Wszystkie biznesy Gerarda Pique. Gdzie zaczyna się przedsiębiorczość, a kończy etyka

Zobacz również:Memphis Depay działa na wyobraźnię. Uczucie z Barceloną od pierwszego wejrzenia
1000x666.jpg
Grafika: Michał Kołodziej

Gerard Pique załatwił hiszpańskiej federacji kontrakt z Arabią Saudyjską na Superpuchar Hiszpanii, dzięki czemu sam zarobi 24 miliony euro za pośrednictwo. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nadal nie był kapitanem klubu, od którego występów zależne są bonusy wypłacane przez Saudyjczyków. Jeśli Barcelona lub Real nie pojadą na Superpuchar, zarówno Luis Rubiales, jak i Pique zarobią mniej. W wycieku rozmów wyszło również, jak Pique prosi o powołanie na igrzyska olimpijskie oraz łatwiejszą grupę dla swojego klubu FC Andorra. I to już zbyt poważny konflikt interesów. Pewnie nie ma drugiego piłkarza tak obrotnego jak Pique, lecz w Supercopa Files przekroczył granicę etyki.

Najpierw były taśmy Florentino Pereza, a teraz El Confidencial opublikował prywatne rozmowy między szefem hiszpańskiej federacji RFEF Luisem Rubialesem a kapitanem Barcelony Gerardem Pique. Jak to Hiszpanie mają w zwyczaju: nagrywali do siebie wiadomości głosowe na Whatsappie, bo tak wygląda komunikacja większości społeczeństwa. Najgłośniejszym tematem sześciu części Supercopa Files (tyle na razie się ukazało, ale to nie koniec) była zmiana formatu Superpucharu Hiszpanii i wywiezienie go do Arabii Saudyjskiej, za czym praktycznie stał Gerard Pique, pełniąc rolę pośrednika i mediatora. Cała umowa opiewa się na 40 mln euro za edycję, z czego 4 mln rocznie trafia do firmy Kosmos Holding należącej do obrońcy Barcelony.

CZARNE, BIAŁE I JOGURT CZEKOLADOWY

Nie byłoby w tym żadnego problemu, gdyby nie to, że 35-letni Pique nadal jest czynnym piłkarzem bezpośrednio uczestniczącym w rozgrywkach, które zreformował. Gdyby potencjalny zarobek jego i Luisa Rubialesa nie był zależny od rezultatów sportowych i przyjazdu Barcelony oraz Realu Madryt do Arabii Saudyjskiej. Gdyby jego przyjacielska relacja z prezesem nie przekraczała pewnych granic, bo przecież RFEF bezpośrednio odpowiada za obsadę i zarządzanie sędziami, za kontrolę nad VAR-em i obrazki pokazywane w telewizji, w końcu za układanie rozgrywek, w których przed chwilą Andorra prowadzona przez Pique awansowała ligę wyżej po wykupieniu miejsca.

Zaraz po meczu z Cadizem (0:1) kapitan Katalończyków zorganizował konferencję prasową na Twitchu i świecił twarzą, tłumacząc że nie ma sobie nic do zarzucenia. Wyszedł do ludzi, chcąc pokazać, że nawet po ujawnieniu taśm sytuacja jest dla niego klarowna, a prawdziwym przestępstwem jest kradzież i publikacja prywatnych materiałów. Gorzej tłumaczenia poszły Luisowi Rubialesowi, który podróżował dookoła tematów, unikając odpowiedzi na trudne pytania. Dzisiaj spora część środowiska domaga się jego dymisji, tak jak tuż przed mundialem wyrzucił Julena Lopeteguiego za naruszenie kwestii etycznych. Znany analityk, ale też dziennikarz MisterChip doskonale podsumował postawę obronną obu panów: „Kiedy Pique zapytasz, czy coś jest czarne albo białe, odpowie ci wprost: czarne albo białe. Możesz widzieć to inaczej, ale on nie będzie zwodził. Kiedy zapytasz o to samo Rubialesa, będzie mącił i odpowie, że lubi jogurt czekoladowy. W tych swoich obronach pytania nie miały dla niego znaczenia”.

SIEDZENIE NA SOFIE PRZEZ 30 LAT

„To praca, jaką mogła wykonać jakakolwiek firma. Jeśli firma wykonuje dobrze swoje obowiązki, dostaje za to wynagrodzenie. Czasami wszystko jest źle widziane, chociaż to naturalne mechanizmy, jakie dzieją się w każdej organizacji świata. Zatrudniamy 100 osób w firmie Kosmos. Zajmujemy się mnóstwem tematów. Czy o każdym mam myśleć, co pomyślą ludzie w moim kontekście?” – bronił się Gerard Pique.

Przy całej serii delikatnych pytań od katalońskich dziennikarzy to właśnie MisterChip najdobitniej tłumaczył mu ten konflikt interesów. „Gerard, problem zaczyna się, kiedy Andora zakwalifikuje się ligę wyżej po błędach sędziowskich. Problemu nie będzie, gdy w twoim meczu nic się nie wydarzy, ale kiedy nie dostaniesz oczywistej czerwonej kartki, zaczną się domysły, skoro masz tak bliskie relacje z szefem czuwającym nad pracą sędziów, nad ich zwierzchnikiem. Często mówisz o arbitrach i o innych drużynach. Oceniasz, że sędziowie im sprzyjają, ale kiedy zaczną sprzyjać wam, pojawi się problem” – tłumaczył mu dziennikarz.

Na koniec kapitan Barcelony rzucił tylko: „Ocenianie to część show i spektaklu, którego jestem częścią. Mam siedzieć na sofie i nic nie robić przez 30 lat, bo prowadzę karierę piłkarza i coś może być źle widziane przez innych? Skoro mogę, to chcę działać też na innych polach”. Rzeczywiście wydaje się, że Gerard Pique prowadzący prężną firmę zajmującą się w głównej mierze organizacją eventów nie zrobił nic nielegalnego, chociaż sprawa i tak została zgłoszona prokuraturze do sprawdzenia. Nawet jeśli nie złamał prawa, naruszył jednak etykę, bo w jednym czasie stał się pracownikiem RFEF i piłkarzem występującym w jej rozgrywkach. A już dalsze części nagrań tym bardziej pozostawiają gigantyczny niesmak.

RUBI, ZABIERZ MNIE NA IGRZYSKA

Pensja Luisa Rubialesa zależy od przychodów całej federacji, bo na tej podstawie dostaje bonusy. I to zrozumiałe, że Saudyjczycy zabezpieczyli się klauzulami, aby płacić mniej, gdy na Superpucharze wśród czterech zespołów zabraknie Barcelony i Realu Madryt. Zainteresowanie byłoby zupełnie inne. Natomiast w takim razie RFEF jest na rękę, aby to właśnie wspomniana dwójka odnosiła sukcesy – meldowała się w finale Copa del Rey lub zajmowała dwa pierwsze miejsca w lidze hiszpańskiej. Nawet teraz trwa batalia o to, czy Katalończycy zgarną wicemistrzostwo Hiszpanii. Co kolejkę dyskutuje się o postawie sędziów i wypaczeniu przez nich spotkań, a to potencjalnie wpływa na zarobki zarówno Pique, jak i Rubialesa. Tego, który przecież sprawuje pieczę nad całym związkiem sędziowskim, obsadami czy VAR-em.

Seria ich rozmów była pełna walki o własne interesy. Żeby przepchnąć Superpuchar w Arabii rozgrywany w styczniu, kiedy temperatury są niższe, potrzeba było zgody również LaLiga oraz związku piłkarzy AFE na zmianę kalendarza. Stąd też Rubiales i Pique knuli, jak przekonać Davida Aganzo z AFE do zajęcia ich strony. Stoper Barcelony przekonywał go poparciem w głosowaniu na prezesa, proponował filmiki, w których uwiarygodni jego kandydaturę i nawet namawiał Leo Messiego do zajęcia jego strony, chociaż Argentyńczyk nie był do tego przekonany.

„To był tylko biznes. Mieliśmy ofertę i ją przynieśliśmy. Nigdy o nic nie poproszę Rubiego” – tłumaczył Pique, lecz już dzień później wypłynęły rozmowy, gdy niemalże prosił o powołanie na igrzyska olimpijskie do Tokio już po zakończeniu kariery reprezentacyjnej. „Jak tam Rubi? Jestem na Bahamach i oglądałem mecz U-21 z Polską. Do cholery, co za meczycho! Ale awans na igrzyska olimpijskie! Rubi, musisz to dla mnie zrobić, musisz to załatwić. Tak bardzo chcę zagrać na igrzyskach, że się zesram. Zachowajmy to w tajemnicy. Jak skończą rozgrywki, weźmy trenera, pojadę do Madrytu, usiądziemy, porozmawiamy. Mam na to nadzieję. Zobaczymy, jak działać, żeby to nigdzie nie wypłynęło. Niech to zostanie między naszą trójką, dobra?” – mówi Pique w wiadomości głosowej wysłanej na Whatsappie. Niby tylko poprosił o spotkanie z Luisem de la Fuente, ale w tym samym czasie chciał dyskrecji, aby ten nie powołał Sergio Ramosa i nie zajął jego miejsca dla trzech graczy powyżej 23 lat. Tutaj jasno wykorzystywał swoje przyjacielskie i biznesowe relacje z Rubialesem, aby dostać się na turniej, który ostatecznie został przełożony z powodu pandemii.

ŁATWIEJSZA GRUPA DLA ANDORRY?

Równie kontrowersyjne były wiadomości, gdy FC Reus zwolnił miejsce w trzeciej lidze hiszpańskiej z powodu gigantycznych długów i niewypłacalności. Regulamin federacji pozwalał za natychmiastową wpłatę 450 tysięcy euro długu zająć ich miejsce pod warunkiem spełniania wymogów licencyjnych. Priorytet miały drużyny z Katalonii, skąd pochodzi Reus. Andorra awansowała do czwartej ligi, ale chociaż nie zagrała w niej ani minuty, wykupiła to miejsce i przeszła na trzeci poziom rozgrywkowy. Mowa o klubie, który Gerard Pique wykupił i jest jego właścicielem. „Gdyby nie nazywał się Pique, a po prostu José Antonio tak jak ja, nie dostałby tego awansu za nic w świecie” – burzył się prezes Hospitalet, bo rzeczywiście Andorra powinna rozegrać przynajmniej jeden sezon na boiskach IV ligi. Sprawa jednak po czasie ucichła.

W tamtym przypadku Pique po prostu pytał na Whatsappie o warunki wykupu i podpowiedzi w kwestiach prawnych. Kiedy jednak doszło do reformy rozgrywek w Hiszpanii, już dość mocno sugerował, aby nie wrzucać jego drużyny do grupy z trudniejszymi rywalami. „Katalonia to najbardziej popieprzony region. Dlatego skoro nie jesteśmy z Hiszpanii [tylko Andory - przyp. red.], to możesz nas wysłać na każde zadupie. Pojedziemy nawet do Andaluzji. Nawarra, Kraj Basków, La Rioja, Aragonia są bardziej niż akceptowalne” – wysyłał wiadomości Pique do szefa RFEF. Kilkukrotnie sugerował, aby ominąć katalońskie drużyny, gdzie poziom sportowy jest najwyższy, a wrzucić ich do łatwiejszych grup, które jednak oznaczałyby podróże przez cały kraj. Dla bogatej Andorry nie byłby to problem, dla innych już tak. Ostatecznie wiadomości 35-latka nie miały wpływu na rzeczywistość, bo jego klub wylądował wyłącznie w katalońskiej grupie, ale lobbing Gerarda był wyraźny, by jak najszybciej piąć się po drabince hiszpańskiej piłki.

SMYKAŁKA DO BIZNESU

Tematów było więcej, bo choćby w ostatniej części Pique przesyła wiadomości prosto od Sergio Ramosa, by Luis Rubiales wiedział, co o nim myśli. W Supercopa Files jest zbyt dużo „ale” w kwestiach moralnych. Gerard Pique ma rację, że każdy piłkarz dzisiaj prowadzi swoje biznesy i działa poza boiskiem, lecz nie każdy reformuje Superpuchar Króla i zmienia rozgrywki, których jest uczestnikiem. Kiedyś federacja wyciągała z tego kilkaset tysięcy euro, on przyniósł im 24 mln euro rocznie, co pokazuje, jak sprawnym jest biznesmenem.

I trzeba mu oddać, że drugiego tak obrotnego, czynnego piłkarza pewnie nie znajdziemy. Widać to po samym stylu rozmów Gerarda Pique. Rubiales wielokrotnie bał się konsekwencji i zdania opinii publicznej, a to Pique uspokajał go, szukał rozwiązań i przepychał rozmowy do kolejnej fazy. 35-latek z Barcelony brzmiał jak doświadczony negocjator, przekonany o swojej racji i zaprawiony w bojach. Rubiales najczęściej mu przytakiwał albo zastanawiał się nad potencjalnymi konsekwencjami. Ale to Pique odpowiadał za „układanie” strony saudyjskiej, za wyciskanie większych pieniędzy z Bliskiego Wschodu. Kiedy rozmowy stanęły, zaproponował nawet zaangażowanie emerytowanego króla Juana Carlosa I, bo ten miał doskonałe kontakty z tamtejszymi reżimami.

To pokazuje, że Gerard Pique jest biznesmenem naprawdę doskonałym. Nie utrudnia rozmów, tylko skupia się na konkretach, kto ile powinien zarobić, aby być zadowolonym. Nie rozdrabnia się, chce rozmawiać o dużych i okrągłych kwotach. Niesamowicie łączy siatkę kontaktów, aby zmiękczyć oponenta. Mądrze porusza się po tej planszy, analizując kolejne ruchy. Chociaż często wykazywał podejście na chłopski rozum, w tych rozmowach zawarta jest odpowiedź, dlaczego zarabia tyle pieniędzy. Sprytnie manewruje prowizjami, ma duszę negocjatora, chce jak najbardziej upraszczać biznesowe kwestie, czuje okazje i potrafi ją wykorzystać, bazując na swoim autorytecie. Nie boi się nowych pomysłów ani podważania ich słuszności. I chociaż pozwolił zarobić więcej wielu podmiotom – od federacji, po kluby, aż po swoją firmę Kosmos – to nie może jednocześnie być zarówno piłkarzem, jak i organizatorem tych rozgrywek.

Gdyby przenieść to na polski grunt, to jakby Kuba Błaszczykowski przyniósł nowy pomysł na Puchar Polski wyniesiony poza granicę kraju do Cezarego Kuleszy. Ale w tym samym czasie rozmawiał z nim o niezadowoleniu z sędziów, którymi zarządza i poszkodowaniu Wisły Kraków, chciał awansu ligę wyżej Goczałkowic swojego przyjaciela i żądał powołania za zasługi na igrzyska olimpijskie, gdyby Czesław Michniewicz wywalczył półfinał Euro U-21.

Na tym poziomie każdy zna się doskonale, pewnie niekiedy także lubi, więc bliski kontakt jest naturalny. Ale kiedy stajesz się bliskim partnerem biznesowym, nie możesz być dla kogoś szefem i organizatorem w tak dużym biznesie jak futbol. To już przekracza granicę etyki, dlatego dzisiaj nie widać innego rozwiązania dla Luisa Rubialesa niż dymisja, chociaż on trzyma się posady rękami i nogami. Hiszpania kandyduje razem z Portugalią do organizacji mistrzostw świata w 2030 roku, lecz z takimi sposobami działania, takim pogwałceniem zasad moralności i naruszeniem dobrego smaku, trudno brać ich za poważnego kandydata.

CZŁOWIEK TYSIĄCA SPÓŁEK

Działając tak prężnie, Gerard Pique nie powinien mieszać interesów piłkarskich z tymi organizatorskimi. Ma do tego dar i pewnie jeszcze niejednokrotnie usłyszymy o jego przedsięwzięciach. Szkoda byłoby też kończyć karierę, skoro w ostatnich miesiącach jest najlepszym i najpewniejszym defensorem Barcelony. 35-latek wrócił na taki poziom, że nawet Luis Enrique zaczął się delikatnie zastanawiać, czy nie potrzebowałby takiego defensora na mistrzostwach świata w Katarze.

Pewnie przyszłością Pique będzie kandydowanie na prezydenta Barcelony i zmienienie w tej roli Joana Laporty. On jednak nie ogranicza się wyłącznie do futbolu. Katalończyk ma dopiero 35 lat, a jego firma Kosmos zatrudnia prawie 100 pracowników. W jej ramach chce rewolucjonizować sport i zmieniać „wczorajszy biznes w medialno-rozrywkowy spektakl dla odbiorców przyszłości”. Pique łączy innowacje w sporice, mediach i rozrywce. To on stoi za rewolucją w tenisowym Pucharze Davisa. Kupił też klub piłkarski FC Andorra, który w ekspresowym tempie pnie się na szczyty hiszpańskiej piłki. Spłacił ich długi, wyczyścił konta, obsadził odpowiednich ludzi, a jeśli wszystko pójdzie dobrze, już w przyszłym roku jego drużyna może zagrać w drugiej lidze. Aktualnie prowadzi ją Eder Sarabia, czyli asystent Quique Setiena z czasów Barcelony.

Gdy Antoine Griezmann produkował film dokumentalny „The Decision” o odejściu z Atletico Madryt, produkowała go firma Gerarda Pique. Kiedy Rakuten przyszedł ze sponsoringiem do Barcelony, Pique maczał w tym palce. To jego Kosmos Holding inwestuje w prawa telewizyjne, bo przecież Pique kupił prawa do pokazywania Copa America i Ligue 1, po czym przeniósł je na Twitcha na kanał swojego partnera Ibaia Llanosa. Bardzo pochłania go również e-sport, bo ma swój zespół KOI, ale też nowe dyscypliny, bo do spółki z Ibaiem przed chwilą zorganizowali... mistrzostwa świata w podbijaniu balona. Trzeba przyznać, że wznoszą show na nowy wymiar i są definicją słowa innowacja.

To nie koniec, bo z Carlesem Puyolem mają markę napojów izotonicznych, a razem z rodziną założyli firmę okularów przeciwsłonecznych. Pique wybudował też luksusowy kurtort w Maladze, bo firma Kerad Project 2006 SL zarządzana przez jego ojca wykupuje grunty i nieruchomości pod nowe projekty. Jak podaje Forbes, już trzy lata temu jego aktywa nieruchomości sięgały 19 milionów euro i powodowały obrót 4,5 mln euro rocznie. 35-latka zobaczymy też w produkcji gier komputerowych, produkcji nowych aplikacji czy zaangażowaniu w zdobywaniu nowych rynków. Głównie w Azji, ale też na Bliskim Wschodzie. Poza tym wszystkim ujrzymy go również na pokerowych mistrzostwach świata w Las Vegas czy zgarniającego 130 tys. euro podczas festiwalu pokera.

Kiedy on ma na to wszystko czas? Czy może być skupiony na futbolu, będąc zaangażowanym w tyle spółek i biznesów? Ostatnia forma sportowa Gerarda Pique pokazuje, że jak najbardziej. Pewnie bywały momenty, kiedy problemy natury finansowej czy organizacyjnej go dołowały, ale tak jak mówi sam obrońca: mając talent i możliwości w świecie wielkich pieniędzy, nie będzie leżał przez 30 lat na sofie, aż ktoś doklei mu dopisek „emerytowany piłkarz”. Tylko Geri, bo tak pieszczotliwie zwracał się do niego Rubi, czyli Luis Rubiales – z tym Superpucharem to mogłeś się odrobinę wstrzymać. Albo przynajmniej nie przekraczać kolejnych granic w przypadku rozmowy o igrzyskach czy Andorze. Prawa nie złamał, za kratki za to nie pójdzie, ale kiedy kolejny raz zacznie krytykować sędziów czy mówić o ułożonej lidze, po prostu narazi się na śmieszność.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.