Piast pisze pucharową historię klubu. Cracovia bez wstydu i złudzeń

Zobacz również:Cieszmy się z małych rzeczy. Lech widowiskowo przeszedł Valmierę
gliwiceglowne200827ide101.jpg
Irek Dorozanski

Klub z Gliwic po raz pierwszy w dziejach przeszedł do kolejnej rundy w europejskich pucharach. Wygraną z Dynamem Mińsk zapewnili mu nowi zawodnicy. Pasy w Malmoe nie przyniosły wstydu, ale też nie napędziły faworytom strachu.

Po środowym niepowodzeniu Legii z Omonią Nikozja (0:2) w eliminacjach Ligi Mistrzów, można było z wieloma obawami przystępować do czwartkowych występów pozostałych polskich drużyn w kwalifikacjach Ligi Europy. Dotyczy to zwłaszcza Piasta Gliwice i Cracovii, które dotychczas, gdy grały w pucharach, zawsze potykały się na pierwszej przeszkodzie, a tym razem wcale nie miały łatwego losowania. Pucharowy dzień zaczął się jednak dla polskich drużyn świetnie, bo od pięknej bramki Patryka Lipskiego na stadionie w Mińsku. Inaczej niż przed rokiem w Borysowie, tym razem gracze Waldemara Fornalika zdołali przekuć dobre wejście w mecz, w przywiezienie z Białorusi dobrego wyniku.

ŚWIETNE WEJŚCIE ŻYRY

Pomocnik pozyskany z Lechii Gdańsk na początku tygodnia trenował tylko indywidualnie, bo był mocno poobijany po meczu ze Śląskiem Wrocław (0:2), ale udało się go postawić na nogi do tego stopnia, że wyszedł na mecz od pierwszej minuty. Jego piękne trafienie z wolnego dało gliwiczanom spokojną pierwszą połowę. Jednak w jej ostatnim fragmencie rywale zaczęli się niebezpiecznie zbliżać w pole karne gości, co zwiastowało jeszcze wiele problemów w drugiej części gry.

Trener zareagował szybko, bo już w 55. minucie wpuścił na boisko Michała Żyrę, a ten po ledwie kilkudziesięciu sekundach popisał się świetnym odbiorem i prostopadłym podaniem, którym wypuścił Jakuba Świerczoka. Napastnik wypożyczony z Łudogorca Razgrad pewnie trafił do siatki. Dobrze dysponowany Żyro powinien był mieć jeszcze jedną asystę, ale Świerczok fatalnie zmarnował sytuację sam na sam. W końcówce napastnik gliwiczan nie trafił jeszcze do pustej bramki.

PIERWSZY RAZ PIASTA

Nie zmienia to jednak faktu, że nowi ofensywni gracze Piasta okazali się kluczowi dla wygranej w stolicy Białorusi. Zwycięstwo było pewne i niezagrożone, a gliwiczanie, pomijając ostatnie minuty pierwszej połowy, nie wpadli w starciu z Dynamem w większe tarapaty. Tym samym udało im się napisać historię klubu. Dotychczas Ślązacy grali w pucharach trzy razy i za każdym razem odpadali na pierwszej przeszkodzie. Najpierw nie poradzili sobie z Karabachem Agdam, później z IFK Goeteborg, a przed rokiem z BATE Borysów i FC Riga. Tym razem wreszcie nazbierali jakieś punkty do rankingu UEFA i jest szansa, że jednak przywiozą do Gliwic europejskie puchary, o ile w losowaniu kolejnej rundy okaże się, że będą gospodarzem.

FATALNY START PASÓW

Europejskich pucharów w tym roku nie będzie natomiast w Krakowie. Zawodnicy Michała Probierza przekonali się o tym w Malmoe bardzo szybko. Pierwszą bramkę w Szwecji stracili bowiem już w 23. sekundzie, po tym, jak w polu karny łatwo dał się ograć Michal Siplak, grający za kontuzjowanego Kamila Pestkę.

W tamtym momencie zaczynało nawet pachnieć kompromitacją, jednak krakowianie szybko otrząsnęli się i dość odważnie grali z faworyzowanym rywalem. Mieli kilka niezłych prób po stałych fragmentach gry. Trafili nawet do siatki po strzale Davida Jablonsky'ego, jednak sędzia odgwizdał pozycję spaloną. Odważna gra sprawiła, że w końcówce drugiej połowy nadziali się na kontratak i stracili drugiego gola.

PASY NA SWOIM POZIOMIE

Po przerwie Pasy próbowały strzelić kontaktowego gola i prezentowały się całkiem nieźle, jednak nie były w stanie zmusić lidera ligi szwedzkiej do poważniejszego wysiłku. Piłkarze Jona-Dahla Tomassona kontrolowali mecz i bardzo pewnie zameldowali się w drugiej rundzie. Cracovia nie przyniosła wstydu, ale ani przez moment nie było wątpliwości, kto jest lepszym zespołem.

To była nietypowa porażka polskiej drużyny w pucharach. Nie da się bowiem po niej powiedzieć, że „gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka” coś potoczyłoby się lepiej. Nie da się też powiedzieć, że zawodnicy nagle zapomnieli, jak się gra w piłkę i byli kompletnie nie do poznania. Cracovia sprawiała wrażenie zespołu, który gra na miarę możliwości. Prezentowała się tak, jak zwykle wygląda w polskiej lidze. Być może w starciu ze słabszym rywalem pozwoliłoby to na bardziej zaciętą rywalizację. W starciu z zespołem, który regularnie dochodzi przynajmniej do faz grupowych europejskich pucharów, było to zbyt mało.

Największy problem polega na tym, że Pasy, które w eliminacjach Ligi Europy zagrały trzeci raz w ciągu czterech lat, w żaden sposób nie zbudowały współczynnika, który ułatwiałby im kolejne pucharowe przygody. Nadal jeszcze ani razu w historii klubu nie przeszły do kolejnej rundy. To jednak raczej zarzut względem poprzednich lat, a nie tego roku. Tym razem sprawa była praktycznie z góry przegrana już w momencie losowania.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Prawdopodobnie jedyny człowiek na świecie, który o Bayernie Monachium pisze tak samo często, jak o Podbeskidziu Bielsko-Biała. Szuka w Ekstraklasie śladów normalności. Czyli Bundesligi.