Od czasów Tima Duncana i Kevina Garnetta NBA nie widziała zbyt wielu dużych koszykarzy cieszących się z nagrody MVP sezonu zasadniczego. Do wyjątków możemy zaliczyć Dirka Nowitzkiego, ewentualnie, na upartego, LeBrona Jamesa. W ostatnich latach za sprawą Giannisa Antetokounmpo i Nikoli Jokicia widok podkoszowych z najważniejszym wyróżnieniem indywidualnym spowszedniał. Patrząc na obecne rozgrywki, dwóch ostatnich laureatów wraz z Joelem Embiidem zabetonowało rywalizację, sprawiając, że obrońcy znów schodzą na dalszy plan.
Najlepsza koszykarska liga świata przez ostatnie kilkanaście lat przeszła sporą rewolucję. Dawniej znaliśmy ją jako miejsce, w którym, niczym w dżungli, liczyli się przede wszystkim najsilniejsi, a byli to przeważnie środkowi i silni skrzydłowi. Jeśli sami nie odgrywali roli gwiazd organizacji, to byli niezbędni, aby ich koledzy na obwodzie mogli świecić swoim blaskiem.
Komentarze 0