Największa rewolucja od 43 lat. Dlaczego graczom NFL nie podoba się wydłużenie sezonu zasadniczego?

Zobacz również:Gdy legenda szokuje cały świat sportu. Co jeszcze chce udowodnić Tom Brady?
Komisarz NFL Roger Goodell
Fot. Cliff Hawkins/Getty Images

Po raz pierwszy od 1978 roku NFL postanowiła dokonać reformy terminarza rozgrywek, co prowadzi do dużych dyskusji. Swoje niezadowolenie po raz kolejny wyrażają futboliści, a kibice zastanawiają się, jak przedłużenie sezonu zasadniczego wpłynie na ligę w szerszym wymiarze.

W zasadzie wiadomo było o tym od zeszłego roku. W marcu 2020 związek futbolistów podpisał nowe CBA (Collective Bargaining Agreement), czyli umowę pomiędzy zawodnikami a władzami NFL. Obowiązywać będzie ona przez kolejnych 10 lat i sprawa ważyła się do końca. Wówczas nowe CBA przegłosowano różnicą zaledwie 60 głosów (1019 za, 959 przeciw), co jest bardzo małą liczbą jak na ponad 2000 zawodników, którzy dokonywali wyboru. Jest też małą różnicą, jak na skalę przemian, jakie miały zajść po wejściu w życie ustaleń.

REFORMA JEDNAK NA CZAS

Nowe CBA gwarantowało futbolistom większe pieniądze, a podpisany chwilę temu nowy kontrakt telewizyjny, w ramach która liga zarobi średnio 11 miliardów dolarów za sezon, to właśnie zagwarantował. Cieszyło to szczególnie ligową średnią, bowiem najniższe kontrakty wzrosną o 20 procent w porównaniu do wcześniejszych ustaleń. Ponadto poszerzono składy drużyn, zmieniono format play-offów, dodając po jednej drużynie z każdej konferencji i zapowiedziano, że nastąpi wydłużenie sezonu zasadniczego.

Początkowo spodziewano się, że stanie się to od 2021 roku, później ze względu na pandemię miało się to opóźnić, ale ostatecznie podczas niedawnego walnego zgromadzenia wszystkich właścicieli drużyn w NFL, liga ogłosiła, że pozostaje przy pierwotnych planach. W efekcie od przyszłego sezonu każdy zespół rozegra już 17, a nie jak do tej pory 16 spotkań sezonu zasadniczego. I nie wszystkim się to podoba.

Już rok temu najgłośniejszy sprzeciw wyrażały największe gwiazdy ligi, a teraz robią to ze zdwojoną siłą. Aby to zrozumieć, trzeba sobie jednak zdać sprawę z tego, jak wygląda NFLPA, czyli związek zawodników, który podpisuje CBA. Skoro tworzy go przeszło 2000 graczy, to siłą rzeczy najlepiej opłacani gracze i weterani ligi tworzą w nim mniejszość. Znaczną większość stanowią albo gracze młodzi, albo „solidni ligowcy”, którzy nigdy nie zarobią takich pieniędzy jak chociażby Russell Wilson czy Dak Prescott przez jeden sezon. Dla nich wydłużenie sezonu i dodatkowe środki finansowe to znakomita wiadomość.

SYTY GŁODNEGO NIE ZROZUMIE

Wciąż jednak muszą słyszeć, że postąpili nierozsądnie. W ostatnich tygodniach do grona krytyków dołączył chociażby Alvin Kamara z New Orleans Saints i dominuje przekonanie, że NFLPA zadziałała krótkowzrocznie w sprawie, która ma wpływ na kolejną dekadę. Krytycznych opinii pojawia się sporo, a frustracja graczy NFL jest tym większa, że to zawodnicy tak naprawdę oni sami zgotowali sobie ten los. Nie brakuje głosów, że NFLPA poświęciła za mało czasu na wewnętrzną debatę i negocjacje z ligą dało się poprowadzić lepiej.

To jednak jak w tym powiedzeniu: syty głodnego nie zrozumie. Nie znaczy to jednak, że ów syty nie ma w pewnym sensie racji. Sprzeciw dotyczy bowiem głównie tego, że wydłużenie sezonu do 17 spotkań nie wiąże się z dodatkowym weekendem wolnego. W terminarzu NFL każda drużyna ma taki jeden i długo było słychać, że zawodnicy zgodzą się na dłuższy sezon zasadniczy, ale tylko wtedy, jeśli tzw. bye weeki będą dwa. Tak się nie stało – 17 meczów zostanie zmieszczonych w 18 kolejek sezonu zasadniczego, skrócony zostanie za to preseason, z czterech do trzech meczów. To jednak nie robi większej różnicy znacznej części futbolistów. Preseason to i tak poligon doświadczalny i okres, w którym o miejsce w kadrze na sezon walczą rezerwowi. Podstawowi gracze zwykle albo grają mało, albo wcale, a w czwartym spotkaniu 99% z nich odpoczywa. Jeśli już, to skrócenie preseasonu raczej szkodzi szansom wszystkich tych, którzy są na pograniczu kadry zespołu NFL i walczą o – być może jedyną – szansę na załapanie się na sezon.

17 meczów w 18 tygodni w tak wymagającym fizycznie sporcie jak futbol amerykański to dużo. Brak dodatkowej przerwy zwiększa ryzyko kontuzji, a przecież doszły jeszcze zmiany w play-offach. Poszerzenie stawki drużyn do siedmiu na każdą konferencję sprawiło, że wolny los w pierwszej rundzie ma już tylko jedna, a nie dwie najwyżej rozstawione ekipy. Jeśli więc jesteś numerem 2 swojej konferencji, to dziś dochodząc do Super Bowl, rozgrywał będziesz swój 21. mecz w sezonie. Dochodzi bowiem dodatkowy mecz sezonu zasadniczego i konieczność grania w pierwszej rundzie. To spora różnica.

NFL: Kansas City Chiefs v Tampa Bay Buccaneers
Fot. Mike Ehrmann/Getty Images

KONIEC Z RÓWNOWAGĄ

Dla samej ligi wydłużenie ma kolosalne znaczenie nie tylko z uwagi nie większe przychody. Ktoś może pomyśleć, że przejście z 16 na 17 meczów zasadniczego to kosmetyka, ale trzeba pamiętać, że dotychczasowe ustalenia obowiązywały od 1978 roku. To 43 lata, w trakcie których NFL zainteresowały się masy pokoleń i dziś większość fanów nawet nie pamięta czasów sprzed poprzedniej reformy. Ponadto od 2002 roku, kiedy w lidze mamy 32 drużyny, 16-meczowy terminarz spinał się idealnie.

Kalendarz każdej drużyny tworzony był według ustalonych reguł w systemie rotacyjnym. 32 drużyny dzielą się na dwie konferencje po 16 ekip, a te dzielą się jeszcze dodatkowo na cztery dywizje, w której występują po cztery zespoły. Zasada była prosta: każdy co roku gra po dwa mecze wewnątrz dywizji (co daje 6 spotkań), do tego gra po jednym meczu z drużynami z innej dywizji wewnątrz swojej konferencji i co roku jest to inna dywizja (np. NFC South gra z NFC North, za rok z West, za dwa z East i za trzy znów z North). To dawało już 10 meczów.

Cztery kolejne to wynik grania po jednym razie z całą dywizją spoza swojej konferencji (i znów np. NFC South gra z AFC North, za rok z South, za dwa z West, za trzy z East i za cztery znów z South). Dwa ostatnie mecze to były spotkania z drużynami, które zajęły analogiczne miejsca w swoich dywizjach i są z tej samej konferencji. Czyli jeśli przykładowe NFC South gra w tym roku z NFC North, to zwycięzca South gra też ze zwycięzcami West i East, ostatnia drużyna z ostatnimi itd.

Brzmi skomplikowanie, ale to było naprawdę proste i logiczne. Jak więc dołożyć tu mecz nr 17? Liga postanowiła, że będzie to spotkanie z kimś z innej konferencji, rotacja dywizji zostanie z góry ustalona i zasada będzie taka, że zwycięzcy z poprzedniego sezonu będą grali ze zwycięzcami, drugie zespoły z drugimi itd. Gospodarzem w jednym roku będą drużyny z konferencji AFC, a w następnym NFC i tak na zmianę, by raz to jedna konferencja miała więcej meczów u siebie, a później druga. NFL postawiła tym samym na jak najmniejszą ingerencję w potencjalne tie-breakery, bowiem mecze z ekipami spoza swojej konferencji decydują w przypadku równych bilansów na samym końcu.

Wywrócenie równowagi i symetrycznego porządku z dawnych lat to minus, za to zaletą jest większa liczba hitów, które zawsze były tylko co cztery lata. Już w tym sezonie dostaniemy dzięki temu starcia Kansas City Chiefs z Green Bay Packers, Los Angeles Rams z Baltimore Ravens, Seattle Seahawks z Pittsburgh Steelers czy Tampa Bay Buccaneers z Indianapolis Colts.

KONIEC Z REKORDAMI

Fani mogą też nastawić się na to, że odejście od 16 meczów to koniec pewnej ery. Gdy sezon wydłużano 43 lata temu z 14 do 16 spotkań, szły za tym również zmiany w zasadach, co wyznaczyło poważną rewolucję w samym sporcie. Momentalnie zaczęły też padać dawne rekordy. Teraz grozi nam to samo. Nie jest to może jakaś wielka tragedia – kolejne historyczne osiągnięcia są naturalną koleją rzeczy – ale liga już zastanawia się, w jaki sposób podejść do tematu.

Okres od 1978 roku był bowiem najdłuższym, w trakcie którego NFL niczego nie zmieniała. W 101-letniej historii ligi to spory kawał czasu i takie osiągnięcia jak największa liczba zdobytych jardów czy punktów w trakcie jednych rozgrywek miały łatwy punkt odniesienia. Właściwie wszystkie aktualne rekordy NFL ustanowiono przez ostatnie 43 lata i poprzeczka stopniowo szła w górę. Teraz nowa generacja zawodników będzie miała ułatwione zadanie, bo dostanie dodatkowe spotkanie.

Niedawno serwis NFL Research podał, ile czasu zajęło przebicie dawnych rekordów po wydłużeniu sezonu w 1978 roku. W większości podstawowych kategorii trwało to od 3 do 7 lat. Trzeba jednak pamiętać, że wtedy dołożono dwa mecze – teraz jest to tylko jeden. Poza tym wtedy ułatwieniem dla rozgrywających i graczy ofensywy w ogóle były zmiany w przepisach dotyczących tego, w jaki sposób obrońcy mogą ich powstrzymywać. To zapewne przełożyło się na coraz lepsze wyniki w równie dużym stopniu, co reforma terminarza.

Obecnie rekordy mogą przetrwać nieco dłużej, choć i tak w ostatnich latach coraz większa liczba zawodników je bije albo się do nich zbliża. Wydaje się więc, że trzeba będzie dzielić wszelkie osiągnięcia na te sprzed ery 17 spotkań i tych po niej. Pojawiają się też pomysły, by podawać je na podstawie średniej na mecz.

OKRES PRZEJŚCIOWY

To wszystko jednak kwestie poboczne. Te najważniejsze dotyczą zdrowia zawodników i tego, jak większa liczba meczów przy tak samo krótkich przerwach w rozgrywkach wpłynie na ich jakość. Nie jest bowiem tajemnicą, że 17 meczów na umowie CBA w latach 2021-31 to tylko podbudówka pod to, by w nowym kontrakcie umieścić 18 spotkań. Lidze zależy na tym, by liczba meczów w sezonie zasadniczym była parzysta, więc najbliższa dekada może być tylko fazą przejściową. Kto wie? Może do 2031 NFL będzie miała w planach powiększenie o kolejne drużyny, a wtedy wraz z 18 meczami dojdą nowe zespoły i play-offy powiększą się jeszcze bardziej?

W tym czasie zawodnicy muszą zadbać o to, by przy kolejnych negocjacjach powalczyć o swoje. Trudno sobie wyobrazić, by 18 spotkań nie wiązało się już z przynajmniej dwoma kolejkami przerwy. Na razie bowiem trudno się dziwić tym, którzy krytykują krytyków. NFLPA miała wystarczająco dużo czasu i możliwości, by wynegocjować lepsze warunki i gracze wiedzieli, że liga dąży do ekspansji. Futboliści zdali sobie jednak sprawę, że zostali przekupieni i o ile fakt, że z całego tortu wykroją więcej dla siebie to pozytywna wiadomość, tak fakt, że w zamian za to bardziej ryzykują własnym zdrowiem rzuca się cieniem na nowe ustalenia.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Futbol angielski i amerykański wyznaczają mu rytm przez cały rok. Na co dzień komentator spotkań Premier League w Viaplay. Pasję do jajowatej piłki spełnia w podcaście NFL Po Godzinach.