Synku, chodź do mnie i pomóż mi wygrać tę cholerną Ligę Mistrzów. Jak Messi może zbawić Guardiolę

Zobacz również:To twój czas, chłopaku. Piłkarze, dla których to może być przełomowy sezon Premier League
messi-guardiola-e1598435852698.jpg
fot. David Ramos/Getty Images

Kiedy Leo Messi w wieku 24 lat bił rekord strzelecki Barcelony, Pep Guardiola wzruszył tylko ramionami. – Żal mi tych, którzy chcą usiąść na tronie, ale ten chłopak jest najlepszy – powiedział. Dziś Mesjasz może zbawić swojego byłego trenera i pomóc mu zdobyć upragniony skarb, o który tak bezskutecznie walczy z Manchesterem City.

Piękne zdanie o Messim napisał kiedyś dziennik „Mundo Deportivo”:  „Messi to jedyny piłkarz lepszy w rzeczywistości niż na PlayStation”. Jeśli ktokolwiek oglądał w internecie filmiki z akcjami Argentyńczyka jeszcze jako dzieciaka, z łatwością dostrzeże, że bez problemu przełożył to na duże boisko, na większych od siebie (wciąż) rywali, ale jego balans ciałem, spryt, przyspieszenie, pomagały mu robić z defensywami to, co Michael Jordan robił z blokującymi go kolosami w NBA.

Nie jesteśmy w stanie zliczyć wszystkich momentów magii, pokazów czystego talentu najlepszego – przynajmniej dla mnie – piłkarza w historii tej dyscypliny. Juan Sebastian Veron miał deja vu. Za każdym razem, gdy widział rodaka ruszającego z piłką, dostrzegał Diego Maradonę. O ile jednak ten wielki bez wątpienia piłkarz, a jeszcze większy utracjusz, miewał przebłyski geniuszu, Messi uczynił z nich coś zupełnie naturalnego. Niemal nigdy nie zdejmował peleryny superbohatera.

Jego odejście z Barcelony to jedno z najważniejszych wydarzeń w sporcie w XXI wieku. – Messi to najlepszy piłkarz w historii tej dyscypliny, został po prostu dotknięty czarodziejską różdżką – powiedział kiedyś Javier Mascherano. I miał rację. Jego kolega z kadry doprowadzał rywali do rozpaczy, dziesiątki razy ta sama płyta grała znaną melodię, wprowadzającą wrogów w trans. Jak Pepe, to była w sumie zabawna historia, którą prasa opisywała kilka lat temu przy okazji starcia Realu z Barcą. – Za każdym razem, kiedy cię kryję, jesteś zesrany – miał powiedzieć obrońca Królewskich do Messiego. – Za każdym razem, kiedy mnie kryjesz, strzelam gola – śmiał się Leo i zapakował trzy. Był rok 2014 i nikt, absolutnie nikt nie wyobrażał sobie, że Argentyńczyk kiedykolwiek opuści Katalonię. To miało być jedno z tych małżeństw, jakie zilustrować może rozczulająca para staruszków, trzymających się z ręce w parku.

Messi i Manchester City to byłby prawdziwy hit. Być może piłkarz potrzebuje specjalnego bodźca, gniewu, głodu, by po raz ostatni zatańczyć tango. Z kim można zrobić to lepiej, jeśli nie z partnerem, który dobrze zna melodię i nie gubi kroków? Angielskie gazety już szaleją, pod pokrywką bulgocze i jeśli Messi wylądowałby na brytyjskiej ziemi, zdominowałby tytuły prasowe na długie miesiące. Harry Maguire w przepychance z greckimi policjantami? James Maddison przedłużający kontrakt z Leicester? Dywagacje transferowe dotyczące Arsenalu, Tottenhamu czy Liverpoolu – wszystko zeszłoby w cień.

Mikel Arteta, były asystent Guardioli, odchodząc do Arsenalu być może stracił szansę, by popracować z kosmitą. Piłkarzem, w którego grze przez lata był zakochany. – Ona gra tak, jakby sterował nim ktoś z trybun – zachwycał się pare lat temu Arteta. – Nigdy nie widziałem ludzkiej istoty przyspieszającej tak z piłką przy nodze.

Messi przez całe lata swojej wielkiej kariery powtarzał ludziom, że futbol nie jest dla niego pracą. Jeśli pójdzie do Manchesteru City, to z pewnością dobrze na tym zarobi, ale chodzi o to, by jeszcze coś udowodnić. Naturalną radość z gry, jaką odczuwał od dziecka, czuli również jego przeciwnicy. Często piłkarze mniejszych klubów marzyli o tym, by spotkać na swojej drodze Barcelonę, móc dzielić z nim murawę przez 90 minut, nawet jeśli widzieli, że te największe zespoły sobie z nim nie radzą.

Pamiętam doskonale westchnięcie Camp Nou z zachwytu nad Messim, kiedy przepuścił piłkę pomiędzy nogami pędzącego zawodnika Manchesteru City, Jamesa Milnera. To była zwykła akcja przy linii autowej, daleko od bramki, siedząc bardzo wysoko, na stanowisku komentatorskim, nie dostrzegłem co się stało, ale ten dźwięk wyrażający uznanie był jedną z najpiękniejszych melodii, jakie słyszałem na stadionach. – Oooochhhhhhhh – współczucie dla Milnera i zarazem pokłon przed Messim. Piłkarski orgazm i wcale nie potrzebny był do tego gol. Thiago Silva wyznał kiedyś szczerze: – Gdy Leo Messi się do ciebie zbliża, lepiej wykonać znak krzyża i modlić się, żeby wszystko było w porządku. Skrzydłowy Viktorii Pilzno, Vaclav Pilar, poszedł o krok dalej: – bycie blisko niego, granie przeciwko niemu, jest takim uczuciem, jakbyś był w filmie.

Bo Messi od kilkunastu lat najlepszy reżyser kina akcji. Natomiast przekleństwem geniuszy bywa to, że na swoich barkach dźwigają nie tylko własne ego, ale również ludzkie nadzieje. Jeśli jesteś pod bezustanną presją spełniania oczekiwań, a na dodatek okazuje się, że przez większość czasu je spełniasz, zostajesz naznaczony syndromem boga i zaczynasz w to wierzyć. Funkcjonuje to nie tylko w futbolu, może dziać się w tej właśnie chwili, w dowolnej branży, w dowolnej firmie.

– Nikt nie jest większy niż klub – powtarzał sir Alex Ferguson, ale – choć piękne to zdanie – wielu zawodników uważa, że są ważniejsi niż kluby. Co gorsza, jeśli wyjęlibyśmy Messiego z najnowszej historii Barcelony, dziś emotikonów oznaczających puchary, pojawiających się w mediach społecznościowych wszystkich podmiotów zajmujących się sportem, byłoby znacznie mniej, to żaden sekret.

Cokolwiek stanie się z Messim, warto pamiętać, że – mimo boiskowej boskości – jest tylko człowiekiem. Z małego chłopca, który nie wierzył, że kiedykolwiek będzie mu dane stanąć na największej scenie, stał się jedną z największych ikon w historii sportu. Potrafił w tym utrzymać powtarzalność, nic dziwnego, że uwierzył być może nawet, iż znak większości w relacji z Barceloną jest po jego stronie. Piszę o człowieczeństwie, bo wspomniałem o Maradonie, a to właśnie on często był stawiany na kontrze do Messiego, także przez ich rodaków. Argentyńczycy pragnęli, by Messi dał im mistrzostwo świata, mieli dysonans poznawczy, bo z jednej strony widzieli chłopaka strzelającego gola za golem dla Barcy, z drugiej bezradnego lidera kadry. Maradona miał setki wad i upadał tysiące razy, ale wzniósł najważniejsze trofeum na świecie. Messi tę presję znosił najgorzej. – Bardziej martwię się o to, jak być dobrym człowiekiem, niż jak być najlepszym piłkarzem na świecie bo kiedy skończy się futbol, to z czym zostaniesz? – pytał w jednym z wywiadów, kilka lat temu.

On i Guardiola znów mogą stworzyć niepodrabialny związek. To właśnie Argentyńczyk pozwolił zrozumieć Pepowi, że przypisywanie zawodników do szczególnych pozycji niekoniecznie ma wielki sens. – Messi odbiera piłkę, grając jako fałszywa dziewiątka, a jeśli wystawisz go na lewej obronie, będzie tak samo dobry. Jest najlepszym obrońcą świata – twierdzi menedżer Manchesteru City.

Leo Messi na lewym wahadle przeciwko West Bromowi na The Hawthorns? Oglądałbym.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.