Mały, ale jak pięknie fruwa! Jorge Campos i inni bramkarze, którzy zaprzeczyli prawom grawitacji

Zobacz również:RANKING SIŁ PREMIER LEAGUE: Arsenal na miarę oczekiwań, dalszy spadek Świętych i Spurs
jorge campos.jpg
fot. BONGARTS/Lutz Bongarts

Aaron Ramsdale, który świetnie broni w tym sezonie w Arsenalu, zanim posmakował poważnej piłki, kilka razy usłyszał, że się do niej nie nadaje. Powodem był wzrost. Zdaniem testujących go trenerów brakowało mu centymetrów. Ostatecznie Anglik urósł na wysokość 1,88 metra, ale w dzisiejszym futbolu nie uchodzi to wcale za imponujące warunki. Z każdą kolejną dekadą golkiper potrzebował, oprócz umiejętności, coraz lepszych walorów fizycznych. W dawnych czasach bywało jednak tak, że między słupki wchodzili zawodnicy mierzący w okolicach 170 centymetrów. I potrafili z takim wzrostem grać w mistrzostwach świata.

Alisson Becker z Liverpoolu mierzy 191 centymetrów, Łukasz Fabiański 190, Edouard Mendy 194, a David De Gea 192 – to wzrost wybranych losowo bramkarzy występujących w tym sezonie na boiskach Premier League.

Kjell Scherpen, golkiper z kadry Brighton and Hove Albion ma ponad dwa metry, wyrównał zresztą rekord wzrostu, należący w angielskiej elicie do Rumuna Costela Pantilimona. Obaj są wyżsi nawet od Petera Croucha, a wydawać by się mogło, że od niego nikt nie może być wyższy.

Wszyscy wyglądaliby dość komicznie w zderzeniu z najniższymi bramkarzami w historii światowej piłki. A trzeba przyznać, że kilku z tych mikrusów miało wielkie serce do gry i naprawdę zrobiło duuuże kariery.

1
FRANTISEK PLANICKA (Czechosłowacja) – 172 cm
Frantisek Planicka.jpg
fot. ullstein bild/ullstein bild via Getty Images

73-krotny reprezentant Czechosłowacji stał się inspiracją dla pokoleń bramkarzy w całej Europie. Planicka to jeden z najbardziej utytułowanych graczy w historii swojego kraju. Całą karierę spędził w jednym klubie – Slavii Praga, z którą sięgnął aż po osiem mistrzostw.

Był na dwóch mundialach – w 1934 i 1938 roku, został nawet wybrany kapitanem reprezentacji. Imponował tak samo skocznością, zwinnością, niesamowitym refleksem, jak i odwagą, o czym najlepiej świadczy fakt, że kiedy Czechosłowacja mierzyła się na mundialu z Brazylią w 1938 roku, odniósł poważną kontuzję, ale mimo to pozostał na boisku.

Był postacią niezwykle szanowaną przez kolegów i rywali, ci drudzy doceniali to, że zawsze grał fair. Przez całą karierę ani razu nie wyleciał z boiska za faul czy niesportowe zachowanie. Historycy i statystycy futbolu wybrali go jednym z najlepszych golkiperów stulecia (6. miejsce w Europie i 9. na świecie), a ludzie z UNESCO dali mu honorową nagrodę Fair Play w latach 80.

Ostatni raz stanął w bramce jako 66-latek, w turnieju oldbojów. Potem oddał się już kibicowaniu ukochanej Slavii, marząc o tym, by klub zdobył tytuł po blisko pięciu dekadach wyczekiwania. – Chciałbym tego dożyć – powtarzał. I doczekał się wreszcie, gdy w sezonie 1995-96 praski klub sięgnął po mistrzostwo.

Planicka był postacią uwielbianą w ojczyźnie, długowieczną, zmarł w 1996 roku w wieku 92 lat (urodził się jeszcze na terytorium Austro-Węgier). Był też ostatnim żyjącym członkiem ekipy z MŚ w 1934 roku.

W dniu jego pogrzebu Karel Poborsky miał podpisać kontrakt z Manchesterem United, ale piłkarz poprosił Alexa Fergusona o przełożenie tego ważnego dla siebie wydarzenia. Szkot zrozumiał, dobrze wiedział bowiem, kim jest Planicka. Poborsky stawił się na ceremonii w Pradze. Choć w Slavii spędził tylko jeden sezon, ten mistrzowski 95-96, wiedział doskonale jak ważne było to mistrzostwo dla legendy klubu i chciał mu towarzyszyć w ostatniej drodze.

2
OSCAR PEREZ (Meksyk) – 172 cm
oscar perez.jpg
fot. Miguel Tovar/LatinContent via Getty Images

Zanim kibiców z całego świata rozkochał w sobie malutki Jorge Campos, to Perez pokazał wielki kunszt. 55-krotny reprezentant Meksyku zakończył karierę przed trzema laty. Miał wtedy 45 lat. W klubowej piłce występował w Cruz Azul, dla tego zespołu zagrał ponad 400 razy w lidze. Stamtąd był wypożyczany do kilku innych meksykańskich zespołów.

Spędził aż 26 sezonów w meksykańskiej ekstraklasie. W tym czasie kolekcjonował tytuły i puchary, także w futbolu międzynarodowym, choćby sięgając trzykrotnie po Ligę Mistrzów CONCACAF. Kiedy został mistrzem kraju w wieku 43 lat i trzech miesięcy, pobił rekord Meksyku w kategorii „najstarszy mistrz”.

Po zakończeniu przygody z piłką został trenerem bramkarzy w Cruz Azul, rzecz jasna.

Podczas kariery Perez nosił przydomek „El Conejo”, czyli „Królik”, ze względu na niesamowitą skoczność. Uznawany jest za jednego z najlepiej grających zawodników na tej pozycji w historii meksykańskiego futbolu. Trzy razy był z kadrą na mistrzostwach świata. Podczas kariery klubowo-reprezentacyjnej zdobył trzy bramki. Wielu meksykańskich uroniło łzy, gdy płakał schodząc z boiska po raz ostatni na Estadio Azteca. Kończyła się bowiem pewne epoka w tamtejszej piłce – Perez był ostatnim przedstawicielem fali talentów, jakie objawiły się w Meksyku w latach 90.

3
JUAN OLIVARES (Chile) – 172 cm
juan olivares.jpg
fot. PA Images via Getty Images

Nazwisko doskonale kojarzone przez kibiców z Chile, tam bowiem Olivares nie tylko zapracował na szacunek, grając dla czterech różnych klubów, ale przede wszystkim 33 razy wystąpił w reprezentacji kraju. Dwukrotnie brał udział w mistrzostwach świata – w 1966 i 1974 roku. Był specjalistą od efektownych parad. Dziś ma 81 lat.

4
GIUSEPPE CAVANNA (Włochy) – 171 cm
cavanna.jpeg

Bronił w latach 20. i 30. ubiegłego stulecia. Podczas mistrzostw świata w 1934 roku był rezerwowym bramkarzem Italii, gdy Squadra Azzurra zdobywała złoto. Przez większość kariery związany był z Napoli, gdzie spędził siedem lat. Bardzo długo przetrwał zresztą jego rekord wyśrubowany pod Wezuwiuszem – Cavanna wpuszczał bowiem średnio 0,7 bramki na mecz. Pobił go dopiero na początku lat 70. legendarny Dino Zoff.

5
TEDDY DAVISON (Anglia) – 170 cm
teddy davison.jpeg

Tak naprawdę John Edward Davison, legendarna postać dla futbolu w Sheffield, gdzie grał w United przez osiemnaście lat i prowadził jako menedżer Wednesday przez dwie dekady. Uchodził za wielkiego dżentelmena, do tego stopnia, że jego wysoka kultura osobista i uczciwość w relacjach ludźmi, sprawiły, że nadali mu oni pseudonimy „Szczery Ted” i „Jerzy Waszyngton futbolu w Sheffield”.

Owszem, początkowo uważano, że jest za niski na pozycję bramkarza, szczególnie w kontaktowej, bardzo fizycznej angielskiej piłce, ale zamknął usta niedowiarkom dobrymi występami. Jego największą umiejętnością było przewidywanie boiskowych zdarzeń. Dzięki temu unikał bezpośrednich starć z rosłymi napastnikami. Kapitalnie bronił na linii, obdarzony był bowiem niesamowitym refleksem.

Ciężka praca pozwoliła mu dojść do poziomu reprezentacji Anglii. Zagrał w barwach narodowych co prawda tylko raz, ale wystarczyło to, by ustanowić rekord – nikt tak niski nie dostąpił zaszczytu bronienia w angielskiej kadrze. I co najważniejsze – zachował w tej jedynej próbie czyste konto.

Po meczach wracał do domu i wszystko skrzętnie notował. Z jego archiwów wynika, że zagrał 618 spotkań, wpuścił 810 bramek, a także był specjalistą od rzutów karnych – obronił ich aż 24. To zresztą właśnie karny przesądził o tym, że zdał testy na golkipera w Sheffield Wednesday. W meczu sparingowym obronił bowiem jedenastkę i zdecydowano się zapłacić za niego Gateshead Town 300 funtów.

W Wednesday grał od 1908 do 1926 roku z przerwą na armię. Zgłosił się do niej, gdy wybuchła wojna. Został wysłany na front do Francji, ale na szczęście nic mu się nie stało i mógł kontynuować karierę.

6
TED BURGIN (Anglia) – 170 cm
ted burgin.jpg
fot. Barratts/PA Images via Getty Images

Podobnie jak Davison swoją obecność w angielskiej piłce zaznaczył na scenie w Sheffield, gdzie bronił dla United. Miał też okazję pojechać na MŚ w 1954 roku. Łącznie na poziomie Football League wystąpił 551 razy, także w barwach Doncaster Rovers, Leeds United i Rochdale.

W latach 50. ubiegłego wieku zasłynął z tego, że zagrał 102 spotkania ligowe z rzędu. W bramce Sheffield United zastąpił Harry’ego Gregga, który przenosił się do Manchesteru United. Gregg stał się na Old Trafford kultową postacią, bohaterem z Monachium, bo to właśnie on popisał się wielką odwagą tuż po katastrofie samolotu z piłkarzami na pokładzie, wyciągając z płonącej maszyny m.in. Bobby’ego Charltona.

Burgin nie wszedł dobrze w buty Gregga, po kilku meczach złamał obojczyk, ale potem zapracował na transfer do Leeds. To jednak właśnie w czasach jego gry w Sheffield uznawano go za jednego z najlepszych w tym fachu w Anglii.

7
JORGE CAMPOS (Meksyk) – 170 cm

Nikt tak pięknie nie pokolorował świata futbolu, jak on. Malutki Meksykanin występujący w wielkich bluzach robił furorę na przełomie wieków. Wyprzedzał czasy Manuela Neuera, odważnie wychodząc za pole karne i wcielając się w rolę ostatniego obrońcy.

Kolorowy ptak, dla którego pozycja na boisku była tylko nazwą. Uwielbiał zapędzać się pod bramkę przeciwnika i strzelać gole, co zdarzało mu się często w czasie gry w klubach. Łącznie podczas całej kariery zanotował aż 35 trafień!

Kiedy przyszedł do klubu U.N.A.M. po raz pierwszy nie miał szans na zajęcie miejsca w bramce, był tam bowiem reprezentant Meksyku Adolfo Rios. Campos chciał jednak za wszelką cenę grać, dlatego poprosił o możliwość występowania jako napastnik. Efekt był piorunujący – Jorge zanotował fenomenalny sezon z czternastoma trafieniami i bił się o koronę króla strzelców. Dopiero później na stałe wszedł do bramki.

W ojczyźnie jest legendą. W ciągu trzynastu lat zagrał w kadrze 130 meczów. W lidze pięć razy sięgał po Złotą Rękawicę – nagrodę dla najlepszego bramkarza sezonu.

Przy nagłówku podałem, że Campos miał podczas kariery 170 centymetrów wzrostu (dziś może mierzyć nieco mniej, ma 55 lat), ale sporo źródeł podaje, że 168 cm. Nawet jednak jeśli tak było, można mu śmiało dodać 20 milimetrów, za piękne chwile, jakich dostarczył wszystkim, występując na boisku.

Statystycy podają, że najniższym golkiperem w historii był Pedro Benitez, Paragwajczyk miał ponoć 166 centymetrów wzrostu. Jego kariera dobiegła końca w latach 30. XX wieku, a on sam, choć był z kadrą na mundialu w 1930 roku, nie widnieje w bazie FIFA, informacji jest o nim naprawdę niewiele.

Na pewno niski był Francesco Qunitini, który grał w latach 70. dla Romy, a także Anglik Steve Death, który ponad 400 razy wystąpił w Reading. Obaj mieli tyle samo wzrostu co Campos, ale nigdy nie dotknęli tak olbrzymiej popularności jak filigranowy Meksykanin.

Dziś malutcy bramkarze nie piszą już tak efektownych historii. Zacząłem od Premier League i na niej skończę, by pokazać jak zmieniło się znaczenie słowa „najniższy”. W Anglii takim golkiperem jest obecnie Jed Steer. Zawodnik Aston Villi mierzy 183 cm. Broni jednak o dziesięć centymetrów wyższy Emiliano Martinez. Wątpliwe z pewnością nie przesądza o tym wzrost.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.