TOP 10 najlepszych polskich albumów 2023 roku… do tej pory

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
POLSKA

Za nami zagraniczne The Best Albums of 2023 So Far przychodzi czas na krajowe podwórko. Tradycyjnie skupiamy się głównie na scenie hip-hopowej, ale nie zabrakło też stylowego R&B i jazzu na najwyższym światowym poziomie.

Nieobecnych, o których można by kruszyć kopie nie brakuje. Wśród typów redakcji pojawili się jeszcze m.in. Asthma, Crank All, Kuban, Pako, Vkie czy Włodi, a spoza rapu – Martyna Basta, Earth Trax czy Zima Stulecia. A kto ostatecznie znalazł się w dziesiątce?

kolejność alfabetyczna

1
club2020 - „club2020”

Kiedyś kreatywne domy influencerów, obecnie – raperów i raperek. Bo gdy w gdańskim Plenum zamknęła się cała ekipa z 2020, kreatywne flow aż kipiało. I tak na przestrzeni kilku dni powstało kilkadziesiąt numerów w ramach współpracy, o której jeszcze do niedawna można było tylko pomarzyć. Te, które trafiły finalnie na właściwą płytę oraz mixtape stanowią definicję współczesnego brzmienia. Nie brakuje afrobeatowych letniaków, inspiracji Yeezusem, jerseyowych produkcji czy hyperpopowych naleciałości. Wątpliwości było sporo, bo jak niby połączyć tak wiele głosów? A wyszło spójnie, różnorodnie i up-to-date. Karina Lachmirowicz

2
Dominika Płonka - „DD EP”

Pojawienie się Dominiki Płonki na naszej scenie to zwiastun potrzebnej zmiany. Nie dość, że artystka ma potężny głos, to jeszcze pisze na maksa wyróżniające się teksty. I korzysta z beatowych dobrodziejstw ekipy, która wie, gdzie połamać, gdzie przyspieszyć, gdzie polecieć w klimat. Miroff, braciak Dawid i ciiicho z pomocą Wuji HZG czy Próżni popełnili tutaj naprawdę topowe piosenki. DD EP to rejestr ostatnich singlowych dokonań Płonki i opis jej życiowych turbulencji. Utwory są chwytliwe, pozbawione banału i maksymalnie przebojowe. Soczysty, rozlany garage w NA JAW; refleksyjny czas demona czy ujmujący po co ten stres?. A INTRO/coś pękło to jeden z lepszych openerów w polskiej muzie ostatnich lat. LIYL: Jorja Smith, Nia Archives, Rosalie., Overmono, TQD. Dominika Płonka na prezydentkę krajowej piosenki. Lech Podhalicz

3
EABS meets Jaubi - „In Search of a Better Tomorrow”

Szukając się nawzajem w bezmiarze dźwięków dzielących wiekowe hindustańskie raggi i współczesny post-hiphopowy jazz, muzycy EABS i Jaubi znaleźli nie tylko jednak współbrzmiącą przestrzeń wspólną, ale również prawdziwe braterstwo i muzyczną ziemię niczyją; rozpoczęli tę podróż w mroku wczoraj, a kończą ją z nadzieją lepszego jutra. Żaden z refleksów tego procesu nie posiada zapisu nutowego i żaden nie został wcześniej zaplanowany, każdy jest rekordem chwili, rejestracją przyjaźni i dźwiękową transkrypcją słów, które szepcze, mówi i krzyczy świat roku (bez)pańskiego 2022. W pierwszych dniach stycznia zapisałem to sobie w notesie po kolejnym odsłuchu – niezmasterowanego jeszcze wówczas – In Search of a Better Tomorrow. Słowa te trafiły na wkładkę dołączoną do tego krążka, a ja… nic mądrzejszego nie mam o tym krążku do dodania, choć wracam do niego regularnie. Na płycie, na scenie Jassmine czy w myślach. Wszędzie pozostawał piękny – współczesny, lecz dawny; ulotny a pewny; obcy i znajomy. Filip Kalinowski

4
HAŁASTRA - „KOMBINATORYKA”

Popkulturowy trop jest taki, że zamysłem Kwiatka i Księcia Mazowieckiego było stworzenie płytowego odpowiednika kina noir; brudnych, mrocznych kryminałów z lat 50. i 60., kina Melville'a czy Johna Hustona, co zresztą Filip Kalinowski zgrabnie podkreślił w recenzji KOMBINATORYKI. I taka jest to płyta – bardziej impresyjna niż fabularna, psychologiczna, nie dokumentalna. I – jak na ulicę – mainstream friendly, skoro w vibe KOMBINATORYKI elegancko wpasowali się Kizo, Otsochodzi czy Taco Hemingway, a przecież to dalej historie z tych samych zaułków, w które raczej żaden z nich nie chciałby się zapuszczać. I co? I zagrało. Jacek Sobczyński

5
Hubert. - „święty spokój”

Jeżeli w kontekście nakręconych ekscentryków wypisuje się slogany o twórczości na miarę czasów przebodźcowania i skróconego attention spanu, Hubert. również odpowiada na zeitgeist, ale w biegunowo różny sposób. Rzuca to wszystko i wyjeżdża; niekoniecznie w Bieszczady. A po drodze spisuje refleksje. Długo nie wiedziałem, jak to będzie wyglądało, a zależało mi na tym, żeby stworzyć historię. No i tak się złożyło, że zacząłem podróżować pociągami po bliższych i dalszych okolicach. To była duża część mojego życia i postanowiłem się nią podzielić, kierując ten materiał do ludzi, którzy myślą podobnie, a rzadko znajdują dla siebie taki głos – opowiadał u nas. Jego poszukiwania świętego spokoju odbiły się tak szerokim echem, że wróciły wspomnienia hype’u gęstniejącego wokół początkującego Taco Hemingwaya. I Hubert. chyba rzeczywiście znajduje się na właściwych torach. Aha – wiadomo, że ten materiał ukazał się pod sam koniec ubiegłego roku, ale nie bądźmy już aptekarzami. Marek Fall

6
Kaz Bałagane - „B&B Warsaw”

Stołeczna odyseja Bałagane wiedzie od Starego Miasta po Wilanów, przelatuje przez wszystkie klasy, łapie trendy, podkreśla międzyspołeczne zależności, wykrzywia lustro, w którym przeglądają się mieszkańcy tego miasta, gdzie syrenka nie umie pływać. Trudno nie odnieść wrażenia, że Kaz czekał na ten album przez całe życie. I wyszedł mu tribute dla ukochanej Warszawy podkręcony – przyrodzoną mu – błyskotliwą dokumentalistyką i potężną literaturą – Nad Wisełką to przecież rapowy Jan Himilsbach. Najrówniejszy polski raper, to już robi się nudne. Jacek Sobczyński

7
Krenz - „BOŻE DAJ MI BREAK”

Krenz is massive, jak jungle is massive. Jestem wielkim fanem stylistycznego piwotu Krenza, który zaczynał od bardziej lightowych, house’owych klimatów, ale już na poprzedniej płytce masował trzewia i tkanki głębokie. BOŻE DAJ MI BREAK to przepotężny materiał. Niespełna godzinny longplay wypełniony muzyczną lawą. Wszystko z rodowodem w londyńskich piwnicach. Mrocznych, dusznych i oczekujących tanecznego oczyszczenia. To jest klasa światowa jak De Bruyne. The Bug, Skream, Benga czy Flowdan byliby zachwyceni. Warto dodać, że to kolektywny sukces: Krenz sprawnie korzysta też z pomocy ziomali. Feastonmysins, scolop333ndra, Hades, DJ ZAMOCNO, Kosi czy DJ Zeten dostarczają topowe featy. Zarówno wokalne, jak i didżejskie. Zoacz – i poczuj – ten postęp, serio. Lech Podhalicz

8
Laikike1 x Soulpete - „Rzeczy Naturalne”

Laikike1 kończy z rapem? Gdyby tak się stało, zrobił to w najlepszym stylu – pisał na początku marca Marek Fall. I rzeczywiście: jeśli się żegnać, to właśnie w taki sposób. Ale Rzeczy Naturalne pokazały, że scena dużo by na tym straciła. Laik znów udowodnił, że jak mało kto umie opowiadać o rzeczywistości, przedstawiając ją w typowym dla siebie zadziorny stylu. Pełnym gierek słownych i celnych rozkminek. W tym przypadku – na szczęście – unikając zawiłych metafor, przez które w przeszłości wypominano mu grafomanię. Powiedzmy to wprost: Mar w duecie z Soulpetem po prostu nie zawodzi. Jędrzej Święcicki

9
schafter - „RAMOTKA”

schafter wymyślił się na nowo, a jednocześnie ta zmiana jest bardziej ewolucyjna niż rewolucyjna; w pełni wiarygodna i od lat już w pewien sposób zapowiadana. Przy tej metamorfozie w sukurs przyszła mu tymczasem opiumowa fala rage rapu, który wydaje się być wprost skrojony pod jego wsobną wrażliwość, filmową wyobraźnię i amerykański gust. Efektem tego procesu jest RAMOTKA; krążek, o którym pisałem, że jest w swoim eksperymentalnym zacięciu bardzo naturalny, w swojej bezkompromisowości i osobności od krajowej sceny na wskroś wavy i spoko brzmiący. A dodatkowo jeszcze… nie wiadomo do końca gdzie nagrany. Bo z jednej strony lokalny na swój dziwny sposób, a równocześnie na wskroś uniwersalny. EPka pierwszej połowy roku, a być może i całego. Filip Kalinowski

10
Yung Adisz - „Kopenhaga”

Kopenhaga to był mój osobisty projekt, nie robiłem go pod zasięgi – mówił w rozmowie u nas Yung Adisz, który tuż przed przed premierą albumu wrócił na stałe do Polski i zamieszkał w Warszawie. Ta płyta to jego ostatni reportaż z Danii; pełen gorzkich opowieści o emigracji, relacji z narkotykowego ciągu i poszukiwaniu własnego miejsca na Ziemii. Nie byłem tam szczęśliwy – przyznał. A ten ból i zagubienie przekuł w 17 utworów, składających się na konceptualny materiał, gdzie każde niedociągnięcie nadrabia charyzmą i stylówą. Oczywiście – miejscami Kopenhaga odpycha przez stale przewijający się temat używek, ale w tym wszystkim Adisz jest po prostu autentyczny. Jędrzej Święcicki

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Komentarze 0