Technologia w służbie ligowcom. Jak kamizelki GPS pomagają przygotować piłkarzy?

Zobacz również:CENTROSTRZAŁ #3. Odwaga pionierów. O nieoczywistych kierunkach transferowych
gpsglowne.jpg
Irek Dorozanski / 400mm.pl

Kiedyś trenerzy przygotowywali zawodników na wyczucie, a piłkarze przyczepiali zegarki psom. Kto sprawdzał obciążenie graczy, mierząc im puls, ten był awangardą. Dziś ligowcy są w każdym momencie treningu podłączeni do specjalistycznej aparatury, która mówi o nich trenerom wszystko.

Nie wiadomo, czy Grzegorz Szamotulski koloryzował, opisując w autobiografii, jak jeden z piłkarzy, który miał zimą biegać po górach, przyczepił zegarek mierzący przebiegnięty dystans napotkanemu po drodze psu. Pewne jest jednak, że jeszcze kilkanaście lat temu proces przygotowania fizycznego zawodników ekstraklasy wyglądał zupełnie inaczej niż obecnie. Na boiskach wciąż są piłkarze, którzy pamiętają zimowe biegi górskie. - Załapałem się na nie jeszcze w czasach gry w ŁKS-ie Łomża – wspomina Rafał Boguski z Wisły Kraków. - W dalszym ciągu są tacy, którzy uważają, że pierwsze tygodnie okresu przygotowawczego trzeba wybiegać bez piłki i dopiero później wprowadzić trening typowo piłkarski. Inni odchodzą od tego i starają się przygotować zawodników fizycznie podczas treningów z piłką – dodaje doświadczony pomocnik. O ile metody treningowe się różnią, dziś nie sposób już sobie wyobrazić, by podczas treningów w zawodowym futbolu nie był monitorowany każdy krok zawodników. Kamizelki z nadajnikami GPS, zakładane pod meczową koszulkę, całkowicie zdominowały piłkarski rynek.

TECHNOLOGICZNE REWOLUCJE

Leszek Dyja ma dopiero czterdzieści jeden lat, a jednak pracując w sporcie, przeżył już kilka rewolucji technologicznych. Najpierw jako sprinter, a później jako trener przygotowania fizycznego w futbolu. - Znam trenerów, którzy po treningu przykładali dwa palce do tętnic szyjnych zawodników, liczyli liczbę uderzeń serca i poznawali w ten sposób tętno na minutę, co pozwalało na kontrolę obciążeń – wspomina. Pierwszą aparaturą, z jaką się zetknął, były tak zwane sporttestety, czyli specyficzne rodzaje zegarków. - Każdy musiał założyć na klatkę piersiową opaskę, która była zsynchronizowana z zegarkiem wyświetlającym puls. Pierwsze zegarki nie miały możliwości podłączenia do komputera ani dłuższego zapisu tętna. Analiza była więc utrudniona – opowiada. Co kilka lat następowała jednak w tej dziedzinie rewolucja. - Ważnym krokiem było pojawienie się Polar Team System, który oferował zestaw opasek z bazą, na której była zapisywana cała sesja treningowa. Zawodnicy nie musieli już mieć zegarków na rękach. Po treningu można było włożyć opaski do specjalnej bazy podłączonej do komputera i analizować obciążenia treningowe. Był tam jednak tylko wykaz tętna, czyli reakcje organizmu na zadany bodziec. Brakowało pomiarów prędkości i innych danych typowo motorycznych – dodaje.

Trener przygotowania fizycznego, pracujący z reprezentacją Polski oraz Wisłą Kraków, jako przełom w branży uznaje pojawienie się technologii, która pozwoliła na zestawienie urządzeń monitorujących parametry motoryczne zawodnika, z opaskami mierzącymi tętno. - To był milowy krok, który pozwolił na bardzo dokładną analizę treningów – opowiada. To urządzenie kibice mogą zobaczyć na zdjęciach z treningów lub gdy zawodnicy po zejściu z boiska w trakcie meczu zdejmują koszulkę. Wygląda jak krótka, obcisła kamizelka, ściśle przylegająca do ciała, zakrywająca górną część pleców oraz klatkę piersiową. - Przy pierwszym założeniu było to trochę niewygodne, ale po kilku meczach przestałem o tym myśleć. Przypomina o sobie tylko, gdy spadnie się na plecy. Z tyłu jest schowany nadajnik o grubości około dwóch centymetrów. Gdy niefortunnie się upadnie, może dać o sobie znać – przyznaje Boguski.

gps2.jpg
MICHAL CHWIEDUK / 400mm.pl

PEŁNY MONITORING

Niepozorny sprzęt sprawia, że sztaby szkoleniowe wiedzą dziś o zawodnikach wszystko. - Obecne systemy są w stanie bardzo dokładnie określić liczbę przebiegniętych kilometrów, prędkość, kierunek biegu. Po wprowadzeniu współrzędnych boiska jest możliwość śledzenia drogi, którą poruszał się zawodnik na murawie, z określonymi dokładnymi prędkościami i kierunkami. Technologia jest dziś w stanie zapisać każdą zmianę kierunku w pionie i w poziomie, co jest potrzebne do określenia tak zwanego obciążenia metabolicznego zawodników – tłumaczy Dyja. - Oblicza się je na podstawie masy zawodnika, prędkości maksymalnych oraz dystansu przebiegniętego w danych progach prędkości – począwszy od marszu, przez bieg o niskiej i wysokiej intensywności, aż po sprint. To bardzo ważny wskaźnik, bo pokazuje, jakie obciążenie przyjął organizm zawodnika w trakcie treningu. Obciążenia w trakcie tygodnia zajęć się na siebie nakładają. Sumując obciążenie metaboliczne, możemy obserwować, jakie obciążenie zawodnik przyjął w danym okresie. To istotne, by go nie przetrenować, a przy tym dobrze przygotować – wyjaśnia trener. Kamizelki zapisują nie tylko biegi, ale też wszelkie aktywności zawodników na boisku. Monitorowane są też wyskoki, wstawanie po upadkach, czyli dosłownie wszystko, co wiąże się z jakimkolwiek wydatkiem energetycznym.

Praktycznie żaden trening na boisku oraz żaden mecz nie odbywa się już dziś bez kamizelek. To dla obecnych sztabów bardzo podstawowe narzędzie pracy. - System uczy się każdego zawodnika, tworzy jego profil, porównuje dane z tymi z innych zajęć, czy poprzednich tygodni. Uzyskujemy informacje na temat obciążenia treningowego w stosunku do obciążenia meczowego, co też jest bardzo ważne, by wyłapać przeciążenia organizmu zawodników albo potraktować indywidualnie tych, którzy nie grali w meczach – mówi Dyja. To dlatego rezerwowi odbywają czasem na stadionie tuż po spotkaniu albo kolejnego dnia, treningi wyrównawcze. Tak, by rozpoczynając nowy tydzień, cała drużyna była na zbliżonym poziomie zmęczenia.

dyja.jpg

SUBIEKTYWNA OCENA

Gdy zawodnicy Wisły schodzą z boiska treningowego w bazie w Myślenicach, w korytarzu czeka na nich pojemnik, do którego oddają kamizelki. W sztabie szkoleniowym Artura Skowronka nie bazują tylko na technologii, dlatego piłkarze podają też skalę zmęczenia, subiektywnie oceniając intensywność zajęć. Zdaniem trenera przygotowania fizycznego to nieodzowne. - Każdy reaguje na obciążenia indywidualnie. System może pokazywać, że zawodnik mógłby przyjąć większe obciążenie, ale choćby dlatego, że w nocy płakało mu dziecko i nie mógł spać, jego układ nerwowy oraz samopoczucie powodują, że inaczej się regeneruje. Musimy wziąć to pod uwagę. Jeśli odczucie zmęczenia zawodnika będzie się notorycznie przeciągać, zaangażowanie w trening może spadać – mówi.

Mając do dyspozycji ponad dwadzieścia nadajników, Dyja może przystąpić do analizy. - Wszystkie dane są wgrywane do komputera i obrabiane. Wycinane są fragmenty treningów, które z punktu widzenia obciążeń są nieistotne, jak przerwy na picie, czy momenty, w których zawodnicy stoją. Właściwa część jest analizowana pod kątem przebiegniętych kilometrów, liczby wykonanych sprintów, biegów w wysokiej intensywności oraz obciążenia metabolicznego – wylicza. Pierwszy trener potrzebuje z tej analizy dostać od współpracownika dwie podstawowe informacje. System pokazuje, czy zawodnicy przyjęli w trakcie zajęć zaplanowane obciążenia, czyli przykładowo, czy pokonali w danej intensywności zadaną liczbę odcinków. Jeśli plan udało się zrealizować, trzeba jeszcze sprawdzić, jak zareagowały na to organizmy zawodników.

W Wiśle Kraków do oceny obciążeń służą nie tylko kamizelki czy informacje od zawodników, ale też ich parametry krwi. - Dzień po ciężkim treningu sprawdzamy u zawodników poziom kinazy. To wskaźnik pokazujący, w jakim stopniu uszkodzona jest błona komórkowa komórek mięśniowych. Jesteśmy w stanie w ten sposób wykryć zmęczenie mięśniowe zawodników. Jeśli poziom kinazy kreatynowej jest wysoki, traktujemy piłkarza indywidualnie. Wyciągamy go z części treningu albo przeznaczamy do zajęć indywidualnych. To zapobiega przeciążeniom – podkreśla.

kamizelka.jpg
BARTEK ZIOLKOWSKI / 400mm.pl

ANALIZA NA ŻYWO

Trenerzy przygotowania fizycznego oraz technologia, którą dysponują, mają do odegrania ważną rolę także podczas meczów. Fachowcy siedzący na ławce rezerwowych mają na żywo dostęp do danych z kamizelek i na bieżąco je analizują. - Bardzo ważnym parametrem jest to, z jaką intensywnością gra dany zawodnik. Są tacy, którzy na optymalnym poziomie intensywności grają przez siedemdziesiąt-osiemdziesiąt minut. U innych już w pięćdziesiątej minucie intensywność diametralnie spada. Jeśli podczas meczu widzimy, że zawodnik nie jest już w stanie więcej wykrzesać, przekazujemy do trenera sygnał, by go zmienić – tłumaczy Dyja. W komputerowych symulatorach piłki nożnej gracze widzą paski, na których wyraźnie widać, jak wirtualnym piłkarzom zaczyna doskwierać zmęczenie. W rzeczywistości nie wygląda to dokładnie tak, ale specjaliści są w stanie wyciągnąć z danych pomocne wnioski. - Jeśli widzimy, że zawodnik najpierw przebiegał osiemdziesiąt metrów na minutę, a potem robi się z tego piętnaście-dwadzieścia metrów i utrzymuje przez dłuższy czas, widzimy, że dany gracz nie jest już w stanie pomóc drużynie – wyjaśnia członek sztabu Jerzego Brzęczka. Trenerzy nie muszą już więc na oko sprawdzać, czy ktoś nie oddycha rękawami. Wystarczy odwrócić się do ludzi siedzących na ławce, by otrzymać twarde dane.

POWSZECHNA POMOC

Z tego rodzaju technologicznych pomocy korzystają w Polsce już praktycznie wszyscy. - Nie znam w ekstraklasie klubu, który nie miałby do dyspozycji jakiegoś systemu GPS. W I lidze też większość ich używa. Kiedyś ceny były kosmiczne, ale dziś już wszystkie kluby mogą sobie na to pozwolić – twierdzi Dyja. Co jednak ważne, zawodnicy raczej nie są rozliczani z tego, ile przebiegli kilometrów czy wykonali sprintów. - Nie spotkałem się jeszcze, by ktoś był przez trenera krytykowany za złe parametry biegowe, bo samo to jeszcze nie mówi o jakości gry – podkreśla Boguski. Piłkarze podchodzą jednak do tych nowinek z dużym zainteresowaniem. - Wszyscy są tak ciekawi własnych statystyk, że teraz po meczach już zawsze robię wydruk najważniejszych parametrów i wywieszam je na tablicy. Inaczej musiałbym odpisywać każdemu z osobna. Piłkarze chcą porównywać dotychczasowe osiągnięcia oraz wiedzieć, jak prezentują się na tle innych. To motywuje ich do jeszcze mocniejszej pracy i zaangażowania na treningu – podkreśla Dyja, który zdaje sobie sprawę, że pewnie za kilkanaście lat kamizelki GPS będą się wydawać podobnie staroświecką technologią, jak z dzisiejszej perspektywy sporttestery. - Rozwój technologii jest bardzo szybki. Już teraz są systemy, które pozwalają wysyłać zawodnikom do trenera informacje treningowe poprzez aplikacje zainstalowane w ich telefonach. A to pewnie dopiero początek zmian – kończy. Dziś, gdy zawodnik przygotowujący się do sezonu, spotka po drodze psa, może go co najwyżej pogłaskać. Zakładanie mu kamizelki GPS w niczym by nie pomogło.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Prawdopodobnie jedyny człowiek na świecie, który o Bayernie Monachium pisze tak samo często, jak o Podbeskidziu Bielsko-Biała. Szuka w Ekstraklasie śladów normalności. Czyli Bundesligi.