„Myślałam, że nie żyje”. Talizman Wolverhampton, Raul Jimenez, wrócił na boisko i to jest piękne

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
fot. Joe Prior/Visionhaus/Getty Images

Daniela Basso nie zapomni tamtych obrazków do końca życia. Była przekonana, że jej ukochany nie żyje. Po prostu za długo to wszystko trwało, a każda minuta niepewności nakręcała spiralę strachu. Raul Jimenez nic z tego nie pamięta. Ostatni obraz, jaki zakodował się w jego umyśle, to przyjazd do Londynu z kolegami z drużyny Wolverhampton. Trudno było uwierzyć, że po tym co się stało w meczu z Arsenalem, jeszcze kiedyś wróci na boisko. A jednak się udało. Minęło 230 dni i Meksykanin znów gra.

W maju na łamach „New York Timesa” Rory Smith napisał świetny tekst zatytułowany „The Lost Days of Raul Jimenez”. Opowiada on o tych dniach, w których zagięła się czasoprzestrzeń napastnika Wolves, a wszystko zdawało się toczyć obok niego. „Dias perdidos” – to Jimenez sam tak nazwał tych kilka dni, w czasie których wokół niego zmieniali się jacyś ludzie, pielęgniarki zaprowadzały do łazienki, a wspomniana Daniela łączyła się z nim na wideo czacie, by pokazać mu ich córeczkę, Aryę, tym samym pomagając mu utrzymać się w „tu i teraz”, wracać do świata żywych. NIe mogła być obok niego ze względu na szalejący koronawirus.

NIETYKALNY JAK MESSI

Osiem miesięcy to szmat czasu. Na Molineux zdążyło się sporo zmienić. Drużyna Wilków jest dziś zupełnie inna, nowy menedżer Bruno Lage przejął stery po Nuno Espirito Santo, który zbudował to imperium przez kilka lat. Kibice Wolverhampton wiedzą doskonale, że poważny uraz głowy, jakiego doznał w starciu z Davidem Luizem Jimenez, sporo zmienił. Bez Raula to inna ekipa. Cała gra ofensywna była oparta na nim. Na jego umiejętnościach – niesamowitej technice, wyczuciu pozycji w polu karnym, sile, szybkości, no i oczywiście grze w powietrzu, jego królestwie.

Daniela wykąpała córeczkę, mecz leciał w telewizji. W transmisji dało się usłyszeć potworny trzask. To czaszka Raula. Kobieta była przekonana, że nie żyje, nie wstydzi się do tego przyznać. Wyznała Rory’emu Smithowi, iż potrafi rozróżnić, kiedy skutki faulu są poważne. Jeśli piłkarz wije się z bólu czy wykonuje jakiekolwiek ruchy, to jeszcze coś takiego, co można znieść, co daje nadzieję. Tutaj nie było żadnego ruchu. Ciało leżące bezwładnie na boisku. Od razu wiedziała, że jest bardzo źle.

Jimenez został przetransportowany do szpitala. Lekarze przeprowadzili operację, która zostawiła dużą bliznę. Kolejne miesiące to testy, badania nad tym, czy może wrócić na boisko. Okazało się, że nie ma przeciwskazań. Ale są obostrzenia. Najpierw były delikatne treningi. Koledzy z drużyny nie mogli atakować Raula, wykluczone. – Czułem się jak Messi, nietykalny – śmiał się Meksykanin.

NAJPIERW MAŁA, MIĘKKA PIŁKA

Wtedy, w marcu, gdy Jimenez znów poczuł pod stopami zielony dywan i mógł cieszyć się, że jego ukochana gra nie została mu odebrana, dostał ostrzeżenie. Nie główkuj. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Tyle goli strzelonych głową i co dalej? Lekarze poradzili: mniejsza, miękka piłka. Niech głowa przywyknie. Powoli, nie możesz się spieszyć.

Molineux go potrzebuje. Wolverhampton miało duże ambicje. Odejście Espirito Santo zburzyło dotychczasowy ład. Nie ma już Diogo Joty, partnera Raula w zabójczej ofensywie. Ale oczekiwania się nie zmieniły. Naciskać wielkich, walczyć o puchary. Nie da się tego zrobić bez goli. Poprzedni sezon to pokazał. Najskuteczniejszy strzelec zespołu, Pedro Neto, miał pięć trafień.

fot. John Walton - Pool/Getty Images)

Trzynaste miejsce było wielkim rozczarowaniem. Powrót Raula daje nadzieję, że znów będzie jak dawniej. On jest talizmanem. Dlatego, choć sparingi zazwyczaj nie ekscytują ludzi, mecz kontrolny przeciwko Crewe był tak ważny. Pierwszy mecz Bruno Lage'a w roli trenera Wolves. Pierwszy mecz i wyjściowy skład dla Raula od tamtego feralnego, listopadowego wieczoru. Happy end i zarazem nowy początek. Klubowy lekarz z Molineux, Matt Perry, powiedział po zakończeniu ubiegłego sezonu: – Raul jest fizycznie zdrowy, silny i zwinny jak zawsze.

ZWINNY JAK ZAWSZE

Napastnik ma wielkie szczęście, że w ogóle wrócił na boisko, do końca kariery będzie zakładał specjalna opaskę ochronną, lepiej nie kusić losu. Najważniejsze, że mózg nie został uszkodzony. W takich okolicznościach nie ma sensu martwić się o to, że być może w końcowych latach kariery 30-latka, nie będzie mu dane zagrać w jednym z wielkich angielskich klubów, bo przecież z każdą zdobytą przez niego bramką rosło zainteresowanie. 110 meczów i 48 goli dla Wolverhampton – naprawdę bardzo dobry bilans.

29 listopada powoli odchodzi w zapomnienie. Do tego dnia, gdy zatrzymał się dla niego czas, Raul Jimenez grał w każdym możliwym meczu Wolves. Oby znów zaczął tak wspaniałą serię.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.