Pedagogiczna opowieść o taktyce. Paulo Sousa i jego autorskie spojrzenie na futbol

Zobacz również:Z NOGĄ W GŁOWIE. Jerzy Brzęczek – jedyny naprawdę niekochany w reprezentacji
ACF Fiorentina v AS Roma - Serie A
Fot. Gabriele Maltinti/Getty Images

Dlaczego Tomasz Kędziora z urzędu może mieć przewagę nad Bartoszem Bereszyńskim, a Piotr Zieliński jest skrojony do systemu Paulo Sousy? Przedstawiamy pomysł taktyczny nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Atakującego z trójką obrońców, ale broniącego czwórką, nastawionego na dominację, kontrpressing i wykorzystanie wolnych przestrzeni. Jest specjalistą od stałych fragmentów gry, lecz jego drużyny tracą mnóstwo bramek po kontratakach. Ulubionym systemem Portugalczyka jest 3-4-2-1, jednak przy jego zamiłowaniu do taktyki zapewne zobaczymy po kilka formacji w jednym spotkaniu. Czego dokładnie możemy się spodziewać po filozofii Paulo Sousy przeniesionej na polskie realia?

Chociaż z ostatnim pracodawcą Girondins Bordeaux rozstawał się w atmosferze konfliktu, kibice z Żyrondy zgodnie przyznawali: słuchanie jego konferencji prasowych było pedagogiczną ucztą dla koneserów rozumienia gry. Paulo Sousa zawsze miał podejście nauczycielskie. W końcu jako dziecko nie marzył o zostaniu piłkarzem, a profesorem. „Rodzice wychodzili z domu do pracy około piątej rano i wracali bardzo późno, więc moim punktem odniesienia wtedy była Rosa, nauczycielka ze szkoły podstawowej. Chciałem być jak ona. Zostałem nauczycielem, ale futbolu” – opowiadał w rozmowie z El Pais.

Z pewnością potrafi przemawiać do ludzi, skoro już jako nastolatek prowadził katechezy. Dopóki mieszkał z rodzicami, był bardzo zaangażowany w codzienne życie kościoła, do tego stopnia, że sam głosił nauki dla rówieśników. Później o wychowawczym podejściu mógł się przekonać, gdy otworzył szkółkę. Zobaczył, jak presja i podejście rodziców wywołują traumy u najmłodszych. „Każdy 8-latek słucha, że będzie nowym Cristiano Ronaldo. Na poziomie futbolu młodzieżowego brakuje takiej głębszej wrażliwości” – podsumowywał.

W gruncie rzeczy Sousa uchodzi za człowieka inteligentnego, doskonale czującego się w relacjach międzyludzkich, wreszcie kosmopolitę. Gdziekolwiek nie pracował, daleki był od zaglądania w paszport. Kiedy opowiada, przejmująco gestykuluje. I to niezależnie, czy wypowiada się po włosku, hiszpańsku, angielsku czy w ojczystym portugalskim. Praca na Wyspach Brytyjskich, w Chinach, Izraelu, Szwajcarii czy na Węgrzech nauczyła go różnych spojrzeń.

Zbigniew Boniek postawił na niego, bo poznał go jako dobrego faceta, a przede wszystkim zaawansowanego taktycznie specjalistę oraz dobrego, elastycznego lidera. Gdzie nie odnosił sukcesów, tam liderzy projektu wskazywali jako największe atuty dobrą atmosferę oraz zbudowanie poczucia jedności. Przy punktowanych błędach komunikacyjnych Jerzego Brzęczka, Sousa ma być przeskokiem na inny poziom wizerunkowy. „Zawsze traktowałem szatnię jako mikro-społeczeństwo, gdzie obowiązuję pewne niezmienne zasady współistnienia. Najważniejsze jest, aby lider grupy dobrze poznał siebie i innych oraz skłonił wszystkich do integracji. Najlepszą rzeczą, jakiej doświadczyłem w życiu, jest praca z ludźmi. To oni pomagają ci się rozwijać i dają radość, gdy robisz to, co kochasz” – zaznaczał Portugalczyk.

Jak będzie grać reprezentacja Polski?

Najważniejszym aspektem rozmowy o nowym selekcjonerze powinien być jednak jego pomysł na grę w piłkę i zaznaczenie, czego będzie wymagał od drużyny narodowej. Najlepiej wyciągnięty z ostatnich etapów pracy, czyli Girondins Bordeaux oraz Fiorentiny. Tam zwykle oglądaliśmy fundamentalny, ulubiony system Sousy 3-4-2-1, które płynnie przechodzi w 4-2-3-1 albo 3-2-4-1. Portugalczyk jest naprawdę elastycznym trenerem, ale zwykle inne jego ustawienia to wariacje wymienionych wyżej formacji. Zdarza się, że drużyna funkcjonuje w 3-4-3 albo 3-3-3-1, a później broni w 4-4-2, gdzie ofensywny pomocnik ustawia się w linii z napastnikiem. Bazą pozostaje jednak 3-4-2-1 w fazie ataku, a przez większość meczu drużyny Sousy zwykle utrzymują się przy piłce. Jego Fiorentina miała większe średnie posiadanie piłki nawet od Bayernu Monachium Pepa Guardioli, co wcale nie oznaczało przełożenia na multum sytuacji podbramkowych.

Bramkarz u Sousy wcale nie był aż tak istotnym elementem rozegrania piłki, raczej wszystko kręciło się wokół osi trzech środkowych obrońców oraz dwóch pivotów przed nimi – oni często muszą radzić sobie z piłką pod naciskiem czy grając plecami do bramki przeciwnika. Zwykle w ten sposób powstaje pięciosobowy blok skupiony na zabezpieczeniu drużyny, a pozostały pięciosobowy jest skupiony na poszukiwaniu miejsca w ataku.

Dla Portugalczyka newralgicznym elementem są środkowi obrońcy, którzy potrafią rozgrywać, zagrać przez dwie linie albo podciągnąć piłkę o kilkadziesiąt metrów. Zwłaszcza jeden (jak na przykład Laurent Koscielny w Bordeaux) musi mieć ten element na bardzo wysokim poziomie, co pozwala spojrzeć przychylnym okiem na kandydaturę 20-letniego Sebastiana Walukiewicza. Zwykle w defensywie jego drużyny ustawiają się czwórką defensorów, a dopiero w fazie ataku przechodzą na trójkę stoperów. Jeden z bocznych obrońców w takim wariancie zostaje środkowym, prawie zawsze ten prawy, więc tu łatwo będzie wykorzystać Tomasza Kędziorę, który przywykł do tej roli w Dynamie Kijów. Wtedy analogicznie lewy obrońca z automatu staje się skrzydłowym, wszyscy przechodzą poziom wyżej, co daje potencjał Recy, Rybusowi czy Puchaczowi. Patrząc na profil naszych bocznych obrońców, powinniśmy spodziewać się przekwalifikowania prawego defensora na stopera.

Dwóch pivotów musi czuć się doskonale z grą pod presją, ale też elementem niezwykle cenionym przez Sousę jest daleki przerzut i przyspieszenie gry bezpośrednim, diagonalnym zagraniem. Uwielbia uruchomienie bocznych sektorów zagraniem na kilkadziesiąt metrów, kiedy rywal nie nadążył z przesuwaniem. Tu najpewniej zwróci uwagę na kandydatury Krystiana Bielika, Kuby Modera oraz Grzegorza Krychowiaka. Wspomniana dwójka ma być łącznikiem między ustawionymi wyżej dwoma „10” a środkowymi obrońcami. De facto w ataku tworzy się przestrzeń dla dwóch par środkowych. Pierwszej odpowiedzialnej za rozegranie i bronienie, drugiej mobilnej, ruchliwej i nastawionej na małą grę w półprzestrzeni – Sousa oczekuje efektu rombu. W połączeniu z Robertem Lewandowskim mają korzystać z pomocy szeroko rozstawionych skrzydłowych – jednego klasycznego, drugiego naturalnego bocznego obrońcy.

W pomyśle taktycznym Portugalczyka jeden ze skrzydłowych przechodzi do roli „10” z tego skrzydła, gdzie musi zostawić więcej przestrzeni ustawionemu wyżej bocznemu obrońcy. Naturalnym kandydatem do ustawienia tam będzie Piotr Zieliński, który przecież może zagrać z powodzeniem w obu strefach. Jemu może towarzyszyć Mateusz Klich albo Arkadiusz Milik. Nie raz Sousa cofał tam napastnika czującego się wygodnie w grze między liniami – na przykład Giuseppe Rossiego. Do roli fałszywej „10” identycznie nadałby się Sebastian Szymański. Trzeba zaznaczyć, że gra zespołów Sousy jest mocno skoncentrowana w środkowej strefie – to tam rozgrywa się około 65 procent spotkań jego drużyn. Dwóch ustawionych szeroko graczy musi być przygotowanych na dużą liczbę sprintów, atakowanie przestrzeni za linią obrony oraz pracę na całej długości boiska, więc tam Sousa będzie szukał graczy o dobrym zdrowiu.

W fazie defensywnej ustawia już normalnie czwórkę obrońców, a piątka pomocników bardzo blisko i wąsko skupia się na tym, by nie dać możliwości rozgrywania piłki przez środek. W filozofii Sousy wszystko co najlepsze i najgorsze dzieje się właśnie tam, dlatego często w takim wariancie zobaczymy wąsko ustawionych skrzydłowych tuż przy środkowych pomocnikach. Po stracie oczywiście 50-latek stawia na kontrpressing i bardzo uczula drużyny, by wykorzystać ten moment po niecelnym zagraniu na odzyskanie piłki lub przerwanie akcji. Kiedy jednak zmarnują ten moment, jak najszybciej trzeba wrócić do fundamentu 4-5-1 lub 4-4-2 (numer „10” z fazy ataku staje się wtedy drugim napastnikiem).

Dużym problemem Bordeaux w Ligue 1 były bramki tracone po kontratakach. Żyrondyści podwajali ligową średnią goli straconych po stracie piłki i nieumiejętnym odbudowaniu struktury. Nie potrafili znaleźć właściwego wyczucia między atakiem przeciwnika pressingiem a zabezpieczeniem tylnej formacji, przez przeciwnicy często ich punktowali. Zawodziła komunikacja między obrońcami a pomocnikami albo strata była tak drastyczna, że brakowało już czasu na odbudowę. Kiedy dodamy do tego, że Bordeaux było w czołówce drużyn tracących piłkę w środku oraz na własnej połowie, efekty były opłakane. W środku potrzeba czterech graczy operujących piłką na bardzo wysokim poziomie – jak we Fiorentinie, gdzie Sousa mógł liczyć na Borję Valero, Josipa Ilicicia, Federico Bernardeschiego, Matiasa Vecino czy Milana Badelja. W ataku korzystał ze skuteczności i talentu w polu karnym Nikoli Kalinicia, więc w reprezentacji Polski będzie mógł liczyć na wielki upgrade.

Bordeaux przez moment czarowało swoją grą, ale nie miało tak zaawansowanych technicznie wykonawców jak Fiorentina, by utrzymywać się przy futbolówce. To będzie spore wyzwanie, kiedy weźmiemy pod uwagę, że jak dotąd wcale nie czuliśmy się z piłką wygodnie. Woleliśmy kontry i czekanie na swój moment, natomiast Portugalczyk liczy, że zawsze piłka będzie po stronie jego ekipy.

Paulo Sousa jest wyznawcą bardzo bezpośredniej gry, co nie zawsze przekładało się w jego przypadku na wielką liczbę sytuacji bramkowych. Na to narzekał w Bordeaux. Jego drużyny są typem dominujących, ale niekoniecznie w ostatniej tercji. Nie oznacza to, że nieustannie przebywają pod szesnastką rywali. Raczej wolą utrzymywać piłkę głębiej, między środkowymi obrońcami a pomocnikami, by szukać przestrzeni i zmuszać rywala do wyjścia wyżej. Później przyspieszenie gry przez „10” albo przerzut do skrzydłowych ma zainicjować fazę jak najszybszego ataku.

Niezwykle pożądany jest zmysł do gry kombinacyjnej i funkcjowania w półprzestrzeniach u dwóch ofensywnych pomocników, którzy mają być mózgiem całej strategii ofensywnej. Tam z urzędu tworzy się miejsce dla Zielińskiego oraz Klicha, którzy przy takim fundamencie gry mieliby totalnie inne zadanie niż w koncepcji Jerzego Brzęczka. To istotnie mogłoby pozwolić na uwolnienie ich potencjału w ataku. Oni zawsze powinni domagać się piłki i szukać miejsca do rozegrania. Często środkowy obrońca będzie szukał zagrania bezpośrednio właśnie do nich.

Czwórka zawodników skumulowana w środku - dwóch defensywnych pomocników i dwóch ofensywnych - musi być bardzo precyzyjna w podaniach oraz skuteczna w utrzymywaniu się przy piłce, by nie narażać drużyny na bronienie w osłabieniu. W Bordeaux największymi problemami Sousy były właśnie straty bramek po kontratakach, nieumiejętność tworzenia dogodnych sytuacji pod bramką oraz wykorzystanie ofensywnych pomocników. Żyrondyści mieli piłkę, ale na niewiele to się przekładało.

Wyraźnym atutem sztabu szkoleniowego Portugalczyka są jednak stałe fragmenty gry, bowiem Bordeaux 30 procent swoich bramek zdobywało właśnie po rzutach rożnych oraz rzutach wolnych. Zwłaszcza kornery wyróżniały ich na tle całej Ligue 1 – jeden zawodnik atakował przestrzeń bramkarza, a pięciu kolejnych tłoczyło się w polu bramkowym, ale efektem było aż 12 trafień do siatki ze stojącej piłki. Zawsze ten element dawał pewną przewagę 50-letniemu menedżerowi.

Najważniejszym założeniem Paulo Sousy, jakkolwiek nie brzmi to banalnie, jest wspólne atakowanie i bronienie całej drużyny. To leży u podstaw skuteczności jego systemu. Ma rację, że jego Fiorentina dała przykład wielu drużynom Serie A, zostawiając mnóstwo schematów do naśladowania. Wcześniej system z trójką defensorów zwykle przeradzał się w piątkę, tu zachodziła bardziej skomplikowana wymiana. Akurat ten system Sousa dostosował do piłkarzy, jakich miał w Violi, ale wyjątkowo mu się spodobał. Wydaje się też, że mógłby uwypuklić pewne atuty reprezentacji Polski przy braku skrzydłowych i nadmiarze środkowych pomocników. To ustawienie pozwala na trzymanie inicjatywy, a później szybki atak, któremu dynamizmu nada dalekie zagranie lub przyspieszenie gry na małej przestrzeni przez jedną z błyskotliwych „10”.

lineup.png
Jak potencjalnie mogłaby wyglądać reprezentacja Polski przy standardach Sousy w ataku?

Nowy selekcjoner przyzwyczaił, że w pierwszej kolejności patrzy na zasoby ludzkie i wokół nich szuka pomysłów. Możemy jednak zakładać, że praktyczności będzie szukał właśnie w ukochanej formacji 3-4-2-1. To trudny eksperyment, bo jak zaznaczyliśmy, zagrać muszą wszystkie elementy, aby efekty były podobne jak we Florencji w najlepszych czasach. Nikt tak dobrze jak Kuba Błaszczykowski nie opowie o tym systemie i jego tajnikach, bo sam był ważnym elementem układanki Paulo Sousy. Teraz w krótkim, niepokojąco krótkim czasie najważniejsze zadanie – przenieść papier na rzeczywistość.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.