Nie udało się w 2015, 2017 i 2018 roku, ale kto by się tym przejmował. Stephen Curry był już dwukrotnie MVP ligi, wielokrotnym mistrzem i ugruntował swoją pozycję jako najlepszego strzelca w historii. Nagrody dla MVP finałów tak naprawdę do walidacji wcale nie potrzebował, lecz 34-letni obrońca w najlepszy możliwy sposób udowodnił tak sobie, jak i krytykom, że na największej scenie w NBA potrafi świecić jak mało kto. Teraz na dowód ma już statuetkę dla najlepszego gracza finałów, którą – tak jak jedną z dwóch swoich nagród MVP sezonu zasadniczego – zdobył tym razem jednogłośnie. Tak, żeby nie zostawić już żadnych wątpliwości swojej wielkości.
Mówił o tym przed serią Draymond Green.
Komentarze 0