Eduardo Camavinga ma 19 lat, ale nie musi kryć się pod płaszczem Modricia, Kroosa i Casemiro, bo w meczu z Manchesterem City odpalił karuzelę, gdy całej trójki nie było już na boisku. Teraz znowu będzie chciał o sobie przypomnieć. Pożeracz przestrzeni z płomieniem w nogach jedzie na Stade de France, by spuentować sezon przełomu.
Jonathan Barnett znowu miał rację. Wesoły pan w okularach, gruba ryba świata agentów, już półtora roku temu mówił o Camavindze, że puścisz go na stadion ze 100 tysiącami ludzi, a jemu nawet nie drgnie powieka. Teraz, gdy przewijamy taśmę do przodu, widzimy fazę pucharową Ligę Mistrzów i talizman Carlo Ancolottiego.
Komentarze 0