hiszpanie są tego przykładem.

Jego lista sukcesów jest dość spora jak na pracę od marca 2021 roku: podpisał nowe kontrakty i zabezpieczył przyszłość Ansu Fatiego oraz Pedriego, doprowadził do sprowadzenia za darmo Memphisa Depaya, Erika Garcii czy Daniego Alvesa, zatrudnił Xaviego w krytycznym momencie, a przede wszystkim regularnie ścina listę płac i pozbywa się najdroższych zawodników pokroju Pjanicia czy Griezmanna. Samo wypchnięcie Coutinho zostało odtrąbione takim sukcesem, bo nie udawało się to przez kilka poprzednich okien transferowych. To niebo a ziemia w porównaniu z pracą Erica Abidala i Oscara Grau.

Ruchy Alemany'ego nie oznaczają, że Barcelona w ciągu trzech lat wróci na szczyt, ale jeśli ktoś ma uzdrowić ten klub, zachowując balans sportowy i finansowy, to Mateu jest najwłaściwszym człowiekiem. Najlepsze, co mogą zrobić Katalończycy to pozwolić mu pracować na własnych zasadach. Jeśli Laporta kiedyś obroni się swoją kadencją, a ludzie zapomną mu pożegnanie Leo Messiego, to zasługi w sporzej mierze mogą należeć do Alemany'ego. Rzeźbi w skrajnie trudnych warunkach, ale potrafi to robić. I ma ten przywilej, że akurat w jego przypadku czas prawie zawsze działa na jego korzyść. Jeśli w stolicy Katalonii będą rozmawiać o najlepszych transferach, niech pamiętają o uwzględnieniu gabinetów. To tam siedzi największa gwiazda na swojej pozycji.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.