Manel, prowadź! Powiernik, przyjaciel i wentyl bezpieczeństwa w szaleństwie Guardioli

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
GuardiolaEstiarte-831882038.jpg
Fot. Manuel Queimadelos Alonso/Getty Images

Zmagając się z depresją, Andrés Iniesta oglądał jego popisy w wodzie. Został nazwany Leo Messim waterpolo. Żaden inny hiszpański sportowiec nie miał tylu doświadczeń z igrzysk olimpijskich. Manuel Estiarte stał się najbliższym asystentem i osobistym doradcą Pepa Guardioli. Nie musi znać się na piłce, ma czytać w myślach i przewidywać przyszłość.

Pep Guardiola ma nosa do współpracowników. Lubi otaczać się osobami wyjątkowymi w danych dziedzinach. Gdy zabierał do sztabu Domèneca Torrenta i Carlesa Plancharta w rezerwach Barcelony, byli bezrobotnymi narwańcami, którzy jeździli z kamerą po katalońskich wioskach i znali na pamięć wszystkich piłkarzy lokalnych niższych lig. Nałogowo zgrywali mecze na płytki w czasach, gdy rozstawianie przez nich statywu wywoływało myśli o nagrywaniu filmu, a nie analizie meczowej. Podobnie było z wariatem Juanmą Lillo, którego Pep pokochał właśnie za tę nienormalność.

I tak też było z Manuelem Estiarte. Leo Messim piłki wodnej. Człowiekiem Manresy, popularnego ośrodka pielgrzymkowego. Z podobnym namaszczeniem Pep podchodzi do jego umiejętności budowania grupy i czucia relacji interpersonalnych. Estiarte sam był sportowcem. I to jakim – siedem razy najlepszym piłkarzem wodnym na świecie, poprowadził Hiszpanię do złota olimpijskiego w Atlancie i srebra w rodzinnej Barcelonie. Rzucił ponad 1500 bramek w karierze. I choć nie wywodzi się z popularnej dyscypliny, zyskał status mistrza niczym Rafa Nadal, Fernando Alonso czy Pau Gasol. Akurat Marca w rankingu najwybitniejszych w historii kraju umieściła go na 48. miejscu tuż przed Markiem Gasolem. W 2001 roku odebrał nawet Nagrodę Księcia Asturii.

Pep zabrał go ze sobą do Manchesteru, choć znali się już z czasów Barcelony. Łączy ich wielka przyjaźń. Pierwszy raz spotkali się w 1991 roku, gdy Guardiola zdobył z Blaugraną mistrzostwo jako zawodnik, a Estiarte pogratulował mu tytułu. Od razu nawiązała się między nimi więź. Utrzymywali kontakt, spotykali się na kawę kilka razy w tygodniu, spędzali razem czasem rok później w wiosce olimpijskiej. Wymieniali się doświadczeniami nie tylko ze swojego pola zawodowego. A gdy Pep budował swoją ekipę już jako trener w pierwszej drużynie, zaprosił Manela do współpracy. Formalnie został kierownikiem ds. stosunków zewnętrznych, ale miał dawać Guardioli nową perspektywę, jakiej on mógł nie dostrzegać. Potrzebował człowieka z dystansem.

Zawsze podziwiał, jak Estiarte w wodzie wykonuje rzuty karne. Powtarzał, że robi to jak nikt inny na świecie. Wytrzymywał presję starcia z bramkarzem. Dlatego piłkarze Bayernu uczyli się od niego przed Superpucharem z Chelsea w 2013 roku. Słuchali opowieści „najlepszego piłkarza w historii piłki wodnej”, jak przedstawia go Guardiola. Zagrał w reprezentacji prawie 600 razy, wystąpił na sześciu igrzyskach olimpijskich. Sam był superstrzelcem, człowiekiem uzależnionym od bycia bohaterem wielkich meczów, dlatego rozumie tych biegających po murawie. Pomagał m.in. we współpracy z Robertem Lewandowskim. Czuje rozdźwięk między egoizmem i potrzebą indywidualnych sukcesów a poświęceniem na rzecz dobra drużyny. Przeżył tyle, że Pep zlecił mu obserwować, wyczuwać i doradzać. Reagować wtedy, kiedy trzeba.

Jest cieniem Guardioli, ale i zaworem bezpieczeństwa. To on wyciągał go siłą z Säbener Strasse, gdy trener-pracoholik nie mógł przerwać procesu analizy. Stał się też jego powiernikiem w najtrudniejszych sprawach. Kiedy Pep czuje napięcia i konflikty, w pierwszej kolejności prosi o radę Manela. Co zrobić? Widzi w nim Michaela Jordana albo Diego Maradonę swojej dyscypliny. A najbardziej ceni go właśnie za dyskrecję, delikatność oraz inteligencję emocjonalną.

Estiarte jest wrażliwy i emocjonalny, znający od podszewki uczucia i potrzeby sportowców, ma coś w rodzaju szóstego zmysłu. Intuicję, którą trudno zrozumieć. Przygląda się treningom, życiu codziennemu, a przyjdzie taki moment, że zaczepi Pepa i zasugeruje: „Bramkarz nie dogaduje się z rozgrywającym. Mają jakieś niewyjaśnione problemy. Trzeba się tym zająć, bo złość będzie emanować”. Albo na przykład: „Widzę, że napastnik chodzi niepocieszony. Warto się temu przyjrzeć”. Analityka emocjonalna, która wywarła ogromne wrażenie na Guardioli.

Przejmująca jest jego książka zatytułowana „Todos mis hermanos”, czyli „Wszyscy moi bracia”. Porusza w niej m.in. problem wyniszczającej rywalizacji oraz samotności w życiu sportowca. Szczególnie obawia się o najmłodszych, w których oczekiwania rodziców zabijają uczucie do wysiłku fizycznego. „To największy rak. Istnieje nadmiar informacji, które upajają przede wszystkim rodziców. Krzyczą na swoje dzieci z trybun, nakręcają rywalizację z kolegami z drużyny, niszczą autorytet trenera. Nie mają w głowie tego, by dziecko dobrze się bawiło. Okradają je z tego. Z tyłu głowy mają wizję zostania bogiem i zarobienia wielkich pieniędzy. A to prowadzi do bardzo niebezpiecznych rzeczy” – pisał Katalończyk.

Większość życia spędził na basenie. Już jako 15-latek występował w reprezentacji narodowej, trzy lata później stał się jej kapitanem. Nikt w Hiszpanii nie przeżył tylu igrzysk olimpijskich co on. To jednak długa historia pogoni za sukcesem, niespełnienia i smutku. W 1980 roku w Moskwie zdobył najwięcej bramek w turnieju, ale jego ekipa przegrała w spotkaniu o brązowy medal. W pewnym momencie woda stała się ucieczką. Rok po kolejnych igrzyskach jego starsza siostra Rosa popełniła samobójstwo w domu rodzinnym. Na jego oczach. Łączyła ich szczególna więź, bo w dzieciństwie dwa lata starsza siostra była dla niego niczym opiekunka. Sama jako pływaczka dotarła na poziom olimpijski, więc mierzyli się z podobnymi realiami.

Manel uchodzi za wizjonera. Ma w sobie instynkt zdolny do przewidywania wydarzeń. Guardiola mówi o nim, że ma oczy dookoła głowy, obserwuje cztery ściany na raz i widzi w trzech wymiarach. Potrafi wyprzedzać fakty, dlatego nie wyobraża sobie, aby zabrakło go w sztabie. Ale tamtego dnia, gdy Rosa rzuciła się z okna, nie zdążył zareagować. Wyczuł to, bo pobiegł za nią do pokoju, kiedy już brała rozbieg. Chciał ją zatrzymać, ale tylko przeciął powietrze. Nie zdołał jej złapać ani dotknąć. „Nigdy nie zapomnę jej spojrzenia na korytarzu. To było puste spojrzenie. Ostatnie, jakie miała wykonać. I natychmiast uświadomiłem sobie, co się wydarzy. Pobiegłem za nią, kiedy tylko to do mnie dotarło. Pokój z otwartym oknem. Jestem szybki, ale ona była szybsza. Zdesperowany rzuciłem się za nią, ale łóżko mi przeszkodziło. Nie dotknąłem jej, ale poczułem ją. Ciało przyspieszyło. Widziałem, jak uderzyła w ziemię. Jak moja siostra upada i rozpada się. Zostałem na parapecie z oczami pełnymi przerażenia. Widziałem to wszystko dokładnie” – opisywał w książce, w której rozlicza się z wspomnieniami.

Wydarzenie, które przewidział, ale nie zdążył zareagować. Od tamtej pory mocno rozwijało się w nim myślenie o tym, co może się stać. Latami cierpiał i próbował poradzić sobie z tą tragedią. Oskarżał Boga, po czym prosił go o wybaczenie. To szło w parze z wynikami i poświęceniem się piłce wodnej. Opowieść o Estiarte rzeczywiście długo była niczym historia o Messim: facet zdominował świat swojej dyscypliny, ale nie potrafił osiągnąć sukcesu w reprezentacji. Wszystkie duże turnieje stawały się dla niego cierpieniem. Igrzyska w jego domu, Barcelonie, zakończone ze srebrem też były wielkim bólem. Wszyscy na nich liczyli. Dopiero cztery lata później w Atlancie sięgnął po swoje, po upragnione złoto, na które czekał tyle lat i tyle turniejów.

DXCvUjCXkAAYn6Q.jpeg

„Wszyscy zwracają uwagę na moją rolę lidera. Były lata, kiedy nie byłem dobrym przywódcą. Widzę swoją ewolucję: kilka pierwszych lat było dobrych, ale pochłaniało innych. Zapominałem o nich, wściekałem się na nich, kiedy nie dawali mi tego, czego oczekiwałem. Nie rozumiałem pewnych spraw i byłem samolubny. Mój egoizm i nastawienie na sukces powodowały negatywne emocje w wodzie, a to nie pasuje do lidera. Miałem jednak w sobie pewną mądrość, ludzkie spojrzenie, a to sprawiło, że się zmieniłem. Stałem się pełen szacunku, altruistyczny, a koledzy mnie pokochali. Wiedziałem już wtedy, jak rozkoszować się sportem” – opowiada siedmiokrotny piłkarz roku.

Swego czasu Pep Guardiola nazwał go „najlepszym przyjacielem”. Ich wspólny sukces zawodowy zaczął się w klubie, który obaj podziwiali. Zresztą pochodzili z podobnych stron, mieli wiele wspólnego w poglądach i wychowaniu. Obaj patrzyli na siebie z podziwem jako na sportowców. Dlatego wieloletni przyjaciel Pepa stał się też jego asystentem. Często prosi go, aby znajdował rozwiązanie. Ufa mu, bo Manel nie wierzy w szczęście ani przypadek, za to wyznaje wiarę w wysiłek i naukę. „Emocje życia są niczym katalizator zmuszający nas do bycia lepszymi” – powtarza Estiarte, nieustannie szukając inspiracji.

Obecność Manela staje się momentami bezcenna. Był przy wszystkich największych sukcesach Guardioli w Barcelonie, Bayernie i Manchesterze, a jego największe atuty wcale nie dotyczą piłki nożnej. Powiedzieć, że się na niej nie zna byłoby wielce krzywdzące, ale nie aspiruje do miana eksperta. Zdaje sobie sprawę, że jego dar leży gdzie indziej – w instynkcie, niesamowitym talencie do opowiadania i sprzymierzania ludzi, do tego wiedzy oraz doświadczeniu gwiazdy sportu. Daje Pepowi nową perspektywę, jakiej jemu często brakuje, będąc zbyt zaangażowanym w temat. Niesamowicie też czyta mowę ciała. Zdaje Guardioli raporty tylko na bazie tego, jak zawodnicy się zachowują. Kiedy Guardiola chce kogoś kupić, wysyła Manela, aby obserwował go podczas rozgrzewki albo treningu kilka dni przed meczem. Ma wyczytać jego emocje.

„Prawdziwie wielcy specjaliści łączą jakość pracy oraz intuicję” – uważa Katalończyk. I dlatego tak mocno zaufał Manelowi. Potrzebuje eksperta od zarządzania, o wysokim poziomie empatii i zrozumienia, bo czasem jemu tego brakuje. Estiarte jest też do dyspozycji zawodników. Stał się nielicencjonowanym psychologiem w sztabie Manchesteru City. Przeżył mnóstwo niepowodzeń, życiową tragedię, a zarazem pozbierał się i został wielkim zwycięzcą w swojej dziedzinie. Kiedy Andrés Iniesta zmagał się z demonami własnej głowy, to właśnie przypadek Estiarte najczęściej przytaczali mu trenerzy oraz lekarze. Oglądał w zamknięciu jego wypowiedzi oraz spotkania, gdy prowadził Hiszpanię po złoto. Po czym sam wygrał mistrzostwa świata. Nic dziwnego, że klucz do jednego z najpiękniejszych umysłów trenerskich świata ma właśnie Manel.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.