Kto nie lubi Benzemy, nie lubi piłki nożnej. Van Gogh futbolu w poczcie artystów niedocenionych

Zobacz również:Człowiek, którego trzymają się kilogramy. O Hazarda skłonności do nadwagi
Benzema-1250540871.jpg
Fot. Denis Doyle/Getty Images

Aż nie chce się wierzyć, ile cierpkich słów przez lata musiał się nasłuchać geniusz pokroju Karima Benzemy. Nie ma statystyk oddających w pełni jego klasę i kunszt. Dopiero kiedy zabraknie go Realowi Madryt, wszyscy docenią, ile dawał grze Królewskich. Na dziś to jednak wirtuoz globalnie niezrozumiany.

Od pięciu lat jest wyklęty w kadrze mistrzów świata, a od dawna naucza piłki i rozumienia jej. Jest w grze Karima Benzemy coś specjalnego, co uwypukliło się szczególnie po wyjściu z cienia Cristiano Ronaldo. Zmiana postrzegania go jako piłkarza idzie też w parze ze zmianą świadomości kibica. Jeśli coraz więcej osób wypowiada się o jego atutach, a nie tylko cytuje liczbę bramek na sezon, to znaczy, że fan piłki zaczyna patrzeć szerzej. I obserwować grę, szukając wyjaśnień, a nie wiązać mecz z wpisami na Twitterze i szybkim spojrzeniem w generalne statystyki. Bo one, jak zwykł mawiać przeciekawy człowiek Juanma Lillo, asystent i mentor Pepa Guardioli: „Z liczbami w futbolu jest jak ze stringami. Pokazują prawie wszystko, ale niestety zakrywają najważniejsze”.

Mecz z Valencią (3:0) w Valdebebas był kolejnym dowodem klasy 32-latka. Zakończył go z dubletem, przy czym ostatnie trafienie należy nazwać dziełem sztuki. Ktoś powinien oprawić je w ramkę i powiesić w Muzeum Prado obok tworów Velázqueza, Goi, El Greco czy Rubensa. Przyjęciem piłki prawą nogą w powietrzu przerzucił ją nad rywalem, a lewą potężnie i precyzyjnie trafił pod poprzeczkę. Zinedine Zidane zareagował jak Guardiola po pięciu trafieniach Lewandowskiego. Nie mógł uwierzyć, z jakim fenomenem pracuje na co dzień.

Tym razem obronił się przed największymi krytykami nawet golami. Ale zarazem był najczęściej dryblującym zawodnikiem (5 udanych prób), tworzącym najwięcej sytuacji bramkowych (2) i mającym najwięcej kluczowych podań (4). Jest jednocześnie rozgrywającym i strzelcem. A przede wszystkim liderem, bo to jak urósł mentalnie i jaki wpływ ma na resztę, jest imponujące. Od dwóch sezonów z Benzemą jest jak z Sergio Ramosem – gdy mówi, wszyscy słuchają.

Stał się punktem odniesienia w ataku Królewskich, mimo że prawie w ogóle nie oglądamy go w szesnastce. Znacznie częściej schodzącego z lewej strony do środka albo klepiącego piłkę przed polem karnym z pomocnikami. Nie widzi sensu w przebywaniu bliżej bramki, bo kluczem jest moment wejścia w strefę, by jednym kontaktem napędzić akcję lub oddać strzał. Benzema stał się topowym zawodnikiem, jeśli chodzi o myślenie na boisku, przewidywanie ruchów i rozumienie ciągu przyczynowo-skutkowego. Skoro nawołuje Rodrygo do konkretnych działań, wie, jakie pociągnie to za sobą konsekwencje i gdzie rywale pozostawią więcej przestrzeni. Z jego obserwacjami trzeba się liczyć.

Znów Karim przebił granicę 20 goli na sezon w Realu Madryt. I to już ósmy taki rok, gdy wspina się ponad tę liczbę. W historii madryckiego klubu takie rzeczy udawały się tylko legendom – Di Stéfano, Raúlowi i Cristiano Ronaldo. Tym przepięknym trafieniem Francuz stał się też piątym najlepszym strzelcem klubu, wyprzedzając Puskasa. Bramka z czwartkowego wieczoru śmiało będzie kandydować do miana gola sezonu. Jeśli ktokolwiek miałby poprowadzić Real do mistrzostwa, to właśnie Benzema, który coraz bardziej czuje chemię z Edenem Hazardem. Wspaniały powrót po kontuzji Marco Asensio, wymienianego swego czasu w kontekście Złotej Piłki w przyszłości, może doprowadzić do powstania nowego tridente w ataku.

Zinedine Zidane ma wielu wspaniałych artystów w swojej drużynie od Toniego Kroosa czy Marco Asensio rozpoczynając, ale to rodak trenera stał się jego przedłużeniem na boisku. Rozumieją się bez słów. Benzema na dziś traci pięć goli do Messiego, lecz – Bogiem a prawdą – należy to traktować jako komplement. W tym wszystkim większość jego bramek było otwierającymi spotkanie. Liczby imponują, ale nadal trudno zmierzyć, jak wielkim ciosem byłoby wyjęcie go z jedenastki.

Francuz pozostaje niezrozumiałym geniuszem w świecie futbolu. Bo choć nie ma wielu piłkarzy takich jak on, nie jest wymieniany w ścisłej czołówce najlepszych. Tymczasem on z roku na rok daje coraz więcej. Rozwija się kompleksowo. Podnosi drużynę z sytuacji beznadziejnych, tworzy sytuacje z niczego, co jakiś czas raczy nas takimi dziełami sztuki jak przeciwko Valencii. Nie można go przypisać do jednej pozycji, jego ruchy są tak płynne, że pojawia się w różnych miejscach i wyjmuje swoją charakterystykę ze schematów. To trochę jak z Messim: czym dalej od pola karnego się znajduje, tym realnie może być groźniejszy. Na jego grze najbardziej zyskują koledzy z bocznych sektorów. Przekazuje im pewność siebie. Hazard, Vinicius czy Rodrygo żyją z tego, co potrafi wyprodukować Benzema przed polem karnym. Bardziej promuje innych niż samego siebie.

Skoro Benzema ma coś z artysty, to zachowując wszelkie proporcje, można go zestawić z Vincentem van Goghiem. Obaj dotknęli licznych skandali, wywoływali kontrowersje, ostatecznie brakowało im zrozumienia. To mocne naciągnięcie rzeczywistości, bo Holender miał problemy natury psychicznej, odciął sobie ucho i umierał w biedzie. Jest jednak najbardziej znamiennym przykładem zlekceważenia geniuszu, bo dopiero po śmierci został światowej sławy malarzem. On balansował na cienkiej linii szaleństwa i geniuszu. Można tu wymieniać dalej El Greco, Claude'a Moneta czy Johannesa Vermeera, lecz wszystko sprowadza się do tego, że gdy przestali tworzyć, dopiero spotkało ich należne uznanie. Karim Benzema rzecz jasna ma milionową rzeszę fanów, walczy o najważniejsze trofea, ale trudno nie odnieść wrażenia, że dopiero jego brak w Realu pozwoli w pełni docenić jego wartość. Dostrzec, jak ułatwiał życie wszystkim dookoła i z jakim niezrozumieniem się spotykał.

Pochodzi z banlieu, czyli przedmieść, gdzie codziennie przejeżdżały patrole policji walczące z przestępczością. Z okolicy naznaczonej biedą i rodzinami imigrantów. Dzieci raczej były skazywane tam na funkcjonowanie w czarnej strefie. Karim wychowywany z ośmioma braćmi w najniższej warstwie społecznej wspiął się na szczyt, bo jest jednym z najwybitniejszych w historii Realu Madryt. I do granic absurdu urosło to, że nadal trzeba to tłumaczyć.

To piłkarz, o jakim powinno się mówić dekadami. Wirtuoz. Artysta niezrozumiany. Dopiero kiedy skończy grać, a Real straci jego niesamowitą moc, wszyscy przekonają się, jak gigantyczne przełożenie miał na drużynę. „Kto nie lubi Benzemy, ten nie lubi piłki nożnej” – powtarza uparcie Zinedine Zidane. Trudno się z nim nie zgodzić, bo to czysta przyjemność obserwować Francuza. Jego przypadek działa jak papierek lakmusowy, czy powinieneś z kimś przysiadać do dyskusji na temat futbolu, czy dla bezpieczeństwa od razu poszukać alternatyw z innej dziedziny.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.