Oficjalne rozgrywki 3x3 nie są jeszcze w Stanach tak popularne, jakby się tego oczekiwało. Liga BIG3 założona między innymi przez słynnego rapera Ice’a Cube’a robi wszystko, by zwiększyć popularność gry na połowie parkietu. Przez lata w lidze zagrało wielu znanych weteranów NBA. Nowych twarzy z doświadczeniem gry w najlepszych rozgrywkach świata nie brakuje również w obecnym sezonie.
Właśnie rozpoczął się piąty sezon amerykańskich zmagań na jeden kosz. W ubiegłym roku triumfowała ekipa Trilogy mająca w składzie Jaretta Jacka, Amira Johnsona czy trenera Stephena Jacksona. Podobnie jak w ostatnim sezonie, tak i teraz o tytule przesądzą finały na Bahamach. Wcześniej zawodnicy zmierzą się w ośmioweekendowej fazie zasadniczej w Chicago i Dallas. Więcej o historii powstania ligi czy jej odmiennych względem FIBA zasadach gry pisaliśmy w ubiegłym roku.
Gra na jeden kosz kojarzy się z rywalizacją na ulicy. Nie mogąc zebrać dziesięciu osób, fani koszykówki rywalizowali trójkami. Oficjalne zasady gry znane z pełnowymiarowego basketu odchodziły na bok. Element „uliczności” cały czas jest popularny w koszykówce, o czym może świadczyć projekt Tracy’ego McGrady’ego. Członek Koszykarskiej Galerii Sław współtworzy właśnie The Ones Basketball League – rozgrywki, w których zabawa toczyć się będzie tylko pomiędzy dwoma zawodnikami. O tym jak bardzo zależy mu na projekcie, niech świadczy fakt, że wkłada w niego na start blisko dziesięć milionów dolarów. W organizacji przedsięwzięcia może liczyć na pomoc Jeffa Pollacka, który pracował przy XFL – alternatywnej lidze futbolu amerykańskiego.
Gra jeden na jeden wykorzystywana jest też w BIG3, gdzie znakomite indywdiualności są na wagę złota. Gdy Ice Cube startował z projektem, promował go twarzą Allena Iversona. Ostatecznie „The Answer” nigdy tam nie zagrał. Z biegiem lat zmieniły się zespoły, regulaminy gry i podejście do zawodników. Dziś widzimy coraz mniej zapuszczonych weteranów NBA, a więcej graczy, którzy gdyby chcieli, to nadal mogliby występować w jakieś zagranicznej lidze.
Podoba ci się ten artykuł? Chciałbyś więcej?
Zapisz się na nasz newsletter newonce.weekly – raz w tygodniu polecamy najlepsze treści.
Za free, zero spamu, rezygnujesz, kiedy chcesz
Subskrybując, akceptujesz naszeTerms & Conditions
BIG3 coraz mocniej otwiera się również na postacie niezwiązane z NBA. W ostatnim roku brylował Dusan Bulut, jeden z najlepszych koszykarzy 3x3 w rozgrywkach sankcjonowanych przez FIBA. W tym roku będzie miał wsparcie kolegi po fachu. O kim mowa? Sylwetki kilku znanych debiutantów w amerykańskich rozgrywkach na połowie parkietu przedstawiamy w naszym zestawieniu.
Koszykarz rozegrał blisko trzysta spotkań w NBA. Historia jego debiutu urzekła wielu kibiców. Niewybrany w drafcie 2012, zakotwiczył na moment w marginalnej lidze ABL. W 2013 roku pożyczył od mamy 150 dolarów, by uzyskać licencję barbera. Tyle w teorii, bo w praktyce przeznaczył je na try-out w Austin Toros, filii San Antonio Spurs w D-League (obecnej G League).
Spisał się na tyle dobrze, że zgarnął miejsce w zespole. Po dwóch latach, w listopadzie 2015 roku zadebiutował w NBA w zespole Gregga Popovicha. W San Antonio nigdy nie był kluczową postacią, raczej wchodził z ławki. Zmieniło się to wraz z transferem do Orlando, gdzie w sezonie 2017/18 notował po blisko czternaście punktów na mecz i mógł liczyć na występy w startowej piątce.
Kariera w najlepszej lidze świata dla obrońcy skończyła się trzy lata temu. Próbował jeszcze wrócić poprzez G League i Santa Cruz Warriors, lecz ostatnie sezony spędził w Chinach. Człowiek, który miał zrobić kurs fryzjerski, by wyżywić rodzinę, zarobił tylko w NBA ponad 14,5 miliona dolarów.
Popularna strona rivals.com w 2010 roku umieściła go w gronie najlepszych koszykarzy akademickich, którzy w college’u spędzili tylko rok. Był wielkim talentem w młodzieżowym baskecie, o którym co rusz pisały sportowe. Do NBA trafił jako gwiazda uczelni Kansas State. W drafcie 2008 wybrano przed nim tylko Derricka Rose’a.
Skrzydłowy nigdy nie zrobił takiej kariery, jakiej oczekiwano. Miewał problemy z prawem, które nie stawiały go w dobrym świetle. W Miami Heat (którzy go wybrali) grał bardzo dużo i rzucał po kilkanaście punktów na mecz, przez co trafił do All-Rookie First Team. Szczytem formy był pobyt w Minnesota Timberwolves, gdzie w pewnym momencie znajdował się w gronie dwudziestu najlepszych strzelców ligi. Później notował stopniowy zjazd. Grał często (przynajmniej po piętnaście minut na mecz), ale pełnił funkcję zmiennika.
W NBA występował do 2019 roku, z przerwą na pobyt w Chinach. Tam też trafił po ostatnich występach w Los Angeles Lakers. W Państwie Środka Beasley jest gwiazdą. W 2016 roku otrzymał nagrodę zagranicznego MVP ligi, a trzy lata później dorzucił mistrzowski tytuł. Ostatnie ślady jego koszykarskiej aktywności prowadzą na Portoryko.
Zanim Zaza Paczulia zaczął siać strach wśród przeciwników (głównie w obawie o kości), Gruzja wydała amerykańskiej lidze Nikoloza Ckitiszwilego. Trudno powiedzieć wiele o jego umiejętnościach, bo należy przyznać, że center kompletnie nie odnalazł się w NBA. Mimo tego rozegrał w niej 172 spotkania.
Już same okoliczności dostania się do najlepszej ligi świata poddają w wątpliwość talent zawodnika. Na początku 2002 roku trafił do Benettonu Treviso. Rozegrał trzynaście meczów, rzucając po 6,6 punktu na mecz. Średnie statystyki sprawiły, że do NBA trafił… z piątym numerem. Denver mocno na niego stawiało, ale w pierwszym sezonie notował po 3,9 punktu na mecz – jak pokazał czas, był to życiowy rezultat.
W NBA Ckitiszwili grał jeszcze w Golden State, Minnesocie i Phoenix. Ostatni mecz za oceanem rozegrał szesnaście lat temu. Później rozpoczął wielkie tournée po świecie. Do 2019 zwiedził aż osiemnaście klubów. Puchary wznosił jedynie we Włoszech (jeszcze w Treviso) oraz Iranie.
Brewer to mistrz NBA, a zarazem bohater bardzo losowego wysoku strzeleckiej formy. Do NBA trafił z numerem siódmym draftu w 2007 roku, wcześniej zdobywając dwa mistrzostwa NCAA. W Minnesocie początkowo nie mógł się odnaleźć, a do tego w drugim sezonie zerwał więzadła krzyżowe. Gdy wrócił, rzucał rekordowe trzynaście punktów na mecz. Cztery lata później pod koniec sezonu zasadniczego trafił do Dallas Mavericks, gdzie kilka miesięcy później cieszył się z mistrzowskiego tytułu.
Wydarzenie, z którego najmocniej pamięta się Brewera, miało miejsce w 2014 roku. Koszykarz wrócił rok wcześniej do Timberwolves. W kwietniu w meczu z Houston Rockets ni stąd, ni zowąd rzucił 51 punktów. Stał się czwartym zawodnikiem w historii, który do wyniku 50+ pkt dorzucił przynajmniej sześć przechwytów. Do dziś jego występ uważa się za jeden wielki wystrzał formy.
Obrońcę można z pełną świadomością nazwać weteranem NBA. Ponad 850 meczów jest solidnym wynikiem. Po zakończeniu kariery (w koszykówce 5x5), w 2020 roku od razu dołączył do sztabu szkoleniowego New Orleans Pelicans jako trener rozwoju zawodników.
Nazwisko niemające związku z NBA, czy nawet z koszykówką 5x5. Lasmanisa będą dobrze kojarzyć fani 3x3 w wydaniu „fibowskim”. Jeśli pamiętacie zmagania polskich zawodników na turnieju olimpijskim, to również zapoznaliście się z 28-latkiem. Lasmanis to najlepszy strzelec tamtego turnieju. Wraz z łotewskimi kolegami wrócił z Tokio ze złotym medalem.
To nie pierwszy przypadek, że w BIG3 zagra zawodnik z bogatym dorobkiem w baskecie 3x3. W 2019 roku miał zagrać Dusan Bulut, legenda tej dyscypliny, ale na drodze stanęła FIBA, która zagroziła dyskwalifikacją z igrzysk. Co nie udało się wtedy, wyszło dwa lata później. Serb był jedną z najjaśniejszych postaci rozgrywek Ice’a Cube’a.
Teraz w jego ślady idzie Lasmanis. Obaj panowie zagrają w tym samym zespole – Aliens. Prowadzić ich będzie Rick Mahorn. Choć udział w BIG3 zaburza harmonogram udziałów w rozgrywkach 3x3 sankcjonowanych przez FIBA, to Łotysz nie zamierza porzucać w nich gry.
Zwycięzca konkursu wsadów NBA 2007 zasłynął z „wpakowania” piłki wraz ze zdmuchnięciem świeczki na ciasteczku. Green spędził na parkietach NBA piętnaście lat. Począwszy od Boston Celtics, skończywszy na Houston Rockets, rozegrał przeszło 700 spotkań w najlepszej lidze świata.
Najlepiej szło mu w Phoenix Suns. W sezonie 2013/14 notował po niecałe szesnaście punktów na mecz. Z czasem jego status jako zawodnika ewoluował. Stał się solidnym ławkowiczem, który nawet nie wychodząc w startowej piątce, spędzał na parkiecie po kilkanaście minut.
Green zakończył karierę rok temu, choć w NBA nie grał już kilka miesięcy. Wziął się za „trenerkę”, dołączając do Rockets w charakterze trenera indywidualnego. Nieoczekiwanie wrócił z zawodniczej emerytury, by zagrać w G League dla Rio Grande Valley Vipers. Spisał się znakomicie, bo pomimo 36 lat na karku rzucał po 16,6 punktów na mecz.
Mierzący zaledwie 180 centymetrów wzrostu rozgrywający trafił do NBA po udanej przygodzie na uczelni North Carolina. W ostatnim roku triumfował z zespołem w rozgrywkach NCAA. Skład Tar Heels tworzyłi wówczas również Wayne Ellington, Danny Green czy znany z parkietów Energa Basket Ligi Marcus Ginyard.
Lawson spędził w NBA dziewięć sezonów, z czego w pierwszych sześciu przywdziewał koszulkę Nuggets. Zanim do gry w Denver weszli Nikola Jokić czy Jamal Murray, to Lawson między innymi z Kennethem Fariedem napędzali grę klubu. Był jednym z najskuteczniejszych graczy organizacji, gdy wylądował w Rockets.
Zarówno tam, jak i w następnych klubach pełnił funkcję zmiennika. W 2017 roku zamienił Stany Zjednoczone na Chiny. Być może grałby tam dalej, gdyby dwa lata temu nie opublikował na swoim Instagramie postów z klubu ze striptizem. Dodając do tego żarty z Chinek zapracował na zerwanie kontraktu i zakaz gry w CBA w przyszłości. Ostatnio występował w tunezyjskiej ekstraklasie, gdzie rozegrał czternaście spotkań dla US Monastir.
Ostatni zawodnik to połączenie NBA i Polskiej Ligi Koszykówki. Wroten był swego czasu nadzieją Memphis Grizzlies i Philadelphia 76ers, którzy wówczas „tankowali” na potęgę. W życiowym sezonie 2014/15 rzucał po blisko siedemnaście punktów na mecz. Mimo to ostatni mecz w NBA rozegrał rok później.
Obrońca szukał punktu zaczepienia w G League, lecz finalnie trafił do Europy. W 2019 roku znalazł się w Anwilu Włocławek, co wywołało spore zainteresowanie polskich kibiców. Jeszcze nigdy w PLK nie grał zawodnik z tak wysoką średnią punktów w sezonie NBA. Wroten rozegrał w Energa Basket Lidze szesnaście spotkań, rzucając po dwanaście oczek na mecz. Na początku 2020 roku trafił do Joventutu Badalona.
Jeszcze w lutym obecnego roku rzucał w Grecji. Wcześniej zrobiło się o nim głośno w kontekście wykrycia serii oszustw w NBA. Wroten był jednym z osiemnaściorga zatrzymanych pod zarzutem defraudacji pieniędzy z ligowego planu świadczeń zdrowotnych i socjalnych. Zarówno on, jak i jego koledzy po fachu mieli wyłudzić pieniądze na poczet zabiegów medycznych, choć tak naprawdę ich nie wykonywali.
Komentarze 0