Karuzela transferowa ruszyła. Co słychać w NFL? Analiza najciekawszych ruchów

Zobacz również:Gdy legenda szokuje cały świat sportu. Co jeszcze chce udowodnić Tom Brady?
Indianapolis Colts v Houston Texans
Fot. Wesley Hitt/Getty Images

W NFL nowy rok zaczyna się w połowie marca. Okno transferowe dopiero się rozpoczęło, a już wydarzyło się tak wiele, że krajobraz ligi mocno się zmienił.

Amerykanie żartują, że ich ulubionym sportem jest NFL, a drugim ulubionym – okno transferowe w NFL. Szczególnie teraz, gdy inne ligi zawodowe musiały pozawieszać rozgrywki, to powiedzonko zyskuje na aktualności.

Wie o tym każdy kibic tej ligi, który przez ostatnie kilka dni odświeżał Twittera w poszukiwaniu nowych informacji. Transfery, nowe kontrakty i pozyskiwanie wolnych graczy przebijały się pomiędzy kolejne doniesienia o walce z pandemią koronawirusa i kibicom futbolu amerykańskiego zapewniły odrobinę rozrywki w czasie, gdy wszystko inne wcisnęło pauzę. Futbol amerykański, który na starcie ligowego roku, czyli początku okna, zawsze przykuwa ogromne zainteresowanie nawet wtedy, kiedy grają NBA czy NHL, teraz jest jedynym, w którym dzieje się to, co zawsze. Ruchy na rynku wolnych agentów i transfery są więc obecnie na świeczniku. Na bok zeszła już nawet kwestia nowego CBA. Przyjrzyjmy się temu, co najistotniejsze.

DWIE WAŻNE WYMIANY ZA SKRZYDŁOWYCH

DeAndre Hopkins i czwarta runda draftu do Arizona Cardinals

David Johnson, druga runda draftu i czwarta w 2021 roku do Houston Texans

Co myślał Bill O'Brien? Ta wymiana wygląda jak kradzież w biały dzień. Texans pozbyli się jednego z nie tyle najlepszych skrzydłowych, co najlepszych graczy całej NFL. W zamian dostali Davida Johnsona, running backa, który zagrał jeden wybitny sezon w 2016 roku, a w trzech kolejnych stracił przez kontuzje 18 meczów i Cardinals już rok temu sadzali go na ławce kosztem Kenyana Drake'a. Ci pewnie ucieszyliby się, gdyby ktoś zaoferował im wybór z czwartej czy piątej rundy draftu, a tymczasem w Houston dali im ją i dorzucili do tego Hopkinsa. W Arizonie musieli pewnie mocno natrudzić się, by zacząć się śmiać dopiero po tym, jak O'Brien się rozłączył.

Dla ich przyszłości ten ruch ma wielkie znaczenie. Kyler Murray, zeszłoroczna „jedynka” draftu, pokazał wielki potencjał w debiutanckim sezonie i dostanie teraz czołowego skrzydłowego NFL. Hopkins w parze z weteranem Larrym Fitzgeraldem z miejsca staje się jednym z najlepszych duetów na tej pozycji w lidze. Ofensywa z nimi, Murrayem na QB i Drakiem, w której zagrywki dobiega trener Kliff Kingsbury, ma szansę za rok eksplodować.

Texans z kolei zostali bez swojej najlepszej broni, atak podaniowy muszą oprzeć teraz na wiecznie kontuzjowanym Willu Fullerze i Kennym Stillsie. Rozgrywający Deshaun Watson będzie musiał wyczyniać jeszcze większe cuda, a Johnson... jest zbędny. W zespole już są Duke Johnson i Carlos Hyde, więc w ogóle nie była to pozycja, na którą ktokolwiek był potrzebny. Media już spekulują o złych relacjach Hopkinsa z O'Brienem, które miały być powodem takiego transferu. Ale nawet jeśli tak się stało, trener i jednocześnie generalny menedżer klubu powinien dostać coś więcej za gracza pokroju Hopkinsa.

Jak na razie decyzja Texans o powierzeniu obu tych funkcji O'Brienowi, który jako trener słynie z marnowania komfortowego prowadzenia i odpadania przez to z playoffów, jest bardzo zła. Rok temu oddał do Miami dwa wybory w pierwszej rundzie draftu za Stillsa i liniowego Laremy'ego Tunsila oraz pozbył się Jadeveona Clowneya za wybór z trzeciej rundy i dwóch niechcianych graczy. Teraz oddał Hopkinsa i nie otrzymał w zamian nawet pierwszej rundy!

Rzadko widzi się tak nierówne wymiany w NFL. Fakty są takie, że Texans zaczęli nowy ligowy rok bez wyboru w pierwszej rundzie draftu, pozbyli się największej gwiazdy i... dalej nie mają wyboru w pierwszej rundzie.

Stefon Diggs i siódma runda draftu do Buffalo Bills

Pierwsza, piąta i szósta runda draftu w tym roku oraz czwarta za rok do Minnesota Vikings

Saga nakręcana przez samego zawodnika dobiegła końca. Diggs, autor najlepszego zagrania w historii Minnesota Vikings, od ponad roku wysyłał sygnały, że nie chce już grać w tym klubie. Spóźnienia na treningi, udawanie choroby, wybuchy gniewu przy linii bocznej, usuwanie z Instagrama zdjęć w barwach drużyny by potem je przywracać, tweety dziwnej treści – Diggs sięgnął po cały XXI-wieczny arsenał obrażonego sportowca. Jeszcze w poniedziałek napisał na Twitterze: „Czas na nowy początek” i ruszyła lawina plotek. I choć Vikings zapewniali, że nie zamierzają go oddawać, szybko zmienili zdanie.

Dobrze poinformowani w sprawie klubu dziennikarze twierdzą, że to sam Diggs tuż po tej wiadomości zaczął naciskać i dopiął swego. Od przyszłego sezonu zagra w Buffalo, a do Minnesoty powędrowały cztery wybory w drafcie – Bill O'Brien niech patrzy i uczy się, jak robić wymiany za czołowych skrzydłowych. A przecież Hopkins jest od Diggsa znacznie lepszy.

Bills obdarowali swojego młodego rozgrywającego Josha Allena bardzo dobrym zawodnikiem do gry podaniowej. Diggs, John Brown, Dawson Knox, Cole Beasley i RB Devin Singletary to ciekawy zestaw ofensywny. Dokładając do tego jedną z najlepszych formacji obronnych w lidze (gdzie przyszedł jeszcze weteran Josh Norman, choć już jest cieniem siebie sprzed 4-5 lat), Bills mogą namieszać. Wygląda na to, że chcą wygrywać wielkie rzeczy tu i teraz, a wartość Diggsa przeliczać będą na wybór z pierwszej rundy draftu, który oddali.

Dla Vikings to też dobry układ, szczególnie, że pozbyli się kogoś, kto nie chciał już tam grać. Ich sytuacja finansowa była przed rozpoczęciem okna transferowego najtrudniejsza w lidze i pozbyli się już weteranów Xaviera Rhodesa, Linvala Josepha, Eversona Griffena i Josha Kline'a, oszczędzając sporo pieniędzy. Jednocześnie przedłużyli umowę rozgrywającego Kirka Cousinsa, która po restrukturyzacji oszczędza kolejne 10 milionów dolarów i pozyskali defensywnego liniowego Michaela Price'a. W Minnesocie szykuje się rok małej przebudowy kadry, ale mając 12 wyborów w drafcie i dwa z nich pierwszej rundzie, GM Rick Spielman – znany z niezłego nosa w naborze i zamiłowania do wymian w jego trakcie – może zrobić z nich użytek.

STARE TWARZE, NOWE MIEJSCA

Bodaj pierwszy raz w historii NFL mamy sytuację, w którym tylu QB zmienia kluby, a jednocześnie ich liczba na rynku przewyższa liczbę drużyn, które by ich potrzebowały. W nowych barwach zobaczymy Toma Brady'ego, Philipa Riversa, a karierę zakończył Eli Manning, więc trzy kluby mogą mówić o końcu pewnej ery. Ruchów było jednak dużo więcej.

Tom Brady w Tampa Bay Buccaneers

Najważniejszą wiadomością, na którą czekali kibice na początku okna transferowego w NFL była ta dotycząca przyszłości najlepszego QB w historii. Tom Brady poinformował w końcu, że po 20 latach żegna się z New England Patriots, a dziennikarze od razu podali, że jedyne kluby, jakie wchodzą w grę to Los Angeles Chargers i Tampa Bay Buccaneers. Niedługo później stanęło na tych drugich.

Przypadek Brady'ego jest niezwykle fascynujący. Przez lata zgadzał się w Patriots na umowy, w ramach których zarabiał mniej niż wynosiłaby jego faktyczna wartość. Ale w końcu powiedział dość. – Gdyby Tommy chciał, zrobilibyśmy wszystko, by został – tłumaczył właściciel klubu Robert Kraft, wyraźnie sugerując, kto tutaj nalegał na rozwód. Dwie dekady gigantycznych sukcesów w Nowej Anglii to już zamknięty rozdział i 43-letni (!) Brady ma teraz wygrzać kości i podpisać dwuletnią umowę na około 30 mln dolarów rocznie w Tampie. Widok jego w barwach klubu stamtąd będzie wymagał długieeego przyzwyczajania się.

Nie jedzie jednak na Florydę tylko na wakacje i ostatni zarobek przed emeryturą. Przejście do Buccaneers ma sens ze sportowego punktu widzenia. Brady zamieni Patriots, których ofensywa była w zeszłym sezonie siermiężna i nie było w niej zbyt wiele broni na atak powietrzny prowadzony przez trenera Bruce'a Ariansa. Zastaje duet skrzydłowych Mike Evans i Chris Godwin, który miał najlepsze liczby w poprzednim sezonie, oraz zdolnego tight enda O.J.'a Howarda. Jest też defensywa, która jeszcze dwa lata temu była ostatnia w lidze według wskaźników DVOA, już rok temu zajęła piąte miejsce, a jeszcze się może rozwinąć.

Bucs w poprzednim sezonie zaliczyli bilans 7-9, bo choć ich rozgrywający Jameis Winston podał na największą liczbę jardów w lidze, to zaliczył też aż 30 przechwytów – bezsprzecznie najgorszy wynik w NFL. Arians wściekał się i mówił, że „skoro jego drużyna daje radę wygrywać z tym rozgrywającym, będzie w stanie to robić z każdym innym”. Dostał więc największego zwycięzcę na tej pozycji w historii ligi. Można śmiało typować, że gdyby Bucs mieli Brady'ego rok temu, to podchodząc do dwóch ostatnich kolejek z bilansem 7-7 i z dwoma meczami u siebie, nie przegraliby ich obu.

Brady ma dać pierwszy występ drużyny w playoffach od 2007 roku (to druga najdłuższa taka posucha w NFL) i można liczyć, że mecze Bucs będą w sezonie 2020 rozchwytywane przez stacje telewizyjne. Szykują się bowiem starcia Brady'ego z Drew Breesem (dwa razy), Mattem Ryanem (dwa razy), Patrickiem Mahomesem oraz Aaronem Rodgersem. Już mocna konferencja NFC tylko zyskała po jego przyjściu.

A Patriots? Na razie zostali z Jarrettem Stidhamem na rozegraniu, ale mogą jeszcze kogoś sprowadzić. Cam Newton lub Andy Dalton w wymianie nie powinni kosztować dużo, jest też wolny Winston. Ale wiele odejść z drużyny sugeruje, że może dojść do gruntownej przebudowy. Dopóki jednak jest Belichick, fani będą ufać mu bezgranicznie. Teraz zaczyna się naprawdę ciekawy moment, w którym i on, i Brady w nowym otoczeniu, będą starali się wygrać mistrzostwo bez siebie nawzajem. Wydaje się jednak, że w tej chwili dalej od tego są Patriots.

Philip Rivers w Indianapolis Colts

Od 2004 roku Rivers grał w barwach Chargers, ale po poprzednim sezonie, w którym zespół znacznie obniżył loty, a on sam notował więcej strat, stało się jasne, że ta era dobiega końca. Tuż po zakończeniu rozgrywek 38-latek wyprowadził się z powrotem na Florydę i wydawało się, że to tam poszuka nowego klubu, ale stanęło na Colts.

Rivers, dla którego wielką wartością jest rodzina (wszak ma dziewiątkę dzieci), nigdy nie przywykł do Los Angeles po tym, jak Chargers przenieśli się tam z San Diego, wyląduje w sercu Ameryki. Spokojne Indianapolis to dobre miejsce na ostatnie lata kariery. Rivers podpisał roczną umowę wartą 25 milionów dolarów, więc Colts również liczą na zwycięstwa tu i teraz.

W tej drużynie Rivers znów spotka się z Frankiem Reichem, który był asystentem w sztabie Chargers, a dziś jest w Indianapolis trenerem głównym. Zastanie też najlepszą w NFL linię ofensywną, a to ważne. W poprzednim klubie jego ochrona była słaba i też przyczyniła się do gorszej formy. Jest też niezła gra biegowa, bardzo dobry skrzydłowy T.Y. Hilton i tight end Jack Doyle, więc nowy rozgrywający nie powinien narzekać.

Colts rok temu zaczęli od bilans 5-2, ale posypali się w drugiej połowie sezonu i z siedmioma zwycięstwami nie zbliżyli się do playoffów. Winowajcą po części był dotychczasowy QB Jacoby Brissett i jego zmiennik Brian Hoyer. Rivers mimo 38 lat na karku to gracz lepszy od obu i w nowym otoczeniu może poważnie namieszać.

Nick Foles do Chicago Bears

Czwarta runda draftu do Jacksonville Jaguars

Niedźwiedzie potrzebują poprawy na pozycji rozgrywającego. Wybór Mitcha Trubisky'ego w drafcie 2017 z numerem drugim kosztem pominięcia Patricka Mahomesa i Deshauna Watsona z każdym mijającym miesiącem wygląda na coraz głupszy. Ten ruch to wyraźne przyznanie się do błędu, a Trubisky zyskał konkurenta.

Kariera Nicka Folesa jest jedną z najdziwniejszych w historii NFL. To wieczna huśtawka. Miał wejście smoka, gdy w sezonie 2013 rzucił w barwach Philadelphia Eagles na 27 przyłożeń przy tylko dwóch stratach. Został wtedy MVP meczu gwiazd. Później grał fatalnie w barwach Rams i Chiefs i myślał o zakończeniu kariery. Nie zrobił tego, wrócił do Eagles i tam wszedł za kontuzjowanego Carsona Wentza. Mało kto wierzył w powodzenie, a tymczasem Foles włączył tryb nieśmiertelności, w playoffach grał jak z nut i dał Orłom pierwszy triumf w Super Bowl w dziejach klubu. Rok później przeniósł się do Jaguars i dostał wielką umowę, jednak tam już w debiucie złamał obojczyk. Z pierwszego składu wysadził go debiutant Gardner Minshew i nagle znów potrzebna była zmiana.

Nikt z obozu Bears publicznie nie nazwie Folesa nowym starterem, ale wzloty jego kariery sięgały znacznie wyżej od czegokolwiek, co do tej pory pokazał Trubisky. Zaletą jest też znajomość z trenerem Mattem Nagym. Realny jest scenariusz, w którym to wybór z 2017 roku zacznie sezon, a Foles przejmie stery, jeśli młodszy kolega nadal będzie popełniał dotychczasowe błędy. Bears potrzebują poprawy od swojego QB, kimkolwiek on będzie, bo muszą wygrywać tu i teraz. Mają jedną z czołowych defensyw ligi, solidny atak z Allenem Robinsonem na skrzydle, najmniej wolnych środków na koncie w NFL i nie posiadają wyboru w pierwszej rundzie draftu.

Optyka w tej lidze zmienia się szybko i już słychać wiele głosów krytyki pod adresem Bears. Foles nie jest jednak słabym graczem i przysłonięta przez uraz przygoda w Jacksonville nie może go definiować. Z drugiej strony trudno też oczekiwać, że będzie takim zbawcą, jak w Eagles. Najgorzej w tym układzie i tak wyglądają Jaguars, którzy muszą wypłacić mu zaległą gwarantowaną kwotę z poprzedniej umowy. Sam zawodnik oraz zespół z Chicago mogą jedynie zyskać. Foles albo będzie graczem lepszym od Trubisky'ego, albo zmusi go do cięższej roboty i poprawy.

Teddy Bridgewater w Carolina Panthers

Jeden z bardziej lubianych zawodników w NFL, który pozbierał się po przepaskudnej kontuzji kolana, którą odniósł jeszcze w Minnesota Vikings będzie teraz rozgrywającym w zaczynających nowe porządki Panthers. Jednocześnie klub poinformował, że wolną rękę w poszukiwaniu klubu dostał Cam Newton, który w sezonie 2015 doprowadził go do Super Bowl i zdobył nagrodę MVP.

Bridgewater dostał przyjazny kontrakt. Jego średnie 21 milionów dolarów rocznie to na dzisiejszym rynku QB nie za dużo. To ten typ rozgrywającego, który może nie wygra samodzielnie wielu meczów, ale też praktycznie żadnego swoją grą nie przegra. Rok temu musiał zastąpić w barwach New Orleans Saints kontuzjowanego Drew Breesa i z nim za sterami jego zespół osiągnął bilans 5-0.

Panthers pod rządami trenera Matta Rhule'a wciąż mogą jeszcze rozglądać się za kimś na tę pozycję, ale po pozyskaniu Bridgewatera to pewnie kwestia kolejnej wiosny. Nowy QB będzie w Charlotte współpracował z Joe Bradym, nowym człowiekiem od ofensywy, którego zna z Nowego Orleanu. Jest też znakomity Christian McCaffrey i rozwijający się duet skrzydłowych DJ Moore i Curtis Samuel. Trudno jednak oczekiwać, by w pierwszym sezonie Rhule'a Panthers byli liczącą się siłą.

Dak Prescott otrzymuje franchise tag od Dallas Cowboys

Pytanie brzmiało jedynie, czy Cowboys przedłużą ze swoim rozgrywającym umowę o kilka lat, czy będą grali na zwłokę poprzez tag. Wybrali drugą opcję i Prescott nie może negocjować z innymi klubami. To typowa zagrywka na czas właściciela klubu Jerry'ego Jonesa. Prescott może jeszcze otrzymać w Dallas długoterminową ofertę, ale z i z tagiem stanie się bogatszy. Będzie zarabiał średnią pięciu najwyższych umów dla QB w NFL, czyli około 31,5 mln dolarów za sezon. Przy okazji taki ruch pozwolił Cowboys na przedłużenie kontraktów ze skrzydłowym Amarim Cooperem (100 mln dolarów w pięć lat), kopaczem Kaiem Forbathem, linebackerem Seanem Lee oraz pozyskanie weterana DT Geralda McCoya.

Ale im dłużej będą zwlekać z nową długą umową dla Prescotta, tym więcej pieniędzy stracą. Rekordzista NFL Russell Wilson dostaje 35 mln za sezon, Mahomes za chwilę to zdecydowanie przebije, a w kolejce po umowy stoi chociażby jeszcze Watson. Kwestię Prescotta można było rozwiązać zanim rynek zaczął tak szaleńczo galopować. To gracz o półkę niżej niż wymienieni wyżej, jednak jeśli dziś chcesz zatrzymać solidnego QB, to płać i płacz. W Dallas zanosi się na przeciąganie liny zakończone właśnie takim scenariuszem.

INNE NAJCIEKAWSZE RUCHY

Działania Los Angeles Chargers

Bryan Bulaga, Chris Harris Jr., Linval Joseph, Trai Turner, franchise tag dla Huntera Henry'ego i nowa umowa dla RB Austina Ekelera. Do tego prawdopodobne odejście Melvina Gordona to sensowne ruchy. A przecież w klubie są dwaj bardzo dobrzy skrzydłowi Keenan Allen i Mike Williams, a urazy już nie powinni trapić defensywy tak, jak w poprzednim sezonie. Chargers skupili się na pozyskiwaniu ogranych w NFL zawodników, którzy z miejsca wejdą do pierwszego składu. Z Harrisem mają teraz jedną z najlepszych ostatnich linii obrony w NFL, a jeszcze wybierają z „szóstką” draftu. Mają wystarczająco dużo zalet, by udowodnić, że poprzedni rok był tylko niefortunnym wypadkiem przy pracy.

W L.A. nie ścigali się po żadnego rozgrywającego i choć plotkuje się jeszcze o Newtonie, to wydaje się, że w naborze będą celować w kogoś z dwójki Justin Herbert lub Tua Tagovailoa. Młody QB zastanie komfortowe warunki do rozwoju. W moim prywatnym rankingu to dotychczasowi zwycięzcy okna.

Jones, Slay i Bradberry resetują rynek CB

Cornerback to jedna z najważniejszych pozycji w defensywie i zdają sobie z tego sprawę w Miami, Fidelfii oraz Nowym Jorku. Dolphins pozyskali Byrona Jonesa z Dallas Cowboys i będą płacić mu średnio 16,5 mln dolarów rocznie. Eagles wzięli Dariusa Slaya w wymianie z Detroit Lions za trzecią i piątą rundę draftu i tę wartość przebili (kontrakt na 3 lata i 50 mln). Giants wydali najmniej, bo Bradberry kosztował będzie około 14,5 mln dolarów rocznie. Tak czy inaczej wszyscy są teraz  w czołówce najlepiej opłacanych graczy na tej pozycji i znacząco wzmocnią obsadę na niej w swoich nowych ekipach. Szczególnie Eagles przyda się taki nabytek jak 29-letnie trzykrotnie wybrany do meczu gwiazd Slay. Kiepska gra defensywy podaniowej (choć plaga kontuzji bardziej) rok temu mocno wpłynęła na to, że ledwo wturlali się do playoffów.

Klony Patriots w Miami i Detroit

W świecie NFL tak napatrzyli się na formułę, która działa w Nowej Anglii, że wielu próbuje ją kopiować. Miami Dolphins i Detroit Lions prowadzeni przez Matta Patricię i Briana Floresa, dawnych asystentów Billa Belichicka w Patriots, robią to wyraźnie, ściągając byłych graczy tej drużyny do siebie.

Do Miami trafili już Kyle Van Noy, Elandon Roberts i Ted Karras, którzy grali w NE. Do tego przyszli jeszcze liniowy Ereck Flowers, pass rusher Shaq Lawson, biegacz Jordan Howard i wspomniany wcześniej Jones. Flores więc skupił się na wzmocnieniu defensywy i linii chroniącej rozgrywającego. Kto nim będzie? Odpowiedź poznamy po drafcie, w którym Phins mają piąty wybór.

Patricia z kolei do Detroit ściągnął linebackera Jamiego Collinsa, safety Durona Harmona i liniowego defensywnego, jeśli chodzi o dawnych graczy Patriots. Ponadto Lions wzmocnili Halapoulivaati Vaitai, choć jego umowa na 50 mln dolarów wydaje się przesadą, Desmond Trufant i Jayron Kearse. Głównie więc naprawiał obronę i wydaje się, że w drafcie też tak będzie. Zespół z Detroit mógłby więc zejść w dół, zyskać więcej wyborów i dodatkowo się wzmacniać. Szczególnie, że poza Slayem odszedł też solidny środkowy linii ofensywnej Graham Glasgow.

Dolphins i Lions łaczą próby budowy namiastki Patriots i niewykluczone, że połączą ich także interesy w trakcie draftu. W Miami kibicom marzy się Tua, a aby mieć absolutną pewność, że tam trafi, konieczny może być skok z piątego miejsca na trzecie i dodatkowe wybory dla Lions. Taki ruch zadowoliłby obie strony.

Raiders się zbroją po zmianie adresu

Już nie Oakland, a Las Vegas będzie nowym domem popularnych Najeźdźców. Wciąż jednak trener Jon Gruden i GM Mike Mayock wykonują dobrą robotę i zbierają zawodników, którzy poprawią zespół.

Duet, który zamienił telewizyjne studia na gabinety – Gruden był ekspertem ESPN przez 10 lat po zawieszeniu kariery trenerskiej, a Mayock to dawny czołowy ekspert od draftu w NFL Network – tym razem skupia się na wzmocnieniu obrony.

Pozyskaniu linebackerów Nicka Kwiatkoskiego i Cory'ego Littletona na przyjaznych dla budżetu umowach (kolejno 3 lata i 21,5 mln oraz 3 lata i 36 mln) to świetny ruch. Przyszli również CB Eli Apple, liniowy Carl Nassib i safety Jeff Heath. Raiders ściągnęli też weterana Jasona Wittena, który pierwszy raz w karierze zagra w innych barwach niż Cowboys. To ruch, który najlepiej można określić jako chęć budowy odpowiedniej kultury w szatni. Ponadto przyszedł też QB Marcus Mariota, który nie wypalił jako „dwójka” draftu w Tennessee Titans. Teraz szuka nowego otwarcia i choć zacznie jako zmiennik Dereka Carra, to niewykluczone, że otrzyma szansę gry.

Raiders budują zespół twardy, mądry i oparty na rozwijających się graczach. Mają ponadto dwa wybory w pierwszej rundzie tegorocznego draftu i z jednym z nich na pewno zapolują na skrzydłowego. Kto wie, czy w Las Vegas nie zaczną wygrywać od pierwszego dnia. A to ważne, bo trzeba pozyskiwać nową społeczność kibicowską.

SZYBKIE STRZAŁY NA KONIEC

1) Ryan Tannehill podpisał z Tennessee Titans umowę na 4 lata i 119 milionów dolarów. Rozgrywający, który ożywił swoją karierę w tym klubie zarobi spore pieniądze. W playoffach Titans sensacyjnie najpierw pokonali Patriots, a potem najwyżej rozstawionych Baltimore Ravens i choć większa to zasługa biegacza Derricka Henry'ego, to Tannehill dostał wielki kontrakt. Henry podpisał tylko franchise tag.

2) Colts oddali do San Francisco 49ers wybór w pierwszej rundzie draftu za DeForesta Bucknera, znakomitego defensywnego liniowego. To tylko potwierdza że włączyli tryb „win now”. Cena wysoka, ale trudno liczyć, by z "trzynastką" wybrali kogoś tak pewnego.

3) Cleveland Browns zapłacą 42 miliony dolarów Jackowi Conklinowi, jednemu z najlepszych dostępnych ofensywnych liniowych na tegorocznym rynku. Ponadto z Austina Hoopera uczynili najlepiej zarabiającego tight enda w NFL, przyszedł też bardzo dobry fullback Andy Janovich w wymianie za jedynie siódmą rundę draftu. Nowy trener Kevin Stefanski modeluje ofensywę Browns po swojemu. Pozostanie Kareema Hunta też w tym pomoże. Przyjście Case'a Keenuma, z którym zna się z Minnesoty również. Jako zmiennik Bakera Mayfielda będzie pomagał mu uczyć się nowego systemu.

4) Todd Gurley został zwolniony przez Los Angeles Rams, których przestało być stać na wielki kontrakt 25-letniego running backa. Jeszcze w sezonach 2017 i 2018 straszył ligę, ale tajemnicza kontuzja kolana zdaniem wielu nie do końca wyleczona sprawiła, że w 2019 roku Rams ograniczali jego kontakty z piłką. Miał być świeży na koniec sezonu i jeszcze kilka razy pokazał się z bardzo solidnej strony, jednak jego związek z tym klubem się skończył.

Przechwycili go Atlanta Falcons, gdzie trafi do dobrze napakowanej ofensywy. Sokoły to zespół z wielkim potencjałem, jednak regularnie marnujący go. Na stanowisku pozostał tam trener Dan Quinn, choć poprzedni sezon zaczęli z bilansem 1-7. Jego posada wisi jednak na cienkim włosku. Gurley sprawi, że atak będzie w Atlancie jeszcze groźniejszy, ale dopóki zespół nie poprawi defensywy, to na niewiele się to zda. Falcons ryzykują mało, bo podpisali z nim tylko roczną umowę. Jeśli wypali, nagle mogą mieć jednego z czołowych RB ligi. Przed nimi jeszcze 4-5 sezonów grania na wysokim poziomie, o ile zdrowie pozwoli. Warunki do powrotu na szczyt są. Gurley dzięki przejściu do Falcons wraca w znajome strony, bo studiował na uczelni Georgia.

Karuzela kręci się dalej i jeszcze parę nazwisk nie znalazło nowych klubów. Najważniejsze ruchy będziemy aktualizowali w szybkich strzałach w ciągu kilka najbliższych dni. Wiosna w NFL już jest ciekawa, a to nie koniec.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Futbol angielski i amerykański wyznaczają mu rytm przez cały rok. Na co dzień komentator spotkań Premier League w Viaplay. Pasję do jajowatej piłki spełnia w podcaście NFL Po Godzinach.