Talent, który wyrósł na kartoflisku. Życiowy sezon i marzenia o kadrze Jarroda Bowena

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
West Ham United - Jarrod Bowen
Fot. Alex Pantling/Getty Images

Na początku kariery odrzuciły go Aston Villa oraz Cardiff City, a później był taki moment, kiedy Jarrod Bowen przez pół roku nie dostawał pensji. Swoją wartość musiał udowadniać, zaczynając od gry w piątej lidze, dlatego nigdy nie brakowało mu zawziętości. Za chwilę dzięki niej Anglik powinien znaleźć się w reprezentacji Anglii. Konkurencja na jego pozycji jest wprawdzie ogromna, ale Gareth Southgate nie może go dłużej pomijać.

Gdyby na wzór NBA istniała w Premier League nagroda dla zawodnika, który w danym sezonie poczynił największe postępy w grze, właściwie już można byłoby się rozejść i w tym roku przyznać ją Jarrodowi Bowenowi. 25-latek z West Hamu wprawdzie już w poprzednich rozgrywkach pokazał się z dobrej strony i zwrócił na siebie uwagę, ale dopiero teraz obserwujemy prawdziwy przełom.

PIŁKARSKA KADRA CZEKA

Liczby w piłce najmocniej działają na wyobraźnię i te Bowen ma w tym sezonie znakomite. W Premier League jest jedynym obok Mohameda Salaha piłkarzem, który już ponad 15 razy zapisywał udział przy golu. Tylko Egipcjanin oraz Harry Kane mają od niego więcej strzałów celnych. A to nie wszystko, bo Anglik to w tym sezonie Premier League jedyny zawodnik, który jest w czołowej szóstce wszystkich następujących klasyfikacji: goli, asyst, wykreowanych okazji strzeleckim, kontaktów z piłką w polu karnym i udanych dryblingów.

Na przestrzeni ostatnich dwóch miesięcy jest bodaj w najlepszej formie w całej lidze, o czym świadczy pięć bramek w pięciu ostatnich meczach West Hamu w Premier League, a przecież liczby dokładał jeszcze w pucharach.

Nie powinno więc nikogo dziwić, jeśli Gareth Southgate za chwilę wyśle mu powołanie do kadry. W tym momencie dużo większym szokiem byłby brak jego obecności na marcowym zgrupowaniu, bo mimo tego, że konkurencja na pozycji ofensywnego pomocnika jest w reprezentacji Anglii ogromna, to dziś Bowen daje wszelkie argumenty do tego, by w końcu dostać szansę.

Bliski tego był już jesienią, kiedy Southgate miał go na szerokiej liście i ostatecznie nie powołał na mecze eliminacyjne, jednak dziś wydaje się, że tamto pominięcie tylko dodatkowo zmotywowało Bowena. To on wziął na siebie odpowiedzialność za bramki dla Młotów, gdy Michail Antonio wypadł z formy i jeżeli drużyna Davida Moyesa ma przebić szklany sufit i wedrzeć się do TOP 4, to gole 25-latka będą miały na koniec sezonu ogromne znaczenie.

ZAPRAWA W POLU ZIEMNIAKÓW

Bowen to kolejny przykład piłkarzy, z jakimi coraz częściej mamy do czynienia w angielskim futbolu w ostatnich czasach. Zanim podbił Premier League, musiał przebijać się przez niższe szczeble, słyszał odmowę wiele razy i pracował trzy razy ciężej od innych na swoją szansę. Już Jamie Vardy przetarł szlak tym, którzy zaczynają od tzw. non-league football, a teraz podobną historię może napisać Bowen, choć nie ma tu drobnych przestępstw, bójek i aresztowania w tle.

O grze w piłkę marzył już jako dzieciak. Wychowywał się w West Midlands, ale dorastał w czasach, kiedy Manchester United rzucał cień na całą ligę, dlatego mały Jarrod kibicował właśnie Czerwonym Diabłom, a jako swoich ówczesnych idoli wymienia Davida Beckhama i Wayne'a Rooneya. Najbliższym dużym klubem była z kolei Aston Villa i tam Bowen poszedł na pierwszy trening.

Lokalny klub nie poznał się jednak na jego talencie. Bowen jako 10-latek usłyszał, że rośnie zbyt wolno i klub nie przeniósł go do wyższej kategorii wiekowej, bo obawiano się, że jest zbyt drobny. Później szukał przez długi czas odpowiedniej okazji, by spróbować ponownie i pojechał na testy do Cardiff City, ale tam po kilku tygodniach powiedziano mu to samo. Bowen miał już prawie 16 lat i rzeczywiście obawiał się, że warunki fizyczne staną mu na drodze do marzeń. Odpuścił więc starania w klubach Premier League i Championship i stwierdził, że będzie szukał okazji w drużynie grającej w słabszej lidze, ale takiej, w której dostanie szansę na regularną grę.

W ten sposób Bowen wylądował w Hereford United, klubu z rodzinnych okolic, który wówczas balansował pomiędzy szczeblem centralnym, czyli League Two a piątą ligą. Miał też duże problemy finansowe. Bowen do pierwszej drużyny przebił się chwilę po 17. urodzinach i walczył o uznanie. Nie zrażał go fakt, że z uwagi na kłopoty z pieniędzmi klub przez pół roku nie płacił, ani na to, że warunki do trenowania były w Hereford kiepskie.

Bowen Hereford.jpg
Bowen w czasach występów w piątej lidze (fot. Getty)

Bowen liczył na jakąkolwiek szansę, dlatego mocno pracował na nią każdego dnia. Zewsząd słyszał, że jest zbyt słaby fizycznie i musi się poprawić w pojedynkach, więc wpadł na nietypowy pomysł, by wzmocnić mięśnie nóg. Zaczął treningi biegowe w polu ziemniaków należącym do jego wujka. – Trudniej się po nim biega, więc w ten sposób ćwiczyłem uda i łydki. Poza tym pomagałem mu w pracy na całej farmie. Mieszałem cement w betoniarce i woziłem w taczkach pod górę. Dzięki temu się wyrobiłem – po latach opowiadał w „The Times” po latach.

SZYBKA WSPINACZKA

W piątej lidze Bowen szybko okazał się gwiazdą. Dobrze się trafiło, bo Hereford United miało tak duże długi, że w 2014 roku musiało ogłosić bankuctwo, zawinąć się i jako Hereford FC zaczynać od najniższego szczebla. Trenerzy doceniali jego pracowitość i inteligencję boiskową, a na meczach szybko zaczęli pojawiać się skauci. – Szybko się odnalazł – wspominał ówczesny menedżer Hereford, Peter Beadle. – Już po kilku treningach dało się powiedzieć, że ma w sobie coś wyjątkowego. Dość wcześnie zdaliśmy sobie sprawę, że nie zatrzymamy go na dłużej, bo w piątej lidze zwyczajnie by się nie rozwijał – dodawał.

Ta przepowiednia się sprawdziła. Po zaledwie roku w Hereford miał oferty z Wolverhampton, West Bromwich Albion i Hull City. – Odwiedziliśmy wszystkie te kluby i infrastruktura w Wolves i WBA robiła wrażenie, ale Hull bardziej pasowało do Jarroda. To było środowisko rzemieślników, w pozytywnym sensie. Ludzie byli szczerzy i doceniali uczciwą pracę, dlatego doradziłem Jarrodowi, że to będzie dla niego najlepsze miejsce – opowiadał ojciec piłkarza Sam.

Zewsząd słyszał, że jest zbyt słaby fizycznie, więc wpadł na nietypowy pomysł, by wzmocnić mięśnie nóg. Zaczął treningi biegowe w polu ziemniaków należącym do jego wujka

Przeskok i tak był duży. Zaczynał się sezon 2016/17 i Hull City szykowało się do rozgrywek Premier League, więc 19-latkowi, który dopiero co rywalizował w piątej lidze trudno było wywalczyć szansę. Tygrysy koniec końćów spadły wtedy z elity, a Bowen zdążył zadebiutować już w październiku, jeszcze pod wodzą Mike'a Phelana. Potem przyszedł Marco Silva i u Portugalczyka Bowen pokazał się tylko w ostatnich dwóch kolejkach. Najpierw wszedł w przerwie przegranego 0:4 meczu z Crystal Palace, a w ostatnim spotkaniu, gdy było wiadomo, że Hull się nie utrzyma, rozegrał 73 minut w starciu z Tottenhamem. Spurs wygrali wtedy 7:1 i pogrążyli spadkowicza w bezlitosny sposób.

Spadek był jednak szansą dla Bowena. W drużynie doszło do zmian i Silvę zastąpił Leonid Słucki. Od początku widział Anglika w pierwszym składzie i ten już w pierwszej kolecje sezonu 2017/18 w Championship zdobył bramkę w zremisowanym 1:1 meczu z Aston Villą. Przy golu na wagę punktu asystował mu Kamil Grosicki i od tego momentu kariera Bowena nabrała dużego przyspieszenia.

Pierwszy sezon w Championship zakończył z 14 trafieniami oraz nagrody dla piłkarza roku w klubie zarówno od kolegów z drużyny, jak i kibiców. Kolejny to już 22 gole, po których na radarze miała go cała Premier League. Rzekomo już wtedy trafił do notesów skautów Liverpoolu, ale najmocniej o jego podpis rywalizowały Newcastle, Crystal Palace oraz West Ham. Mimo tego latem 2019 roku Bowen został w Hull, ale wystarczyło mu pół sezonu, by stało się jasne, że swoimi umiejętnościami przerasta drugą ligę. 16 goli i sześć asyst do połowy rozgrywek to był dorobek, który jedynie podbił cenę.

PRACUŚ W TYPIE MOYESA

Najskuteczniejszy okazał się West Ham, bo decyzję przyspieszył David Moyes. Jego poprzednik Manuel Pellegrini nie był przekonany do tego, że Bowen zaadaptuje się w warunkach Premier League i kto wie, czy gdyby został na stanowisku, nigdy nie doszłoby do tego transferu. Moyes pojawił się ponownie w Londynie przed końcem 2019 roku i objął zespółw trudnej sytuacji, dlatego od razu szukał wzmocnień. Bowen wydawał się graczem idealnie w jego typie. Szkot zawsze lubił pracusiów, a jednocześnie dostrzegł, że Anglik to uniwersalny gracz.

fot. Arfa Griffiths/West Ham United FC via Getty Images

Wiosnę 2020 jeszcze spędził na nauce i dostawał szanse głównie z ławki, ale rola się zwiększała. Już w kolejnym sezonie pomógł Młotom w awansie do europejskich pucharów i wystąpił w każdym z 38 spotkań ligowych. Najpierw był dżokerem z ławki, jednak im dłużej trwał sezon, tym ważniejszą postacią się stawał, by w końcu w obecnych rozgrywkach rozbłysnąć ze swoim talentem na dobre.

Bowen to bez wątpienia jeden z najlepszych piłkarzy tego sezonu w Premier League i jeden z nieoczywistych bohaterów, których tak kochają kibice. Moyes i jego asystent Stuart Pearce lepią z niego groźnego zawodnika, który może zagrać na każdej pozycji w ataku. Mimo że to lewonożny piłkarz, to lepiej czuł się zawsze z prawej strony, jednak Szkot uznał, że przede wszystkim atutem Bowena jest ciąg na bramkę. Owszem, spudłował w tym sezonie aż 12 „setek”, choć to pokazuje, że zawsze jest tam, gdzie trzeba. Poza tym to domena świetnych strzelców, bo w tym sezonie więcej takich pudeł od niego mają Diogo Jota i Mo Salah.

ARJEN BOWEN

Egipcjanin z Liverpoolu to zresztą idol Bowena. Na Anfield mają jego nazwisko zapisane od dawna i nawet Jürgen Klopp jest jego fanem. – Bardzo lubię tego piłkarza – uśmiechał się niedawno Niemiec. – Już w Hull go obserwowałem i nie potrzebował wiele czasu, by pokazać swoje umiejętności i to, jakim może być piłkarzem w tak trudnej lidze jak angielska. Poczynił ogromne postępy – dodawał.

Bowen w tym sezonie coraz rzadziej gra na boku, a Moyes pytania o brak transferu napastnika zbywa, twierdząc, że w tej roli świetnie mógłby się odnaleźć Anglik. To już nie jest tylko skrzydłowy. Mapa jego kontaktów z piłką rozsiana jest po całej połowie przeciwka, a sześć z jego ośmiu bramek padło z pozycji na wprost bramki. Pearce ćwiczył z Bowenem akcje, które zawodnik ma zaczynać lewą nogą, ale kończyć strzałem prawą.

Dziś poza Salahem gwiazdor West Hamu wśród swoich idoli wymienia Arjena Robbena, którego grę kazał mu analizować Moyes i jego sztab, a kibice szybko to podłapali, śpiewając do niego „Arjen Bowen”. Bowen świetnie strzela, a poza tym jest czołowym kreatorem ligi. Nie dość, że ma najwięcej asyst po rajdach inwydidualnych w tym sezonie Premier League, to jeszcze trzy asysty dorzucił ze stałych fragmentów gry. Właściwie nie ma takiego elementu, w którym 25-latek nie byłby groźny.

West Ham zdaje sobie sprawę, że ma w swoich rękach perełkę, którą interesują się coraz poważniejsze firmy. Obok Declana Rice'a to najpoważniejszy kandydat do tego, by za duże pieniądze odejść z klubu już latem. Ten scenariusz może się zmienić, jeśli Młotom uda się wejść do Ligi Mistrzów. Gdyby Bowen im w tym pomógł, napisałby kolejny rozdział swojej nietypowej podróży z kartoflisk na wielką scenę.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Futbol angielski i amerykański wyznaczają mu rytm przez cały rok. Na co dzień komentator spotkań Premier League w Viaplay. Pasję do jajowatej piłki spełnia w podcaście NFL Po Godzinach.
Komentarze 0