„Tatuażyk”: najbardziej absurdalne fragmenty z książki Sentino

Zobacz również:Raper osobny, z fascynującą historią i nowatorskimi pomysłami. Ale nie tylko za to lubimy Sentino
sentino-4.jpg

Życiorys Sentino może nadaje się na biografię, ale na pewno nie taką. Tatuażyk to opowieść o krainie absurdu; napisana na dodatek językiem pijanego wujka. Oto jej najgorsze momenty.

On jest rapem. On jest wizjonerem tego nurtu muzycznego. Widzi to, czego inni jeszcze nie zobaczyli… Wjeżdża na wstępie autor tego wybitnego dzieła – Roman Poghosyan, który z niewiadomych przyczyn uznał, że najlepszym rozpoczęciem Tautuażyka będzie kilkustronicowy list miłosny do Sentino. Idzie prostą drogą z gwiazdami tego gatunku, których życiorysy zostały już zekranizowane. Idzie za Magikiem, The Notorious B.I.G., Tupakiem Shakurem… PS to prawda. Jakby co zachowujemy oryginalną pisownię w cytatach.

Absurd potęguje już sam język, na który decyduje się autor, próbując postawić Sebastiana Alvareza w roli bohatera romantycznego. Dowiadujemy się o jego gestykulacji, emocjach czy sposobie wypowiedzi: Słowa, które z każdą paczką papierosów, rysowały nowy kształt wydobywany z pamięci. (...) To co przeżył, jego samego przeraziło. (...) Z każdą kolejną szklanką whisky z colą, z opowieści robił się niezrozumiały bełkot. Poghosyan buduje obraz na wzór Thomasa Shelbyego z Peaky Blinders.

Ale spokojnie. Na ziemię sprawdzają ostatnie zdania, w których czytamy o tym, jak Sentino robił palcówę amerykańskim raperkom…

Opis rodziny, czyli jedyna wartościowa część

Biorąc pod uwagę to, co Poghosyan ujawnił, czyli że Sentino zaczynał pić w momencie, kiedy zaczynali rozmawiać, nie dziwi, że najlepszym rozdziałem książki jest ten pierwszy; o rodzinie. Nie chodzi tylko o to, że powstawał na trzeźwo. Opowiada autentycznie ciekawą historię – dziecka zagubionego w dorosłym świecie, dynamicznie zmieniającym się przez upadek Związku Radzieckiego.

Wychowałem się w domu chilijskim, gdzie zawsze było dużo gitary, śmiechu, imprez i picia – wspomina Sentino, dosyć ciekawie dorzucając, że upadający Blok Wschodni był dla jego rodziny schronieniem, dzięki któremu nie została zamordowana przez faszystów. To rzadko spotykana perspektywa w Polsce, gdzie na komunistyczną historię patrzy się wyłącznie negatywnie. Alvarez przedstawia natomiast NRD jako coś – co najmniej – trudnego do oceny.

Wychowałem się w bloku wśród ludzi wszystkich narodowości, zaprzyjaźnionych, roześmianych. Miałem przyjaciół z całego świata. Oni mnie wszyscy bronili już za dziecka. I w pewnym momencie to wszystko nagle zniknęło – wspomina rzeczywistość zdefiniowaną przez nowy porządek świata i rozwód rodziców.

Ta część mówi o Sentino najwięcej. Bo choć niestety wątek rodzinny – jak każdy inny w tej książce – nie jest należycie rozwinięty, to dostajemy dosyć smutny obraz chłopca bez oparcia w rodzinie; bez poczucia bezpieczeństwa i odpowiednich wzorców. Zamiast tego w życiu Alvareza przez lata panował naznaczony przemocą chaos, ponad którymi unosił się smród alkoholu i heroiny.

Jak mój dziadek zmarł, to mi kompletnie zabrało wszelką podstawę i wszelkie zaufanie do ludzi. To wszystko, co kochałem, zmarło mi na oczach, nawet nie byłem w stanie tego przytulić. Wszystko, co uważałem za pewność stało się niepewne. Historię o dziadku znamy ze świetnego utworu Wiecznie z Zabójstwa Lirycznego. W książce dostaliśmy rozwinięcie, ograniczone jednak do absolutnego minimum.

Seks, czyli jedyny rozwinięty temat

Z Tatuażyka dowiemy się o Sentino trzech podstawowych rzeczy: lubi hazard, rapuje i rucha. Z naciskiem na to trzecie. Uprawianie seksu to jedyne, na co zostało poświęcone nawet więcej miejsca niż na muzykę. Jaka piłka nożna? Ja nie potrafię koordynować lewej i prawej nogi, ledwo co te dłonie łączę. Jedyna rzecz, którą potrafię, to jest ruchanie, bo tyle razy to robiłem… – odpowiada na pytanie, co gdyby nie kariera muzyczna.

Seksualne opowieści nie ograniczają się wyłącznie do samego bohatera, Sentino zdradza też tajemnice łóżkowe kolegów z branży. W tym między innymi Diho. Był prawdopodobnie największym ruchaczem na dzielnicy… – mówi, a autor książki (uwaga!) pyta go: większym od Ciebie?

To musiał być ciekawy widok. Pijany Alvarez siedzi w fotelu i pali papierosa, a Poghosyan prosi go o porównanie swoich seksualnych możliwości do możliwości Diha. Uprzedzając pytania, dostajemy odpowiedź: Jak chodzi o skuteczność, to tak [Diho był lepszy].

Konfrontacja z Paluchem w Żabce i diss na Malika, czyli relacje z raperami

Diho to zresztą najczęściej powracający bohater w opowieściach Tatuażyka. Według mnie jest najlepszym polskim raperem. Daleko za mną, ale swoją cegiełkę dołożył, żebym się stał wspaniały. Sentino kilkukrotnie podkreśla bezinteresowność działań Diho, twierdząc, że ostatnią rzeczą, która interesowała jego przyjaciela był pieniądz.

Na przeciwnym biegunie opowieści stoi Malik Montana, którego Alvarez szanuje, ale głównie za to, że – jak opisał – w bardzo młodym wieku zrobił już pielgrzymkę muzułmańską. Oprócz tego – nie szczędzi mu gorzkich słów. W jego oczach lider G2ML to grzeczny chłopiec, który na swój sposób symbolizuje współczesny rynek muzyczny; miałki, mało spontaniczny, nudny, a przy tym szukający internetowej afery.

Nie ma możliwości fizycznej, żeby Malik stał się dla mnie zagrożeniem z racji tego, że zawsze będzie tylko moim żołnierzem nic więcej. Nie będzie mógł być kimś większym, obojętnie ile sukcesu by odniósł w życiu, zawsze będzie moim przydupasem – kontynnuje. Ja mu wszystko wybaczyłem, tak jak ciocia wybacza, tak jak starszy brat wybacza, tak jak mamusia wybacza – wylicza. [Przez akcję Halo Policja] zachował się jak najgorszy zbuntowany wariat. (...) Jakim trzeba być małym człowiekiem, żeby stawiać kasę ponad wszystko i ponad ludzi. To jest perfidne, żeby tylko i wyłącznie myśleć o wartościach monetarnych, a nie swojej godności.

W Tatuażyku pojawiają się jeszcze ksywy. Między innymi Maty czy Sokoła; Sentino porównuje się do Quebonafide, którego nazywa erotomanem. Wraca również do konfliktu z Paluchem, którego kilka lat temu zaczepił w gościnnej zwrotce utworu Malika Ludzie z gór.

Zobaczyłem Palucha raz i wszystko wyjaśniłem w sekundę. Stoję przy kasie w Żabce, kończę zakupy i przychodzi jakiś facet, który wygląda jak on i prawdopodobnie był nim. (...) mówię: „Ty, a Pan to nie jest ten słynny taki raper, co tak do mnie szczeka zawsze? Bo pan bardzo podobnie wygląda do niego, też taki brzydki”.

Paluch zdążył już nie tylko zdementować te plotki, ale też wyśmiać Alvareza na Instagramie: Pamiętam. To było chwilę po tym, jak on zrobił napad na bank w centrum Warszawy wraz ze swoimi żołnierzami. (...) Spotkanie nie trwało długo, bo wybiegł i odleciał F16, które wylądowało po niego na środku ulicy.

Sentino chwilę poświęcił również Kazowi Bałagane: Robiliśmy razem dużo muzyki, dużo pościelowych piosenek do robienia komuś ciąż. Imponował mi, bo ja miałem skończone 30 lat i widziałem, że chłopak, który jest 7 lat młodszy ode mnie radzi sobie, zarabia pieniądze i dobrze żyje. Miał silny charakter i to mi imponowało na tamte czasy.

Język jak z liveów na Instagramie

Finalnie jednak wszystkie historie w książce się urywają. Każdej brakuje pointy. Na dodatek Sentino wielokrotnie sam sobie zaprzecza. Tak jak w przypadku relacji z Malikiem. W jednym rozdziale go szanuje, żeby kilka stron później obrażać. Innym razem najważniejsza jest dla niego rodzina oraz ukochana kobieta, co nie przeszkadza mu przyznać: jedyne co oglądam na polskim internecie, to te wszystkie plastikowe lale, które bym chętnie wyruchał i tak szczerze mówiąc, to jest jedyne, co mi daje jakąkolwiek frajdę.

Tak jest też, jeśli chodzi o jego relację z show-biznesem i społecznością internetową. Rozmowę zaczyna od stwierdzenia, że słuchacze nie powinni komunikować się z idolem, bo to zabiera magię. To całe pierdolenie na Twitchu, na YouTube i gadanie jeden na drugiego z zewnątrz wygląda mega komicznie. Ale już pod koniec tłumaczy, że live’y na Instagramie są jednak spoko i że robi je, żeby podtrzymać kontakt ze słuchaczami, którzy chcą wiedzieć, co się dzieje u niego w życiu.

Paradoksalne wydaje się też spisanie przez autora przekminek Sentino odnośnie samej książki. Na początku Alvarez otwarcie przyznaje, że nigdy nie analizował swojego życia, a potem dorzuca jeszcze, że chyba wolałby nad biografią pracować na trzeźwo. No cóż, może wtedy dałoby się ją przeczytać.

A tak – mamy wspomniany na początku alkoholowy bełkot, który nie różni się znacznie od tego, co Sentino regularnie serwuje na Instagramie. Czytamy o Takefunie, że wygląda, jakby się zabawiał z osłami nocą czy o polskiej scenie, że: ludzie z IQ 80, którzy rozmawiają w jakiejś słowiańskiej gwarze leśnych krasnali i są półanalfabetami, siedzącymi w jakiś śmierdzących, wynajętych mieszkaniach, odpalający się w internecie, nie powinni oceniać i wypowiadać się na temat światowego artysty.

Poghosyan chyba dobrze się bawił, słuchając tych słów, bo przy okazji nazwał go mistrzem punchline'ów.

Niewykorzystany potencjał

Żeby było śmieszniej, cały Tatuażyk musiał mieć z pięćdziesiąt stron, więc żeby nie robić przypału, wydawcy znacznie zwiększyli font i dodali rysunki, dobijając do dwustu. To oczywiście w żaden sposób nie sprawia, że książka staje się treściwa.

Kilka trafnych przekminek na temat hazardu i życia na ulicy oraz interesujących porównań polskiego i niemieckiego rynku muzycznego niestety nie wystarczy. Przez fatalny język, niekompletne historie i wszechobecny absurd tego zwyczajnie nie da się czytać. Dlatego, jeśli ktoś przebrnął do finału, to gratulujemy. My zrobiliśmy to jedynie z dziennikarskiego obowiązku.

I na koniec całkowicie na poważnie: Sentino to jedna z ważniejszych postaci we współczesnym rapie w Polsce. Zabójstwo Liryczne to absolutny klasyk. Niewielu może pochwalić się tyloma hitami. Ale przez taką publikację czy liczne odklejki w internecie, Sebastian Alvarez przejdzie do historii jako obiekt drwin, a nie podziwu. I to jest w tym wszystkim najsmutniejsze.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Jędrzej, choć częściej występuje jako Jj. Najlepiej opisuje go hasło: londyński sound, warszawski vibe. W Drugim Śniadaniu regularnie miesza polskie brzmienia z tym, co dzieje się na Wyspach, dorzucając również utwory z amerykańskiej nowej szkoły. Afrowave, drill, trap - słyszymy się!