Zaczął rewolucję, by zostawić ją za sobą. Co dla wrestlingu oznacza powrót Cody’ego Rhodesa do WWE?

Zobacz również:Drużyny NFL do raportu. Oceniamy wybory wszystkich ekip w drafcie 2020
Cody Rhodes
Fot. Frank Jansky/Icon Sportswire via Getty Images

Ponad dwa lata temu ład w świecie profesjonalnego wrestlingu został zachwiany. Dominująca przez lata federacja WWE napotkała pierwszego od dwudziestu lat poważnego przeciwnika – organizację All Elite Wrestling. Jednym z założycieli i pomysłodawców AEW był Cody Rhodes, który po odejściu z WWE za punkt honoru postawił sobie udowodnienie, że w tym hermetycznym świecie jest miejsce na więcej niż tylko monopol federacji Vince’a McMahona. AEW tego właśnie dowiodło – od powstania zyskuje fanów na całym świecie, podpisuje bardzo dobre umowy telewizyjne i nigdzie się nie wybiera. Tymczasem Rhodes… wrócił do WWE. Dlaczego? I czy ten ruch zmienia cokolwiek w nowym wrestlingowym ładzie?

Powrót Cody’ego do WWE jest bardzo znaczący z prostego względu – od momentu powstania AEW ruch wrestlerów miał miejsce raczej w drugą stronę. Cała masa zdolnych zawodników dostrzegła w nowej federacji alternatywę, do której można było przejść albo po zwolnieniu (często z niezrozumiałych przyczyn) z WWE, albo po prostu po zakończeniu kontraktu z największym graczem na rynku. Cody Rhodes jest pierwszym dużym nazwiskiem w drugą stronę i to nazwiskiem, którego do niedawna spodziewalibyśmy się tam najmniej.

GWIAZDA DRUGIEJ GENERACJI

Kariera w wrestlingu nie jest czymś, co mogłoby zaskoczyć kogokolwiek w jego przypadku. Wręcz przeciwnie - prawdopodobnie wielu byłoby zaskoczonych, gdyby jej w nim nie zrobił. Cody jest bowiem synem „American Dreama” Dusty’ego Rhodesa, legendarnego wrestlera, uznawanego za jednego z najlepszych i najbardziej charyzmatycznych nazwisk lat 70. i 80., oraz bratem Dustina Rhodesa, znanego szerzej pod postacią Goldusta. Zarówno jego ojciec, jak i brat, długimi latami współpracowali z WWE – Dusty jako wrestler, producent czy niezwykle ceniony wychowawca młodych talentów, a Dustin jako wrestler i jedna z najdziwniejszych (w pozytywnym sensie) postaci w WWE.

Nic więc dziwnego, że Cody właśnie tam rozpoczął swoją karierę. Zaczynał w pomniejszych federacjach rozwojowych, ale szybko trafił na najwyższy poziom w WWE, gdzie spędził dziewięć lat. Nigdy nie udało mu się osiągnąć szczytu, czyli najważniejszych pasów mistrzowskich jednak był niezwykle cenionym wrestlerem „środka”. Dwukrotnie zdobył mistrzostwo interkontynentalne (mniej ważny tytuł indywidualny), a także wielokrotnie tytuły tag teamowe, czyli walk dwuosobowych.

Z pierwszego pobytu w WWE fani do dziś mają zapadające w pamięć wydarzenia, jak fakt, że to za jego sprawą przywrócono stary, według większości fanów lepszy, wygląd pasa interkontynentalnego, jego pobyt w „Legacy”, czyli stajni z Randym Ortonem i Tedem DiBiase juniorem, świetne odgrywane rolę tzw. „heelów” (w skrócie – tych złych według scenariusza) czy też znakomite i wzruszające momenty, kiedy wraz z bratem zdobywał mistrzostwo tag teamów (z ojcem będącym przy ringu).

Są też oczywiście mniej chlubne role, jak Stardust – jeszcze dziwniejszy brat Goldusta. Fani do dziś wypominają to jako przykład niekompetencji scenariuszowej WWE, ale Cody’emu trzeba przyznać, że podszedł do roli profesjonalnie i bez marudzenia i nawet z tego próbował coś wyciągnąć. Wielu myślało, że mimo słabszych momentów Cody nie odejdzie z WWE. Jego przywiązanie rodzinne było tam mimo wszystko bardzo mocne, więc sam fakt bycia Rhodesem sprawiał, że nikt nie pomyślałby o jego zwolnieniu (przynajmniej wtedy), a i alternatywy – dla kogoś całe życie związanego z największą federacją świata – nie były zbyt ciekawe.

Wszystko zmieniło się po śmierci Dusty’ego w 2015 roku. Cody był coraz mniej zadowolony ze swojej pozycji, jego powiązania rodzinne były coraz słabsze (znacznie starszy Dustin, jak się wtedy wydawało, zbliżał się do końca kariery), a i dziedzictwo ojca swoje tutaj zrobiło. W końcu Dusty, mimo że przez wiele lat związany z WWE w różnych rolach, swoje największe sukcesy odnosił gdzie indziej i to w innych federacjach terytorialnych i niezależnych zbudował nazwisko, które aktualnie zna każdy fan wrestlingu. Najmłodszy z Rhodesów poprosił więc o zwolnienie w 2016 roku, co wywołało niemałe zaskoczenia w szeregach WWE.

WRESTLING MA WIĘCEJ NIŻ JEDNĄ KRÓLEWSKĄ RODZINĘ

Cody podszedł do sprawy bardzo ambicjonalnie. Słynna stała się lista, którą udostępnił w mediach społecznościowych. Na liście znalazły się nazwiska wrestlerów z ringów niezależnych, z którymi chciałby się zmierzyć. Poza nazwiskami miał także inne ambitne plany, m.in. co do gal, na których się pojawia. Dzięki temu jest jednym z nielicznych, o ile nie jedynym wrestlerem, który w ciągu mniej niż roku (marzec 2016 – styczeń 2017) pojawił się na czterech najważniejszych galach czterech najważniejszych ówcześnie federacji – Wrestlemanii (WWE), Bound for Glory (TNA, znane także jako Impact Wrestling), Final Battle (Ring of Honor) i Wrestle Kingdom (New Japan Pro Wrestling).

Cody powoli stawał się ulubieńcem sceny niezależnej. Powodem był fakt, że wrestlerzy odchodzący z WWE z reguły (z kilkoma wyjątkami) dzielili się na dwa obozy – tych, którym nie bardzo zależało już na karierze i raczej odcinali kupony na pomniejszych galach oraz na tych, którzy jak najbardziej starali się rozwijać i pokazać, ale przede wszystkim w celu odzyskaniu swojego miejsca w WWE. Rhodes nie należał do żadnej z tych grup. Jego celem było przyciągnięcie jak największej liczby fanów do sceny niezależnej i spopularyzowanie jej swoim nazwiskiem. Choć „nazwiskiem” jest tutaj przesadą – WWE wciąż posiadało prawa do pełnego imienia „Cody Rhodes”, więc na scenie niezależnej był po prostu „Codym”.

W swojej krótkiej, ponaddwuletniej części kariery, w której kursował po innych federacjach i ringach niezależnych, Zdołał zostać m.in. mistrzem Ring of Honor czy mistrzem USA w będącym wtedy na absolutnym topie New Japan Pro Wrestling. Był częścią Bullet Clubu, najbardziej znanej stajni spoza WWE i zdobył pas NWA, historyczny tytuł, którego jednym z najwybitniejszych posiadaczy był Dusty Rhodes.

Świat wrestlingu zaczął zmieniać się w 2018 roku, co już na łamach newonce.sport opisywaliśmy. Jednak w skrócie – szanowany wrestlingowy dziennikarz, Dave Meltzer, w jednej z rozmów z fanami na Twitterze rok wcześniej, stwierdził, że na ten moment żadna z federacji poza WWE nie będzie w stanie sprzedać dziesięciu tysięcy biletów na swoją galę.

Rhodes szybko odpowiedział, że przyjmuje ten zakład, a w ślad za nim poszedł najlepszy tag team ringów niezależnych – The Young Bucks. Wspólnie zorganizowali galę All In, która wyprzedała się w trzydzieści minut (ponad jedenaście tysięcy biletów) i to mimo tego że prawie żadna walka nie była jeszcze ogłoszona. Ostatecznie wydarzenie ściągnęło najlepszych wrestlerów ze świata poza WWE, a Rhodesowi, Young Bucksom i Kenny’emu Omedze dało do myślenia – może to potencjał na federację?

Inauguracyjna gala AEW odbyła się niecały rok później, a niedługo po tym powstała pierwsza gala cotygodniowa – AEW Dynamite. Właścicielem została rodzina Khanów, mająca w swoim posiadaniu również kluby Premier League (Fulham) czy NFL (Jacksonville Jaguars). Rhodes, Young Bucks i Omega zostali wiceprezydentami. W ciągu dwóch i pół roku Cody trzykrotnie zostawał mistrzem TNT (odpowiednik interkontynentalnego pasa w WWE), niejako samodzielnie odcinając się od rywalizacji o główny pas federacji, co znacznie lepiej szło innym.

Nie o trofea zresztą chodziło Rhodesowi. Cody całkowicie odmienił swoją postać. „The American Nightmare” (w kontrze do „The American Dream” Dusty’ego) został oparty na dziedzictwie jego rodziny i kontrze do WWE. Nieprzypadkowo jego muzyka wyjściowa rozpoczyna się od słów: „Wrestling posiada więcej niż jedną, królewską rodzinę”, co jest oczywiście nawiązaniem do „królewskiej” w wrestlingu rodziny McMahonów, właścicieli WWE.

Wielokrotnie zresztą Cody wbijał szpilki czy to w WWE, czy w Triple H, legendarnego wrestlera, a aktualnie zięcia Vince’a McMahona, który pomaga rządzić całą federacją. To właśnie Triple H miał być też tym, który odebrał odejście Cody’ego najbardziej personalnie – wraz z Dustym współtworzył bowiem NXT i obaj panowie byli sobie niezwykle bliscy, przez co członek rodziny McMahonów miał przekonanie, że co jak co, ale rodzina Rhodesów raczej w WWE pozostanie.

Cody na scenie niezależnej i w AEW otrzymał drugie życie. Mówił, że najchętniej zostałby wiceprezydentem AEW już cały czas i nie widzi siebie nigdzie indziej, co zresztą teraz jest mu wypominane. Ma za sobą znakomite rywalizacje i walki, jak chociażby dwie ocenione przez Meltzera na pięć gwiazdek (z bratem Dustinem, który poszedł za nim do AEW i Sammym Guevarą) – wyznacznik wrestlingowego klasyka i starcia perfekcyjnego. Co ciekawe, były to odpowiednio pierwsza i ostatnia walka Cody’ego Rhodesa w AEW.

ZWROT AKCJI

Ostatnie występy Rhodesa w AEW miały miejsce bez kontraktu. Ten skończył się chwilę wcześniej, co nieco zaniepokoiło fanów, ale wszystkim wydawało się, że przedłużenie wiceprezydenta to tylko formalność. Jednak ostatnie miesiące Cody’ego w AEW były nieco nieudane.

Walka z Guevarą była znakomita, ale pod względem historii coś „nie siadało” – Rhodes chciał poprowadzić swoją postać w stronę mocnego rozpisania jako „face” (pozytywna postać), jednak fani zupełnie tego nie kupowali. Do tego stopnia, że buczeli zarówno na Rhodesa, jak i jego żonę, kiedy pojawiali się w ringu. Od jakiegoś czasu zresztą Cody – jakkolwiek to nie brzmi – zdawał się nie pasować do AEW. Jego praca w ringu, szczególnie z mikrofonem w ręku, nie do końca pasowała do reszty tego, co robią wrestlerzy w federacji.

Z jednej strony AEW szczyci się (i słusznie) tym, że ich wrestlerzy mogą się różnić niemalże całkowicie i znajdziemy w szeregach organizacji wszystkie style i podejścia do postaci, jakie możemy sobie wyobrazić, a jednocześnie Rhodes zdawał się być nieco obok. Obok innych wiceprezydentów, obok innych wrestlerów. Jakby jego historia była nieco inną niż ta całego AEW. Sam wrestler chyba także to zauważał, a to tylko dodało kolejnego argumentu do odejścia po nieudanych negocjacjach z Tonym Khanem.

Kiedy więc wrestlingowy „insider”, Sean Ross Sapp, podał informację, że Cody Rhodes może nie tylko odejść z AEW, ale też wrócić do WWE, świat wrestlingu zawrzał. Wszyscy spodziewali się, że w końcu nadejdzie moment, w którym niektórzy z wrestlerów będą szli w tym kierunku, ale Cody? Ten sam Cody, którego jeszcze kilka miesięcy wcześniej stawialibyśmy na końcu tej listy? Niemożliwe.

A jednak. W programach WWE zaczęły pojawiać się nawiązania do postaci Rhodesa, sugerujące, że ma się pojawić na antenie. Jednak dla wielu było to mniej więcej tak nierealne, jak powrót CM Punka – dopóki się nie wydarzy, nie uwierzyliby choćby na moment. Przewidywano, że to Cody będzie tajemniczym przeciwnikiem Setha Rollinsa na największej gali roku, czyli Wrestlemanii. Napięcie rosło, a fani na całym świecie się zastanawiali. Czy aby na pewno? Jeśli wróci, to jako kto? Któraś z postaci WWE czy „The American Nightmare”? Czy WWE jest w stanie tego nie popsuć, tak jak kilku innych talentów przychodzących do nich z zewnątrz federacji?

Na razie wszystko wydaje się być w jak najlepszym porządku. Cody zaszokował powracając jako „The American Nigthmare”. Zgadzało się wszystko – muzyka, strój, cała postać, bardzo dobra i zwycięska walka z Sethem Rollinsem. Wzruszające promo dzień później wyjaśniło jeden z powodów powrotu – po całej karierze, kiedy główne tytuły od niego uciekały lub on uciekał od nich, Cody chce być w końcu mistrzem WWE i dokonać tego dla siebie, dla ojca i dla rodziny. Nikt z familii Rhodesów nigdy wcześniej tego tytułu nie zdobył.

ZMIANA W NOWYM ŁADZIE?

Pomijając już to, co dokładnie scenarzyści WWE rozpiszą Rhodesowi, patrzymy na sytuację bez precedensu, która może odmienić postrzeganie federacji w wrestlingowym świecie. Część wrestlerów AEW faktycznie będzie ze swoją aktualną organizacją do samego końca (wrestlera lub organizacji), ale część z nich będzie się przypatrywać ukradkiem całej sytuacji. AEW nie pomieści wszystkich talentów spoza WWE, a federacja Vince’a McMahona wieloma z nich już za chwilę będzie zainteresowana.

Dobre traktowanie Rhodesa, szczególnie po tych wszystkich szpilkach, które w nich kierował, pokaże niektórym talentom, że może warto przemyśleć ofertę, bo w WWE „idzie lepsze”. To, czy idzie faktycznie, dopiero się okaże, ale lepszy PR w oczach młodych i zdolnych wrestlerów to coś, co WWE zdecydowanie musi poprawić. Po seriach zwolnień i marnowania talentów jedyne, co przyciąga talenty do największej federacji świata, to pieniądze i wrestlingowa nostalgia, wynikająca z bycia fanem w dzieciństwie. Potrzeba większej liczby argumentów, które ostatnio WWE wyłącznie traci.

Federacja zyskała przyjściem Rhodesa, a sam Cody zyskał „powrotem do domu”. Mimo jego osiągnięć na innych ringach, do WWE wydaje się po prostu znacznie lepiej pasować. To jest też zresztą powód, dla którego AEW chyba tego nie żałuje. W ich szeregach postać Rhodesa nieco gasła i trudno byłoby nim zainteresować fanów. Na ten moment dynamika między organizacjami jest więc patowa. Rhodes jest jedną z ciekawszych historii w swojej nowej/starej sytuacji, podczas gdy AEW idzie naprzód, organizując chociażby wspólną galę z New Japan Pro Wrestling i łącząc wszystko, co najlepsze w wrestlingu amerykańskim i japońskim.

Czy długofalowo transfer Rhodesa może zmienić postrzeganie obydwu federacji? Może, jeśli WWE faktycznie przestanie podejmować tragiczne decyzje i pokaże młodym wrestlerom, że ponownie może bez problemu być federacją ich marzeń. Do tego jednak daleka droga, a McMahon ma bardzo dużo błędów do nadrobienia. Może się też skończyć tak, że wskazówka pójdzie w drugą stronę – wystarczy, że WWE popsuje sytuację z Rhodesem, a nie takie okazje zdarzało im się wypuszczać z rąk. Wtedy wrestlerzy mogą stwierdzić, że jeśli takie nazwisko jak Rhodes zostało zmarnowane, to co będzie ze mną?

Jedno jest pewne – jesteśmy świadkami pewnej zmiany. Pierwsze duże nazwisko pokonało drogę od AEW do WWE. Nadszedł sygnał, który od dawna przewidywali eksperci – transfery stają się obustronne, co dla neutralnego w rywalizacji fana wrestlingu zdaje się być idealne. Potrzeba głębokiego złoża talentu zarówno w WWE, jak i w AEW. Jeśli niezadowoleni wrestlerzy będą między nimi kursować i dostawać lepsze szanse, to zyskają wszyscy – federacje, fani i sami zawodnicy. Poza rynek wrestlingowy będzie znacznie zdrowszy.

To co, Cody Rhodes ponownie pomoże całemu wrestlingowi?

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uniwersalny jak scyzoryk. MMA, sporty amerykańskie, tenis, lekkoatletyka - to wszystko (i wiele więcej) nie sprawia mu kłopotów. Współtwórca audycji NFL PO GODZINACH.
Komentarze 0