Portugalska odpowiedź na Van Dijka. Ruben Dias nigdy nie milknie i odmienia obronę Manchesteru City

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
Manchester City - Ruben Dias
Fot. Matt McNulty/Manchester City via Getty Images

Manchester City zrobił w ostatnich kilku latach parę niezłych interesów, ale Ruben Dias już teraz jest jednym z najlepszych. Portugalski obrońca w dużej mierze odpowiada za to, że lider Premier League ma jednocześnie najlepszą defensywę w stawce. Dla 23-latka nawet czyste konta to za mało, choć kolekcjonuje je od pierwszego występu.

W ostatnich latach często mówi się, że coraz trudniej znaleźć klasowego środkowego obrońcę. Jeden z tych najlepszych, Giorgio Chiellini, żalił się nawet kiedyś, że dziś stoperzy potrafią wszystko poza grą w defensywie. Nacisk kładzie się na wyprowadzanie piłki i umiejętności techniczne, a zanikają inne cechy, z którymi dawniej kojarzylibyśmy piłkarza na tej pozycji. Gdy jednak znajdą się tacy, którzy zarówno znakomicie bronią i prezentują się fizycznie oraz jednocześnie spełniają wymogi nowoczesnego futbolu, to kosztują grube miliony. Wartość żadnej pozycji na boisku nie poszybowała w ostatnich latach aż tak mocno.

POSZUKIWANIA SWOJEGO VAN DIJKA

Coraz częściej możemy się jednak przekonać, że ogromny wydatek na środkowego obrońcę potrafi się świetnie spłacić. Kiedy Liverpool ponad trzy lata temu sprowadzał Virgila van Dijka, wielu wskazywało, że to ostatni element, by ten zespół zaczął się liczyć na poważnie w walce o najważniejsze trofea. Holender właściwie z marszu stał się jednym z liderów drużyny, Liverpool zaczął tracić mniej goli i zaraz zaczęła się analiza „efektu Van Dijka”. Zresztą gdy dzisiaj go nie ma, jego wpływ widać jeszcze bardziej. Gdy więc inne zespoły z angielskiej czołówki miały problemy w obronie, eksperci we wszelakich studiach mieli szybką receptę: ten zespół potrzebuje swojego Van Dijka.

Słyszeli to fani Arsenalu, Chelsea, Tottenhamu, Manchesteru United i Manchesteru City. Brzmiało to wszystko bardzo prosto, ale w rzeczywistości znalezienie kogoś takiego wiązało się albo z bardzo dużym wydatkiem, albo przede wszystkim z wnikliwymi poszukiwaniami. Na Etihad akurat mieli już kogoś takiego na myśli, kiedy w tym samym czasie, kiedy Liverpool pozyskiwał Holendra, brali Aymerica Laporte'a. Francuz faktycznie gwarantował wysoki poziom, jednak to inny typ stopera. Poza tym na początku poprzedniego sezonu zerwał więzadła, co w połączeniu z odejściem Vincenta Kompany'ego wytworzyło ogromną dziurę.

Dzisiejsze defensywne statystyki robią wrażenie, szczególnie, gdy przypomnimy sobie, jak ta drużyna broniła w poprzednim sezonie. Przeciekający środek pola, podatność na tracenie bramek po kontrach, problemy z kontuzjami i łatanie obrony przesuwanym tam z konieczności Fernandinho – tak wyglądała rzeczywistość The Citizens w poprzednim sezonie. W okolicach Bożego Narodzenia jasne stało się, że obrona tytułu staje się niemożliwa, bo o ile Liverpool utrzymał wysoką regularność z poprzednich rozgrywek, tak City w sezonie 2019/20 coraz bardziej wyglądało na drużynę, którą łatwo da się skrzywdzić.

Nic więc dziwnego, że latem klub skupił się na poprawie obrony. Najpierw sprowadził Nathana Ake, a potem rozglądał się za jeszcze jednym graczem na środek. I wtedy pojawił się Ruben Dias.

NIE DO POSADZENIA

Manchester City zapłacił za niego Benfice aż 68 mln euro i wielu wtedy robiło wielkie oczy ze zdziwienia. Dziś jednak tak samo może reagować na to, jak Portugalczyk odnalazł się w nowym klubie i poprawił jego obronę. Nikt nie traci tak mało bramek, co City. Nikt też nie dopuszcza do tak małej liczby strzałów i dogodnych sytuacji.

Guardiola nie mógł się go doczekać. Do składu wstawił praktycznie od razu, traf chciał, że tuż po porażce 2:5 z Leicester City, która dziś wygląda jak wzięta z jakiegoś generatora rzeczy przypadkowych. Ten mecz przypominał występy The Citizens sprzed sezonu – Lisy pokroiły defensywę tej ekipy kontrami, obrońcy nie potrafili upilnować Jamiego Vardy'ego i ich niepewne zachowanie dalekimi wyjściami z bramki próbował ratować Ederson, ale to też nie wychodziło. Aż nagle przyszedł Dias i wszystko poukładał.

Od tamtego spotkania City straciło w Premier League tylko 11 bramek, a Dias od debiutu gra niemal wszystko. W lidze odpoczywał tylko dwa razy – najpierw Guardiola zdjął go w 70. minucie, kiedy jego drużyna prowadziła już z Burnley 5:0, a później Portugalczyka z meczu z Tottenhamem (3:0) wykluczyły problemy żołądkowe. Nawet uwielbiający rotację w składzie Guardiola mówi o nim „undroppable”. Nie do posadzenia.

PORTUGALSKI DYKTAFON

Dias to bowiem nie tylko piłkarska jakość, ale i cechy przywódcze. Jego trenerzy z Benfiki już przed transferem do Anglii mówili: zobaczycie, ten gość od pierwszego meczu będzie wszystkich rozstawiał. Koledzy już od młodzieżowych grup śmiali się, że on nigdy się nie zamyka i czują się, jakby grali obok dyktafonu, z którego ktoś puścił 90-minutowe nagranie.

Dias wiedział jednak, że to bardzo ważne. Od najmłodszych lat wcale nie był uznawany za wielki talent, dlatego nadrabiał charakterem. Już jako nastolatek brał się za przemowy przedmeczowe i wszyscy podkreślali, że ma właściwe podejście. W Benfice wyrobił sobie reputację „złego policjanta”, bo poza tym, że wykrzykiwał do wszystkich wskazówki, to jeszcze grał nieustępliwie.

W Anglii pokazuje to od pierwszego dnia. Ma 23 lata, a rozstawia po kątach starszych od siebie i stał się błyskawicznie samcem alfa. A przecież nawet nie był w lecie celem numer 1 City. Chcieli Kalidou Koulibaly'ego, ale Napoli przerwało negocjacje. Za drogi okazał się również Jose Gimenez, a później nie udało się przekonać Sevilli do sprzedaży Julesa Kounde. Dopiero wtedy skoncentrowali się na pozyskaniu Diasa. I patrząc na to, jak wszedł do drużyny, to pewnie nie żałują.

Już są głosy, że w City znaleźli nie tyle swojego Van Dijka, co idealnego następcę Kompany'ego. Portugalczyk wygląda jak przyszły kapitan drużyny. – Ostatnio ktoś przyszedł do mnie dzień po meczu i cieszył się z kolejnego czystego konta. Ale odpowiedziałem mu, że dla mnie to za mało. Cieszyć się i gratulować sobie będziemy, kiedy rywal nie odda nawet celnego strzału. Przyjemność daje mi taki mecz, w którym mój bramkarz nawet nie wykona interwencji. Jestem obrońcą i mam bronić. Teraz obrońcy muszą robić dużo więcej, jednak ja nigdy nie zapomniałem, że w pierwszej kolejności jestem stoperem. Jeśli ja nie będę szczycił się bronieniem i brudną robotą, to kto inny? Czuję się doskonale, kiedy sprawiam, że rywal przeze mnie czuje się bezsilny – mówił w „Daily Mail”.

ZIEMIA OBIECANA

Wydaje się więc, że Dias trafił w idealne dla siebie miejsce. W tym samym wywiadzie opowiadał, że jego idealny weekend w okresie dorastania zakładał oglądanie od deski do deski Premier League. – Vidić, Ferdinand, Terry, Kompany... Lista była długa. Od nich mogłem się najwięcej nauczyć, a dzięki obserwowaniu ich zobaczyłem, na czym polega liga angielska – opowiadał.

Na dziś wydaje się, że Dias nie tylko jest kandydatem do miana najlepszego transferu tego sezonu w Premier League, ale może i do nagrody dla piłkarza roku. Manchester City mknie po tytuł, bo przede wszystkim nie traci bramek. To nie jest maszyna ofensywa z najlepszych lat za Guardioli – to zespół bardziej wyrachowany, wygrywający nieraz oszczędnie, ale rozgrywający wiele spotkań, w których rywal praktycznie nie zadaje ciosu.

Duża w tym zasługa Diasa, który razem z Johnem Stonesem zbudował mur na środku defensywy City. Próżno szukać go w czołówce klasyfikacji wybić czy odbiorów, bo on sobie pracę ułatwia, a nie utrudnia. Dominuje ustawieniem, sprytem i zwyczajnie oddala zagrożenie. Nie musi biegać do pożarów, bo te są ugaszone jeszcze zanim wybuchną. Portugalczyk siedzi na barykadzie i wydaje innym polecenia, a w czerwonej części miasta patrzą z zazdrością. Rok wcześniej za Harry'ego Maguire'a zapłacili jeszcze więcej, ale jak na razie Anglik nie został Van Dijkiem Manchesteru United i zespół nadal ma problemy w defensywie. The Citizens mają je za sobą. Już zachowali w tym sezonie więcej czystych kont (24) niż w całym poprzednim (23). Wszystkie już po przyjściu Diasa.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Futbol angielski i amerykański wyznaczają mu rytm przez cały rok. Na co dzień komentator spotkań Premier League w Viaplay. Pasję do jajowatej piłki spełnia w podcaście NFL Po Godzinach.