RANKING SIŁ PREMIER LEAGUE: cała czołówka bez zwycięstw, duży awans City

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
Manchester City v Burnley - Premier League. Riyad Mahrez
Fot. Laurence Griffiths/Getty Images

Miniona kolejka była naprawdę podstępna. W rzeczywistej tabeli różnice zrobiły się jeszcze mniejsze, bo czołówka traciła punkty. Aż siedem pierwszych drużyn poprzedniego notowania Rankingu Sił nie wygrało swoich meczów.

Przy takim obrocie spraw trudno było podjąć decyzję co do kilku pozycji. Forma wielu ekip jest w kratkę i dalej drużyna z pierwszego miejsca w Rankingu Sił to nie jest lider, który może czuć się absolutnie pewnie. Podobnie zresztą, jak naprawdę ma to miejsce w Premier League, ale to daje nam tak emocjonujący sezon. Mąci też VAR. Praktycznie w każdym meczu była jakaś analiza, która zmieniała decyzję i ostatecznie decydowała o wyniku.

*****

1. TOTTENHAM

Nie bardzo kto ma strącić Spurs z pierwszego miejsca, czyli na teraz zostaje po staremu. O meczu z Chelsea pisałem szerzej w osobnym tekście, więc warto go tu przypomnieć. Jose Mourinho sprawił, że jego drużyna jest bardzo trudna do pokonania i świetnie zorganizowana. W sezonie małych różnic to znaczący atut. Portugalczyk czaruje, że Tottenham w wyścigu o mistrzostwo jest kucykiem pomiędzy końmi, ale dziś to mocny kandydat.

2. CHELSEA (+1)

Awans bardziej za wrażenia. A przy okazji kosztem Liverpoolu, o czym zaraz. The Blues nie przegrali ósmego kolejnego meczu, mieli z Tottenhamem przewagę i dobrze grali bez piłki, przez co duet Kane i Son nie mógł poszaleć nawet z kontry. Remis w hicie to niby dwa stracone punkty, ale w tym wypadku, nawet mimo większej liczby sytuacji, należy go szanować. Szczególnie, że ekipa Franka Lamparda jeszcze się dociera.

3. LIVERPOOL (-1)

Lista kontuzjowanych wydłużyła się o kolejne nazwisko, tym razem Jamesa Milnera, Liverpool znów gubi punkty w tym sezonie, a Jurgen Klopp dalej chodzi i wymachuje pięścią na cały świat. Szczęściem The Reds jest to, że inni im w tej kolejce nie uciekli i choć o remisie z Brightonem rozstrzygnął dopiero gol z rzutu karnego w doliczonym czasie, to był on poniekąd sprawiedliwym wynikiem. Mewy postraszyły mistrza Anglii. Z lepszych wiadomości dla Kloppa - lista nieobecności na razie może i jest długa, ale zaraz wracają chociażby Trent Alexander-Arnold.

4. WEST HAM (+4)

Strefa, od której mógłbym rzucać monetą przy ustalaniu danych miejsc. Ostatecznie Młoty zaliczają spory awans, choć pewnie trochę na wyrost, wiedząc, ile miały szczęścia w meczu z Aston Villą. Powiedzmy więc, że to awans na zachętę, a później wszystko może wróci do normy. West Ham wskakuje z racji innych wyników, bo cała czołówka traciła punkty. Ale dopiero dwa najbliższe mecze - z Manchesterem United i Leeds United - powiedzą nam o nim więcej. Kibiców Młotów uprasza się o nieprzywiązywanie się do tej pozycji.

5. SOUTHAMPTON

Jan Bednarek najlepiej niech już nie strzela goli w Premier League. Polak po raz trzeci w karierze trafił do siatki w lidze angielskiej i trzeci raz w tych spotkaniach Święci prowadzą 2:0, by przegrać 2:3. Tym razem taki scenariusz przerobili z Manchesterem United. To nadal ekipa zdolna do awansu do europejskich pucharów, nadal ma mocne wejście w sezon, jednak można nabrać obaw przed intensywnym momentem sezonu. Southampton ma wąski skład i zależy od formy paru liderów. Na razie nie spada, bo Manchester City nie wygrał z nikim wybitnym, ale było o włos. Trwonienie takiej przewagi, jak z MU, na pewno martwi.

6. MANCHESTER CITY (+4)

W końcu! – mogliby powiedzieć fani The Citizens. Ich ulubieńcy w meczu z Burnley strzelili tyle bramek, co w sześciu wcześniejszych spotkaniach razem wziętych. Pod wodzą Pepa Guardioli przyzwyczaili nas, że jak przyjeżdża kandydat do spadku, to przegrywa wysoko i możemy obserwować ofensywny potencjał City w pełnej krasie. W tym sezonie tak jednak nie było. Pięć goli z The Clarets to najlepszy wynik w obecnych rozgrywkach. Gra w ataku była bardziej płynna, bardzo dobrze zaprezentowali się Riyad Mahrez i Kevin De Bruyne i przed łatwiejszą serią w kalendarzu City zaczęło się rozpędzać.

7. LEICESTER CITY (-3)

Porażki z Fulham mało kto mógł się spodziewać. Lisy miały szansę zrównać się z liderami tabeli, a przegrały z jedną z najgorszych ekip w lidze, prezentując się w dodatku naprawdę bardzo słabo. To był płaski, nijaki, niemrawy występ drużyny Brendana Rodgersa. Odcięty Jamie Vardy, pogubiona defensywa, brak wpływu na ofensywę Jamesa Maddisona i Youriego Tielemansa... Nic dziwnego, że menedżer Leicester City aż trzy razy w trakcie meczu zmieniał ustawienie. Nic to jednak nie dało. Fulham wylało na głowy kubeł zimnej wody.

8. MANCHESTER UNITED (+1)

Czerwone Diabły zaliczyły na St. Mary's Stadium imponujący comeback, ale kibice mogą mówić, że sprawiedliwości stało się zadość. To ich ekipa miała przewagę, marnowała dogodne okazje, a gospodarze prowadzili po golach ze stałych fragmentów gry. Wynik odmienił Edinson Cavani i dziś wydaje się, że Ole Gunnar Solskjaer musi na niego stawiać. Jednocześnie znów nieźle zadziałało ustawienie z diamentem w środku pola. To coraz bardziej wygląda jak koncepcja, której Manchester United powinien się trzymać.

9. LEEDS UNITED (+2)

Ostrzyliśmy sobie zęby na inne spotkania, a tymczasem to wygrana Leeds na Goodison Park gwarantowała spore emocje. Stało się tak, mimo że padł jeden gol, choć tych anulowanych było więcej. Pawie pokazały, że będą liczącą się siłą, bo potrafiły długimi fragmentami dominować i zwyciężyły zasłużenie. Ekipa Marcelo Bielsy ma jeszcze problemy ze skutecznością - przy tak dużej liczbie tworzonych sytuacji powinna zdobywać więcej bramek - jednak ogrywa przeciwniów pomysłem i konsekwencją. Ostatnio Leeds nieco spadało w Rankingu Sił, ale tym razem odbija się nieco w górę i mąci w środku notowania.

10. ASTON VILLA (-3)

Surowa ocena, biorąc pod uwagę to, jak wielkiego pecha Aston Villa miała w meczu z West Hamem, ale takie są zasady Rankingu Sił. A raczej – taki jest ścisk, że bądź tu mądry i znajdź miejsce piłkarzom Deana Smitha. Ollie Watkins zmarnował rzut karny, a poźniej był na VAR-owym spalonym, bo tylko w erze powtórek środek rękawka Anglika ma prawo być bardziej wysunięty od czubka będącego w biegu Angelo Ogbonny, który w dodatku wiesza mu się na szyi. The Villans stworzyli mnóstwo sytuacji i zapracowali na punkt, jednak to samo można było powiedziec tydzień temu, dlatego trudno ich sklasyfikować.

11. EVERTON (-5)

Spadek nie tyle za porażkę z Leeds, co spadek, o który prosiło się od kilku tygodni. W Rankingu Sił liczy się forma, a ta u piłkarzy Carlo Ancelottiego szwankuje. Od powrotu z październikowej przerwy na mecze reprezentacyjne tylko Sheffield United punktuje gorzej. Cztery oczka ugrane w tym czasie to wynik słabiutki i choć The Toffees nie grają źle, to nie potrafią wygrywać. Czas na pobudkę.

12. BRIGHTON (+1)

Drużyna-zagadka. Pokona Aston Villę, zremisuje z Liverpoolem, zmęczy się z Burnley cz WBA, a potem zagra nieźle z Tottenhamem, tyle że przegra. Logiki w tym mało, więc trudno ich sklasyfikować. Brighton na pewno warto docenić za konsekwencję i ofensywny styl. Szwankuje skuteczność, a modele statystyczne pokazują, że jakość gry Mew powinna dać im o 6.5 punktu więcej, niż mają do tej pory. Ich dwa najbliższe spotkania - ze Świętymi i Leicester City - zapowiadająsię naprawdę pasjonująco.

13. WOLVERHAMPTON (+1)

Wygrana z Arsenalem cieszy, ale nie sposób nie myśleć o Raulu Jimenezie. Meksykanin strał się z Davidem Luizem, czego efektem jest wstrząśnienie mózgu i pęknięta czaszka. Podobny uraz zakończyła parę lat temu karierę Ryana Masona. Oby Meksykanin wrócił na boiska cały i zdrowy. Na razie przeszedł zabieg i rzekomo czuje się dobrze, ale powrót do sportu to odległa perspektywa. W tym czasie obowiązek zdobywania bramek muszą wziąć na siebie Daniel Podence i Pedro Neto. Z Kanonierami zrobili to skutecznie, jednak czy dadzą tak radę przez najbliższe kilka miesięcy?

14. ARSENAL (-2)

Dopiero mniej więcej tutaj możemy przerwać rzucanie monetą. O ile środek notowania jest dość wyrównany, tak od Kanonierów mówimy o wyraźniejszej różnicy na minus. Wokół Mikela Artety zaczyna się znajoma debata, znów krytykować można postawę w ofensywie, znów u siebie Arsenal przegrywa z kimś spoza Big Six i tak dalej, i tak dalej. Hiszpański menedżer pracuje jednak na materiale niskiej klasy. Miejsce jego drużyny zarówno w tabeli, jak i w Rankingu Sił realnie określa jej potencjał. W Tamizie upłynie mnóstwo wody, nim londyńczycy wrócą na wysokie miejsca. A i to z obecnymi właścicelami może się nie udać.

15. NEWCASTLE (+1)

Aż do 88. minuty wydawało się, że Sroki tylko zremisują 0:0 z Crystal Palace, ale duet Callum Wilson i Joelinton zadbał o trzy punkty. Awans jest więc, ale skromny, bo na Newcastle wciąż ciężko się patrzy. Zwycięstwo z osłabionymi Orłami było poniekąd obowiązkiem.

16. FULHAM (+1)

Scott Parker przekonywał, że może i jego drużyna nie punktuje, ale robi ciągłe postępy. Zapewnił, że jeśli ograniczy błędy i poprawi skuteczność, to w końcu wygra. I miał rację. Pokonanie Leicester City to naprawdę imponujący wynik. Fulham oddało rywalom piłkę, wykorzystało do maksimum dwie dobre kontry przed przerwą, a potem trzymało Lisy na dystans. Zneutralizować ofensywę ekipy Brendana Rodgersa to spory wyczyn. Do tego doszło przełamanie z rzutu karnego! To niezwykle ważne zwycięstwo przed meczami z Manchesterem City i Liverpoolem.

17. CRYSTAL PALACE (-2)

Po raz kolejny okazało się, że Orły bez Wilfrieda Zahy to jest pół drużyny. Mecz z Newcastle był nudny, remis 0:0, na jaki się długo zanosiło, byłby może nawet bardziej sprawiedliwy, choć i przy takim wyniku Palace straciłoby parę pozycji. Terminarz jest korzystny i na dziś groźba spadku jest daleka, jednak to naprawdę kiepski zespół, który na koniec sezonu może się plątać w okolicy kreski.

18. WEST BROMWICH ALBION (+1)

Na takie mecze mówi się, że są o sześć punktów. The Baggies w sobotni wieczór pokonali Sheffield United, co wprawdzie nie daje im wyjścia ponad strefę spadkową i przekłada się jedynie na skromny awans w Rankingu Sił, ale jest bardzo ważnym sygnałem. WBA ma teraz przed sobą spotkania z Crystal Palace i Newcastle, z którymi w obecnej formie może pozbierać trochę oczek.

19. BURNLEY (-1)

To już niechlubna tradycja. Burnley po raz czwarty z rzędu przegrało na Etihad w Premier League aż 0:5 i mogło nawet wyżej, gdyby VAR nie cofnął dwóch... samobójczych goli bramkarza Baileya Peacocka-Farrella. Z drużny, która i tak ma dość wąską kadrę, wypadło jeszcze paru piłkarzy i Sean Dyche znówma problem. Gdyby nie fatalna postawa Sheffield United i parę udanych występów we wcześniejszych kolejkach, Burnley mogłoby być nawet ostatnie.

20. SHEFFIELD UNITED

The Blades mają jeden punkt po dziesięciu meczach i właśnie przegrali niezwykle ważne starcie z West Bromwich Albion. Mieli też nieco pecha. Żadna ekipa w tej kolejce nie stworzyła sobie tak dobrych okazji według wskaźnika expected goals, a mimo tego Sheffield United nie strzeliło gola. To największa bolączka drużyny Chrisa Wildera, bez niej w ogóle nie można mówić o utrzymaniu. Tak czy inaczej dziś ich pozycja może być tylko jedna.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Futbol angielski i amerykański wyznaczają mu rytm przez cały rok. Na co dzień komentator spotkań Premier League w Viaplay. Pasję do jajowatej piłki spełnia w podcaście NFL Po Godzinach.