„We’re talking about practice, man”. Allen Iverson i 20 lat od jednej z najsłynniejszych konferencji w historii NBA

Zobacz również:Bezdomny dzieciak znalazł swoje miejsce w NBA. Jak Jimmy Butler stał się liderem
Allen Iverson practice
graf. Michał Kołodziej

Zapamiętaliśmy go jako świetnego koszykarza, który osiągnął wiele, choć daleko mu było do perfekcjonizmu Kobego Bryanta. Allen Iverson dla wielu osób wychowanych na przełomie tysiącleci był ulubionym koszykarzem NBA. Zapytani o jego najsłynniejsze momenty z czasów kariery, fani z pewnością wspomną o słynnej konferencji z 2002 roku. „The Answer” miał zgodnie z pseudonimem odpowiadać na pytania. Wydarzenie przybrało niecodzienny obrót. Słowem klucz okazał się „trening”.

Crossovery Iversona stały się reklamówką ligi pod koniec lat 90. i na początku XXI wiek. Był jednym z nielicznych, na którego zwody dał się nabrać Michael Jordan. Kobe Bryant powiedział kiedyś: „Wszyscy powinniśmy być szczęśliwi, że Allen Iverson nie miał 6'5" (ok. 195 cm) wzrostu”. Obrońca mierzył zaledwie 183 centymetry, co sprawiało, że fizycznie nie miał szans z rywalami. Jego siła tkwiła w zwinności i szybkości.

Iverson jest również świetnie pamiętany z pozasportowego wizerunku. Styl życia i ubierania się nawiązywał do subkultury hip-hopowej i „ulicznej gangsterki”. Luźne ciuchy, wielkie łańcuchy na szyi i fryzura „cornrows” była jego wizytówką. Nie podobało się to ówczesnemu komisarzowi Davidowi Sternowi, który później wprowadził do ligi dress code. W międzyczasie Iverson zapisał się w historii NBA poprzez… konferencję prasową.

Moglibyśmy co chwilę cytować „we're talking about practice” i śmiać się do rozpuku. Dla większości widzów konferencja jest śmieszna. Zresztą, z twarzy Iversona również parokrotnie bił uśmiech. Przy czym był to fałszywy uśmiech wzbogacony najprawdopodobniej alkoholem. Konferencja prasowa z 7 maja 2002 roku nie jest zero-jedynkowa jak się wydaje.

TYP NIEPOKORNY

Do zrozumienia wydarzeń sprzed dwudziestu lat potrzebny jest szerszy kontekst. Zacznijmy od poczynań sportowych. Po świetnych rozgrywkach 2000/01, w Filadelfii nie brakowało optymistów co do przyszłości. Iverson rozgrywał właśnie życiowy sezon, rzucając średnio po 31 punktów na mecz. Został MVP ligi, doprowadzając klub do finałów. Ostatnią serię rozpoczął z wysokiego C notując 48 punktów przeciwko Lakersom. To jednak Kobe Bryant i ekipa z Los Angeles zgarnęła dla siebie puchar, wygrywając rywalizację 4-1.

Kolejny sezon nie toczył się tak dobrze. 76ers zanotowali bilans 43 zwycięstw i 39 porażek, co przełożyło się na szóstą lokatę w Konferencji Wschodniej. Przygoda w playoffach zakończyła się na pierwszej rundzie i porażce z Boston Celtics. W organizacji panowały znacznie smutniejsze nastroje niż rok wcześniej.

Pomimo przedwczesnego zakończenia zmagań na koszykarzy czekały jeszcze obowiązki – konferencje prasowe oraz spotkanie z Larrym Brownem. Szkoleniowiec brał każdego na indywidualną rozmowę, podczas której oceniał grę oraz ustalał status na przyszły sezon. Zawodnicy mogli się dowiedzieć, czy są potrzebni na następne rozgrywki, czy może zostaną w lecie wymienieni lub zwolnieni.

Na spotkania wstawił się każdy… poza Iversonem. Nie po raz pierwszy wystawił do wiatru Browna. Relacje obu panów od zawsze balansowały na skrajnościach. Skakali sobie do gardeł, ale jak przychodziło do sportowej rywalizacji, do jeden miał oparcie w drugim. Na konferencji prasowej kończącej sezon trener 76ers mówił: – Uwielbiam to, jak walczy i próbuje zwyciężyć. Ale wielokrotnie miewałem z nim problemy. Z jego podejściem do treningów, z tym, że się spóźnia i nie rozwija się jako zawodnik – opowiadał Brown dziennikarzom.

Gdy praktycznie wszystkie posezonowe wywiady zostały wykonane, z podziemi wyszedł Iverson, który zadzwonił do Browna. Tłumaczył się, że zaspał i poprosił o kolejny termin na indywidualne spotkanie ze szkoleniowcem. Ten podobne historyjki słyszał wielokrotnie, ale cierpliwie dał mu kolejną szansę… której znów nie wykorzystał. Wkurzony kolejną wpadką zawodnika opuszczał centrum treningowe klubu, gdy Iverson w towarzystwie kumpla właśnie wjeżdżał. Nic sobie nie robił ze spóźnienia, uważając, że przecież w końcu dotarł, więc o co Brown może mieć pretensje.

To przelało czarę goryczy. Doświadczony trener stracił cierpliwość i skrytykował jego podejście do życia. Ten przyjmował uwagi, lecz w końcu nie wytrzymał i podnosząc głos równie mocno mu odpowiedział. Rozpętała się wielka kłótnia, która przykuła uwagę wielu osób. Do awanturujących się mężczyzn przyszedł Billy King, generalny menedżer klubu, który starał się uspokoić sytuację.

Co ciekawe, obaj panowie po ogromnej kłótni uspokoili się i zakończyli spotkanie w miarę pozytywnej atmosferze. Brown dał Iversonowi gwarancję, że nadal będzie czołową postacią organizacji. Dodał, że zamierza zostać jeszcze rok w Filadelfii i chce ten sezon spędzić właśnie z Allenem. Właśnie takich słów oczekiwał zawodnik. Zadowolony z rozwiązania sprawy zgodził się na udział w szybko zorganizowanej konferencji prasowej. Choć większość dziennikarzy zakończyła już pracę, to dla Allena warto było zmienić plany.

Spotkanie z Brownem od konferencji prasowej dzieliło kilka godzin. Iverson pojechał gdzieś z kolegą. Gdy wrócił, według opowieści ludzi z klubu nie był tym samym gościem. Stał się bardziej gadatliwy, choć mówił niewyraźnie. Każdy przypuszczał, że przez ten okres pił alkohol, choć on sam później wielokrotnie zaprzeczał. Nie można już było niczego cofnąć. W sali konferencyjnej czekali dziennikarze.

KRYZYSOWE PRZEDSTAWIENIE

Iverson spodziewał się, że w wesołej atmosferze opowie o ustaleniach rozmowy z Brownem. Oczekiwał pytań, dzięki którym będzie mógł powiedzieć, że cieszy się na pozostanie w zespole na kolejny sezon i walkę o najwyższe cele. Takich jednak nie zadano. Zaczęło się od pytania o zwyczaje treningowe. Koszykarz chciał zbyć temat mówiąc, że w trakcie ostatniego sezonu tylko raz opuścił zajęcia. Media jednak nie odpuszczały, dalej wałkując temat treningów. – Jeśli jestem kontuzjowany, to jestem kontuzjowany. To chyba proste – mówił A.I. Nie dał dojść do słowa, po czym rozpoczął historyczną tyradę.

– Siedzimy sobie tutaj... Mam być najlepszym zawodnikiem tej drużyny, a mu tu siedzimy i gadamy o treningu. Posłuchajcie, co do was mówię: gadamy o treningu. Nie o meczu. Nie o meczu! Gadamy o treningu – opowiadał jak nakręcony Iverson.

Podliczono później, że wypowiedział słowo „trening” („practice”) 22 razy. Ale zawodnikowi nie chodziło tak naprawdę o trening. Dwa lata temu przy okazji osiemnastej rocznicy o kulisach tamtych wydarzeń opowiadał Stephen A. Smith. Człowiek robiący dziś karierę jako sportowy showman, w tamtym okresie na bieżąco relacjonował życie 76ers. Nawiązał przyjaźń z Iversonem, przez co miał okazję poznać go bardzo dobrze. Co prawda nie był w centrum treningowym klubu w środku wydarzeń, ale rozmawiał telefonicznie z koszykarzem kilka godzin później.

Według opowieści Smitha, Iversona wkurzyło to, że będąc gwiazdą całej ligi, która drugi sezon z rzędu rzuca średnio po 31 punktów na mecz, musi opowiadać o treningach, a nie o meczach. To one decydują o tym, kto przechodzi dalej, a kto nie. Poza tym od dłuższego czasu w mediach pojawiały się plotki, że Brown – odpowiadający też za sprawy transferowe – pozbędzie się Iversona, bo nie może znaleźć z nim wspólnego języka. Koszykarz chciał poprzez konferencję zaprzeczyć plotkom i ogłosić kolejne quasi-pojednanie.

WEWNĘTRZNY DRAMAT

Inna sprawa to nastrój Iversona. Choć jak wspomniano wcześniej, po spotkaniu z Brownem miał dobry humor, to w skali długoterminowej nie był to łatwy czas dla obrońcy. – Straciłem najlepszego przyjaciela, przegraliśmy w tym sezonie mnóstwo meczów. Czuje się tak, jakby wszystko zawaliło mi się na głowę, jakby rozpadło się całe moje życie – mówił pod koniec konferencji, nawiązując do śmierci Rahsaana Langforda.

„Ra”, jak mówiono na mężczyznę, znał się z Iversonem od lat. Był członkiem wąskiej grupy bliskich przyjaciół, na których koszykarz mógł liczyć jeszcze w trakcie dorastania w Wirginii. Pełnił rolę drużby na ślubie, a wraz z żoną, inną parą znajomych i świeżo upieczonym małżeństwem Iverson pojechał na podróż poślubną. Zmarł w wyniku postrzału siedem miesięcy przed konferencją. Utrata bliskiego zmiażdżyła psychicznie zawodnika. Człowiek, który zachowywał wstrzemięźliwość, jeśli chodzi o uczucia, tym razem wyrzucił z siebie cały smutek przy kolegach z zespołu. Langford był dla niego jak rodzina. Zadeklarował pomoc finansową dla jego dzieci, a podczas trwającego sezonu 2001/02 na lewym ramieniu miał opaskę z inicjałami kumpla. Dotykał jej po każdym trafionym rzucie osobistym.

W maju 2002 roku miał się rozpocząć proces Gregory’ego Foxa. Wcześniej Iverson często zapijał smutki alkoholem. Pojawiał się w miejscach, które kojarzyły się mu ze zmarłym przyjacielem. Działania pozaboiskowe miały ogromny wpływ na konflikt z Brownem, który zelżał właśnie w momencie posezonowej rozmowy na kilka godzin przed konferencją.

KOŃCZ WAŚĆ, WSTYDU OSZCZĘDŹ

Billy King, Karen Frascona (dyrektor do spraw Public Relations) i reszta organizacji 76ers będąca na konferencji z niedowierzaniem przysłuchiwali się opowieściom Iversona. Najchętniej przerwaliby ją i zabrali gwiazdę klubu z dala od dziennikarzy. Próbowali dać mu znak, że może zejść z podium, ale koszykarz jak powiedział A, to chciał powiedzieć też B.

Większość widzów konferencji zwraca uwagę głównie na monolog koszykarza, ale oprócz niego da się również zauważyć burzliwe dyskusje z dziennikarzami. Relacje Iverson-media były… losowe. Bywały dni, w których odpowiadał półsłówkami, traktując ich jako zło, które zawsze szuka pretekstu, aby mu dowalić. Codziennie czytał lokalną prasę, by zobaczyć co o nim napisano, by po chwili wybuchnąć złością.

Istniała też ta dobra strona, która służyła mądrymi i otwartymi odpowiedziami. Ludzie, którzy mieli okazje współpracować z Iversonem zgodnie mówią, że największą jego zaletą była szczerość. Nigdy nie grał kogoś, kim tak naprawdę nie jest. Na początku XXI wieku do NBA zaczęła wchodzić poprawność. Wypowiedzi stawały się coraz bardziej wyważone, a „The Answer” nadal potrafił szokować. Podczas feralnej konferencji wdał się niemal w kłótnie z Philem Jasnerem. Obaj panowie toczyli ze sobą wiele batalii, ale gdy lokalny dziennikarz zmarł kilka lat później, Iverson oddał mu długi hołd na Twitterze.

– Jeśli niektórzy kibice uważają mnie za najlepszego koszykarza w historii, to nikt z pewnością nie relacjonował mojej kariery lepiej niż on. To dla ciebie, Phil. Niech Bóg cię błogosławi – napisał koszykarz przebywający wówczas w Stambule.

KOLEGA DOBRZE RADZI

Inna teoria związana z konferencją z 7 maja 2002 roku ma związek z Garym Paytonem. On sam opowiadał na ten temat telewizji FOX Sports. Wedle historii, obaj panowie bardzo dobrze bawili się na wakacjach w lecie. Byli już mocno pijani, gdy Iverson zapytał się:

Co robisz, że utrzymujesz ciało w tak dobrej formie, nie masz kontuzji i cały czas przebywasz na parkiecie?

Mój trener George Karl nie pozwala mi trenować. Musisz przestać trenować – odpowiedział mu Payton.

Znany ze świetnej gry w obronie koszykarz śmiał się później, że gdy zobaczył konferencję, pomyślał sobie: „nie mów tego w ten sposób, Allen!”. Co ciekawe, o rozmowie obu panów dowiedział się później Larry Brown. Podczas jednego z meczów podszedł do Paytona mówiąc: „zobacz, co stworzyłeś”.

TRZY ETYKIETKI

Historia konferencji Iversona nie jest tak prosta jak się wydaje. Mało kto zwraca uwagę na tło – plotki o odejściu i śmierć przyjaciela. A.I. w tamtym momencie przeżywał wewnętrzne katusze, które na zewnątrz przybrały obraz lamentu o treningach. Bohater tekstu nie lubi wracać pamięcią do tamtych chwil. Tylko z pozoru wydają się śmieszne. W głębi duszy przypominają mu bolesne czasy.

W podcaście „All The Smoke” opowiadał, że ludzie najczęściej zaczepiają go i wypominają mu trzy zdarzenia: crossover na Jordanie, przejście nad Ty Lue oraz konferencję. – Spotykają mnie ludzie na ulicy i krzyczą: „practice, practice”. Naprawdę wychodzisz do mnie z czymś takim? Mógłbyś być bardziej oryginalny – mówił.

Iverson jest członkiem Koszykarskiej Galerii Sław, ale mimo tego nadal potrafi się mu wypominać etykę pracy. Dla wielu fanów basketu stał się jednak idolem. Dodał NBA ulicznego image’u, na który nie wszyscy dobrze patrzyli. Sytuacja z konferencją prasową prawdopodobnie nie wyglądałaby tak samo w dzisiejszych czasach. „The Answer” pomimo lat pozostaje sobą. Nadal jest szczerym człowiekiem z duszą lekkoducha, któremu nie chce się rozmawiać o treningu.

Za główne źródło do tekstu posłużyła mi książka „Iverson. Życie to nie gra” Kenta Babba.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Podróżuje między F1, koszykarską Euroligą, a siatkówką w wielu wydaniach. Na newonce.sport często serwuje wywiady, gdzie bardziej niż sukcesy i trofea liczy się sam człowiek. Miłośnik ciekawych sportowych historii.
Komentarze 0