TYGODNIÓWKA #57. Rodzina Rolexa kontra tradycyjna, polska rodzina – co wybierasz, rodaku? Ojczyzna uczy Igę Świątek jak żyć

Zobacz również:Wszystko w cieniu Novaka Djokovicia. Historyczne US Open przed nami?
graf. Kacper Dudziak

Zaczęło się, a jakże, zresztą zgodnie z moimi przeczuciami sprzed kilku miesięcy. W klasycznej opowieści o sukcesie odniesionym przez kogoś z Polski, musi być zarazem zawarty rozdział o pouczaniu, doradzaniu i krytyce. Mam jeszcze głębiej niż głęboko polityczną publicystykę od lewa do prawa, natomiast po raz kolejny mogliśmy się przekonać, jak bardzo spolaryzowane jest nasze społeczeństwo. To historia pouczająca bardziej niż lata studiów socjologii. Sport jest w niej tylko tłem.

Jeśli chodzi o mnie, to żałuję, że od kilku dni wiem, kim jest Piotr Semka, są bowiem na świecie ludzie i rzeczy, o których człowiek wolałby nigdy nie usłyszeć. No cóż, co się stało, to się nie odstanie, jednak w myśl zasady, że nie ma głupich nauczycieli, są tylko mało pojętni uczniowie, postarałem się wzbić na wyżyny swojego intelektu i przeprowadzić błyskawiczną analizę tego krótkiego i dosadnego wykładu. Nie dlatego, bynajmniej, że cenię publicystykę Semki, gdyż, jak podkreśliłem na wstępie, nie mam pojęcia, kim jest, lecz dlatego, że jego osąd polskiej, niezwykle utalentowanej tenisistki, stał się dla Polaków polem do dyskusji, w której to mieszkańcy krainy znad Wisły oddali się z lubością dwóm stanom: akceptacji czynu Świątek (jakby tego w ogóle potrzebowała) lub przytakiwaniu panu Semce, że to sprawa oczywista – to co Iga robi im się nie podoba i niech wie!

Gdyby ktokolwiek jakimś cudem nie słyszał o sprawie: triumfatorka French Open podpisała kontrakt z firmą Rolex. Producent ekskluzywnych zegarków nie sięga po byle kogo, w przypadku Polki ocenił jej potencjał, bo przecież to oczywiste, że Iga nie ma na koncie tylu sukcesów co choćby jedna z twarzy Rolexa, czyli Roger Federer. Generalnie dołączenie do „rodziny Rolexa”, celowo wybijam ten zwrot, bo on jest tutaj najistotniejszy, to dla gwiazd sportu zaszczyt. Oznacza bowiem, że wchodzisz na półkę, o której inni marzą.

Nie marzą, to chyba jasne, dosłownie, by obwiesić sobie obie ręce Rolexami i jeździć kabrioletem po jakimś nadmorskim bulwarze, nie mają zresztą na to czasu, gdyby pan Semka miał choć minimalne pojęcie o sporcie, wiedziałby, że tacy ludzie jak Świątek czy Federer większość życia spędzają ciężko trenując. Marzą o tym, bo taki kontrakt jest żywym dowodem ich sukcesu. Kropka.

„Czy też bylibyście podekscytowani, gdybyście zostali częścią rodziny Rolex?” – zapytał Polaków Semka. Ironicznie, rzecz jasna, bo on by nie był, tak się domyślam, gdyby ktoś mu taki kontrakt zaproponował. Później wyjaśnił oczywiście, że wiadomo, iż sportowcy podpisują umowy sponsorskie, w domyśle – nie bądźcie już tacy śmieszni i nie myślcie, że Semka takich rzeczy nie wie, spokojnie. Chodzi o – uwaga – nowomowę.

„Jestem podekscytowana – zostałam częścią rodziny Rolex. To dla mnie ważne, bo uświadamiam sobie, jaką drogę pokonałam. Od bycia dzieckiem oglądającym w telewizji, jak Roger podnosi trofea z zegarkiem na nadgarstku do posiadania własnego – zegarka, nie trofeum (jeszcze?)” – tak Świątek obwieściła w mediach społecznościowych, że podpisała kontrakt.

„Dołączanie do rodziny” to żadna nowomowa, zwykły język reklamy i marketingu. A ktoś, kto coś reklamuje, dostaje określoną formułkę i wrzuca do siebie na Facebooka czy Twittera. Też normalne. W rodzinie BMW jest „trójka” i jest „siódemka”, Lewandowski – kojarzy pan, to ten, co według pani Paswłowicz „strzela tylko dla Niemców” – jest w rodzinie Huawei, ale też Bayernu Monachium, a tak na co dzień, jest również w swojej rodzinie, w domu, z Anią i dzieciakami. Pan jest w rodzinie prawicy i super, i fajniusio, niech sobie pan będzie. Ja jestem w rodzinie newonce i rodzinie Canal+, jako ambasador w rodzinie Etoto, a gdzieś tam, w innej, totalnie obcej mi przestrzeni, istnieje sobie rodzina Radia Maryja.

„Pijarowcy pokonali Igę Świątek" – tutaj Semka przechodzi w tryb ubolewania, wyczuwam, że jest mu po prostu szkoda tej dziewczyny. Taka zdolna, młoda, a już pokonana przez pijarowców. No cóż, ja tutaj nie widzę nikogo pokonanego. Jedyna porażka, jaką dostrzegłem, to ta związana z ciągłym ocenianiem innych, doradzaniem im, jak powinni żyć, by nie dać się pokonywać.

Ten pełen troski krótki wykład Semki ściągnął więc setki tak troskliwych jak on sam, ale też tych, którzy wiedzą, jak się powinno reklamować drogie marki, kiedy jest na to czas, jak należy konstruować reklamowe posty, ale uruchomił też „szambonurki”: oto Świątek odleciała, woda sodowa uderzyła jej do głowy, „nic nie wygrała” (to jest hit). Generalnie – stała się materialistką i już po niej. A to nie są, mili państwo, tradycyjne polskie wartości.

Sukces parzy, gdy ktoś się wspina po jego drabinie, zobaczy w dole dziki tłum tych, którzy w rękach trzymają kije i zechcą strącić. Przed laty odwiedziłem w Holandii Andrzeja Niedzielana. Napastnik NEC Nijmegen, zapytany przeze mnie, jaka jest największa różnica między Polską a Holandią, odparł: „Jak tutaj ktoś ma dwie krowy, to sąsiad marzy o tym, żeby mieć trzy, w Polsce zaś o tym, żeby tamtemu z jedna zdechła”.

Ludzie wkurzają się, gdy ktoś mówi, czy pisze „to typowo polskie”, sam nie lubię kategoryzować, a stereotypy stają się tym bardziej realne, im częściej powtarzane, ale sorry, nie biorą się z niczego. Są Polacy, znam takich, którzy cieszą się szczęściem innych, gratulują im sukcesów i nie zazdroszczą pensji. Ale, spieszę rozczarować, nie spotkacie ich na swojej drodze zbyt wielu.

Parę lat temu pisarz Szczepan Twardoch został twarzą Mercedesa. Wśród innych pisarzy podniosło się larum – niektórzy wprost, głośno, publicznie, uznali, że Twardoch już nie jest w ich... rodzinie. Odniósł sukces, więc sorry, wypad. Kapitalnie podsumował to wówczas Wojtek Sokół, jeden z moich ulubionych raperów. Wziął w obronę Twardocha, w dosadnych słowach:

„(...) Ale dziś ze zdumieniem zdałem sobie sprawę, że polska literatura za sprawą Szczepana Twardocha i tego, że został ambasadorem Mercedesa przechodzi to, co hip hop wiele lat temu. Znowu jest oburzenie i krucjata przeciwko „sprzeniewierzaniu wizerunku pisarza” i inne tego typu idiotyzmy. Rozumiem, że polski pisarz wygląda dostojnie tylko w starej flanelowej koszuli na brudnym rowerze z wypożyczalni Veturilo, a Mercedes degraduje w oczach środowiska. Ja pierdolę… Nie wierzę, że w tym kraju to jest taki temat, że aż TVN24 o tym trąbi. To jest turbo absurd. Odpowiedzialność bycia osobą rozpoznawalną, od której nagle zaczyna się wymagać jakichś idiotycznych postaw to w tym kraju ewenement na skalę światową. Papież Franciszek zamawia liście koki do żucia, bo jest kurwa normalny, a Wy się prujecie, że Szczepan lubi Mercedesa… Cieszcie się, że w ogóle ktoś traktuje pisarzy na tyle poważnie, że chce mieć takiego ambasadora, to zajebiste! Ja też bym chciał, żeby Szczepan chodził w Prosto. To prestiż, a nie żadna obłuda. Etos pisarza, który musi być brudny, zaniedbany i biedny na szczęście właśnie został zburzony”.

Iga Świątek przekonała się, że bycie w rodzinie Polska nie zawsze jest fajne. Być może nawet każdy turniej wielkoszlemowy, jakiego od dziś nie wygra, stanie się powodem do wypomnienia jej kontraktu z Rolexem. Na szczęście mam dla niej także dobrą informację – poza granicami naszego pięknego kraju nikogo to nie obchodzi i nigdy nie będzie obchodzić. Wszystko zatem zostanie w rodzinie!

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.