Machine Gun Kelly idzie w pop. Czy to już ten moment, w którym przestajemy go słuchać?

mgk.jpg

MGK to już nie nieokrzesany małolat z niekończącymi się pokładami energii, w końcu ma 30 lat i jest ojcem. Przymierza się też do wydania nowego albumu, na którym… odejdzie od rapu.

Dla jednych będzie to strzał w dziesiątkę, dla innych – ślepak. Uciekanie od rapu w stronę muzyki gitarowej wydaje się naturalnym przejściem dla współczesnych raperów. Zrobił to przecież Post Malone, którego Hollywood’s Bleeding, będące w dużej mierze pop-rockowym albumem, odniosło ogromny sukces. Punkowa stylistyka u MGK-a była obecna w zasadzie od samego początku jego kariery.

Żeby zrozumieć, skąd w Colsonie tyle buntu, należy zrozumieć, skąd się wziął. Pochodzi z rozbitej rodziny, a wychował go ojciec, który sam starał się uporać z traumami. Jego ojca zabili strzałem w głowę na jego oczach – mówił o tacie MGK – mi też zjebałoby to życie. Dorastając, jego starszy postawił go przed wyborem. Miał mu powiedzieć: możesz dorosnąć i albo kupisz sobie samochód, albo zrobisz sobie tatuaż. Co wybrał młody Colson? Dorosnę i zrobię sobie tatuaż – mówił w jednym z wywiadów.

Upadek czy wzlot?

Przyznamy wam się do czegoś. Początkowo ten tekst miał mieć tytuł Analizujemy upadek Machine Gun Kelly'ego. W końcu muzyka MGK-a przestała do nas trafiać już po General Admission, a konkretniej przy bloom. To tam znalazł się chociażby feralny kawałek z Camilą Cabello (Bad Things), który zdawał się mówić: Machine Gun Kelly stanie się przemysłowym konformistą wbrew swojemu dotychczasowemu image'owi. W międzyczasie doszliśmy do wniosku, że to... niekoniecznie coś złego. Przejście w pop wydaje się sensownym rozwiązaniem i zwyczajną zmianą publiki, do której się trafia.

Co wydarzyło się w życiu Colsona, że od tracków pokroju Wild Boy i Till I Die przeszedł najpierw do tego:

A finalnie do tego:

Złe dobrego początki?

Chociażby beef z Eminemem. Zaryzykujemy stwierdzenie, że po pierwsze - to najjaśniejsze pięć minut w karierze Kellza pod względem popularności, a po drugie – punkt zwrotny jego kariery. I to niekoniecznie w stu procentach świadomy. W sumie, my też nie pozbieralibyśmy się po takich strzałach ze strony Eminema. Niezależnie od naszej opinii na temat jego aktualnej muzyki, Em to gość, który wychował się na rapowych bitwach i w zasadzie nie ma sobie w nich równych.

Po feralnej batalii i wymianie numerów, ostatecznym zwycięzcą oczywiście okazał się Eminem – dzięki swojemu Killshot. Po beefie MGK ogłosił, że wydaje kolejny krążek Binge, na którym znalazł się diss na Eminema, Rap Devil. I wygląda na to, że to jego ostatnia stricte rapowa płyta.

W odróżnieniu od zeszłorocznego Hotel Diablo. Domyślamy się, że ludziom, którzy na swoim ciele mają wytatuowane Lace Up, ten krążek siedzi. Hotel Diablo nie oferuje jednak niczego ponad zwykły punk rap. Po prostu kolejna płyta MGK'a.

Bilety do mojego upadku

Najnowszy album Kelly’ego, Tickets to My Downfall, ukaże się 25 września. To właśnie na nim MGK zerwie z dotychczasową, rapową stylistyką, skupiając się na… pop-punku. Gitary, śpiew, emo-tematyka i kolorowe teledyski, w których pojawia się jego obecna dziewczyna Megan Fox. Słuchając najpierw Till I Die, a chwilę później Bloody Valentine, możemy doznać estetycznego szoku. Machine Gun Kelly dokonał sporej wolty, której sprzyjały okoliczności. Uderza teraz do młodszego słuchacza, by – jak sam twierdzi – inspirować dzieciaki do zainteresowania się gitarą.

Gdybyśmy mieli zgadywać, to Tickets to My Downfall będzie wypadkową kilku czynników. Po pierwsze – MGK wkręcił się w celebrycki świat, stając się bohaterem nagłówków brukowców. Po drugie – przez lata grywał w filmach i serialach, co znacząco wpłynęło na jego karierę muzyczną (w 2019 wcielił się w rolę Tommy’ego Lee w The Dirt). Po trzecie – możliwe, że rapowa stylistyka najzwyczajniej się dla niego wyczerpała. Hotel Diablo nie pokazało zbyt wiele nowego, a przejście na gitarę i wokal mogło się wydawać kuszące.

MGK to twór będący pokłosiem nu-metalowej stylistyki 00s. Gdyby Fred Durst z Limp Bizkit miał wybrać swojego ulubionego rapera (albo tego, który najbardziej go przypomina), to prawdopodobnie wskazałby Kelly'ego. Popowe pobrzękiwanie przy akompaniamencie rozmarzonego wokalu to już ukłon w stronę młodszego słuchacza. W końcu nie bez kozery MGK pojawia się na galach Kids Choice Awards. Każde pokolenie ma swój bunt, a ten wydaje się być skrojony pod najmłodszych słuchaczy. Tylko, no właśnie, czy Machine Gun Kelly nie będzie dla małolatów trochę za stary?

Nie będziemy wyrokować o jakości Tickets to My Downfall, dopóki go nie usłyszymy. Ale nie owijając w bawełnę – ta stylistyczna wolta raczej nam nie siedzi. Czy światu potrzebny jest emo-pop-punk? Zobaczymy po 25 września i aktualizacji listy Billboard 200.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Za radiowym mikrofonem w zasadzie od początku istnienia stacji, później był też członkiem redakcji netu. Z muzyką wszelaką za pan brat od dzieciaka.