W pierwszym meczu, na który mogli wejść, monachijscy kibice wygwizdali zmienionego w przerwie gwiazdora. Wróżono mu przyspawanie do ławki rezerwowych i utratę miejsca w reprezentacji. Od tego momentu były skrzydłowy Manchesteru City niemal z dnia na dzień wyrósł na czołową postać Bayernu Monachium. Nowy trener miał na to spory wpływ.
Pierwszy po półtorarocznej przerwie mecz Bayernu rozegrany w obecności monachijskich kibiców miał być świętem. Jednak w jego trakcie doszło do zgrzytu, który przyćmił nawet ogłoszone wtedy przedłużenie kontraktu przez Joshuę Kimmicha, kluczowego zawodnika i przyszłego kapitana. Leroy Sane został przez miejscowych fanów wygwizdany, gdy opuszczał boisko, robiąc miejsce owacyjnie witanemu Jamalowi Musiali. Kiedy nastolatek chwilę później zaliczył asystę w nadspodziewanie trudnym meczu z Kolonią (3:2), sytuacja urosła do rangi wiadomości dnia w niemieckiej piłce. Bo była kolejnym sygnałem, że piłkarz, który miał stać się gwiazdą Bayernu, coraz wyraźniej staje się Mesutem Oezilem. Geniuszem, który publikę częściej irytuje, niż zachwyca. I o którego mowie ciała dyskutuje się częściej niż o dryblingach. Trudno uwierzyć, że opisywane wydarzenia miały miejsce ledwie dwa miesiące temu.