Jak Formuła 1 z hobby stała się maszyną do zarabiania miliardów. Historia Berniego Ecclestone'a

Zobacz również:Efekt domina w świecie F1. Vettel rozpoczął duże zmiany w zespołach
ecclestone-f1-e1584184834106.jpg
fot. Paul-Henri Cahier/Getty Images

Czasami do rewolucji w danym sporcie potrzeba tylko jednego człowieka na odpowiednim miejscu. NBA miała Davida Sterna, NFL Pete’a Rozelle’a i nie inaczej było w Formule 1. Od lat 70. sport zyskiwał na popularności, co spowodowało zainteresowanie telewizji. Tym wszystkim zajął się Bernie Ecclestone, czym doprowadził do przejęcia kontroli nad F1. Kto wie, może gdyby nie on, to królowa sportów motorowych zostałaby niszowym zjawiskiem, zamiast globalnym, corocznym wydarzeniem.

Bernie już od najmłodszych lat zaczął interesować się mechaniką. W trakcie II Wojny Światowej w szopie obok domu rozkładał na części silniki, a niedługo potem rozpoczął ściganie się na motocyklu w seriach juniorskich. Dorabiał sobie sprzedając części, które były mu niepotrzebne lub których nie używał. W wieku 16 lat porzucił studia, ponieważ uznał je za stratę czasu w jego dążeniu do bycia bogatym.

Jego ojciec zgodził się i załatwił mu pracę w gazowni. Bernie miał inne plany, a z gazowni głównym pożytkiem był telefon, dzięki któremu obdzwaniał ogłoszenia w gazetach dotyczące motocykli. Po pracy jechał po nową maszynę, którą odrestaurowywał, a następnie sprzedawał. Dość szybko zyski z tego przedsięwzięcia przerosły pracę na etacie. Wieść o bardzo dobrej robocie, jaką wykonywał Ecclestone rozeszła się po Anglii i motocykle kupowało u niego wiele osób. Jednym z klientów był Jack Surtees wraz ze swoim synem Johnem, późniejszym mistrzem świata wyścigów motocyklowych, jak i F1. Doprowadziło to do zwolnienia się przez niego z gazowni, zatrudnienia w salonie z motocyklami Harcourt Motor Cycles i docelowo przeniesieniu się do salonu z używanymi autami Compton & Fuller.

CZTERY KOŁA ZAMIAST DWÓCH

Bernie wydzierżawił tam fragment podjazdu, a po czasie dostał miejsce w salonie, gdzie nadal handlował motocyklami przynosząc bardzo duże zyski. Jego popisowym numerem w tamtym czasie było wejście do salonu z motocyklami lub samochodami, rzucenie nonszalancko ceny za wszystkie auta, która wydawała się bardzo duża i nie do odrzucenia. Dopiero po zawarciu umowy do właściciela konkurencji dochodziło, że Ecclestone zyska na tej transakcji gigantyczne pieniądze. Mówiło się, że jest w stanie wykiwać każdego. Bernie w końcu odkupił udziału Fullera tworząc salon Compton & Ecclestone, a swoje zainteresowania wyścigowe przeniósł na cztery koła.

Ścigał się najczęściej na Brands Hatch, ale przez swój słaby wzrok i niskie umiejętności prowadzenia auta nigdy nie był najlepszy. W 1951 roku rozbił swój samochód łamiąc sobie nogę, a dwa lata później miał wypadek, wjechał w publiczność. Na szczęście wszyscy wyszli z tej sytuacji bez szwanku, ale doprowadziło to do rozbratu Ecclestone’a z wyścigami. W 1957 roku powrócił do wyścigów i to od razu do Formuły 1. Został managerem Stuarta Lewisa-Evansa, a nawet dwukrotnie sam próbował się kwalifikować do wyścigów. Niestety, ta przygoda nie trwała długo, ponieważ Stuart Lewis-Evans poniósł śmierć w wyniku obrażeń, które odniósł po wypadku w trakcie Grand Prix Maroka 1958 roku. Ecclestone spędził 6 dni w szpitalu z umierającym przyjacielem, a całe to wydarzenie było dla niego tak traumatyczne, że postanowił odciąć się zupełnie od jakichkolwiek wyścigów.

bernie-ecclestone-e1584185011359.jpg
fot. Bryn Colton/Getty Images

FERALNY ROK

W 1965 roku nie wytrzymał i poleciał na wyścig do Meksyku. Poznał tam Jochena Rindta, z którym dosyć szybko się zaprzyjaźnili. Austriak był częstym gościem w domu Ecclestone’a, a liczne rozmowy szybko sprawiły, że to Bernie wziął się za biznesową stronę jego kariery. Pierwszym krokiem było przejście do Brabhama, a od 1969 roku do legendarnego Lotusa. Dzięki temu Bernie miał okazję przyglądać się, jak pracuje założyciel ekipy, Colin Chapman.

Okazało się, że ten jest nastawiony na zarabianie pieniędzy, dzięki temu, jaką markę zbudował wokół swojej ekipy. Dostarczyciele opon, benzyny, hamulców czy firmy tytoniowe pojawiające się w Formule 1 gotowe były płacić dużo, z czego skrzętnie korzystał właśnie Chapman. To później okazało się bardzo ważne w karierze Berniego. Niestety rok 1970 nie był w żaden sposób szczęśliwy dla sportów motorowych. Najpierw zginął Bruce McLaren, następnie Piers Courage, aż w feralnym wypadku na Monzy zginął Jochen Rindt. To była śmierć, którą Ecclestone przeżył najbardziej. Rozważał dożywotni rozbrat z wyścigami, a sam dosłownie się rozchorował. W późniejszych latach mocno zmieniło to jego podejście do kierowców.

TELEWIZYJNY PRZEŁOM

Po śmierci Rindta Ecclestone wrócił do negocjacji z Ronem Tauranaciem o wejściu do Brabhama. Pierwotnie Bernie chciał spółki, ale projektant się nie zgodził. W 1971 roku propozycja została zmieniona na całkowity zakup zespołu, a Ron miał pozostać w zespole jako drugi dyrektor zarządzający. Zespół został wyceniony na 130,000 funtów, ale jak zwykle w świecie Ecclestone’a nie obyło się bez negocjacji. Cena finalnie spadła do 100 tysięcy funtów, co wszyscy uznali za drobne, jak na świat Formuły 1. Bernie wszedł na piedestał sportów motorowych i zamierzał wygrywać.

Kiedy zobaczył, jak wygląda zespół postanowił go szybko zrestrukturyzować. Ron Tauranac został zmuszony do odejścia w 1972 roku, jak cała załoga zespołu, z wyjątkiem młodego projektanta samochodów, Gordona Murraya. W międzyczasie Ecclestone udał się pierwszy raz na zebranie F1CA, czyli wszystkich brytyjskich zespołów w Formule 1. Szybko zrozumiał, że właściciele ekip nie wyciągają z Formuły 1 tyle, ile byliby w stanie. Zobowiązał się on do negocjacji w imieniu F1CA kosztów przewozów oraz szukania możliwości lepszego zarobku. Był w tym niesamowicie skuteczny.

Jego prawą ręką stał się Max Mosley, ówczesny szef zespołu March. W 1973 roku Bernie podpisał umowy ze wszystkimi 15 torami wyścigowymi na znacznie lepszych warunkach niż do tej pory. Potem stowarzyszenie przekształcono w FOCA, a sam Bernie zdecydowanie umacniał swoją pozycje. Walczył z FISA (ówczesna nazwa FIA) w wojnie o kontrolę nad Formułą 1, wciąż reprezentując interesy siedmiu z zespołów. Kluczem do zmiany sportu była telewizja, a sam Ecclestone doskonale o tym wiedział. Kiedy kontrakty na wyścigi były pewniejsze, a w 1981 roku zespoły zgodziły się podpisać porozumienie Concorde zupełnie zmieniła się sytuacja. Wtedy można było zapewnić nadawców, że na każdym evencie zobaczymy wszystkie zespoły, które złożyły swój podpis. Mając w ręku bardzo mocne karty Bernie zaczął negocjacje z Europejską Unią Nadawców. Udało mu się podpisać umowę na trzy lata, gdzie wyścigi miały mieć zapewnioną emisję na największych europejskich rynkach. To był przełom.

KLUB MILIARDERÓW

Telewizja oznaczała tylko jedno – pieniądze. Nie tylko z praw, ale przede wszystkim z reklam. Firmy dużo chętniej zaczęły się reklamować na bolidach przez czas antenowy. Zespoły mogły żądać coraz większych sum, a to rozwijało samochody, które rozwijały się bardzo szybko. Najlepsi kierowcy, widząc pieniądze pojawiające się w sporcie, zrezygnowali z innych serii wyścigowych i zrobili z F1 swój priorytet.

Prestiż tylko wzrastał, a to przyciągało kolejnych sponsorów i telewizje. Bernie sprzedał zespół dopiero w 1988 roku, ale wcześniej i tak prowadził go tylko teoretycznie. Obowiązki w FOPA pochłaniały go bez reszty. W 1990 roku szacowało się zarobek na około 12,5 miliona dolarów, ale po siedmiu latach kwota była 10 razy większa. 127,6 miliona, z czego 83,7 miliona powędrowało na konto Ecclestone’a. Trzeba pamiętać, że widział w tym wszystkim swój interes.

Ostatecznym kluczem do klubu miliarderów dla niego było przejęcie praw telewizyjnych na 14 lat od FIA. Wcześniej dysponowały nimi zespoły, ale zarządzał tym wszystkim Bernie. Od 1997 roku pierwszy raz w historii to on miał całość tortu. Przejął pełną kontrolę nad sportem i zamienił go w gigantyczną maszynę do robienia pieniędzy, jaką obecnie znamy. Wielu zarzuca mu kontrowersyjne metody, a nawet dyktaturę przez lata swojej władzy.

Prawda jest taka, że po kupieniu Formuły 1 w 2017 roku przez Liberty Media wielu zatęskniło. Nawet wielcy przeciwnicy Ecclestone’a po latach dostrzegają, jak wiele sport zawdzięczał właśnie jemu. To zresztą jest niepodważalne. Gdyby nie bezkompromisowy biznesmen, którego główną motywacją było bogacenie się, F1 prawdopodobnie nie wyszłaby z poziomu hobby uprawianego przez bandę zapaleńców. Nawet gdyby to się udało, to pewnie znacząco później. Historia Berniego ma wiele niedopowiedzeń, jak również momentów wątpliwych, jak obsadzenie na stanowisku szefa FIA swojego wieloletniego partnera, Maxa Mosleya, żeby uniknąć dalszych wojen z organem zarządzającym wyścigami na świecie. Ecclestone zdobył wszystko, co ma przez zmysł biznesowy, cwaniactwo i absolutną bezkompromisowość w dążeniu do celu. A my dzięki temu mamy Formułę 1.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Fanatyk Formuły 1, ale praktycznie obok żadnego sportu nie przechodzę obojętnie. Współtwórca największego podcastu o królowej sportów motorowych w Polsce - Budnik i Pokrzywiński o F1. W newonce.radio współprowadził PIT STOP.