Zwycięstwo Agnieszki Radwańskiej czy finał Wojciecha Fibaka sprawiają, że polski tenis nie narzeka na brak dobrych wyników w corocznych finałach sezonu ATP i WTA. Jednak takiej sytuacji jak w tym roku jeszcze nie mieliśmy. Po raz pierwszy w historii aż dwójka singlistów – Iga Świątek i Hubert Hurkacz – zakwalifikowała się do ostatniego z ważnych turniejów w roku kalendarzowym. I nie musi być tam bez szans.
Świątek i Hurkacz do swoich finałów (odpowiednio w Guadalajarze i Turynie) awansowali po zupełnie innych sezonach. Iga po prostu nie schodziła poniżej pełnego poziomu. W turniejach wielkoszlemowych nie dotarła dalej niż do ćwierćfinału, ale też i nie odpadała wcześniej niż na początku drugiego tygodnia. W dodatku w świetnym stylu wygrała turnieje w Rzymie i Adelajdzie. Z kolei Hubert nazbierał punkty kilkoma mocniejszymi „wystrzałami” formy – półfinałem Wimbledonu, zwycięstwem w Miami, półfinałem w kończącym klasyfikację turnieju w Paryżu oraz pomniejszych triumfach w Metz czy Delray Beach. Do zwycięstwa w specyficznie rozgrywanym turnieju finałowym potrzeba będzie jednak formy w odpowiednim momencie.