Wygrana z Milanem na dobry rozbieg. Chelsea wreszcie przekonuje

Zobacz również:KICK OFF newonce #6: Już witał się z gąską na Anfield, ale wybierze Londyn. Timo Werner o krok od Chelsea
Chelsea - Reece James
Fot. Darren Walsh/Chelsea FC via Getty Images

Mimo problemów kadrowych Milanu, w zachodnim Londynie obawiano się tego meczu. Chelsea wytykano średnią grę i ostatnie miejsce w grupie, a Grahamowi Potterowi brak doświadczenia w Lidze Mistrzów. Ostatecznie na obawach się skończyło. “The Blues” zagrali prawie idealnie i znacznie poprawili nie tylko swoją sytuację w tabeli, ale przede wszystkim nastroje w zespole. Pierwszy poważny egzamin Potter zdał na piątkę.

“Nareszcie” – mogą powiedzieć piłkarze i kibice Chelsea. Londyńczycy nareszcie wygrali pewnie, zachowali czyste konto i nie dali szans przeciwnikom. Nareszcie obyło się bez głupich błędów i nerwówki w ostatnich minutach. Mecz z Milanem jest pierwszym w tym sezonie, po którym naprawdę można się Chelsea zachwycać i po którym możemy chwalić cały zespół, a nie tylko jednostki. Ten tekst pierwotnie miał być o obu drużynach, ale na Stamford Bridge praktycznie grała jedna. Mediolańczycy tylko przyglądali się temu, co z piłką robią piłkarze Grahama Pottera.

MECZ O WSZYSTKO

Już przed pierwszym gwizdkiem wiadomo było, że Chelsea musi, a Milan tylko może. Po dwóch kolejkach “The Blues” mieli na koncie zaledwie punkt i zajmowali ostatnie miejsce. Przez co realnie spojrzało im w oczy widmo odpadnięcia już w fazie grupowej.

– Każdy wie, że dla nas to must-win – przyznał na konferencji Potter. Cel udało się osiągnąć i to w dosyć komfortowy sposób. Chelsea nie wygląda na w pełni rozpędzoną, cały mecz grała spokojnie, nie czując potrzeby wrzucania wyższego biegu. I to może cieszyć Pottera najbardziej.

Komfort w grze wynikał z wielu czynników, jednak przede wszystkim chodziło o równą grę na każdej pozycji. Spotkanie z Milanem jest pierwszym od dawna, po którym nie wytykamy błędów konkretnej formacji, tylko zgodnie chwalimy wszystkich, nawet napastników.

To rzadkość w Chelsea. Kiedy w sobotę bramkę przeciwko Crystal Palace strzelał Pierre-Emerick Aubameyang, nieprzyzwyczajeni do tego kibice śpiewali “Jak musicie być słabi, że nawet nasza dziewiątka strzela wam bramkę?”. W środę tę przyśpiewkę mogli powtórzyć, bowiem Gabończyk znów zdobył bramkę.

GIROUD I TOMORI VS SILVA I AUBA

Czy to koniec przeklętej pozycji numer 9 w Chelsea? Na takie stwierdzenie trzeba jeszcze poczekać, ale z Milanem londyńczycy byli zaskakująco skuteczni. Nie wykreowali wielu sytuacji, ich współczynnik goli oczekiwanych zatrzymał się na 1.4 xG, a i tak do siatki trafili trzy razy. Pod tym kątem nie przypominali drużyny, która jeszcze w zeszłym sezonie seryjnie marnowała klarowne okazje. Na potęgę marnowało też zeszłoroczne Brighton Pottera, dlatego i on musi czuć dużą ulgę.

Podczas meczu uwaga wielu skupiała się na rywalizacji piłkarzy ze swoimi byłymi zespołami. Pod tym względem Chelsea znów wypadła dużo lepiej i nie chodzi tylko o bramkę Aubameyanga. Olivier Giroud został całkowicie wyłączony z gry przez obrońców “The Blues”, którymi kierował fantastyczny Thiago Silva. Brazylijczyk kolejny raz wystąpił w roli profesora i pokazał, że gdy tylko nie boryka się z problemami zdrowotnymi, to trudno o lepszego stopera od niego.

Na przeciwnym biegunie musimy postawić Fikayo Tomoriego, który na Stamford Bridge wyglądał jak stremowany uczeń. Jeśli przed meczem w szeregach Chelsea znalazłoby się dużo zwolenników jego powrotu na Stamford Bridge, tak po nim powinno być ich zdecydowanie mniej. Anglik wprowadzał chaos, kompletnie odpuści Aubę przy drugiej bramce i zbyt łatwo oddawał piłkę piłkarzom “The Blues” przy rozpoczynaniu akcji.

NAJWIĘKSZY WYGRANY

Największy wygrany tego meczu to z pewnością Ruben Loftus Cheek. Potter ustawił go w dwójce środkowych pomocników w formacji 3-4-3, co automatycznie kładło na nim odpowiedzialność zarówno za ofensywę, jak i defensywę. Anglik miał niejako przejąć część obowiązków N'Golo Kante, z których słabo wywiązywali się w poprzednich spotkaniach Mateo Kovacić i Jorginho.

Plan się powiódł. 26-latek wygrał najwięcej pojedynków ze wszystkich zawodników na boisku (10) i zaliczył aż 9 przechwytów (w tej klasyfikacji tylko James był od niego lepszy). Trzy bramki i pierwsze czyste konto od prawie dwóch miesięcy tylko udowadniają, że Loftus Cheek wywiązał się ze swoich zadań.

Jednym z największych zarzutów jeszcze w stronę Thomasa Tuchela było zbytnie przywiązanie do wiecznie kontuzjowanego Kante, które finalnie prowadziło do sytuacji, w której Chelsea grała na swoim poziomie, tylko kiedy Francuz przebywał na boisku. Potter wie, że nie może powtórzyć błędów poprzednika, dlatego musi być gotowy na grę bez Kante. Zwłaszcza że 31-latek nadal nie przedłużył kontraktu z Chelsea, co może oznaczać, że po sezonie odejdzie z klubu. Na szczęście dla Pottera już na samym początku jego przygody na Stamford Bridge dostaje poważne argumenty od innych środkowych pomocników. Z Crystal Palace bohaterem został Conor Gallagher, a z Milanem właśnie Loftus-Cheek.

STARBOY

Jeśli chcielibyśmy za coś pochwalić Milan, to na siłę można wspomnieć o Rafaelu Leao. Portugalczyk w kilku sytuacjach pokazał, dlaczego m.in. Chelsea była gotowa rozbić bank i sprowadzić go latem za ponad 100 milionów euro. Londyńczycy jednak szybko znaleźli na niego sposób. Aż w końcu Reece James z Wesleyem Fofaną podobnie jak w środę Wilfrieda Zahę kompletnie wyłączyli go z gry.

Zresztą gra Jamesa to temat na oddzielny tekst. W środę Anglik był dosłownie wszędzie. I został najmłodszym zawodnikiem w historii Chelsea, który w jednym meczu Ligi Mistrzów strzelił bramkę oraz asystował. Tuchel lubił cofać 22-latka na półprawego stopera w meczach z drużynami, które dysponują dynamicznymi skrzydłowymi, takimi jak na przykład Leao. Z Milanem Anglik udowodnił, że jest w stanie zająć się gwiazdami rywali i jednocześnie wyprowadzać akcje ofensywne. Zamykanie go na jedno z któryś tych zadań byłoby zwyczajnie ograniczaniem jego możliwości.

W Chelsea dużo mówi się o niepewnej przyszłości. Wielu nie wierzy, że będzie w niej Graham Potter. Jednego jednak możemy być pewni. Przyszłość “The Blues” ma twarz Jamesa.

TO TYLKO POCZĄTEK

Nie licząc kontuzjiFofany, mecz z Milanem był dla Chelsea idealny, jednak nie można spocząć na laurach. Tuchelowi zarzucano, że na pewnym etapie stworzył zespół zrywów, który umie się zmobilizować, ale ma problemy z równą formą. Potter musi to zmienić.

Zaczął dobrze. Chelsea wygrała dwa mecze z rzędu po raz pierwszy w tym sezonie. A samo zwycięstwo z Milanem ma ogromną wagę mentalna. Da jego piłkarzom "The Blues" zastrzyk pewności siebie i postawi fundament pod nowy projekt.

To spotkanie to jednak nie dojazd do mety, tylko wjazd na autostradę po wielu zakrętach. Nie ma czasu na odpoczynek, pora się rozpędzić.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Jędrzej, choć częściej występuje jako Jj. Najlepiej opisuje go hasło: londyński sound, warszawski vibe. W Drugim Śniadaniu regularnie miesza polskie brzmienia z tym, co dzieje się na Wyspach, dorzucając również utwory z amerykańskiej nowej szkoły. Afrowave, drill, trap - słyszymy się!
Komentarze 0