Podaj do wujaszka. Nastolatek ze Szczecina pokazuje piłkę, o jakiej fantazjujemy

Zobacz również:CENTROSTRZAŁ #3. Odwaga pionierów. O nieoczywistych kierunkach transferowych
Pilka nozna. PKO Ekstraklasa. Pogon Szczecin - Gornik Zabrze. 25.07.2021
FOT. KRZYSZTOF CICHOMSKI / 400mm.pl

Za każdym razem, kiedy nastoletni Kacper Kozłowski pojawia się na boisku, oferuje coś specjalnego. 24 sekundy potrzebował, aby na powitanie nowego sezonu ekstraklasy zdobyć piękną bramkę z Górnikiem Zabrze (2:0). Wyjście na wolne pole, położenie rywala piętką, moment pauzy i wstrzymania nogi w powietrzu, w końcu uderzenie w okienko – wszystko się tam zgadzało, kiedy tańcował w polu karnym w Szczecinie. Wujaszek, jak lubi siebie nazywać bardzo pewny 17-latek, staje przed sezonem, w którym najbardziej przyda mu się regularna gra. Snując wizje o przyszłości chłopaka nominowanego do nagrody Golden Boy, nie zapominajmy, że w Pogoni nie rozegrał jeszcze choćby jednego pełnego meczu.

Kiedy Arsene Wenger wprowadzał 16-letniego Cesca Fabregasa do składu Arsenalu, lubił powtarzać, że prawdziwa jakość nie ma wieku ani metryki. Albo ktoś potrafi grać, albo mu tego brakuje. I chociaż finalny sukces – a za taki można uznać utrzymanie się na wysokim poziomie przez wiele lat – jest składową tysiąca czynników takich jak zdrowie, głowa czy właściwe wybory, to dzieciaki coraz częściej pokazują, że okres ochronny nie jest im potrzebny. Na Euro 2020 do jedenastki turnieju trafił 18-letni Pedri, jego rówieśnik Illa Zabarny odpowiadał za defensywę ćwierćfinalisty Ukrainy, a Kacper Kozłowski został najmłodszym graczem w dziejach turnieju, mając 17 lat i 246 dni.

Tak jak od dawna dziwimy się, skąd taką technikę posiadł Piotr Zieliński, tak u Kacpra Kozłowskiego również wyczuwalny jest ten nienaturalny luz z piłką. Nienaturalny, bo szereg ofensywnych zagrań – kontrola nad futbolówką, drybling czy lekkość w mijaniu rywali – przychodzi mu z niezwykłą łatwością, tym bardziej jak na warunki ekstraklasy. Zwykle młodych chwalimy za solidność, brak strachu, rozegrane minuty czy uzbierane bramki, a jego za wyróżnianie się pomysłem i płynnością gry na tle całej ligi. Na koniec sezonu Kozłowski może mieć mniej asyst od Mateusza Praszelika czy mniej goli od Dawida Kocyły, ale po samej obserwacji gry czuć, że jest zawodnikiem mającym sufit znacznie wyżej od innych. Nawet jeśli jest rezerwowym, 17-latek ma tę umiejętność, aby z miejsca wpasować się w spotkanie i odmienić jego losy. Dlatego między innymi Paulo Sousa wypuścił go na 35 minut grania z Hiszpanią na Euro 2020, tuż po wyrównaniu na 1:1 w Sewilli.

Ostatnie zdjęcie wrzucone przez nastolatka na Instagrama było właśnie momentem debiutu na Euro. Sędzia techniczny sprawdza jego buty przed wejściem do gry, a początkowo Kozłowski podpisał fotografię „przygotuj wuja”. Finalnie zmienił opis na „amazing feeling” – zapewne po napomnieniu, że młodemu na początku drogi nie wypada jeszcze się panoszyć – ale to cały styl Kozłowskiego. W tym właśnie był naturalny: jest bezczelny, bo nie ma kompleksów, nie analizuje, nie przeżywa tak jak inni, tylko pełen wiary w swoje możliwości rusza w drybling. Tak jak po 24 sekundach rywalizacji z Górnikiem Zabrze, gdy piłka już była w siatce po pięknej, indywidualnej akcji. Jemu nie wisi w głowie „zagraj krótko i celnie, bo pierwsze zagranie jest najważniejsze”, tylko od razu szuka budowania różnicy. Podobnie wyglądało wejście w treningi drużyny narodowej, dlatego Portugalczyk postawił na przebojowość dzieciaka z Koszalina.

Nie jest nawet pełnoletni, ma 5 występów w drużynie narodowej, w tym 2 na wielkim turnieju, został najmłodszym graczem w dziejach mistrzostw Europy i zdecydowanie jest na fali. To jednak ważny moment, aby potwierdzić potencjał i w najbliższym sezonie mocno ugruntować pozycję. A najlepiej pokazać się jako topowy pomocnik ekstraklasy. Na tę chwilę Kozłowski to nadal momenty, co prawda bardzo działające na wyobraźnię, ale momenty. W poprzednim sezonie miał przebłyski wielkiej klasy, wystąpił w 20 meczach (66 procent), a od początku w wyjściowej jedenastce 14 razy (46 procent). Pamiętajmy jednak, że Kozłowski w barwach Pogoni jeszcze nie rozegrał pełnego meczu. Najdłużej na murawie przebywał 83 minuty z Zagłębiem (1:0) w grudniu. Zmęcznie też daje mu się we znaki, więc po rywalizacji z Osijekiem (0:0) usiadł na ławce na inaugurację ligi. W Pogoni oczekują, że będzie pełnił jeszcze ważniejszą rolę, tak jak w pierwszej kolejce, ale podchodzą ze spokojem do młodego organizmu.

Kozłowski dzisiaj ma wszystko w swoich rękach. Jest najbardziej obiecującym graczem ekstraklasy, zaczął wyrabiać sobie międzynarodową renomę talentu i w najbliższym czasie może liczyć na masę ofert z najsilniejszych rozgrywek. Znalazł się wśród 80 nominowanych do nagrody Golden Boy 2021, ale to nie daje długowieczności. Rok temu jednym z wyróżnionych był Filip Marchwiński, piłkarz od dłuższego czasu odbijający się od wyjściowej jedenastki Lecha Poznań.

Rozgrywający musi pamiętać, że w piłce chwała bywa ulotna, a w setkach przykładów można opowiadać historie nastolatków, którzy mieli swoje 5 minut. Najlepszym i pewnie najbliższym przykładem dla niego może być Bartek Kapustka, czyli jedno z odkryć wcześniejszego Euro. Jego przypadek pokazuje, jak szybko można wypłynąć i zyskać krajową sławę oraz jak niewiele potrzeba, aby sytuacja zupełnie się odwróciła. Istnieje wiele pułapek mogących wstrzymać rozwój. Sam występ na wielkiej imprezie gwarantuje rozpoznawalność, ale jest jeszcze masa czynników składających się na dalszy sukces: najbardziej wybór klubu i miejsca dalszego rozwoju, Kapustka w Leicester się nie przebił, a młody najbardziej potrzebuje gry; także zdrowie i jego nieobliczalność, o czym akurat mającemu za sobą poważny wypadek samochodowy Kozłowskiemu nie trzeba opowiadać; między innymi też umiejętność radzenia sobie z byciem na ustach wszystkich. Z czasem zainteresowanie nabiera innego wymiaru i przestaje dotyczyć wyłącznie futbolu, a to dla ludzi żyjących z piłki czasem bywa mocno uciążliwe. Jak zwykle – zależy od charakteru, jak się tym zarządza.

To właśnie moment, kiedy grą Kozłowskiego należy cieszyć się najbardziej i czekać na takie akcje jak z Górnikiem. Nie wyliczać, gdzie będzie za pięć lat ani snuć dziwne plany o przyszłości, tylko skupić się na teraźniejszości, bo to dla 17-latka najlepszy moment. Chwila, aby też wziąć większą odpowiedzialność za drużynę ze Szczecina i potwierdzić poprzedni dobry sezon. Stać się wreszcie graczem nie do wyjęcia z jedenastki, takim na 90 minut, a nie do zdjęcia lub wejścia w 60 minucie.

Akurat w Szczecinie warunki do rozwoju ma świetne: powstający stadion i narastający wraz z tym projektem głód futbolu, klub skoncentrowany na młodzieży i lokalnej tożsamości, postać wyważonego, ale niezwykle fachowego dyrektora sportowego Dariusza Adamczuka. W Szczecinie wiedzą, że czasem takiego zawodnika trzeba trzymać pod kloszem, ale nie w warunkach cieplarnianych. Natomiast światowy futbol pokazuje, że na młodych nie ma co czekać w nieskończoność, tylko dawać im jak najwięcej grać. Taki Pedri jest niespotykanym światowym fenomenem – technicznym, fizycznym, mentalnym – bo jest na etapie rozgrywania 65. meczu w sezonie. Być może kiedyś wyjdzie mu to bokiem, ale najlepiej dowodzi, że przeskok na wyższy poziom może być zupełnie naturalny. Kozłowski zdecydowanie też to ma, bo intensywność reprezentacji nie zrobiła na nim większego wrażenia. Momentami był odważniejszy w ruchach z piłką, niż konkurenci z drugiej linii. Z upływem lat nabierasz ogłady i myślisz o spokojniejszym, bezpiecznym graniu. Młodość ma to do siebie, że nie kalkuluje i pozwala na więcej. Wyzwala większą fantazję i przez to niekiedy daje lepsze efekty.

W pierwszej kolejce ekstraklasy nie zagrał młodszy zawodnik od Kacpra Kozłowskiego – 17 lat, 9 miesięcy, 9 dni i cała kariera przed nim. Zarazem nie ma w tej lidze bardziej ekscytującego talentu od rozgrywającego ze Szczecina, co pokazała pierwsza akcja sezonu i jeden z ładniejszych goli w dorosłej piłce. Może być tak, że za kilka lat będzie wracał do tego momentu jak do najpiękniejszego czasu na piłkarskiej drodze. Możliwe też, że będzie wspominał go jako początki czegoś wielkiego i historycznego. Futbol wielokrotnie pokazywał, jak wiele dzieli potencjał od realnej kariery. Dlatego żyjąc kolejnymi krokami Kozłowskiego, należy mieć z tyłu głowy, że nadal czekamy na jego pełne spotkanie w Pogoni, a czasem nawet doskonałe zaprogramowanie planu na przyszłość to za mało. Ale w pierwszej kolejności cieszyć się, że mamy gracza stworzonego do widowiskowej gry i napędzanego każdym kontaktem z piłką.

„Podaj do wujaszka” – to tekst, jaki nastolatek lubił rzucać na treningach w Szczecinie do starszych kolegów, pokazując wielką pewność siebie i zaufanie do umiejętności. Mateusz Musiałowski, Nicola Zalewski czy Kacper Kozłowski – takie nazwiska sprawiają, że myślenie o przyszłości polskiej piłki nie musi się wiązać z kontratakami i czekaniem na swoje szanse.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.