Tureckie życie Mesuta Oezila. Czy fani Fenerbahce mają prawo czuć się oszukani?

Zobacz również:RANKING SIŁ PREMIER LEAGUE: Arsenal na miarę oczekiwań, dalszy spadek Świętych i Spurs
Fenerbahce v Medipol Basaksehir - Ziraat Turkish Cup
Fot. Emrah Yorulmaz/Anadolu Agency via Getty Images

Mesut Oezil w ciągu miesiąca w Fenerbahce nie strzelił gola i nie zanotował asysty. Niedzielny mecz z Trabzonsporem rozpocznie na ławce. Dopiero co fani zrzucali się na jego pensję, nazywając go członkiem rodziny, a już muszą studzić głowy. Oezil rośnie, owszem, ale tylko w świecie followersów i awatarów.

Tureccy dziennikarze nie mają wątpliwości: trener Erol Bulut w niedzielę zagra o posadę. Fenerbahce od przyjścia Oezila przegrał trzy mecze. Nie ma już ich w Pucharze Turcji. Nagle w lidze oglądają plecy Besiktasu i Galatasaray. Oezil dobrze wie, że za moment znajdzie się na widelcu, ale póki co jako pierwszy piłkarz w historii wypuszcza… cyfrową odzież. Limitowana kolekcja w ciągu 10 minut przyniosła zysk pół miliona dolarów. Piłkarz nie musi dziś strzelać i asystować, żeby zarabiać. Wystarczy mu kościół fanów.

Pod tym względem Oezil wciąż jest fenomenem. Na Instagramie i Twitterze w sumie obserwuje go 50 mln ludzi. 32-latek inwestuje w e-sport i wszystko, co wirtualne. Jego przyjście do Turcji to też biznes - niewiele jest krajów z tak ogromnym rynkiem, który potrafi zwariować na punkcie ludzi kopiących piłkę. Oezil pięknie opowiadał o klubie dzieciństwa i o tym, że spełnia marzenia. Na końcu jednak razem z Fenerbahce poprosił, by fani wysłali SMS-a o treści „Mesut” na numer 1907 (rok założenia klubu), by zrzucić się na jego pensję.

oezil.jpeg

Prezes Ali Koc jednorazowo dostał na konto 3,75 mln dolarów. Oezil przez trzy lata w Stambule zarobi ponad 11 mln. Zrzutka na pensję pokazuje jak ogromna grupa ludzi wciąż wierzy w jego mit, choć mistrzem świata był prawie siedem lat temu, a ostatnie sezony w Premier League spędził na toksycznym rozwodzie z Arsenalem. W Londynie już wiedzą jak to jest wpakować się w najdroższy kontakt w historii klubu i trwać tak przez trzy lata. Oezil zarabiał 18 mln funtów rocznie, a karierę w Londynie kończył tak, że niezgłoszony do rozgrywek pisał tweety w trakcie meczów, w których na zdrowy rozum powinien grać.

Dzisiaj Arsenal ma już ten problem z głowy. Zgniłe jajo próbuje podbijać Stambuł, a entuzjazm wokół Mesjasza jest taki, że kibice Fenerbahce narzekają, że limit SMS-ów na pensję piłkarza wynosi tylko sześć. Mogliby przecież wysyłać więcej - wystarczy tylko zrezygnować z goli albo z paczki papierosów. Ich nie obchodzi, że Oezil zarobił w Arsenalu ponad 100 mln funtów. Nie siedzą też z kalkulatorem i nie liczą, że nawet jeśli mocno zszedł z zarobków, to ciągle jest to 170-krotność wynagrodzenia przeciętnego Turka.

Christoph Daum, były trener Fenerbahce powiedział kilka tygodni temu w „Bildzie”, że Turcja będzie testem dla Oezila. Że dopiero teraz zobaczy, co to jest mieć na plecach dwóch gości i kopy na tyłku. W przegranych derbach z Galatasaray (0:1) wszedł z ławki. Dopiero ostatnie dwa spotkania zaczął rozgrywać od początku i już słychać, że na tę ławkę wróci. Serwis WhoScored.com ostatnio wrzucił na Twittera grafikę, gdzie brutalnie podsumował go notami. Oezil rozegrał w Turcji pięć spotkań i w każdym został oceniony w okolicach 6.00, czyli bardzo słabo.

Trener Erol Bulut mówi, że 32-latek potrzebuje czasu, choć czasu ogólnie nie ma, bo Bulut sam zaraz straci pracę. Miesiąc temu Fenerbahce był liderem SuperLigi. Mówiło się, że pierwszy raz od 2014 roku ma ogromne szanse na mistrzostwo. Te oczywiście istnieją dalej, ale po niedawnej porażce z Goztepe (0:1) mówi się, że już tylko dyrektor sportowy Emre Belozoglu cudem utrzymuje przy życiu trenera. Ali Koç mocno żałuje, że latem nie wypalił pomysł z Nenadem Bjelicą. Chorwat znowu widnieje na nagłówkach tureckich portali. Raczej w trybie żali niż realnych obietnic.

To dlatego mecz z Trabzonsporem urasta do rangi przełomowego. Dla Oezila i dla całego Fenerbahce, który jeśli w tym roku nie awansuje do Ligi Mistrzów, może pogrążyć się w jeszcze większej dziurze niż jest aktualnie. Klub ma ponad 400 mln dolarów długów. Już dawno nie stać go na transfery jak dawniej Van Persiego albo Naniego. Co gorsza - telewizja BeIN renegocjowała ostatnio kontrakt telewizyjny i zamiast 500 mln za sezon dla całej ligi, daje 370 mln.

Ali Koc ostatnio zarzucił producentom sygnału, że manipulują przy sędziach i powtórkach VAR. To dlatego w sieci można znaleźć Oezila rozgrzewającego się w koszulce z napisem „beFAIR”. Tureccy fani są tak szaleni, że oświadczenie BeIN opublikowane o godzinie 19.05 zinterpretowali jako obelgę, bo 1905 to data założenia Galatasaray. Za chwilę w ruch mają pójść sądy i kolejne przepychanki. Tureckie piekiełko płonie. Pod tym względem Oezil wiedział na, co się pisze.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Żebrak pięknej gry, pożeracz treści, uwielbiający zaglądać tam, gdzie inni nie potrafią, albo im się nie chce. Futbol polski, angielski, francuski. Piszę, bo lubię. Autor reportaży w Canal+.