Bardzo dużo działo się w minionej kolejce Serie A z udziałem polskich zawodników. Jedenastego gola w sezonie strzelił Arkadiusz Milik, a po raz pierwszy od dłuższego czasu dał o sobie znać Filip Jagiełło. Jednak kilku naszych piłkarzy nie miało też powodów do zadowolenia.
Choć po włoskich boiskach biega w każdej kolejce wielu Polaków, rzadko dają aż tak wiele argumentów, by o nich pisać. W miniony weekend kilku polskich piłkarzy wybiło się na pierwszy plan, albo mając powody do smutku, albo do radości. Kolejki do udanych nie mogą na pewno zaliczyć Arkadiusz Reca, Thiago Cionek i Bartosz Salamon, których SPAL Ferrara zostało pierwszym spadkowiczem tego sezonu. Nie najlepsze momenty przeżyli też Łukasz Skorupski i Bartosz Bereszyński. Na drugim biegunie są Arkadiusz Milik i Filip Jagiełło, o którym od dawna nie było nic słychać. Sporo działo się nie tylko z polskiej perspektywy, bo punkty potraciło kilku faworytów. Zapraszamy na tradycyjny przegląd najważniejszych wydarzeń z włoskich boisk.
Od pierwszych minut rozpoczynającego kolejkę spotkania w Weronie dało się wyczuć, że Atalanta nie ma najlepszego dnia. Mecz rozgrywany przy palącym słońcu, toczył się w ślamazarnym tempie. Faworyt grał bez Josipa Ilicicia, dochodzącego do formy po urazie. Mimo to, graczom Giana Piera Gasperiniego udało się wyjść na prowadzenie po fatalnym błędzie obrony Hellasu przy wyprowadzaniu piłki. Trafienie Duvana Zapaty pozwoliło jednak drużynie z Lombardii prowadzić ledwie przez dziewięć minut, bo goście wyrównali w zamieszaniu po stałym fragmencie gry. Atalanta miała w końcówce okazje do wywiezienia trzech punktów, jednak Mario Pasalić i jego koledzy tym razem byli nieskuteczni. Dla "La Dei" to pierwsza taka wpadka od lutowego remisu z Genoą (2:2). Okazji, by wywierać presję na Juventusie, nie wykorzystał też Inter Mediolan, który dość szczęśliwie zremisował w Rzymie z Romą (2:2). Punkt uratował gościom w ostatnich minutach meczu rzut karny Romelu Lukaku podyktowany po absurdalnym kiksie Leonarda Spinazzoli.
Tylko Piotra Zielińskiego posłał do gry od pierwszej minuty trener Gennaro Gattuso w meczu z Udinese. Arkadiusz Milik zaczął spotkanie na ławce rezerwowych, a Łukasza Teodorczyka nie było w kadrze gości, którzy niespodziewanie objęli w pierwszej połowie prowadzenie. Gracze spod Wezuwiusza wyrównali za sprawą Milika, który już po pół godzinie gry zmienił kontuzjowanego Driesa Mertensa i kilkanaście sekund po zameldowaniu się na boisku, trafił do siatki w swoim pierwszym kontakcie z piłką. Neapolitańczycy długo nie mogli przechylić szali na swą korzyść. Najbliżej był Piotr Zieliński, po którego strzale piłka odbiła się od poprzeczki i od linii bramkowej, ale nie przekroczyła jej całym obwodem. Goście kurczowo się bronili, lecz po jednym z kontrataków mogli ponownie wyjść na prowadzenie, lecz Kalidou Koulibaly bardzo szczęśliwie uniknął samobójczego gola, trafiając w słupek własnej bramki. Zwycięstwo faworytom zapewnił w piątej minucie doliczonego czasu gry Matteo Politano. Zielińskiego nie było już wtedy na boisku, bo dziesięć minut przed końcem usiadł na ławce rezerwowych.
Dopiero po raz pierwszy w tym sezonie wszyscy trzej Polacy znaleźli się w wyjściowej jedenastce SPAL Ferrara. Blok obrony najsłabszej drużyny ligi tworzyli Thiago Cionek, Bartosz Salamon i Arkadiusz Reca, wsparci przez Francesca Vicariego. Ich drużyna przegrała jednak z zajmującą przedostatnie miejsce Brescią i na cztery kolejki przed końcem już definitywnie spadła z ligi. Reca był do Spal tylko wypożyczony z Atalanty Bergamo, więc dla niego to najmniejsze zmartwienie, ale Cionek i Salamon będą się musieli mocno zastanowić nad przyszłością. Spadek Spal został przypieczętowany także dlatego, że kluczowy mecz w grze o utrzymanie wygrała Genoa, która pokonała u siebie Lecce i odskoczyła mu na cztery punkty. Udział w arcyważnym zwycięskim golu dla gospodarzy miał Filip Jagiełło, który pojawił się na boisku po raz pierwszy od wznowienia rozgrywek. Po jego strzale piłka odbiła się od słupka i pleców bramkarza, po czym wpadła do siatki. Trafienie zostało zapisane jako samobójcze. Samobója zaliczył w ten weekend także Bartosz Bereszyński. Jego Sampdoria wygrała jednak z Parmą, potwierdzając świetną formę. Karol Linetty tym razem odpoczywał na ławce rezerwowych
Liczyliśmy, że to będzie mecz o znacznie większym ciężarze gatunkowym, wręcz decydujący o mistrzostwie, ale ostatecznie Lazio nie wytrzymało tempa narzuconego przed pandemią. Znów na wysokości zadania stanął Cristiano Ronaldo, który ustrzelił dublet w trzy minuty. Tym samym stał się pierwszym zawodnikiem Juventusu od sezonu 1951/52, który przekroczył barierę 30 bramek w Serie A w jednym sezonie. Trzeba było się cofnąć do wyczynów Johna Hansena, aby opowiedzieć o tym, co osiąga Portugalczyk. Drugą bramkę 35-latkowi całkowicie wypracował Paulo Dybala. Rzymianie już się nie podnieśli. Z jedenastu metrów gola kontaktowego strzelił Ciro Immobile, lecz to byłoby na tyle. Stara Dama nadal ma osiem punktów przewagi nad wiceliderem i pewnie zmierza po kolejne mistrzostwo kraju. Niepokojące z perspektywy Roberta Lewandowskiego mogą być nazwiska zdobywców bramek w tym spotkaniu. Pozostały jeszcze cztery kolejki, a obaj drepczą po piętach Polakowi w klasyfikacji Złotego Buta. To już tylko cztery trafienia różnicy między nim a CR7 oraz Immobile.