Manchester United wzmocnił latem kadrę spektakularnymi transferami Cristiano Ronaldo i Raphaela Varane’a. Obaj mają natchnąć zespół duchem, a może nawet bardziej nawykiem zwyciężania, by już w tym sezonie wróciły czasy sir Alexa Fergusona i trofea stały się normą, nie wielkim, wyczekiwanym sukcesem. Jeśli dorzucimy do tego ściągnięcie z Borussii Dortmund Jadona Sancho, można śmiało stwierdzić, że Ole Gunnar Solskjaer dysponuje składem, którym może straszyć każdego w Premier League i w Europie. Ale jak to wszystko poukładać, by funkcjonowało optymalnie?
Czasami taki komfort określamy mianem „kłopotów bogactwa”, ale akurat Norweg umie się w tego typu luksusie wyjątkowo dobrze odnaleźć. Sam przecież, jeszcze jako piłkarz, był częścią wielkiej drużyny, w której rola rezerwowego stanowiła wyjątkowy przywilej. CR7 i Varane wskoczyli do wyjściowego składu od razu, Sancho o swoje miejsce musi walczyć, a konkurencję ma wprost piekielną. System 1-4-2-3-1 z ostatniego meczu z West Hamem, z wszelkimi przetasowaniami w przedniej formacji, pozwala wyeksponować większość atutów Czerwonych Diabłów. Ale najpierw druga strona medalu.