To nie koniec kompromitacji West Hamu w sprawie Zoumy. Antonio znowu przebrał się za bałwana

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
West Ham United - Kurt Zouma
Fot. Charlotte Wilson/Offside/Offside via Getty Images

Świat mediów społecznościowych przyzwyczaja nas do tego, że coraz trudniej jest się skompromitować, bo każda afera trwa góra dwa dni. Możesz knurzyć do woli, i tak ludzie zapomną. Kurt Zouma niestety też spadnie na cztery łapy. Już teraz słuchamy wypowiedzi jak ta Michaila Antonio, że okej, skopał kota, ale dużo gorszy jest rasizm wobec piłkarzy. Tym ludziom piłka naprawdę uratowała życie.

Niezłe piekiełko muszą mieć teraz pijarowcy West Hamu. Piłkarz skopał kota i ściągnął na klub globalną krytykę. Trener dodał, że to złe, ale jest tylko trenerem. Walczy o wynik i musi wystawić piłkarza w kolejnym meczu. Zaraz potem z pudełka wyskoczył Michail Antonio – ten, który dwa lata temu rozbił Lamborghini w stroju bałwana. Piłkarz West Hamu dzisiaj wygląda jakby dalej tego przebrania nie zdjął. Zasłanianie się rasizmem i relatywizowanie zachowania Kurta Zoumy jest kontynuacją wysypu idiotyzmów, które ostatnio regularnie nawiedzają piłkę.

Takie rzeczy dzieją się oczywiście wszędzie. To jednak futbol zawsze jest na świeczniku. To on pełni funkcję reprezentatywną, a ostatnio, łagodnie mówiąc, nie ma dobrej passy. Jednego dnia mamy gwałty Mendy’ego, drugiego Greenwooda bijącego partnerkę. Nawet Marc Overmars, wzór dyrektora sportowego, okazał się w ostatnich dniach napalonym samcem, który wykorzystując władzę napastował pracowniczki klubu.

Do tego trener-pedofil w La Massi i szkoleniowiec juniorów w Vallecano, który morale młodych chłopaków budował tak, że zachęcał do wspólnego gwałtu. – Zapakujmy ją wszyscy razem, to pomaga – mówił niejaki Carlos Santiso.

Nagranie z Zoumą znęcającym się nad kotem to zwykłe rozszerzenie repertuaru brudów. Zgłupiał piłkarz, ale i klub nie popisał się tym, że dopuszcza do głosu takich ludzi jak Antonio. Przede wszystkim „Młoty” przegięły tym, że pozwoliły Zoumie zaraz po wycieku nagrania zagrać w meczu Premier League przeciwko Watfordowi.

Znowu byliśmy świadkami tego jak pusty jest pijar piłkarskich korporacji i że te wszystkie piękne oświadczenia można spuścić w kiblu. West Ham niby potępia czyny piłkarza, ale de facto nic z tym nie robi. W tych czasach kary odebrania dwóch tygodniówek nie robią na nikim wrażenia.

David Moyes chyba nie do końca przemyślał sprawę Zoumy, gdy tuż przed meczem z Watfordem wpisał jego nazwisko do protokołu. Tłumaczenie tego walką o punkty też wygląda słabo, bo to ewidentnie postawienie pieniędzy nad moralnością. Tak doświadczony trener powinien wiedzieć, że wielkie kluby nie są dziś tylko maszynkami do wygrywania. Są globalnymi markami, szerzącymi pozytywne wartości na sześciu kontynentach. Piłkarz to ciągle jest kopacz w krótkich gaciach, ale też wzór i bohater. Przykład, który ma wskazywać innym drogę.

Sir Alex Ferguson miał rację, gdy mówił, że nikt nie może być większy niż klub. David Moyes też powinien strzec wartości zamiast zasłaniać się walką o wynik i uginać się przed Zoumą. Zdanie, że „jest jednych z naszych najlepszych graczy” nie powinno paść w tym momencie. W ogóle klub nie powinien dawać Moyesowi wyboru. Od razu powinien zawiesić gracza, żeby jasno pokazać społeczeństwu, że piłkarze nie mieszkają w wieży z kości słoniowej i że ich też dotyczą kary. Nie tak dawno w Anglii mówiło się przecież o sprawie Sarahy Molds, nauczycielki, która została zwolniona z pracy za znęcanie się nad koniem.

Zouma ostatecznie straci 300 tysięcy funtów. Jest to najwyższa możliwa kara przewidziana w regularnie drużyny, która zasili konto organizacji charytatywnej. Francuz stracił też kontrakt z Adidasem, ale na tym domino się nie kończy, bo tracić będzie też West Ham.

Już teraz firma ubezpieczeniowa Vitality zerwała umowę z klubem. Podobnie stało się z Experience Kissimmee, co pokazuje, że wielkie marki nie tylko bazują dziś na wynikach, ale też na wizerunku. Oczywistą sprawą jest, że West Ham nie wyrzuci piłkarza, za którego zapłacił 30 mln funtów. Ale nie może być też tak, że próbuje się tę sprawę relatywizować i dopuszczać do nagrań jak to z Antonio. Stopniowanie czynów i rzucanie argumentami „no, ale rasizm!” jest obrzydliwe.

Jeszcze przed chwilą West Ham rozgrywał mecz Pucharu Anglii z amatorami z Kidderminster Harriers. Obrazek uśmiechniętego Declana Rice’a cierpliwie rozdającego selfie szedł w świat tak, by ludzie znowu pomyśleli sobie: całkiem fajny ten West Ham. Moyes w czasie pandemii dostarczał potrzebującym paczki z żywnością. Mark Noble wspierał organizacje charytatywne. A potem wyskakuje taki Zouma i robi smród na cały świat.

Ciekawi mnie teraz jak West Ham będzie próbował wyjść z tego bagienka. Czy Moyes znowu w niedzielę powie: „musiałem grać Zoumą, bo to klasowy gracz”? No i jaka kara spotka Antonio, bo przecież plecenie głupot przez szybę samochodu to nie jest chyba to, co działy piarowców wbijają piłkarzom do głów. Oczywiście w międzyczasie dojdzie do jakiejś innej kompromitacji w świecie futbolu. Ta fabryka cały czas musi coś mielić.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Żebrak pięknej gry, pożeracz treści, uwielbiający zaglądać tam, gdzie inni nie potrafią, albo im się nie chce. Futbol polski, angielski, francuski. Piszę, bo lubię. Autor reportaży w Canal+.
Komentarze 0