Ras: wiem, że to nie jest hip hop (WYWIAD)

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
rsmnt-cover.jpg

Już w piątek premiera nowego albumu Rasmentalism Tango. Na kilka dni przed tym wydarzeniem Ras opowiedział nam o tym, jak zmieniło się jego postrzeganie muzyki i dlaczego nie warto przejmować się tym, co myślą ludzie. Spokojnie, jest też o modzie na MDMA i śmiesznych psach z Instagrama.

Kilka miesięcy temu Mentos mówił mi, że Tango będzie dojrzalszą i poważniejszą płytą od 1985. Rzeczywiście tak się stało?

Ta płyta bardzo skręciła na wirażu. Może nie pod względem treści, ale ogólnego wrażenia już tak. Kiedy robiliśmy w Berlinie zdjęcia na okładkę w ostatni weekend października, puszczaliśmy zamknięte numery fotografowi, Karolowi Grygorukowi, on mówił, że to nocny album i trzeba go ugryźć w ten sposób. Słuchałeś już całości, więc wiesz, ile musiało zdarzyć się w listopadzie i przez dwa tygodnie grudnia. Weszliśmy do studia i piorun p****olnął. Nagrywaliśmy numery na nowo, niektóre mają zmienione beaty, a niektóre refren, który jest piątą wersją z kolei. Bardzo chcieliśmy wpuścić trochę słońca do tej muzyki. Zatęskniłem za tym po poprzedniej płycie.

Tango to jest ten album, na którym zaczynasz rapować o wygrywaniu życia?

To taki paradoks, że nastrój płyty jest u mnie zazwyczaj odwrotnie proporcjonalny do sytuacji życiowej czy na przykład finansowej. Kiedy nagrywałem 1985, absolutnie nie miałem na co narzekać, a płyta była manifestem wszystkiego, co gorzkie. Teraz było trochę odwrotnie. Moim celem było to, żeby mięso wjeżdżało na talerzu z cekinami; żeby moje wynurzenia były podane w przyjemny sposób.

Czas między Wyszli coś zjeść a 1985 wspominałeś jako emocjonalny kocioł. Co powiesz o tym okresie między 1985 a Tango?

Na początku też był cyrk. Jeździliśmy i graliśmy, a później przyszedł czas na… sam nie wiem na co. Chciałem powiedzieć, że na refleksję, ale tak naprawdę był to czas na op****alanie się. Na początku zeszłego roku miałem kreatywną fazę i planowałem zrobić coś swojego, ale potem uznałem, że nie jestem w stanie udźwignąć tego warsztatowo. Dlatego przepraszam wszystkich producentów, których beaty leżą na moim dysku. Wtedy postanowiliśmy robić numery Rasmentalism i wypuszczać je na takiej samej zasadzie, jak Palmę.

Wracając do pytania, nie, nie działo się nic szczególnego. Nie było żadnych punktów zwrotnych poza tym, że zdałem sobie sprawię i odczułem na własnej skórze, jak niewielkie znaczenie ma dla mnie hajs. Były momenty, gdy nie miałem pieniędzy i zupełnie nie wpływało to na moje samopoczucie. Po tym, jak osiągnęliśmy względny sukces i graliśmy koncerty, zastanawiałem się, co będzie, jak to się kiedyś skończy. Wmawiałem sobie, że najwyżej nie będę wydawał, ale nie do końca w to wierzyłem. Później okazało się, że rzeczywiście tak jest. Jesteś w stanie zapewnić sobie podstawowe potrzeby jeśli masz głowę na karku, dwie ręce i trochę szczęścia.

Ostatnio zrozumiałem też, że mnóstwo rzeczy, których się bałem, wcale nie musi być takie straszne. Finanse, problemy, kryzysy, zerwane znajomości, choroby – to okazało się naprawdę mało istotne. Świat cały czas się kręci. Prezydentem Stanów Zjednoczonych został gość, który do tej pory był żartem z Simpsonów. To pozwala zrozumieć, że nie masz na to wpływu. I kolejna rzecz - obawy o to, co ludzie o tobie myślą, są totalnie bez sensu. Oni po prostu o tobie nie myślą. Nie obchodzisz ich. Mają swoje problemy i serio mają cię w dupie. Nie musisz im wrzucać swojej fazy na siłę.

Kilka lat temu rozmawialiśmy o Zlatanie Ibrahimoviću w tym kontekście, że dobrze byłoby złapać dystans i mieć wszystko w dupie. Teraz rapujesz o tym, że jesteś spokojny i zacząłeś wierzyć w siebie.

Dużo rozmawiałem o tym ze swoją dziewczyną i uświadomiłem sobie, jak absurdalna jest moja obawa o to, że nie zostanę zrozumiany. Nie mam na to przecież żadnego wpływu i nic nie mogę wywalczyć. Dzisiaj już wiem, że nie obchodzę ludzi. Jak nie będę istniał –  to spoko, a jeśli będę – tak samo. To serio daje mocne poczucie wolności.

Prowadzisz uporządkowane życie?

Moje życie jest absolutnym bałaganem, ale lubię je. Czasami wmawiam sobie, że najwyższy czas się ogarnąć, bo wstyd, ale później wracam do tego, o czym powiedziałem – wstyd przed kim? Kto ma to oceniać?

Miałem na taki okres, że zacząłem przygotowywać CV. Mój kolega, który pracuje w branży reklamowej powiedział mi: Stary, wymyślałeś teledyski, sprzedałeś kilkadziesiąt tysięcy płyt, więc tak naprawdę zajmujesz się reklamą. Wpisuj to wszystko. Zrobiłem tak i nagle okazało się, że czteroletnia dziura w zatrudnieniu nie ma znaczenia. Tylko doszedłem do tego, że robię przecież to, o czym zawsze marzyłem. Jestem z tym, kim chcę być. Mieszkam tam, gdzie chciałem mieszkać, choć może mógłbym mieć z dwa razy więcej metrów. Zaakceptowanie w pełni swojej sytuacji to jest klucz do szczęścia. Jestem szczęśliwy, chociaż mam takie momenty, że siedzę trzeci dzień w domu przed otwartym komputerem, więc sprawiam wrażenie zapracowanego – ale YouTube to nie praca, i uświadamiam sobie, że zmarnowałem jakieś osiemnaście godzin życia. Po prostu je przepierdoliłem. Jeszcze jak wygram w Fifę to luz, ale kiedy przegram sześć razy z rzędu on-line z dziećmi z Chin, myślę sobie: Stary, 32 lata, serio?!

Powiedziałeś mi w wywiadzie: Ta muzyka ma duże oddziaływanie i niemałe grono słuchaczy, a ty im mówisz, że twoje rękawy są zielone, twoje sznurówki żółte i że nie wiesz, co robić z butami. K***a, wyrzuć, oddaj bezdomnym, cokolwiek. Powiedz coś tym ludziom. Najwyższy czas mówić coś. Ja zacząłem słuchać rapu, bo właśnie coś mówił.  Chyba niespecjalnie się coś zmieniło?

Zmieniło się – przestało mnie to obchodzić. Zacząłem patrzeć na siebie i przestałem słuchać raperów. Ale to nie ma żadnego znaczenia. Ważne jest to, jak czują się ludzie, którzy słuchają muzyki. Jeżeli w kraju z taką pogodą komuś wychodzi słońce, bo słucha artysty, który nie mówi nic, ale robi to w fajny sposób – to spoko. Nie będę więcej walczył, bo trochę już powalczyłem i przegrałem. Ale jestem Hetman Zamość i Arsenal, więc porażka mnie wcale nie boli.

Teraz moja misja jest taka, żeby było przyjemnie. Wiem, że tylko promil osób zainteresuje się tym, o czym mówię, więc chcę nadać temu formę przyjemną do słuchania i mam nadzieję, że się udaje. Stąd też forma nowej płyty. Kiedy pracowaliśmy nad nią i zmienialiśmy numery, Kamil mówił: Stary, robi się kolejna piosenka. Nieregularne zwrotki, refren. To jest piosenka, a nie numer i robimy już trzecią. Odpowiadałem: Zajebiście, zrobimy jeszcze czwartą i piątą. Nie mam z tym problemu. Jeżeli Pih wyszedłby na scenę podczas mojego koncertu, to miałbym drugi mikrofon i powiedziałbym: Wiem, że to nie jest hip-hop. Mam pełną świadomość. To nie miał być i nie musi być hip-hop.

Piszesz ostatnio w mniej gęsty sposób. Zgodzisz się?

Tak. Zacząłem zupełnie inaczej słuchać muzyki. Już nie chodzi mi o manifesty. Lubię melodie; kiedy coś brzmi i przyjemnie się tego słucha. Uważam, że nie trzeba bardzo dużo mówić, żeby dużo powiedzieć. Możesz zrobić to samo połową wersów, które napisałeś. Dużo czasu zajęło mi zrozumienie, że muzyka musi oddychać, a pauza mówi więcej niż te twoje siedem wersów. Dlatego sporo skreślałem.

Zmęczyła cię rapowa dosłowność?

Tak naprawdę słucham innej muzyki. Jeśli chodzi o rap, najczęściej sięgam po takie rzeczy, jak Goldlink, Smino, Brockhampton, J.I.D. czy Isaiah Rashad. To jest melodia. W tę stronę chcę iść.

Dużo miejsca na 1985 poświęciłeś melanżowi. Teraz ten temat znowu się pojawia. Leży ci na wątrobie, że tak często do niego wracasz?

Trochę tak. Chociaż zaraz zrobię z siebie alkoholika, a tak nie jest. Po prostu gram między 40 a 60 imprez w roku i to jest fizycznie męczące, a skoro jest męczące, to siada też na głowę. Może stąd się to bierze? Wydaje mi się, że temat bombki wynika także z tego, że moja socjalizacja przebiega wyłącznie na wyjściach wieczorowych, kiedy moi znajomi po tygodniu zap****alania chcą się zresetować. Jeszcze transport publiczny, zakupy i poczekalnia u lekarza -  to właściwie jedyne sytuacje, w których jestem w społeczeństwie. A na pewno melanż jest ciekawszy niż poczekalnia. Choć nie zawsze.

Na Tangu pojawia się również motyw kokainy i MDMA.

To obserwacje z wyjść. Ciekawy temat. Po wypuszczeniu Ducha mój ziomek napisał mi: Kurwa, wszyscy moi znajomi po trzydziestce zaczynają eksperymentować i jeść kryształy. Szczerze mówiąc, nie mam doświadczeń z MDMA i jakby ktoś czytał ten wywiad, to nigdy nie brałem narkotyków i nie wiem gdzie ani od kogo kupić. Po prostu zauważam trend. Jak wychodzisz na imprezę i jesteś nie daj boże trzeźwy, to częściej masz dosyć przytulania niż pijackich żartów. Ludzie się na tobie wieszają i chcą powiedzieć, jak bardzo cię kochają, a ty akurat przyjechałeś samochodem.

Wers Niewiele pamiętam, odkąd wydałem „Za młodych na...” jest o melanżu czy generalnie o życiu?

O życiu. Bardzo dużo się działo i wszystko mi się zlewa. To, że nie wiem, jaki jest dzień tygodnia, to nie jest zblazowanie, tylko po prostu w takim trybie funkcjonuję. Niby to banał, że czas leci, ale nie wiem, kiedy upłynęły te ostatnie cztery lata. Zdałem sobie sprawę, że za mało momentów pamiętam. Umysł jest na poziomie zero. Jest tyle bodźców, że właściwie nie wiem, co się wydarzyło i jak się czułem, kiedy to się działo. Nie wiem, jak się czułem, kiedy grałem na Open’erze, bo nie do końca pamiętam, że byłem na tej scenie. Brakuje mi wspomnień uczuć. Pamiętam, jak się czułem, kiedy obejrzałem Rocky’ego, gdy miałem siedem lat, a nie pamiętam, jak dwa lata temu stałem na scenie przed ośmioma tysiącami ludzi.

Napisałeś mi niedawno: W domu rodzinnym na Święta dowiedziałem się od mamy, że Szydło nie jest premierem. Przez show-biznes odkleiłeś się od rzeczywistości?

Nie przez showbiznes i nie od całej rzeczywistości. Od rzeczywistości politycznej odkleiłem się sam. Miewam to sobie za złe. W pewnym momencie zupełnie przestałem oglądać telewizje informacyjne i teraz czuję się rzeczywiście upośledzony w tym temacie, ale nie jestem piłkarzem, żeby żyć w bańce, bo jednak funkcjonuję w społeczeństwie. Odkleiłem się tylko od obszaru polityki.

To stało w momencie, w którym zrozumiałem, że mam do przeżycia swoje życie, a nie życie siedmiu miliardów ludzi. Interesuję się czymś w momencie, w którym moi znajomi, którzy są dla mnie w pewnym stopniu autorytetami, zaczynają reagować. Dlatego poszedłem na Czarny protest, podpisywałem petycje w sprawie Puszczy Białowieskiej czy ustawy o Sądzie Najwyższym i KRS. Śledzę ważne wydarzenia, ale też zdaję sobie sprawę, że to jest w ogromnym stopniu bardziej PR niż realna polityka. Nie masz prawdziwego obrazu sytuacji i nigdy nie będziesz mieć. Obraz sytuacji nie jest dla ciebie. Na politykę międzynarodową masz zerowy wpływ.

W Fast food narzekasz na płytkość komunikacji, która jest konsekwencją hiperaktywności w mediach społecznościowych, ale sam w tym jesteś. To nie jest podobny przypadek do akcji promocyjnej Weny?

Zupełnie nie. Nie chcę nic na tym ugrać ani nikogo oceniać. Nie chcę też nikogo piętnować ani skłaniać do przemyśleń. To jest numer o mnie i moich znajomych. Śmieję się z siebie. Fast food nie ma zmuszać do refleksji, bo na nią jest już dawno za późno. To zjawisko będzie postępować i w końcu się pozabijamy nawzajem. Powpadamy na siebie z tymi telefonami. Sam robię to cały czas. Jestem uzależniony, instaluję Instagram dwa razy dziennie, ściągam apkę i potem ją usuwam. Za często sprawdzam telefon i zabiera mnie to z życia. Stąd ten numer. Jest wynikiem obserwacji siebie, a nie koleżanek.

Przeglądam Instagram jak poj**any. Najczęściej content bokserski i śmieszne psy. To jest mechaniczne i poza refleksją. Wydaje mi się, że wynika ze strachu przed byciem samemu ze sobą. Przed ciszą. To jak odpalanie telewizora w tle.

A kto wygrałby ewentualny beef: Wena czy Tede?

Stawiałbym na Wenę, chociaż Tede w tych beefach jednak potrafi odpalić. Ciężko powiedzieć. To hipotetyczne rozważanie. To jest odpowiedź do cytowania na innych portalach, szczególnie na jednym. To może jeszcze dodam, że nie obchodzi mnie, kto wygrałby taki beef.

Czujesz, że jako raper masz jeszcze dużo do powiedzenia?

Nie mam właściwie nic do powiedzenia jako raper i mam takie wrażenie przynajmniej  od poprzedniej płyty. Mam coś do powiedzenia jako ja, ale chciałbym przestać nauczać, a zacząć robić muzykę. To wynika również z tego, co stało się motywem tego wywiadu: ludzi nie obchodzą moje problemy, bo są moje, a ja chciałbym, żeby ludzie czuli się dobrze słuchając naszej muzyki. Chciałbym żeby moje rapowanie szło w kierunku fuzji z melodią; żeby przeradzało się w muzykę. Nie mam ambicji bycia raperem do końca życia.

fot. Karol Grygoruk

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Senior editor w newonce.net. Jest związany z redakcją od 2015 roku i będzie stał na jej straży do samego końca – swojego lub jej. Na antenie newonce.radio usłyszycie go w autorskiej audycji „The Fall”, ale też w "Bolesnych Porankach". Ma na koncie publikacje w m.in. „Machinie”, „Dzienniku”, „K Magu”,„Exklusivie” i na Onecie.