Wąska elita olimpijska. Dlaczego polscy piłkarze przestali jeździć na igrzyska

Zobacz również:TOKIJSKIE NADZIEJE #12. Atak z drugiego rzędu. Jak przebić lekkoatletyczny szklany sufit?
Barcelona 1992
Phil O'Brien/EMPICS via Getty Images

W żadnych wielkich rozgrywkach sportowych Polscy piłkarze nie mogą się pochwalić takimi sukcesami jak na igrzyskach olimpijskich. W klasyfikacji medalowej wszech czasów do dziś są na ósmym miejscu na świecie i piątym w Europie. Jednak w ostatnich trzech dekadach piłkarski turniej olimpijski zniknął z krajobrazu polskiego futbolu. I nic nie wskazuje, by miało to się zmienić.

Jeśli przy okazji każdego mundialu i każdych mistrzostw Europy słychać narzekania na FIFA i UEFA, które co jakiś czas rozszerzają swoje flagowe turnieje, zapraszając na nie coraz większe liczby uczestników, piłkarski turniej na igrzyskach jest okazją podejrzenia, jak wyglądałby alternatywny świat, w którym na mistrzostwa cały czas jeździ ta sama liczba drużyn. W igrzyskach już od lat bierze udział szesnaście reprezentacji, jak było na mundialach do 1978 roku. Z Europy kwalifikują się zwykle cztery najlepsze, czyli tak, jak było w mistrzostwach Europy do 1976 roku. Żeby w tamtym czasie jeździć na wielkie turnieje kontynentalne lub globalne, trzeba było być czołową reprezentacją Europy. Sztywne zasady kwalifikacji poluzowano, co pozwoliło Polsce pojechać w XXI wieku na trzy mundiale i uczestniczyć w czterech z rzędu turniejach o mistrzostwo Europy. W igrzyskach sito jest tak gęste, że Polacy od trzydziestu lat nie są w stanie przez nie przejść.

KUCHENNE DRZWI WÓJCIKA

O czym czasami się zapomina, trzydzieści lat temu, gdy polska kadra olimpijska ostatni raz brała udział w turnieju piłkarskim, zdobywając srebrny medal, w kwalifikacjach też okazała się za słaba. Po raz pierwszy uznano wtedy, że na igrzyska będą dopuszczani jedynie piłkarze do lat 23 (z nielicznymi wyjątkami). W turnieju kwalifikacyjnym nie brały już więc udziału seniorskie reprezentacje, lecz młodzieżówki. Młodzieżowe mistrzostwa Europy stały się jednocześnie turniejem eliminacyjnym do igrzysk. By na nie pojechać, trzeba było awansować przynajmniej do półfinałów Euro. Kadra z 1992 roku odpadła wtedy w ćwierćfinale, przegrywając 0:5 z Danią, co teoretycznie powinno jej zamknąć drogę do Barcelony. Jako że jednak do czwórki zakwalifikowała się Szkocja, która w rozgrywkach piłkarskich uczestniczy jako samodzielne państwo, lecz w igrzyskach mogłaby wziąć udział jedynie pod flagą Wielkiej Brytanii, która nie zdecydowała się uformować wspólnej drużyny, miejsce Szkotów przypadło ćwierćfinaliście o najwyższej średniej punktów zdobytych w meczach Euro. Czyli właśnie Polakom. Nawet jednak przykład tamtej srebrnej drużyny Janusza Wójcika pokazuje, jak trudno dostać się polskim piłkarzom na igrzyska.

POPRZEDNIK MUNDIALI

Wcześniej sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Jeszcze w latach 20., gdy Polska po raz pierwszy uczestniczyła w turnieju piłkarskim na igrzyskach, kiedy jeszcze nie organizowano mistrzostw świata czy Europy, to na igrzyskach rozstrzygano, kto najlepiej na planecie gra w piłkę. Atrakcyjność turnieju olimpijskiego sprawiła, że FIFA zaczęła myśleć o zorganizowaniu alternatywnych rozgrywek, które uruchomiła w 1930 roku. Od tego czasu istniały dwa równoległe i konkurujące ze sobą światy, a igrzyska stopniowo musiały ustąpić atrakcyjnością mundialom. Reguła nakazująca uczestniczyć w turniejach olimpijskich tylko amatorom była wprawdzie obchodzona, ale i tak ograniczała możliwości gry najlepszym piłkarzom świata. Na mistrzostwach globu można ich było oglądać bez ograniczeń.

POTĘGA DEMOLUDÓW

W czasach Zimnej Wojny świat podzielił się także i w tej kwestii. Kraje zza Żelaznej Kurtyny traktowały igrzyska śmiertelnie poważnie, wysyłając na nie podstawowe reprezentacje w płaszczykach amatorów. Kraje ze świata zachodniego widziały w igrzyskach turniej piłkarski drugiej kategorii. Widać to po klasyfikacji medalowej. W 1952 roku olimpijskie złoto zdobyli Węgrzy, w 1956 Związek Radziecki, w 1960 Jugosławia, w 1964 i 1968 znowu Węgrzy, w 1972 Polacy, w 1976 Niemcy Wschodnie, w 1980 roku Czechosłowacja. To oznacza, że na wszystkich turniejach olimpijskich pomiędzy 1952 a 1980 rokiem triumfował ktoś z Europy Wschodniej. Dopiero na zbojkotowanych przez tę część świata igrzyskach w Los Angeles w 1984 roku triumfowała Francja, ale na kolejnym turnieju wszystko wróciło do normy, bo po raz ostatni zwycięski okazał się Związek Radziecki. Demoludy nie wygrały w piłce nożnej tylko tych igrzysk, na które nie pojechały.

ODZWIERCIEDLENIE SUKCESÓW

Nie oznacza to jednak, że medal olimpijski w żaden sposób nie odzwierciedlał piłkarskiej siły danego kraju. Często sukcesy na igrzyskach mniej więcej pokrywały się czasowo z dobrymi wynikami na mundialach czy Euro. Węgrzy dwa lata po zgarnięciu złota igrzysk wywalczyli srebro mundialu, Jugosławia dwa lata po olimpijskim złocie doszła do półfinału mistrzostw świata, podobnie jak Polacy w latach 70. Czechosłowacja z kolei cztery lata przed wygraniem igrzysk olimpijskich zdobyła także mistrzostwo Europy, a ZSRR równolegle z sukcesem na igrzyskach, doszedł do finału Euro. Nawet w reprezentacji NRD da się znaleźć powiązanie pomiędzy złotym medalem igrzysk (1976) a jedynym awansem na mistrzostwa świata (1974). Żeby wygrać turniej olimpijski, trzeba więc było naprawdę dobrze grać w piłkę.

TURNIEJ LATYNOSKO-AFRYKAŃSKI

Od 1992 roku nie liczyło się już, który kraj daje jakiej imprezie pierwszeństwo, lecz to, jaką kto ma młodzież. To więc całkowicie wywróciło hierarchię złotych medalistów. Od 1988 roku żaden kraj z Europy Wschodniej nie wygrał już turnieju olimpijskiego, a Polska jako jedyna zdobyła jakikolwiek medal. Turniej zaczął należeć do Afrykanów (Nigeria, Kamerun) i krajów hiszpańsko- oraz portugalskojęzycznych (Hiszpania, Brazylia, Argentyna, Meksyk). Tylko one w ostatnich trzydziestu latach dopchały się do złota. W tym również nie ma przypadku, bo także kraje z tych kręgów najczęściej wygrywały w ostatnich trzech dekadach mistrzostwa świata do lat 20. W tych kategoriach wiekowych są po prostu królami.

WĄSKIE GARDŁO

Polacy, zdobywcy złota i dwóch srebrnych medali igrzysk w piłce nożnej, z dnia na dzień przestali na igrzyskach istnieć. O ile wcześniej, gdy się nie kwalifikowali, zwykle mieli do opowiedzenia jakąś dramatyczną historię, która pozbawiła ich awansu, jak w 1988 roku, kiedy zrujnowali szanse na wyjazd do Seulu, tracąc gola w ostatniej minucie meczu z RFN, później zazwyczaj nawet nie byli blisko wyjazdu na igrzyska. Aby się na nie dostać, nie wystarczyło tylko awansować do czołowej czwórki Euro, ale jeszcze zrobić to na odpowiednim Euro. Młodzieżowe mistrzostwa rozgrywa się co dwa lata, więc tylko co drugie dają kwalifikację olimpijską. W 2013 roku Norwegowie przebili się do półfinału, jednak na igrzyskach w Rio ich nie było. Bo to Euro rozgrywane dwa lata później było równoznaczne z kwalifikacjami olimpijskimi. Czasem dostać się było jeszcze trudniej, bo cztery miejsca ścinano do trzech, gdy igrzyska odbywały się w Europie i gospodarze mieli zapewniony udział w turnieju piłkarskim. Szwedzi, którzy w 2004 roku dotarli do półfinału, musieli ustąpić miejsca Grekom, a Czechów analogiczna sytuacja spotkała osiem lat później wobec Wielkiej Brytanii.

EUROPEJSKA RZEŹ

Dostać się jest więc ekstremalnie trudno nie tylko Polakom. Po 1992 roku nie było w Europie ani jednej reprezentacji, która pojechałaby na wszystkie igrzyska. Najwięcej udziałów — po cztery — mają Hiszpanie i Włosi, ale i oni musieli przeboleć dwunastoletnie przerwy. Niemcy po raz pierwszy po zjednoczeniu wysłali drużynę piłkarską na igrzyska dopiero w 2016 roku. Nowo powstałe państwa, które w futbolu znaczą całkiem sporo, jak Chorwacja, czy Ukraina, samodzielnie jeszcze nigdy nie grały na igrzyskach. Rosji po upadku ZSRR też jeszcze nie udało się zakwalifikować. Holendrzy i Belgowie zrobili to tylko raz, a Francuzi pojechali do Tokio po ćwierć wieku przerwy. Europejskie kwalifikacje do igrzysk to rzeź. Na mundialach drużyny z Europy stanowią zwykle około 40% uczestników. Na igrzyskach to tylko 25%.

Młodzieżówka
Piotr Kucza/400mm

JEDEN MECZ OD TOKIO

Polakom o tyle łatwiej to przeboleć, że zazwyczaj nawet nie byli blisko awansu. Przez ponad dwadzieścia lat w ogóle nie kwalifikowali się nawet na mistrzostwa U-21, nie mówiąc o przebijaniu się do ich najlepszej czwórki, więc szansę wyjazdu na igrzyska zaprzepaszczali zwykle na wiele lat przed zapaleniem olimpijskiego znicza. W 2017 roku, gdy w końcu wzięli udział w kontynentalnym turniej jako gospodarze, to akurat nie miał on rangi kwalifikacji olimpijskich. Co i tak nie miało znaczenia, bo Polacy nie wyszli z grupy. Tokio tak naprawdę jest dopiero pierwszymi po Barcelonie 1992 igrzyskami, w których śledząc turniej piłkarski, możemy sobie myśleć, że niewiele zabrakło, byśmy to my tam grali. Przecież młodzieżówka Czesława Michniewicza była o jeden mecz od awansu na igrzyska. A że przegrała ten mecz 0:5, to już zupełnie inna sprawa.

GARSTKA ZAINTERESOWANYCH

Czekanie więc trwa i pewnie potrwa jeszcze długo. Wprawdzie 29 lat przerwy wydaje się fatalnym wynikiem, biorąc pod uwagę, że krócej czekają choćby Węgrzy (25 lat), Słowacy i Czesi (21), Grecy (19), Białorusini (9) czy Rumuni (właśnie grają). Ale możemy znaleźć pocieszenie w tym, że niektórzy mają jeszcze gorzej. Norwegów na igrzyskach nie było od 1984, Finów od 1980, Turków od 1960, a Luksemburczyków od 1952 roku! Litwa, Łotwa, Estonia, czy Irlandia ostatni raz grały samodzielnie dokładnie wtedy, gdy Jules Rimet, oglądając w Paryżu turniej olimpijski w 1924 roku, wpadł na pomysł zorganizowania mistrzostw świata. Patrząc na zainteresowanie, jakie wzbudza na świecie piłkarski turniej olimpijski, można dojść do wniosku, że poszerzanie dostępu do udziału w mistrzostwach świata i Europy nie było jednak tak złym pomysłem FIFA i UEFA. Bo tak skrajne zawężenie dostępu do turnieju sprawia, że żyje nim tylko garstka ludzi w kilku krajach. Po dwóch kolejkach grupowych zanosi się, że do fazy pucharowej w Tokio awansuje tylko jeden zespół z Europy. Trudno w ten sposób porwać cały kontynent. I jeszcze trudniej pomstować na polskich piłkarzy, że na igrzyskach nie są w stanie nic osiągnąć.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Prawdopodobnie jedyny człowiek na świecie, który o Bayernie Monachium pisze tak samo często, jak o Podbeskidziu Bielsko-Biała. Szuka w Ekstraklasie śladów normalności. Czyli Bundesligi.