CENTROSTRZAŁ #13. Jak w polskim filmie, czyli gdzie zniknęły ambicje Cracovii

Zobacz również:CENTROSTRZAŁ #3. Odwaga pionierów. O nieoczywistych kierunkach transferowych
Cracovia
Michał Stawowiak/400mm

Wpadali w spektakularne kryzysy, a potem gonili miejsca pucharowe. Zdobywali trofea. Mówili, że będą walczyć o mistrzostwo i przez chwilę nawet walczyli. W ekipie Michała Probierza nie zawsze działo się dobrze, ale zawsze działo się dużo. Teraz nie dzieje się nic. Chaotyczną walkę o zaistnienie zastąpiło zwyczajne trwanie, które ciągnie się już prawie dwa lata. Trochę za długo jak na okres przejściowy.

Na ostatniej konferencji przedmeczowej zapytałem Michała Probierza o cele na ten sezon, biorąc pod uwagę zapaść Legii, otwierającą szanse walki o tytuł wielu zespołom, które po cichu o tym marzyły, ale nie mogły głośniej, bo na drodze zawsze stali im warszawianie. Cracovia przecież w gronie tych zespołów całkiem niedawno była. Wchodziła do pucharów (gwiazdka dla kibiców Wisły — tak, do ELIMINACJI pucharów), zgarniała trofea, chciała iść ciągle w górę. Teraz była w trakcie serii ośmiu meczów bez porażki, co w polskiej lidze zdarza się rzadko. A jednak nikomu nie przyszło do głowy, że krakowianie mogliby się włączyć do wyścigu z Lechem Poznań i Rakowem Częstochowa. Mnie tak naprawdę też nie przyszło. Ale zastanowiło mnie, kiedy to się stało, że także Probierz zaakceptował już miejsce w środku tabeli jako adekwatne dla Pasów.

KAŻDY SEZON PO COŚ

O Januszu Filipiaku przez większą część jego rządów mówiło się, że tak naprawdę nie ma sportowych ambicji. W rzeczywistości to, czego oczekuje od drużyny, to żeby była w Ekstraklasie. Jeśli obecność w niej nie jest zagrożona, on w gruncie rzeczy jest zadowolony. Walka o mistrzostwo wymaga wydatków, tymczasem miejsce w środku tabeli sprawia, że wszyscy mają spokój. Pojawienie się w Krakowie Probierza miało temu klubowi dodać charakterystycznego dla niego lwiego pazura (garra charrua). Kłócenia się z całym światem, wywoływania kontrowersji, ale przede wszystkim: parcia najwyżej, jak się da. I Probierz te oczekiwania spełnił. Kłócił się z całym światem, wywoływał kontrowersje i pchał Cracovię do przodu. Każdy z dotychczasowych sezonów był “po coś”, czyli do czegoś jednak ten klub prowadził. W pierwszym chodziło o wypalenie ziemi, rozpoczęcie czegoś nowego i wypromowanie Krzysztofa Piątka. Drugi przyniósł awans do pucharów. Trzeci dał Puchar Polski. Czwarty, przez pięć ujemnych punktów, od początku był obarczony statusem przejściowego. Ale i on przyniósł Superpuchar i walkę o obronę Pucharu Polski (odpadli dopiero w półfinale z późniejszym triumfatorem). Tymczasem nie do końca rozumiem, po co jest piąty. Wygląda mi na to, że to pierwszy w czasach Probierza sezon, w którym chodzi po prostu o trwanie.

SPRAWIEDLIWY WYNIK

Cracovia nie musiała w piątek przegrać z Radomiakiem. Gdyby Pelle Van Amersfoort wykorzystał znakomitą sytuację na 2:1, mogła nawet wygrać, co sprawiłoby, że do derbów Pasy przystąpiłyby w ekstatycznych nastrojach, co zwykle nie wróży nic dobrego. W kontekście meczu z Wisłą Kraków przerwanie świetnej serii powinno być wręcz dobrą informacją dla Cracovii, bo wszyscy wiedzą, jak by się to skończyło, gdyby pojechała na Reymonta z serią dziewięciu meczów bez porażki i mając przed sobą rozbitego psychicznie rywala. Gol Radomiaka w ostatniej minucie będzie sygnałem otrzeźwienia. Przypomnieniem, że trzeba zachować koncentrację do końca. I że to nie jest drużyna, której miejsce byłoby w ścisłej czołówce. Pasy mogły wygrać, ale nie mogły powiedzieć, że porażka to wynik niesprawiedliwy. Jakością stworzonych sytuacji minimalnie wygrywał Radomiak.

MĘCZARNIE U SIEBIE

Mecze u siebie, które w najlepszych czasach Probierza były wielką siłą Cracovii, teraz świadczą o jej przeciętności. Krakowianie nie zdobyli w nich w tym sezonie nawet połowy możliwych punktów. Przegrali z Radomiakiem i Śląskiem Wrocław, w dramatycznych okolicznościach uratowali remisy ze Stalą Mielec i Górnikiem Zabrze. Wszystko dałoby się zrównoważyć, gdyby grali ponadprzeciętnie na wyjazdach, ale tak naprawdę zagrały tam tylko jeden naprawdę dobry mecz z silnym rywalem: przeciwko Piastowi Gliwice. Z czołówką raczej bezdyskusyjnie przegrywały, zostawiły punkty w Łęcznej. To po prostu przeciętny zespół. Zgodnie z zasadą, że Michał Probierz nigdy nie jest tak dobry ani tak słaby, jak o nim mówią. Gdy zastanawiano się na początku sezonu, czy Cracovia spadnie z ligi, było to absurdalne i złośliwe. Ale zastanawianie się, czy Cracovia powalczy o mistrzostwo, jest równie absurdalne i złośliwe. Jeśli w lidze są w tej chwili trzy grupy zespołów — zamieszane w walkę o puchary, zamieszane w walkę o utrzymanie i będące w strefie środka, Pasy zdecydowanie przynależą do trzeciej.

Cracovia
Jakub Gruca/400mm

PRZECIĘTNI KADROWO

O Cracovii zaczęło się ostatnio mówić trochę lepiej, bo po długiej przerwie gole strzelili dla niej Polacy i to młodzi. Dobrze pokazują się młodzieżowcy Michał Rakoczy i Jakub Myszor. Kamila Pestkę wymienia się w gronie kandydatów do reprezentacji Polski. To wszystko spore sukcesy, bo Pestka jest nie tylko graczem Pasów, ale i ich wychowankiem, a przecież Rakoczy i Myszor też zostali przejęci za młodu i ostatnie szlify przed seniorskim debiutem zbierali w grupach juniorskich Pasów. Jednak o ile ich dobry czas trochę zmienia narrację, nie zmienia sytuacji. Cracovia ma przeciętne wyniki i gra przeciętnie z jednego prostego powodu: to w tej chwili bardzo przeciętna kadrowo drużyna.

CIĄGNĄCY W GÓRĘ

W najlepszych czasach Probierza Pasy miały piłkarzy wyróżniających się w skali ligi. Michal Pesković był jednym z najlepszych bramkarzy ekstraklasy, Michał Helik nawet odbierał statuetkę dla najlepszego obrońcy, Miroslav Covilo był czołowym środkowym pomocnikiem ligi, Krzysztof Piątek walczył o tytuł króla strzelców, ponad przeciętność wybijali się też Javi Hernandez, Damian Dąbrowski, Janusz Gol czy Airam Cabrera. W każdym okresie w Cracovii grało naturalnie wielu piłkarzy dramatycznie słabych, którzy nie wiadomo, jak i dlaczego się tam znaleźli, ale jednak zwykle otaczało ich kilku, których spora część ligi mogła im pozazdrościć.

ŚREDNI BRAMKARZ

Dziś, gdy prześledzi się skład Cracovii, jest ich bardzo niewielu. Lukas Hrosso jest solidny, ale nie daje drużynie tyle, ile Dante Stipica, Dusan Kuciak czy Vladan Kovacević. W statystyce unikniętych goli, mierzącej stosunek jakości strzałów rywali do liczby wpuszczonych goli, Hrosso jest w tym sezonie na wyraźnym minusie. Jego wynik to –1,71, co oznacza, że Pasy straciły niemal dwa gole więcej, niż statystycznie powinny, biorąc pod uwagę sytuacje przeciwników. To 23. wynik w Ekstraklasie. Dla porównania lider Zlatan Alomerović uchronił Lechię przed niemal czterema pewnymi golami. Frantisek Plach, Kovacević czy Adrian Lis mają wynik powyżej dwóch. Na plusie jest dwunastu bramkarzy, ale żaden z Cracovii. Bo Karol Niemczycki jest tuż za Hrosso.

NĘDZNI OBROŃCY

Cornel Rapa to w ligowych warunkach solidny zawodnik, ale decyzja Kosty Runjaicia sprzed trzech lat o odsunięciu go od Pogoni, w żaden sposób nie wydaje się błędna. Rumun absolutnie nie jest problemem Pasów, ale nie jest też ich wartością dodaną. Stoperzy Matej Rodin i Jakub Jugas mają tendencję, by regularnie popełnić jakiś głupi błąd. Przy Heliku i Davidzie Jablonskym nie mieliby szans na grę. Przy Niko Datkoviciu i Ołeksieju Dytiatjewie w formie sprzed kilku lat pewnie też nie. Dziś są pewniakami do gry, ale nie zapewniają żadnej pewności. Pestka jest kandydatem do reprezentacji, bo jest młody, a na jego pozycji tradycyjnie panuje posucha, zwłaszcza że Tymoteusz Puchacz i Arkadiusz Reca nie grają. Jednak też nie jest to zawodnik, który ciągnąłby zespół w górę.

SŁABY ŚRODEK

Podobnie rzecz ma się ze środkowymi pomocnikami. Florian Loshaj, Matthias Hebo Rasmussen, Damir Sadiković coś oczywiście potrafią, jednak trudno wytłumaczyć, że właśnie takich obcokrajowców ściąga się do polskiej ligi. Bo gdyby grali za nich Grzegorz Tomasiewicz, Patryk Sokołowski i Mateusz Kupczak, nikt nie zauważyłby większej różnicy. Obok Gola z czasów Cracovii, Covilo czy Damiana Dąbrowskiego żaden z nich nawet nie stał. Oni stali co najwyżej obok Milana Dimuna czy Sylwestra Lusiusza, jedynego z wicemistrzowskiej drużyny juniorów sprzed kilku lat, który w miarę regularnie gra w Ekstraklasie. Ale wciąż nie do końca wiadomo dlaczego.

BIEDNA OFENSYWA

Ze skrzydłowymi Cracovia Probierza zawsze miała problem, ale po wielu latach prób udało się w końcu znaleźć przyzwoity duet w Sergiu Hance i Mateuszu Wdowiaku. Tyle, że gdy tego drugiego udało się doprowadzić do dobrej formy po wielu latach prób, zaraz go odstawiono i dziś walczy o mistrzostwo Polski, a Hanca oferuje jedynie przebłyski. Niewątpliwie coś potrafi, ale w Krakowie z każdą rundą przeciętnieje. Prawdopodobnie w dużej mierze dlatego, że nie ma z kim pograć, bo w lepszym otoczeniu raczej dałoby się go lepiej wykorzystać. To jednak i tak jeden z nielicznych graczy Pasów, którzy mieliby miejsce w składzie większości klubów w lidze. Na pewno nie należą do nich bowiem napastnicy. Ściągnęła Cracovia w ostatnich latach Rivaldinho, Filipa Balaja, Marcosa Alvareza, którzy we trzech nie byliby w stanie uzbierać dorobku Piątka, Cabrery czy nawet Rafaela Lopesa. Skreślany wielokrotnie Filip Piszczek wygląda w ataku na sensowniejszą opcję od każdego z nich. Ale przecież też nie na jakąś bardzo sensowną.

HOLENDERSKA GWIAZDA

Tylko na jednej pozycji aktualna Cracovia ma zawodnika, którego można uznać za czołową postać w lidze. Pelle Van Amersfoort w meczu z Radomiakiem męczył się jak zwykle, gdy trener wystawia go na środku ataku, bo mimo wzrostu nie nadaje się do gry tyłem do bramki i zastawiania się. Jednak w tłoku, gdy często ma piłkę przy nodze, Holender należy do najlepszych w lidze. To bardzo udany transfer, który wyróżniał się właściwie od początku pobytu w Polsce. O jego umiejętnościach najlepiej świadczy to, że wybija się w tak grającej Cracovii. Bo myślę, że w drużynie bardziej nastawionej na wymianę piłki, otoczony np. Pedro Tibą, Joao Amaralem i Danim Ramirezem, jeszcze mocniej wyeksponowałby potencjał. To w tej chwili jedyny zawodnik Pasów zdradzający możliwości walczenia z najlepszymi w lidze. Gdyby Cracovia miała takich kilku, gdyby do grania miał nie tylko Hancę, ale też zawodników pokroju Dąbrowskiego, Hernandeza, Cabrery, Gola w najlepszej formie, wtedy o Pasach można by mówić jako o drużynie, która chce walczyć o czołówkę. Jednym, góra dwoma zawodnikami lepszymi od średniej, można co najwyżej spokojnie przetrwać sezon w środku tabeli.

Pilka nozna. PKO Ekstraklasa. Cracovia Krakow - Zaglebie Lubin. 28.02.2021
KRAKOW 28.02.2021

NIE DLA NICH CZOŁÓWKA

Probierz odpowiedział na moje pytanie, że naturalnie jego zespół ma ambicję dołączenia do czołówki. Po czym dzień później raczej zasłużenie przegrał u siebie z Radomiakiem Radom, co dość dobrze oddaje sytuację. Mówienie o czołówce dla Cracovii jest dziś tylko i wyłącznie życzeniowe, bo nie ma żadnych racjonalnych przesłanek, by tak się stało. W Pucharze Polski Pasów też już dziś nie ma, bo odpadli z przeciętnym I-ligowcem. Całkiem serio zastanawiam się więc, co Pasy chcą tym sezonem osiągnąć. Ani nie wygląda na to, by przygotowywały kogoś do transferu, bo ten, który najbardziej się do tego po poprzednim sezonie nadawał, czyli Niemczycki, został schowany do szafy. Ani ławą nie wpuszczają młodzieży. Ani nie szturmują czołówki. Po prostu trwają.

DWA LATA PRZEJŚCIOWE

To nietypowe także dla Probierza. Bo także w Jagiellonii zazwyczaj walczył o coś, ewentualnie zbierał się po ciosach, przygotowując kolejny atak na szczyt. Przejściowy czas w Cracovii trwa jednak jak dla mnie trochę za długo, bo mniej więcej pokrywa się z okresem trwania pandemii. Tyle że w tej drugiej kwestii szczepionki dały jednak jakąś perspektywę powrotu do tego, jak było dawniej. A w przypadku Cracovii szczepionki na horyzoncie nie widać. Gdy świat po raz pierwszy słyszał o wirusie z Wuhan, Pasy były na drugim miejscu w lidze, mając nieznacznie przed sobą tylko Legię. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że Legia za jakiś czas runie i będzie tuż nad strefą spadkową, stwierdziłbym, że w Cracovii staną wtedy na rzęsach, by wykorzystać te niepowtarzalne okoliczności. Nie uwierzyłbym, że będąc w takiej sytuacji jedenaście punktów za liderem, wszyscy będą w miarę zadowoleni, bo dość rzadko przegrywają i nawet młody Polak strzelił gola. Czyżby Michał Probierz również zaczął uważać, że skoro nie ma zagrożenia spadkiem, to wszystko jest w porządku? Naprawdę do tego miał doprowadzić długofalowy projekt z trenerską gwiazdą, kilkudziesięcioma wymienionymi zawodnikami i wydanymi milionami złotych? Probierz miał być gwarancją tego, że w Cracovii przynajmniej będzie się coś działo. Dobrze lub źle, ale zawsze będzie jakiś ferment. Aktualnie nic się nie dzieje. Jak w polskim filmie.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Prawdopodobnie jedyny człowiek na świecie, który o Bayernie Monachium pisze tak samo często, jak o Podbeskidziu Bielsko-Biała. Szuka w Ekstraklasie śladów normalności. Czyli Bundesligi.