THROWBACK #25. Polscy piłkarze, którzy wyjechali do Anglii za marzeniami o wielkiej karierze. Wesoły domek w Boltonie

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
fot. PA Images via Getty Images

Mam przepastne archiwum i nie zawaham się go użyć. W kilku segregatorach leżą teksty, jakie napisałem przez ponad 15 lat pracy w zawodzie dziennikarza. Setki rozmów i dziesiątki delegacji – to się nie może zmarnować. W każdą niedzielę jedna z takich historii na newonce.sport. Tym razem o odwiedzinach w Boltonie, gdzie młodzi zawodnicy próbowali się przebić do wielkiej piłki.

To było kilka bardzo owocnych dni we wrześniu 2006 roku. Razem z Krzyśkiem Stanowskim polecieliśmy do Anglii, żeby spotkać się z Tomaszem Kuszczakiem i przeprowadzić z nim pierwszy dla polskich mediów wywiad po transferze do Manchesteru United, skoczyliśmy przy okazji na spotkanie ligowe Blackburn Rovers z Chelsea i zawitaliśmy u chłopaków z Polski, którzy próbowali swoich sił w Boltonie. Byłem bardzo ciekaw, jak rozwiną się później ich kariery. Jarosław Fojut, Błażej Augustyn, Przemysław Kazimierczak, Tomasz Cywka – ci zawodnicy marzyli o wielkiej karierze. Ten pierwszy lata później był bliski transferu do Celticu Glasgow, ale na drodze stanęła kontuzja. W 2006 roku miał 19 lat i coraz mocniej dopominał się o swoje.

– Fajnie znaleźć się na boisku obok takich ludzi jak Nicolas Anelka czy Ivan Campo, ale mnie to już nie kręci. To wystarczało rok temu, kiedy samo bycie w szatni z takimi piłkarzami sprawiało frajdę – opowiadał nam, gdy rozmawialiśmy w domu, przez który przewinęli się wcześniej inni Polacy, m.in. Łukasz Fabiański.

Soccer - Carling Cup second round match - Walsall v. Bolton
Bolton's Jaroslaw Fojut, (left) and Walsall's Hector Sam battle for the ball during the Carling Cup second round match at the Bescot Stadium, Walsall. PRESS ASSOCIATION. Photo. Picture date: Tuesday September 19, 2006. Photo credit should read: PA. THIS PICTURE CAN ONLY BE USED WITHIN THE CONTEXT OF AN EDITORIAL FEATURE. NO UNOFFICIAL CLUB WEBSITE USE. (Photo by PA Images via Getty Images)

Dom prowadziła Marlene, jeden z dobrych duchów w angielskich klubach, ludzi, u których mieszkają młodzi zawodnicy, gdy trafiają do obcego kraju i próbują odnaleźć namiastkę normalności, rodziny. Wizerunek Marlene był na pomniku w centrum Boltonu, bardzo brzydkiego miasta. Fojut opowiadał: – Są na nim wszyscy ludzie, którzy noszą klub w sercu i pomogli w jego budowie.

Dla Marlene piłka nożna była ważną częścią życia. Młody Polakom powtarzała często: „Żadnych dziewczyn”. Chciała, by skupili się na karierach. I przepowiadała Jarkowi wielką karierę. Poszła się nawet przebrać w koszulkę z jego nazwiskiem na plecach, by zademonstrować nam, jak bardzo mu kibicuje. Na parapecie stało zdjęcie w ramce: Marlene, Jarek i menedżer Sam Allardyce na środku murawy Reebok Stadium.

Tytuł tamtej korespondencji dla „Dziennika” brzmiał: „Jeśli wrócą, to dla kadry”. Każdy z nich liczył bowiem, że zaznaczy swoją obecność na mapie dużej piłki dobrymi występami w zagranicznym klubie, że te kariery potoczą się modelowo, jeśli tylko będą ciężko pracować. Ale konkurencja była olbrzymia. Taki Bolton był wówczas naprawdę mocnym klubem Premier League. Sam Allardyce ściągał piłkarzy z dużymi nazwiskami, jak wspomniany Anelka.

Wszyscy zgodnie twierdzili wówczas, że nie wrócą do polskiej ligi. Nie można ich za to absolutnie winić, byli młodzi, ambitni i mieli wielkie marzenia, bez nich nie byłoby w ogóle sensu wyjeżdżać. Wszyscy po pewnym czasie wrócili.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.