Zamiast Champions League będzie Championship? Kieran Trippier przybywa na ratunek Newcastle i zapewnia, że nie chodzi o forsę

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
kieran trippier.jpg
fot. Owen Humphreys/PA Images via Getty Images

Transfer Kierana Trippiera do Newcastle United ma być pierwszym poważnym sygnałem, mówiącym nam o tym, że klub z St. James’ Park zamierza się uratować przed spadkiem, a potem zacząć budować coś większego. – Jestem tutaj dla projektu, nie dla pieniędzy – twierdzi obrońca i choć nikt mu oczywiście nie wierzy, warto skupić się na sportowym aspekcie tego ruchu. A Trippier to gwarancja jakości.

Faktycznie trudno uwierzyć piłkarzowi, gdy ten podkreśla, że zamienił fazę pucharową Ligi Mistrzów z Atletico Madryt na walkę o utrzymanie w Premier League, bo kocha wyzwania. – Ci, którzy chcą w moim ruchu widzieć tylko pieniądze, będą tak mówić, nic na to nie poradzę – twierdzi piłkarz, który zadebiutował w starciu pucharowym przeciwko Cambridge United, wygranym przez ekipę z League One 1:0. Taka porażka to oczywiście powód do wstydu, ale wątpliwe, by komukolwiek w Newcastle w obliczu obecnej sytuacji potrzebne były rozgrywki o Puchar Anglii.

Geremi, który grał w Anglii dla Newcastle, a wcześniej w Chelsea i Middlesbrough, jest zachwycony ściągnięciem Trippiera do krainy Geordies. Kameruńczyk podkreśla wyraźnie to, o czym wszyscy mówią od momentu przejęcia klubu przez Saudyjczyków – Sroki potrzebują teraz doświadczenia, jak najszybciej. Muszą szukać gotowych „produktów”. I że największym atutem Trippiera jest – oprócz czysto piłkarskich umiejętności – waleczność. A jeśli w ostatnich latach pracowałeś z Mauricio Pochettino i Diego Simeone, dobrze wiesz, co to znaczy walczyć na froncie. Obaj Argentyńczycy to wymagający menedżerowie, z zerowym progiem tolerancji dla lenistwa.

Mimo że Trippier nie jest już najmłodszy, to cena, jaką wyłożyli za niego krezusi z Newcastle – 12 milionów funtów plus bonusy – wydaje się być promocyjna.

ZNÓW „NIE” DLA MANCHESTERU UNITED

Jego kariera mogła potoczyć się zupełnie inaczej. Kiedy był jeszcze uczniem, skauci Manchesteru United dostrzegli w nim wielki talent. Nic dziwnego, przecież błyszczał w drużynie szkolnej i pomagał jej zdobywać lokalne trofea. Ruch w kierunku Old Trafford wydawał się oczywisty także z innych względów – większość rodziny Trippiera kibicuje Czerwonym Diabłom. Ale Kieran, jak wielu innych chłopaków w wieku ośmiu lat, podążał za kumplami. A większość z nich było w Manchesterze City. Postanowił, że i on spróbuje tam sił.

Skończyło się totalnym fiaskiem. A właściwie wypożyczeniami, bo do składu City nigdy się nie przebił. Jednak tamte dwa lata nie zostały stracone. Trippier zapracował na transfer definitywny do Burnley, gdzie zaznaczył poważnie swoją obecność na angielskich boiskach.

Warto wrócić do początków kariery reprezentanta Anglii, wszak to właśnie Manchester United chciał go niedawno ściągnąć z Atletico. Piłkarz przyznał jednak, że wybrał Newcastle z powodów osobistych, a także dlatego, że Eddie Howe to człowiek, z którym już wcześniej miał okazję pracować.

To właśnie przeciwko Manchesterowi United piłkarze w biało-czarnych koszulkach zagrali najlepszy mecz za kadencji Howe’a. Byli bardzo bliscy pokonania Cristiano Ronaldo i spółki, ale zabrakło im skuteczności i wyrachowania, a na dodatek świetny występ zanotował David De Gea. Tamten mecz, rozegrany w końcówce 2021 roku, pokazał jednak, że Magpies są w stanie uratować się przed spadkiem, jeśli utrwalą taki charakter do końca rozgrywek.

Howe ma dużo czasu na przemyślenie spraw, bo jego zespół nie był w stanie rozegrać kolejnych spotkań ligowych ze względu na coraz większą liczbę pozytywnych wyników testów na Covid-19 wśród graczy Premier League. Tym samym przełożone zostały mecze z Southampton i Evertonem.

SZCZYT NA MUNDIALU

Trippier wejdzie do ligi z marszu. Przenosząc się do Hiszpanii uchodził za jednego z czołowych defensorów ligi i dziś, mimo że upłynęły od tamtego czasu ponad dwa lata, wciąż może być kimś takim.

W Tottenhamie najpierw był zmiennikiem Kyle’a Walkera, ale wyjątkowo pomógł mu.... Manchester City, zgarniając głównego konkurenta na Etihad Stadium. Trippier rozkwitł, szczególnie mogła się podobać jego współpraca z Harry’m Kane’em. Miałem okazję komentować z wysokości trybun jego występ przeciwko Realowi Madryt w Lidze Mistrzów, na Wembley, gdzie pokazał pełnię swoich możliwości, a Spurs wygrali 3:1. Szczyt formy przyszedł na mundialu w Rosji, gdzie Anglik został najbardziej kreatywnym zawodnikiem turnieju, stworzył kolegom aż 24 okazje.

Obdarzony niesamowitym ciągiem na bramkę, nigdy nie zapominał o obowiązkach w defensywie. Stał się w Tottenhamie obrońcą, którego chciałby mieć u siebie każdy trener. I choć pożegnalny sezon przed transferem do Atletico nie był już tak imponujący, głównie z powodu urazów, nawet wtedy nikt nie podważał faktu, że Simeone ściąga świetnego zawodnika.

W Madrycie było o nim głośno najpierw z czysto historycznych powodów – został bowiem pierwszym od 95 lat zawodnikiem z Anglii, który trafia do Atleti – a później, niestety, z przyczyn pozaboiskowych. Cynk w sprawie własnego transferu, jaki dał przyjaciołom Kieran, dzięki czemu mogli na to postawić w zakładach bukmacherskich, był ewidentnym naruszeniem zasad. Kara – dziesięć tygodni na moment przyhamowała jego rozwój w Hiszpanii. Wędrówka do Madrytu, jakże nieoczywista, dała mu jednak ostatecznie coś nieosiągalnego dla kolegów z północnego Londynu – mistrzostwo kraju.

STOP NACIĄGACZOM

Choć Trippier został w szatni Newcastle najlepiej zarabiającym zawodnikiem, to większość angielskich mediów informuje o kwocie „zaledwie” 100 tysięcy funtów. O dziwo właściciele NUFC nie chcą przepłacać i jeśli tabuny piłkarzy wraz ze swoimi agentami myślą, że nadszedł czas naciągania miliarderów na absurdalne tygodniówki, to Howe mówi takim ludziom: stop.

Tak miało się stać w przypadku zawodnika, który nie chce już pracować z Rafą Benitezem w Evertonie. Lucas Digne, bo o nim mowa, zażyczył sobie ponoć 200 tysięcy funtów tygodniówki i natychmiast zrezygnowano z jego usług. Menedżerowi przedostatniego zespołu ligi zależy na tym, by w kadrze nie było gigantycznych kominów płacowych. Jako że sam pracował długo w Bournemouth, gdzie nie można było sobie pozwolić na zatrudnianie gwiazd, ma nadzieję, że podobną atmosferę da się przenieść do Newcastle. Być może to nieco naiwne myślenie, przecież zazdrość może wywołać pensja wyższa o 10 tysięcy funtów, ale na razie Howe nie zamierza schodzić z obranej drogi.

KTO NASTĘPNY?

Miliardy, które pojawiły się w klubie z St. James’ Park spuściły jednak ze smyczy wszystkich poszukiwaczy newsów transferowych w Anglii. Właściwie nie ma dnia, by któraś z gazet nie podała informacji o nowym obiekcie westchnień Srok. A to Issa Diop z West Hamu United za 10 milionów funtów, a to z kolei podchody pod Todda Cantwella z Norwich City i oferta złożona na Carrow Road na kwotę 15 milionów. Na pewno podbijanie stawki za Svena Botmana z Lille, wartego około 25 mln. Na razie jednak Francuzi odrzucają zaloty.

Kto jeszcze? Anthony Martial z Manchesteru United, Divock Origi, rezerwowy Liverpoolu, czy obrońca Sevilli Diego Carlos, jako ewentualna alternatywa dla Botmana. Jedno jest pewne – zimą żaden klub nie będzie działał na rynku transferowym tak intensywnie jak Newcastle.

Na jednym ze zdjęć z prezentacji w nowych barwach, Kieran Trippier miał wskazywać palcem na klubowy herb, ale zamiast tego pokazał na puste pole na koszulce. Część angielskich portali żartowała sobie, że nowy nabytek klubu nie wie nawet, gdzie leży najważniejsza część trykotu, ale kibice Newcastle mają nadzieję, że nie okaże się to symboliczne i na boisku obrońca stanie się jednym z liderów, wskazując drużynie drogę do ucieczki przed degradacją do Championship.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.