Złote pokolenie bez złota. Czy Belgowie stracili ostatnią szansę na ogromny sukces?

Zobacz również:Cierpienia młodego Polaka, czyli traumatyczne spotkania z Anglią (FELIETON)
Belgia mundial
fot. Mike Hewitt - FIFA/FIFA via Getty Images

Na mundialu w Katarze niespodzianek nie brakuje, jednak niewiele z nich odbyło się w takiej atmosferze, jak porażka reprezentacji Belgii. Słaby start, połączony z popsutą atmosferą i nieskutecznością w kluczowym meczu sprawił, że belgijscy kibice nie mają żadnych powodów do zadowolenia. Co więcej, może się okazać, że była to ostatnia szansa pokolenia, które złote pozostanie tylko z nazwy.

Młodzi kibice piłki nożnej mogą tego nie pamiętać, ale był taki czas, że o Belgii na arenie międzynarodowej nie mówiło się prawie wcale.

Po mistrzostwach świata w Korei i Japonii w 2002 roku, z których zostali wyrzuceni przez późniejszych triumfatorów, Brazylijczyków, Belgowie nie potrafili zakwalifikować się na żaden duży turniej przez kolejnych dwanaście lat. Starsi fani pamiętają reprezentację z Wesleyem Sonckiem, Markiem Wilmotsem, Bartem Goorem czy braćmi Emilem i Mbo Mpenzą, ale po azjatyckim mundialu żaden z nich nie zagrał już ani na Euro, ani na światowym czempionacie. Zdarzało się, że „pomogliśmy” im w tym i my – po eliminacjach Euro 2008 wielu belgijskich kibiców ma prawdopodobnie niezbyt miłe wspomnienia związane z Euzebiuszem Smolarkiem i Radosławem Matusiakiem ogrywającym Daniela Van Buytena.

SPEŁNIONE CZY NIE?

Czasy się jednak zmieniły. Po wielu porażkach Belgowie postawili na szkolenie, co zaowocowało „złotym pokoleniem” – grupą bardzo dużych talentów, która na międzynarodowe wody wypłynęła w podobnym czasie. Cudowne dzieci belgijskiej piłki, do których należą m.in. Romelu Lukaku, Eden Hazard, Kevin De Bruyne czy Thibaut Courtois, przez lata dostawały wsparcie doświadczonych rodaków, innych młodych talentów czy też tych, którzy wraz z nimi weszli na bardzo wysoki, europejski poziom.

W ciągu ostatnich ośmiu lat Belgowie przeszli od drużyny z talentami przez czarnego konia wielkich turniejów do roli jednego z faworytów. Przed mistrzostwami w Katarze „złote pokolenie” zagrało na czterech wielkich imprezach – trzykrotnie (mundial 2014, Euro 2016 i 2020) Belgowie dochodzili do ćwierćfinału, ale szczytem ich formy były mistrzostwa świata w Rosji w 2018 roku, gdzie zdobyli brąz.

W pewnym sensie cel pokolenia został osiągnięty. Medal na najważniejszej piłkarskiej imprezie nie przypada byle komu. Wystarczy pomyśleć, jakby to było w naszym przypadku – w końcu Belgowie przez dłuższą część XXI wieku byli na podobnym albo nawet niższym poziomie co reprezentacja Polski. Czy gdyby nam teraz urodziło się pokolenie, które przywiezie nam trzecie w historii mundialowe miejsce na podium, to bylibyśmy zadowoleni? Oczywiście, że tak.

Z drugiej strony apetyt rośnie w miarę jedzenia, a Belgowie mieli wystarczająco talentu, żeby najeść się bardziej. W końcu i na mundialu 2018, i na Euro 2020, przegrywali jedynie z późniejszymi mistrzami – i to minimalnie, jednym golem.

ZA STARZY?

Wydawać by się mogło, że zaledwie rok po wspomnianym Euro wszystko nadal powinno się zgadzać. Na miejscu są największe gwiazdy drużyny (główna różnica w porównaniu do 2018 roku to brak formy Hazarda), nadal wspierane przez wiele doskonale znanych nam nazwisk.

Okazuje się jednak, że i te znane nazwiska mogą być problemem. Po pierwszym meczu z Kanadą De Bruyne stwierdził wprost, że Belgia nie ma szans na zdobycie mistrzostwa świata, bo drużyna jest już na to za stara, a nowi zawodnicy nie są tak jakościowi jak ci grający na mundialu w Rosji. Dość powiedzieć, że w szatni nie zostało to odebrane zbyt dobrze, szczególnie że mimo trudności Belgia z Kanadą wygrała. Nawet jeśli De Bruyne rację miał (o tym za chwilę), to nie powinien powiedzieć o tym głośno, a już na pewno nie w trakcie turnieju, co mogło i prawdopodobnie rozbiło atmosferę w całej reprezentacji.

Efekt to przegrana 0:2 z Marokiem i słowa Jana Vertonghena, który ironizował mówiąc, że być może ofensywni gracze drużyny są zbyt starzy, by tworzyć sytuacje. Obrońca ma 35 lat i prawdopodobnie był jednym z tych, w którego wypowiedź kolegi uderzyła najbardziej.

De Bruyne nie zaliczy swojej wypowiedzi do najbardziej fortunnych, ale nie da się ukryć, że poniekąd ma rację. Dowód? W wyjściowej jedenastce w kluczowym meczu z Chorwacją było zaledwie czterech piłkarzy poniżej 30. roku życia (średnia wieku składu wyniosła 31,3), a najmłodszy Timothy Castagne na dniach skończy 27 lat. Na boisku byli między innymi Vertonghen (35), Dries Mertens (35), Axel Witsel (33) i Toby Alderweireld (33), a na przestrzeni turnieju – wśród zawodników, którzy mieli jakikolwiek wpływ na grę i grali więcej niż kilkanaście minut – młodsi od Castagne byli tylko Youri Tielemans (25) i 21-letni Amadou Onana, który z Chorwacją nie zagrał przez kartki.

Jeśli porównamy sobie to z czasami, w których do reprezentacji wchodziło pokolenie Lukaku i De Bruyne, to rzeczywiście młodych talentów i głębi składu jest mniej. Jednak to nie brak umiejętności wyrzucił ich z turnieju, a brak skuteczności największych gwiazd w kluczowych momentach. Courtois był w zasadzie jedynym, który pomógł Belgom broniąc karnego z Kanadą. Poza tym Hazard od dawna jest bez formy, De Bruyne znikał w kluczowych momentach, a wszystko podsumował Lukaku, marnując na potęgę sytuacje, które mogły dać jego drużynie wyjście z grupy w meczu z Chorwacją.

To atak, a nie w teorii starsza obrona, był największym problemem Belgów. Brakowało im napastnika z prawdziwego zdarzenia, takiego, jakim był Lukaku jeszcze cztery lata temu czy na ubiegłorocznym Euro. Michy Batshuayi i Leandro Trossard do takich nie należą, a sam Lukaku… no widzieliśmy z Chorwacją.

DZIEDZICTWO POKOLENIA

Pytanie: co dalej? Następna duża impreza za niespełna dwa lata i części z tych zawodników już tam nie zobaczymy. Inni, łącznie z gwiazdami, jeśli zmienią swój poziom, to raczej na gorszy, niż na lepszy, bo wieku się nie oszuka. Zresztą skoro teraz są według jednego ze swoich liderów za starzy, to co dopiero za dwa lata? O czterech nie wspominając, bo na kolejnym mundialu to z podstawowej jedenastki z Chorwacją zostanie pewnie góra kilku piłkarzy.

Poza pojedynczymi graczami pokroju Onany czy Tielemansa nie ma zbyt wielu nazwisk, które mogłyby zastąpić największe nazwiska. Nie ma drugiego Lukaku, którego cały piłkarski świat zna od 16. roku życia. Nie widać kolejnych De Bruyne i Courtois, czyli zawodników, którzy latami są w ścisłej światowej czołówce na swoich pozycjach, o ile nie są tam akurat najlepsi.

Złote pokolenie przemija i trudno się spodziewać, że faktycznie skończy jako złote. Jednak nie można powiedzieć, że Belgowie go nie wykorzystali. Pierwszy medal mistrzostw świata w kraju, który miał je jedynie w mistrzostwach Europy (1972, 1980) i igrzyskach olimpijskich (1900), wydaje się bardzo dobrą nagrodą. A czy można było więcej? Zdecydowanie. Skład z Rosji był w stanie wejść do finału, wystarczyła jedna akcja w dobrą stronę z Francją i moglibyśmy rozmawiać zupełnie inaczej.

Mówimy jednak o sporcie na najwyższym poziomie, gdzie między wieloma topowymi zespołami decydują detale. Do ogromnego sukcesu, jakim jest złoto jakiejkolwiek dużej imprezy, te detale muszą się ze sobą złożyć w perfekcyjny sposób, a to mimo wszystko rzadkość. Największe, o ile nie jedyne prawdziwe rozczarowanie, jakie dała nam kończąca się powoli belgijska generacja, nastąpiło właśnie w Katarze. Nawet jeżeli tak ma wyglądać pożegnanie „złotego pokolenia”, to tego składu długo nie zapomnimy.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uniwersalny jak scyzoryk. MMA, sporty amerykańskie, tenis, lekkoatletyka - to wszystko (i wiele więcej) nie sprawia mu kłopotów. Współtwórca audycji NFL PO GODZINACH.
Komentarze 0