Puchacz w Starej Leśniczówce. Union Berlin mądrym wejściem Polaka do dużej piłki

Zobacz również:Piłkarz z własną podobizną na plecach. Leroy Sane — nowa ekstrawagancja Bayernu
Pilka nozna. PKO Ekstraklasa. Wisla Krakow - Lech Poznan. 08.05.2021
KRAKOW 08.05.2021

Kluby ze środka i dołu tabeli Bundesligi szukają w ekstraklasie przede wszystkim szybkich i wydolnych koni do biegania. Tymoteusz Puchacz ma więc bardzo dobry bilet wstępu do ligi niemieckiej. Także przy bliższym poznaniu jego nowy klub wydaje się idealnym pierwszym krokiem do świata zachodniego futbolu.

Podczas niedawnej rozmowy na antenie Canal+ Tymoteusz Puchacz przyznał, że na razie po niemiecku mówi tylko tyle, ile nauczył się jeszcze w szkole podstawowej. Gdy już nadrobi braki, w Unionie Berlin mogą nabrać poczucia, że wszyscy polscy piłkarze są wygadani, otwarci i pewni siebie. Jednego, o którym to wszystko można powiedzieć, już tam do niedawna mieli. U Rafała Gikiewicza widzieli w tym zarówno wadę, jak i zaletę. Jednak nie przedłużywszy jego kontraktu, wcale nie zwrócili się w stronę cichych i wypluwających z siebie frazesy milczków. Równolegle zatrudnili bowiem Maksa Krusego, który regularnie dostarcza mediom nagłówków i karierę robi na własnych zasadach. Choć w Unionie bardzo dbają o to, by ewentualne brudy prać we własnym gronie, w gruncie rzeczy lubią postaci, które na języku mają to, co w sercu. Puchacza pewnie też więc polubią, bo to piłkarz, który stylem gry też do tego miejsca pasuje. Nie tyle piłkarsko, ile charakterologicznie. W Unionie można odstawać technicznie, ale trzeba walczyć, biegać i się starać.

OKOLICE REKORDU

W komunikacie prasowym dyrektor sportowy Oliver Ruhnert nazywa Polaka z Lecha Poznań “absolutnie wymarzonym kandydatem na tę pozycję”. Można mu wierzyć, bo pieniądze, które klub ze stolicy Niemiec wydał na Puchacza, są dla niego zdecydowanie nietypowe. Według informacji Interii 22-latek kosztował 3,5 miliona euro, co od razu zostało okrzyknięte klubowym rekordem transferowym. W tej kwestii trzeba zachować odrobinę ostrożności, bo Anthony Ujah i Marvin Friedrich, dotychczas najdrożsi zawodnicy, dwa miliony euro kosztowali tylko bazowo. Wraz z kolejnymi rozegranymi w koszulce Unionu meczami ich cena rosła, bo tak były skonstruowane ich umowy transferowe. W obu przypadkach kwota wyniosła więc ostatecznie w okolicach trzech, a nawet trzech i pół miliona euro. Niezależnie jednak od tego, czy Puchacz już dziś jest samodzielnym rekordzistą berlińskiego klubu, pewne jest, że dotychczas takich transferów Union dokonywał niezwykle rzadko.

WIEKOWA KADRA

Rzadko zdarzało się też, by sięgał po tak młodych i niedoświadczonych graczy. Odkąd w 2018 roku trener Urs Fischer i dyrektor sportowy Ruhnert zaczęli budować drużynę, która miała wreszcie wywalczyć pierwszy awans do Bundesligi, konsekwentnie stawiali na ogranych i doświadczonych ligowców. Średnia wieku zawodników, którzy grali w tym sezonie, wynosi 28,1 lat i jest ex aequo najwyższa w lidze. Struktura berlińskiej kadry zupełnie nie przypomina tego, z czym w ostatnich latach kojarzy się Bundesliga. Młodych talentów Puchacz nie zobaczy obok siebie wielu, a w szatni będzie raczej zaniżał średnią wieku. Wygląda jednak na to, że taki ma być kierunek na trzeci sezon w Bundeslidze. Puchacz jest już trzecim transferem Unionu przed nowymi rozgrywkami. Drugim młodym, bo wcześniej klub zapewnił sobie usługi jego rówieśnika Paula Jaeckela grającego na środku obrony. Środkowy pomocnik Rani Khedira, choć już doświadczony, też nie ma jeszcze trzydziestki. Berlińczycy będą chcieli trochę mocniej pomyśleć o przyszłości.

REWELACJA LIGI

Dotychczas myśleli głównie o przetrwaniu. Przed pierwszymi dwoma sezonami w elicie byli wymieniani jako główni kandydaci do spadku, jednak za każdym razem ich wyniki przechodziły najśmielsze oczekiwania. Najpierw finiszowali w środku tabeli, nie mając nic wspólnego z walką o utrzymanie, a teraz są rewelacją rozgrywek i na kolejkę przed końcem zajmują miejsce pucharowe. Jeśli wygrają u siebie z niewalczącym już o nic RB Lipsk, z siódmej pozycji sensacyjnie dostaną się do eliminacji Ligi Konferencji Europy. O ile dla większości niemieckich klubów byłby to bardziej balast niż przyjemność, dla Unionu możliwość pokazania się w Europie byłaby wielką sprawą. Dotychczas ten klub grał w pucharach tylko raz, dwadzieścia lat temu, jeszcze jako drugoligowiec. Znakomite wyniki nie zmieniają jednak nastawienia panującego w klubie. Także w trzecim sezonie pobytu wśród najlepszych pierwszym celem Unionu będzie utrzymanie w Bundeslidze. To wciąż klub, który możliwościami finansowymi przewyższać będzie jedynie beniaminków oraz Arminię Bielefeld, jeśli ta zostanie w lidze.

WIĘCEJ PIŁKI

W stolicy cały czas idą jednak do przodu. Nie tylko jeśli chodzi o miejsca w tabeli, ale też to, co prezentują na boisku. O ile w pierwszym sezonie osiągnęli utrzymanie, grając absolutny antyfutbol, bazujący na dobrej defensywie, długich zagraniach na rosłego napastnika Sebastiana Anderssona i skutecznie bitych stałych fragmentach gry, w obecnych rozgrywkach szwajcarski trener nauczył zespół czegoś nowego. Pojawienie się w ekipie gracza tak zaawansowanego technicznie wymusiło zmianę stylu gry. Były reprezentant Niemiec jest absolutnie największą gwiazdą Unionu. Mimo że w zimie długo leczył kontuzję, ma w tym sezonie dziesięć bramek i pięć asyst. Berlińczycy nadal potrafią zamurować bramkę i skutecznie przesuwać się za piłką, co pozwoliło choćby nie przegrać w tym sezonie ani razu z Bayernem Monachium, ale znacznie lepiej niż przed rokiem czują się w ataku pozycyjnym.

DEFENSYWNY WAHADŁOWY

Fischer wciąż poszukuje jednak zawodników przede wszystkim silnych fizycznie. Dobrych kondycyjnie, szybkich, angażujących się w pojedynki. Futbol Unionu jest bardzo kontaktowy, co takiemu koniowi do biegania jak Puchacz powinno odpowiadać. Choć drużyna gra w sposób bardziej wyrafinowany, wciąż jest w pierwszej piątce w lidze pod względem dośrodkowań w pole karne i druga, jeśli chodzi o liczbę wysokich podań. Najrzadziej z kolei ze wszystkich drużyn atakuje rywali w wysokim pressingu i podejmuje próby dryblingów. Puchacz najczęściej będzie potrzebny jako wahadłowy, choć trener berlińczyków dość chętnie zmienia ustawienie i wielokrotnie w tym sezonie grał także czwórką z tyłu. Jednak nawet jako wahadłowy będzie rozliczany przede wszystkim z gry w obronie, co widać po Christophie Lenzu, którego ma zastąpić. Zawodnik odchodzący do Eintrachtu Frankfurt nie strzelił w tym sezonie żadnego gola i ma tylko trzy asysty, za to w skali ligi wyróżnia się w statystykach stricte defensywnych — jeśli chodzi o odbiory piłki, wślizgi czy wywieranie pressingu na rywala. Puchacz będzie musiał pod tym względem popracować, bo już w Polsce często zdarzało się, że lepiej wyglądał w grze do przodu niż pod własną bramką.

Polak w Unionie Berlin
Jakub Gruca/400mm

ŚREDNI ZMIENNIK

Co jednak najważniejsze, Polak ma bardzo dobre perspektywy, by bardzo szybko wskoczyć do składu. Podstawowy zawodnik na tej pozycji odchodzi do lepszego klubu. Zmiennik Nico Giesselmann to piłkarz ograny na niemieckich boiskach, ale raczej II-ligowych. 29-latek ma na koncie 68 występów w Bundeslidze i dziewięćdziesiąt więcej na jej zapleczu. W Fortunie Duesseldorf był przez dwa sezony członkiem podstawowej jedenastki, jednak po transferze do Unionu gra bardzo mało. Oczywiście, jest na tyle dobry, by grać, jeśli Puchacz będzie odstawał od drużyny. Zdecydowanie nie jest jednak przewidziany jako pełnoprawny konkurent dla niego. Klub będzie chciał inwestować w piłkarza, na którego sporo wydał i który ma potencjał rozwojowy. W Unionie na pewno liczą, że nie będą dla Puchacza ostatnim przystankiem i zdołają odzyskać z nawiązką pieniądze, które w niego włożyli. Zwłaszcza że lewy obrońca to na rynku tradycyjnie towar deficytowy.

INNY NIŻ GUMNY

Siłą rzeczy przy tym transferze nasuwają się porównania do Roberta Gumnego, który przed rokiem wyjechał z Lecha do niemieckiego klubu podobnego formatu, występując na zbliżonej pozycji i również mając za sobą przeciętny sezon w Polsce. W Augsburgu też miał mieć otwartą drogę do podstawowego składu, jednak napotkał trochę problemów, by przebić się przez ograniczonego, lecz wybieganego Raphaela Frambergera. Ostatecznie jednak udało mu się rozegrać w debiutanckim sezonie ponad tysiąc minut, co należy uznać za przyzwoity wynik. Podstawowa różnica występuje jednak między samymi zawodnikami. O ile Gumny w duecie z niemieckim rywalem mógł bazować na lepszym wyszkoleniu technicznym i umiejętnościach piłkarskich, o tyle zderzył się trochę z fizycznymi aspektami Bundesligi. Puchacz z kolei właśnie pod względami biegowymi w Polsce się wyróżnia, co jest dobrą kartą wstępu do ligi niemieckiej.

BIEGOWA BAZA

Joerg Schmadtke, ceniony na bundesligowym rynku dyrektor sportowy, mówił kiedyś, że podczas szukania zawodników w polskiej lidze, pierwszy aspekt, który bierze pod uwagę, to kwestie szybkościowo-wydolnościowe. Dopiero, jeśli te są na odpowiednim poziomie, patrzy na resztę. Podkreślał, że to dzięki temu Paweł Olkowski, ściągnięty przez niego do Kolonii, nadspodziewanie szybko wywalczył sobie tam miejsce w pierwszym składzie. To była też baza Łukasza Piszczka, który dopiero w Niemczech rozwinął się mocno także pod innymi względami. Kiedy jednak przechodził do Herthy, przede wszystkim dobrze biegał. Czyli robił to, z czym powinien poradzić sobie Puchacz. Jego transfer wydaje się pod wieloma względami dobrze przemyślany, a to, że Stadion Przy Starej Leśniczówce jest oddalony od Poznania tylko o 250 kilometrów, też powinno mu ułatwić błyskawiczne wejście do zespołu. Jest jeszcze jeden aspekt, który miał pewnie znaczenie z perspektywy samego zawodnika: gdy do Berlina ostatnio przyjechało FSV Mainz, dostało w trąbę czterema bramkami. Nie tylko jednak dlatego ten transfer wygląda na idealny pierwszy krok w świat zachodniej piłki.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Prawdopodobnie jedyny człowiek na świecie, który o Bayernie Monachium pisze tak samo często, jak o Podbeskidziu Bielsko-Biała. Szuka w Ekstraklasie śladów normalności. Czyli Bundesligi.