Jak producent odzieży strażackiej został ojcem nowej Borussii Dortmund

Zobacz również:Piłkarz z własną podobizną na plecach. Leroy Sane — nowa ekstrawagancja Bayernu
watzkeglowne.jpg
TF-Images/Getty Images

W ten weekend minie piętnaście lat, odkąd Hans-Joachim Watzke, nieznany producent strojów roboczych, zaczął podnosić stojący nad przepaścią klub. Prezes BVB został od tego czasu gwiazdą świata, do którego tacy, jak on, wcześniej nie mieli wstępu.

W chwili, w której umierał ojciec, Hans-Joachim Watzke siedział na trybunie w Augsburgu. Gdy na wyświetlaczu telefonu zobaczył imię syna, wiedział już wszystko. - Dziadek nie żyje – usłyszał w słuchawce. - To było przerażające. Siedziałem na pełnej trybunie, ale jakby sam. Nic już nie zarejestrowałem z meczu. Tuż przed gwizdkiem uciekłem i pojechałem z powrotem. Noc spędziłem przy jego łóżku, ale w momencie, gdy umarł, nie było mnie tam. Tylko dlatego, że on tak chciał – wspomina prezes Borussii Dortmund, który w ten weekend będzie świętował piętnastolecie objęcia urzędu. To, jak spędził ostatnie godziny życia chorego na raka ojca, pokazuje, do jakiego stopnia oddał się klubowi, który podniósł znad przepaści. Jak doszło do tego, że producent odzieży BHP, a w szczególności strojów ochronnych dla strażaków, został jednym z najbardziej wpływowych działaczy w Niemczech?

DROGA OJCA

Ojciec przekazał Watzkemu dwie własne życiowe pasje: futbol i politykę. Hans-Watzke, senior rodu, zrobił w Republice Federalnej Niemiec dość spektakularną karierę. W trakcie drugiej wojny światowej, jako 12-latek, został sierotą. Matka zmarła, gdy miał pięć lat, siedem lat później ojciec na zapalenie płuc. Był górnikiem, tak, jak jego przodkowie, którzy przyjechali do Zagłębia Ruhry ze Śląska. Ojca prezesa Borussii Dortmund przysposobiła macocha, ale gdy alianci zaczęli zrzucać na region bomby, przetransportowano go na teren dzisiejszych Czech. Tam został do końca wojny.

Gdy jednak zorientował się, że nadchodzą Rosjanie, uciekł i zaczął samotnie przebijać się przez ruiny III Rzeszy. Kiedy szło dobrze, podróżował wagonami z bydłem. Kiedy źle, pieszo. Miał wtedy trzynaście lat. Gdy dotarł z powrotem, okazało się, że nie ma już w Sauerlandzie żadnej rodziny. Nauczył się murarki i stopniowo piął się w drabinie społecznej. Zaczął pracować umysłowo. Poszedł do polityki. Przez piętnaście lat zasiadał w sejmiku Nadrenii-Północnej Westfalii. Gdy odchodził, otrzymał niemiecki krzyż zasługi. Równocześnie przez trzydzieści lat był prezesem Rot-Weiss Erlinghausen, w którym wcześniej grał. Dziś stadion nosi jego nazwisko. Gra na nim jego wnuk.

POLITYCZNA KARIERA

Przyszły prezes BVB przez całe życie pozostawał pod silnym wpływem ojca. Dlatego, gdy miał czternaście lat, za jego sugestią sam zaczął pracować fizycznie. W każde wakacje zatrudniał się do pracy przy budowie dróg i chodników, którą wspomina w wydanym w zeszłym roku biografii jako „brutalnie ciężką”. Od lat sześćdziesiątych jeździł też z ojcem na mecze Borussii Dortmund. Długo wydawało się jednak, że to polityka, a nie futbol, będzie życiową drogą, którą Hans-Joachim Watzke pójdzie śladami ojca. Gdy miał dwadzieścia lat, rozpoczął w Paderborn studia ekonomiczne.

Zapisał się wówczas do młodzieżówki CDU. Przez cały okres studiów będzie udzielał się na tyle aktywnie, że gdy je skończy, otworzy się przed nim całkiem obiecująca kariera w partii. Watzke jest członkiem Chadeków już od ponad czterdziestu lat i jej ważnym działaczem w Nadrenii-Północnej Westfalii. Wokół Borussii zbudował sporą siatkę politycznych wpływów. Zawodowo polityką się jednak nie zajmie. Skuszą go szybkie i dobre zarobki w lokalnej firmie produkującej odzież BHP. Wraz z żoną Annette, nauczycielką, z którą znają się od piętnastego roku życia, po studiach wracają do Erlinghausen.

WŁASNY BIZNES

Watzke radzi sobie w firmie na tyle dobrze, że zostaje jedną z jej z najważniejszych osób. Coraz bardziej irytuje go jednak, że ma kogoś nad sobą. Po kilku latach decyduje się więc odejść i założyć w tym samym mieście firmę z tej samej branży, śmiertelnie urażając szefa, który wcześniej wyciągnął rękę do absolwenta ekonomii, niemającego żadnego doświadczenia. Po dwóch latach istnienia, firma Watex obraca już rocznie dziesięcioma milionami marek. Obecnie funkcjonuje już od ponad trzydziestu lat. W żadnym roku nie przyniosła strat. Watzke zajmuje się nią już tylko z doskoku. Od 2008 roku firmę prowadzi jego żona.

PIERWSZA LOŻA

Przez cały czas budowania rodziny i firmy, Watzkego nie opuszcza piłkarska pasja. Gra w lokalnej drużynie, którą w 2005 roku wprowadzi nawet jako trener do westfalskiej okręgówki. Ciągle jeździ do Dortmundu na mecze Borussii. Gdy klub w latach dziewięćdziesiątych przebudowuje Westfalenstadion i uruchamia pierwsze loże biznesowe, Watzke wynajmuje jedną z nich. By reklamować firmę i siebie. By być bliżej życia klubu. W ten sposób zawiera pierwsze znajomości z ważnymi ludźmi w klubie, który w 1997 roku zostaje najlepszą drużyną Europy.

Dostęp do najważniejszych szczebli daje mu jednak dopiero osobista znajomość z Matthiasem Sammerem. Gwiazdę drużyny oraz europejskiej piłki poznaje podczas wspólnego lotu do Monachium, w którego trakcie rozmawiają o piłce. Sammer widzi w Watzkem zaangażowanego kibica jego drużyny, u którego dostrzega całkiem niezłe czucie futbolu. Spotykają się na klubowych korytarzach coraz częściej. Sammer przedstawia go szefom.

SKARBNIK TITANICA

Pod koniec 2001 roku te znajomości pomagają mu zostać skarbnikiem stowarzyszenia Borussia Dortmund, będącego większościowym akcjonariuszem grającej w Bundeslidze piłkarskiej spółki. Jako skarbnik stowarzyszenia, nie ma wielkiego wpływu na funkcjonowanie spółki. Ani szczegółowego dostępu do informacji. Gremia, w których zasiada, spotykają się tylko trzy-cztery razy w roku. Dopiero w 2003 roku, dysponując szczątkowymi danymi, odkrywa, że klub, który uwielbia, jest właściwie martwy. Przestaje przesypiać noce. O tym, co zobaczył, m.in. o zakładaniu w budżecie ćwierćfinału Ligi Mistrzów jako najgorszego scenariusza, nie ma jednak za bardzo z kim porozmawiać.

Po pierwsze, biorąc pod uwagę strukturę całych dwóch bliźniaczych organizacji, jest nikim.

Po drugie, nikt go nie chce słuchać. Na „Titanicu” ciągle grała wtedy muzyka. Jest jak ta postać z „Undergroundu” Emira Kusturicy, która na weselu krzyczy wokół, że małpa siedzi w czołgu. Ale nikt się tym nie przejmuje.

watzkearchiwum.jpg
Lars Baron/Bongarts/Getty Images

ZAPROSZENIE NA SZCZYT

Dopiero gdy zawodnicy i trener Bert Van Marwijk przestają dostawać pensję, a o problemach finansowych Borussii zaczyna być głośno w mediach, w klubie dochodzi do zmian. Odchodzą Michael Meyer oraz Gerd Niebaum, którzy dali klubowi największe sportowe sukcesy, ale doprowadzili go do ruiny. Wchodząc w 2005 rok, Borussia ma 118,8 miliona euro długów. Jej stadion w osiemdziesięciu procentach należy do rozproszonych akcjonariuszy. Klub jest praktycznie martwy. Misji ratunkowej, już po raz trzeci w życiu, podejmuje się prawnik Reinhard Rauball. Watzkego kojarzy ze wspólnych występów w drużynie oldbojów BVB. Wie, że skarbnik już od dawna wieszczył katastrofę. Pyta go więc, czy pomoże.

Przedsiębiorca z sukcesami jeszcze dokładnie nie wie, w co się pakuje. Nie ma pojęcia o restrukturyzacji firm, bo jego zawsze miała zyski. W tamtym roku dwadzieścia milionów obrotów rocznie, przy dwustu pięćdziesięciu zatrudnianych pracownikach. Nie ma pojęcia o prowadzeniu klubu piłkarskiego. Pewnie, że się zgadza. 15 lutego 2005 roku zaczyna się w Dortmundzie jego epoka.

KLUB BEZ KREDYTÓW

Nie ma sensu dalej budować dramaturgii. Cały świat piłki zna już ciąg dalszy tej historii. Wie, że Watzkemu na lotnisku w Duesseldofie udaje się przekonać kilkuset dłużników, by pozwolili mu działać, m.in. przy pomocy banku inwestycyjnego Morgan Stanley, który wciągnął na pokład. Wie, że dyrektorowi sportowemu Michaelowi Zorcowi udaje się w półtora roku zmniejszyć budżet płacowy o połowę i jednocześnie nie spaść z ligi. Wie, że początkowo nowa ekipa nie ma ręki do trenerów, więc do młodego szkoleniowca II-ligowego FSV Mainz Zorc mówi na pierwszym spotkaniu: Jesteś moim ostatnim nabojem. Wie, że Watzke zapowiada, iż za jego czasów Borussia nie zaciągnie na sukcesy sportowe ani jednego euro kredytu. Wie, że w 2014 roku klub całkowicie wychodzi z długów. A w międzyczasie podbija i zachwyca całą Europę.

WSTĘP DO ZAMKNIĘTEGO ŚWIATA

To, że wszystkie te rzeczy udało się osiągnąć akurat Watzkemu, jest w skali niemieckiej piłki ewenementem. W 2005 roku producent strojów ochronnych dla strażaków wszedł do świata, który dla takich, jak on, był całkowicie zamknięty. W kraju od dekad panowało przekonanie, że działaczem z sukcesami może być jedynie ten, kto wcześniej grał w piłkę z sukcesami. Przeświadczenie to zbudował przede wszystkim tercet monachijski – Uli Hoeness, Karl-Heinz Rummenigge i Franz Beckenbauer. Ale nie tylko on. Przecież to Guenter Netzer jako działacz doprowadził Hamburger SV do największych sukcesów, a Rudi Assauer to samo osiągnął w Schalke. Nie było żadnych producentów odzieży ochronnej dla strażaków, którzy wytyczaliby kierunki rozwoju piłki w Niemczech.

AUTOPROMOCJA NIE HAŃBI

O czym, w przypadku Watzkego nie za wiele się mówi, a na co światło dzienne rzuca dopiero jego biografia, prezes Borussii bardzo świadomie działał, by być postrzegany jako piłkarski autorytet. Do Michaela Zorca mówił: Nie miałem kariery piłkarskiej jak ty albo inni działacze na tym szczeblu, którzy zostawali mistrzami świata. Muszę się promować . I promował się. Przez kilka lat nie było ani jednego konfliktu, przed którym zszedłby z drogi. Ani jednej zaczepki Ulego Hoenessa, na którą by nie odpowiedział.

Wiedziałem, że jeśli BVB ma pójść do przodu, także ja muszę zdobyć popularność. Tylko wtedy będę interesującym rozmówcą dla szefów dużych niemieckich firm. Dlatego praktycznie nie odmawiałem wywiadów – wspomina. Początkowo uważał, że marketing jest wtedy, gdy drużyna wygrywa. Później zmienił jednak zdanie i by ugruntować slogan „Echte Liebe”, celowo wszczynał medialne awantury, atakując Diettmara Hoppa, właściciela Hoffenheim, a później Diettricha Matteschitza, właściciela klubów Red Bulla. Chciał w ten sposób umocnić siebie oraz Borussię jako antykapitalistyczny klub, oparty na tradycjach niemieckiego futbolu.

ŁECHTANIE EGO

To racjonalne pobudki. Wiele osób podkreśla jednak, że sporo w działaniach Watzkego było chęci zaspokojenia własnego ego. Prezes lubi przyciągać uwagę. Nie lubi przyznawać się do błędów. Zapytany, jakie popełnił w ostatnich piętnastu latach, mówi, że nie było ich wiele. Podoba mu się, że dziś jego zdanie znaczy w niemieckiej piłce i zaczął mieć medialną siłę przebicia jak Hoeness, Rummenigge, Sammer czy Rudi Voeller. Że z żoną Rummeniggego palił papierosy. A Zorca już dawno przyćmił. Sam dyrektor sportowy jako największą wadę swojego szefa wskazuje próżność. Prezes się jej nie wypiera.

Jeśli nie masz określonego poziomu próżności, nie wykonujesz tej pracy, bo przeważą przede wszystkim jej negatywne strony. Każdego łechcze, gdy ma możliwość dzielenia się przemyśleniami na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, „Sueddeutsche Zeitung”, czy „Bilda”. To zaczęła być dla mnie zaleta tej pracy. Ale nie w 2005 roku. Wtedy chciałem tylko uratować Borussię – podkreśla.

watzkeklopp.jpg
Boris Streubel/Getty Images

ROZGRYWAJĄCY Z OKRĘGÓWKI

Juergenowi Kloppowi przy pierwszym spotkaniu Watzke przywołał na myśl rozgrywającego z okręgówki, który lubi być słuchany i zawsze ma pod ręką jakąś barową mądrość na temat futbolu. Z szefem wszedł jednak w bardzo przyjacielskie relacje. Spędził wiele godzin, grając z nim w karty w jego mieszkaniu. Do dziś utrzymują bliski kontakt. A gdy trener Liverpoolu mówi o prezesie Borussii Dortmund poważnie, widać wielki szacunek, dla jego zasług.

Często mówi się, że Klopp zdobył z Borussią mistrzostwo. To bzdura, bo nie zdobył go Klopp, tylko bardzo wiele osób. Gdy jednak mówi się, że Watzke uratował Borussię, mówi się prawdę. Bo to on ją uratował – zaznacza.

FUTBOL NA PIERWSZYM MIEJSCU

Jako główną zaletę prezesa Dortmundu wymienia się, że nigdy nie zapomniał, iż prowadzi klub piłkarski. Borussia może być notowana na giełdzie. Mogła wartość jej akcji wzrosnąć od mniej niż jednego, do ponad dziesięciu euro. Mogła zanotować w ostatnich latach ponad dwieście milionów czystego zysku. Mogła we współpracy z firmą doradczą McKinsey opracować plan zwiększenia zysków do pół miliarda euro bez transferów najpóźniej w 2025 roku. Cały czas pozostała jednak przedsiębiorstwem, w którym najważniejsza jest piłka.

Jest totalnym fanem futbolu. Gdyby Sky zaczęło transmitować trzecią ligę islandzką, Watzke spędzałby przy niej niedzielne wieczory. Dobrowolnie nie opuszcza żadnego meczu syna w Erlinghausen. Jeśli trzeba, leci tam helikopterem. Takie nastawienie wpływa na całą organizację – mówi Sascha Fligge, rzecznik prasowy BVB. Gdy więc ktoś w klubie proponuje łatwy zarobek, poprzez wyjazd na zagraniczny obóz w jakieś egzotyczne miejsce, pierwsze pytanie, jakie zadaje prezes, to: Jaka jest murawa? Jeśli jest kiepska, nie ma o czym rozmawiać.

NAJWIĘKSZA ZASŁUGA

Nie ma wątpliwości, że Watzke w ostatnich piętnastu latach stał się jedną z najważniejszych osób w historii klubu z Dortmundu. I że to tam, a nie w polityce, ani w biznesie, zbudował dzieło życia. Jakich by jednak zasług nie miał, Klopp i tak uznaje za największą to, że stadion Borussii pozostał jednym z nielicznych w Bundeslidze, na którym można palić papierosy: – To bezsprzecznie jego najlepsza decyzja.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Prawdopodobnie jedyny człowiek na świecie, który o Bayernie Monachium pisze tak samo często, jak o Podbeskidziu Bielsko-Biała. Szuka w Ekstraklasie śladów normalności. Czyli Bundesligi.