Seks w polskim mieście. „Pokolenie ikea” jest lepsze niż książka, ale nie zachwyca

Zobacz również:W mordę jeża! „Świat według Kiepskich” ma zejść z anteny po 23 latach
Pokolenie-Ikea_kadr-z-filmu-2.jpg
Next Film

Dawid Gral po dekadzie bierze na warsztat głośną powieść Piotra C. I choć rzeczywiście uważniej przygląda się temu, skąd u bogatych warszawiaków rodzą się problemy z miłością, jego diagnozę również przysłania pogoń za pikantnymi gagami.

Istnieją tacy reżyserzy, którzy po puszczeniu filmu w świat przestają się nim interesować i od razu zabierają się do pracy nad kolejnym. Omijają konferencje prasowe, nie udzielają wywiadów, a niekiedy i bojkotują otrzymane nagrody. Przeważającej większości twórców zależy jednak na zdaniu krytyków (niektórzy, jak Barbara Białowąs jeszcze za czasów Big Love, nawet za bardzo biorą je do siebie) i widzów. Czytają recenzje, uczestniczą w Q&A i obserwują, jak ich pomysł rezonuje w odbiorcach.

Trudno kwestionować tę potrzebę. W końcu bez oglądających nie byłoby całego zamieszania, przecież kina nie mogą stać puste. Nigdy wcześniej nie spotkałem się jednak z taką drogą jej zaspokojenia, co w przypadku premierowego Pokolenia ikea Dawida Grala. Już pod koniec filmu, gdy pojawiają się napisy końcowe, na ekranie wyświetla się kod QR. Zeskanowany obrazek przekierowuje do krótkiej ankiety, w której na gorąco, jeszcze z kubełkiem popcornu u boku, możemy podzielić się swoimi wrażeniami z seansu. Na myśl przychodzi mi pytanie o wrażenia z obsługi w sklepie, na które odpowiada się za pomocą wskazania kolorowego uśmieszka na ekranie dotykowym. W tym przypadku ocenimy produkcję w dziesięciostopniowej skali, zadeklarujemy, czy korzystamy z aplikacji randkowych, a wreszcie wskażemy ulubioną kwestię wypowiadaną przez bohaterów. Wśród sugerowanych wariantów figurują choćby Ciurlać mi się chce, Będziemy takimi… pieprzycielami oraz Wilczyca zawsze dziewica, i owce całe.

Najbardziej zaskoczyła mnie próba sprawdzenia, czy według widzów film jest szowinistyczny, a może feministyczny. Wyniki ankiety nie zostały (i najpewniej nie zostaną) podane do publicznej wiadomości – i nic dziwnego, bo mają przede wszystkim zaspokoić ciekawość twórców. Sam fakt pojawienia się takiego pytania, asekuracyjnego i całkiem tendendcyjnego w przekazie, pozostaje przy tym dość wymowny. Pokolenie ikea chce upodmiotowić kobiety i dystansować się od seksizmu, będąc nie tyle peanem na cześć głównego bohatera będącego wprawionym w bojach trenerem podrywu, co jego krytyczną sylwetką z umoralniającym przesłaniem. W tym przypadku to zadanie od początku było dość karkołomne. Nie wyszło najgorzej, ale i trudno mówić tu o sukcesie.

W łóżku z pokoleniem X

Fabularny debiut Grala, zrealizowany w ramach programu mikrobudżetów PISF-u, czyli, upraszczając, dotowany przez państwo, stanowi adaptację książki o tym samym tytule autorstwa Piotra C. Street art ma Banksy’ego, muzyka elektroniczna – Buriala, zaś rodzima scena literacka – tego jegomościa. 47-letni pisarz i popularny bloger (prowadzi także stronę na Facebooku, choć raz za razem jest tam blokowany) od początku kariery konsekwentnie zachowuje anonimowość. Enigmatyczny image idzie u niego w parze z kąśliwą, gęstą od żarcików i przekleństw diagnozą wielkomiejskiej części generacji X. Autor przede wszystkim przygląda się temu, jak jego przedstawiciele i przedstawicielki według niego (nie) radzą sobie z relacjami damsko-męskimi. Unikając odpowiedzialności, wchodzą w przelotne romanse. Poligamiczna stałość przegrywa z promiskuityzmem, a wszystko napędzają pieniądze zdobywane w dobrze płatnej pracy i nieposkromione pożądanie.

Pokolenie Ikea to pierwsza powieść Piotra C. Początkowo w odcinkach publikował ją tygodnik Angora, zaś w 2012 roku jej wprowadzeniem na półki księgarń zajęło się Wydawnictwo Novae Res. Do dziś to jeden z największych bestsellerów oficyny, który pociągnął za sobą kolejne, w tym Pokolenie Ikea. Kobiety, Brud oraz Gwiazdora. Abstrahując od wartości literackiej książki, trzeba przyznać, że zestarzała się w dość brzydki sposób. Jej styl tłumaczono celowo obrazoburczą, ironiczną i przemyconą z internetowego pamiętnikarstwa konwencją. Dekadę później nauczyliśmy się jednak bardziej ważyć słowa. Dobrze jest pisać o seksie bez drobnomieszczańskiej pruderii, ale jednocześnie unikając sprowadzania wszystkiego do ostentacyjnie wulgarnej formy.

Przelotne znajomości

Tymczasem obok uprzedmiotowienia kobiet (młode dziewczyny nazywa się tu „szlaufami”, zaś główny bohater w większości napotkanych pań widzi potencjał do współżycia, przepraszam, rżnięcia) pojawiają się tu krzywdzące uproszczenia czy klasizm (Jakie kwalifikacje do decydowania za mnie ma chłop spod Ostrołęki, którego szczytowym osiągnięciem jest obalenie trzech jaboli w minutę?). Maja Staśko, feministyczna aktywistka, stanowczo sprzeciwiła się drugiemu życiu powieści, które zapewni jej filmowe wznowienie. Na premierę ekranizacji przyszła obwieszona kartkami z kontrowersyjnymi cytatami (Rąbnę ją w dziesięć minut i odłożę za drzwi, Za trzy stówki bym ją przeleciał, ale nie za półtora patyka). Sporo internautów komentowało, że zawodniczka High League zrobiła to wyłącznie dla poklasku, ale niektórym jej obecność na uroczystej gali dała do myślenia. Czy z Pokolenia Ikea da się wycisnąć coś więcej niż utrwalanie szkodliwych stereotypów?

Dawid Gral z utalentowanymi aktorami młodego pokolenia na pokładzie podjął rękawicę. Ociosał historię zawartą w książkowym pierwowzorze z niewiele wnoszących wątków pobocznych. Nie dowiemy się, jak Czarny (Bartosz Gelner), prawnik-amant szukający kochanek z imionami rozpoczynającymi się na każdą literę alfabetu, ochoczo onanizował się w przeszłości do Teresy Orlowski albo pijany defekował na środku jeziora. Nowością jest za to próba odpowiedzi na pytanie, skąd u mężczyzny nieumiejętność wejścia w zdrowy, długoterminowy związek. Może to ciekawić o tyle, że w gąszczu kobiet, które momentalnie pojawiają się i znikają w jego życiu, przewija się jedna stała postać – Olga (Michalina Olszańska). Dobra przyjaciółka pozostaje na wyciągnięcie ręki. Obydwoje pracują w tej samej kancelarii, spędzają ze sobą dużo czasu, czuć między nimi chemię. Czarnego nadal bardziej kuszą jednak przelotne znajomości, które może odnotować w swoim notatniku. Takim Death Note, tyle że o erotycznej proweniencji.

W kółko o seksie

Pokolenie ikea samą tą próbą wejścia głębiej w motywacje głównego bohatera nie gloryfikuje ani jego postaw, ani zachowań towarzyszących mu osób. Reżyser czyni z nich za to postacie wyjątkowo powierzchowne, niewidzące świata poza łóżkowymi podbojami. Na palcach jednej ręki można policzyć sytuacje, gdy nie rozmawiają o seksie. Prym w niewybrednych komentarzach i znajdowaniu sposobów na uwodzenie kobiet wiedzie Czarny. W kancelarii, gdzie pracuje, od jego kolegów czy przełożonego równie często usłyszymy komentarze rodem z alt-rightowej części sieci. Kiedy główny bohater widzi się w klubie nocnym ze swoim przyjacielem, Kogutem, od razu uskuteczniają podryw. Szczególnie znamienna jest też scena, w której prawnik o wyjątkowo wysokim libido przyrządza kolację dla znajomych Olgi. Kobieta przestrzega go przed tym, żeby nie chwalił się naokoło swoimi łóżkowymi podbojami. Pokornie stosuje się do jej prośby, ale szybko okazuje się, że inni przejmują po nim pałeczkę. Kiedy w ruch idą kolejne butelki wina, skrępowanie ustępuje miejsca licytacjom dotyczącym liczby partnerów seksualnych.

Film Grala uderza takim portretowaniem protagonistów w przerysowane, komediowe wręcz tony. Wstyd Steve’a McQueena, podobna tematycznie powieść o destrukcyjnym seksoholiku z Michaelem Fassbenderem w roli głównej, jest przy nim dobijającym dramatem. Pokoleniu ikea bliżej raczej do Don Jona – reżyserskiego debiutu Josepha Gordona-Levitta o mężczyźnie uzależnionym od pornografii, filmowi obfitującemu w wywrotowe gagi i wyskakujące znienacka niespodzianki. U Polaka są nimi na przykład nieoczywiste, choć moim zdaniem przestrzelone dobory castingowe. Matkę Czarnego zagrała ikona polskiej piosenki dziecięcej, Majka Jeżowska. W jednej ze scen pojawia się także stawiający aktorsko pierwsze kroki Adi Nowak. Obecność wokalistki rzucającej gromkim Dzisiaj nie poruchasz do swojego syna można jeszcze wyjaśnić przewrotną próbą zerwania z jej familijnym emploi. Skąd zaś pomysł, żeby raper otrzymał skromny epizod, który właściwie nic nie wnosi do historii? Chyba tylko dlatego, żeby singiel ABCDEF❤️ck promujący produkcję zaprowadził przed ekrany większą widownię.

Zamaskowane przesłanie

Jakiś czas temu pisałem na łamach newonce o nowej fali polskiego kina erotycznego, triumfalnie zapoczątkowanej przez netfliksową trylogię 365 dni. Wspominałem wtedy o tym, że zarówno Pokusa Marii Sadowskiej, jak i Heaven in Hell Tomasza Mandesa, niosą za sobą całkiem trafne spostrzeżenia. Pierwszy z filmów piętnuje instrumentalne traktowanie kobiet przez mężczyzn, zaś drugi – konwenanse, w jakie są zaprzęgnięte, co uniemożliwia im doświadczanie szczerej, niczym nieskrępowanej miłości. Takie przesłanie obu produkcji zakrywają jednak scenariuszowe nieprawdopodobieństwa i efekciarska warstwa wizualna, rozpięta między teledyskową widowiskowością a estetyką reklam.

Podobny problem towarzyszy Pokoleniu ikea. Już sam Piotr C. miał problem z dogłębnym ukazaniem 30-latków z dużych miast. Niby pisze o uwierającej ich samotności, nieudolnie tłumionej za pomocą sieci, uzależnieniu od pracy i przeznaczaniu jej owoców na życie ponad stan. Genezę tytułu tłumaczy nie tylko oczywistym skojarzeniem ze szwedzkimi meblami, stanowiącymi główne wyposażenie mieszkań kupionych na kredyt przez generację X. Według niego ludzie traktują innych przedmiotowo, jak kolejny nabytek w sklepie, o którym można szybko zapomnieć i go porzucić. Mimo to trudno oprzeć się wrażeniu, że pisarza najbardziej interesowały przede wszystkim te przejaskrawione migawki z życia korposzczurów, kontrowersyjne wycinki gęsto upstrzone przekleństwami. Dawid Gral dekadę później rzeczywiście uważniej przygląda się temu, skąd u bogatych warszawiaków rodzą się problemy z miłością. Jego diagnozę również przysłania jednak pogoń za pikantnymi gagami, zaś finał całej historii pozostaje boleśnie powierzchowny. Być może gdyby pokusił się o więcej, odpowiedź na pytanie, czy do scenariusza nie wkrada się szowinizm, byłaby bardziej oczywista.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Pisał lub pisze na łamach „Papaya.Rocks”, „Krytyki Politycznej”, „Kontaktu”, „Gazety Magnetofonowej” i „NOIZZ”. Lubi reportaże, muzykę elektroniczną i kino. Występował w „Kole Fortuny”, gdzie Rafał Brzozowski zagiął go hasłem „tatuaż tymczasowy”.