„Kiedyś to było” z przyszłości. Co będziemy wspominać za 20 lat?

Zobacz również:„Jackass” powraca! Pierwszy trailer nowego filmu to czyste szaleństwo
retromania

Czy jesteśmy w stanie przewidzieć, jakie będzie kiedyś? Do czego będą wracać współczesne dzieciaki za dekadę lub dwie? Wraz ze specjalistami od nostalgii typujemy trendy przyszłej retromanii.

Teza o tym, że współczesność zamieszkują artefakty niedawnej przeszłości... też jest już przeszłością. Niedawną, oczywiście. Nie znaczy to jednak, że się zdezaktualizowała. Po prostu pochodzi z książki z 2010 roku – a przecież końcówka pierwszej dekady nowego millenium już zaczyna być przepuszczana przez szkiełko nostalgii. Zwłaszcza przez osoby nasto- czy 20-letnie. Autorem opisywanej konstatacji jest Simon Reynolds. Znalazła się w jego słynnej Retromanii, czyli pozycji z sugestywnym dopiskiem w tytule: Jak popkultura żywi się własną przeszłością.

Od tamtego czasu popularny brytyjski dziennikarz muzyczny zdążył zrewidować poglądy zawarte w tej publikacji. Wówczas twierdził głównie, że muzyka będzie tylko powtarzającą się pętlą przeszłości; spiralą napędzaną przez nostalgię, która odświeży przebrzmiałe estetyki i gatunki. Jego wizyta w Polsce - oraz jeden z głośniejszych artykułów ostatnich lat - świadczy o tym, że Reynolds dostrzegł lekką zmianę. I to m.in. w rapie posługującym się auto-tunem. Zjawisko to nazwał nawet największą innowacją w popie ostatnich 20 lat. Niemniej spostrzeżenia Brytyjczyka dotyczące tego, jak bardzo przemysł rozrywkowy zamienił się w przemysł nostalgii, są wciąż trafne i dostrzegalne gołym okiem. A dodatkowo nie zanosi się, aby coś się miało w tej kwestii zmienić. Zwłaszcza że technologia otwiera przed nami coraz to nowe możliwości archiwizowania i remiksowania. I choć pojęcie retromanii jest już trochę retro, to w ten sposób staje się dowodem, że retromania wciąż istnieje – choćby dlatego, że piszę o niej na newonce.net w 2022 roku.

Proud to be a boomer

Świeże przykłady fascynacji przeszłością w kulturze? Jeśli skupimy się na reedycjach płyt, rebootach filmowych i serialowych, koncertach rocznicowych, stylizacjach na epokę czy cover bandach, nie wysnujemy zbyt wielu odkrywczych tez. Wiadomo – seria Friends stała się ponownie gorącym tematem po dwudziestu paru latach od premiery. Lata 80. marketingowo są w trendzie co pół roku, a starsze już bohaterki Seksu w wielkim mieście przeżywają nowe perypetie. Ciekawsze z dzisiejszej perspektywy wydaje się za to to, jak retromania wpływa na naszą komunikację i organizuje nasze codzienne życie. Weźmy chociażby sławne powiedzonko: kiedyś to było. Kiedyś mogło spokojnie funkcjonować nieobciążone powszechną beką czy popkulturowymi konotacjami. Dziś stało się memem; frazą doprowadzoną do absurdu przez obrazki z nosaczami. I przez tajemniczego youtube’owego performera, który w zabawnie głupi sposób odtworzył dźwiękowo figurę Janusza-Polaka w późnym wieku produkcyjnym zaklętego w swoim kiedyśtobyłowaniu aż po kwik przypominający odgłos świni (?).

I zupełnie tak, jak ten stereotypowy Polak zaklęty w swoim idealizowaniu tego, co przeszłe, tak, i w coraz to krótszych cyklach nostalgii, zaklęta jest popkultura. Tylko warto pamiętać, że fascynacja dawnym, to nie tylko rozrywka, ale i czasem swoisty wyraz konserwatyzmu. Tęsknota za starymi czasami powraca więc ciągle w nieznośnie komiczny sposób jako reakcja na jakiekolwiek nowe. W coraz to bardziej absurdalnych sytuacjach. Dlatego ci, których krytykowano za słuchanie rapu, bo kiedyś to był rock – prawdziwa muzyka – dziś sami krytykują w social media młodszych raperów i ich słuchaczy. Bo kiedyś to był bit i zwrotka, a nie wycie na auto-tunie. Bo kiedyś to był przekaz, a nie nawijanie o hajsie. Bo kiedyś to mieliśmy DJ-a, a teraz wszystko z komputera.

Co jeszcze ciekawsze, część tych malkontentów zaczęła świadomie posługiwać się metką zamkniętego na nowe boomera. Bo zdają sobie sprawę, że jest on obiektem żartów młodszych prześmiewców. Dokonują tym samym swoistego empowermentu takiej postawy — by nie powiedzieć, że: czują się proud to be a boomer.

Nostalgia jako język

Przywiązanie do wspomnień jednak dotyczy każdego, także entuzjastów nieznanego. Chyba nikt nie jest w stanie oprzeć się przyjemności, jaką niesie siła nostalgii. Choć, co zabawne, jeszcze w XIX wieku traktowano ją jako chorobę. Dlatego ciekawa wydaje się ewolucja retrokontentu, którą możemy dostrzec wraz z rozwojem narzędzi oferowanych przez technologię. Dziś wyraża się go w vintage-filtrach na Instagramie, wspominkowych wideo na TikToku czy na fanpejdżach typu Dzieci Neo lub Kadry ze starej telewizji bez kontekstu. Albo we wspomnianym już języku memów, któremu zawdzięczamy także popularną puentę: Czujesz się staro już? – jako komentarz do szybko upływającego czasu.

Od lat popularnością cieszą się także wszelkie inicjatywy spoglądające na artefakty dawnych czasów okiem analitycznym czy artystycznym. Jedną z propagatorek tego trendu nad Wisłą była w ostatnich latach Olga Drenda, autorka fanpage'a Duchologia. Po drodze popularność zyskała też Kraina Grzybów TV Wiktora Striboga, która w prowokacyjny i nieco przerażający sposób ogrywała temat widmowych wspomnień starych programów telewizyjnych. I dziś wciąż nie brakuje podcastów, grupek czy kont biorących pod lupę przeszłość na różne kreatywne sposoby (jak seria podcastów Dawno temu w telewizji Kamila Bałuka, w której ten odbywa rozmowy z dawnymi bohaterami małego ekranu).

Powroty do czasów minionych stają się jednak coraz bardziej zróżnicowane. Wpływ na to ma kapitał kulturowy rodziny, z której się wywodzimy, częściowo płeć. Przedmiotem retropowrotów stają się gry wideo (czego dowodem są świetnie sprzedające się reedycje tytułów na konsole, takich jak Tony Hawk’s Pro Skater czy Spyro) i stare strony internetowe. Możliwości wspominek coraz to różnych produktów kultury jest coraz więcej. I na tym etapie retromania może zyskać nowe oblicze. Dlaczego? Bo kiedyś to było inaczej – dzisiejszym 30-latkom łatwiej znaleźć punkty wspólne dla pamięci zbiorowej odnoszącej się do lat 90. Zwłaszcza że programów telewizyjnych w ich dzieciństwie emitowano mniej i oglądano je w większości domów, niezależenie od klasy społecznej.

Coraz świeższe zjawiska będą stawać się obiektami nostalgii. Świat zmienia się bardzo dynamicznie, nawet jeśli w pewnych aspektach nie dzieje się to tak szybko, jakbyśmy sobie tego życzyli.

Rafał Sowiński

Za to dziś rozrywka ulega rozgałęzieniu. Treści powstają w oka mgnieniu, a kanałów, na których są transmitowane, jeśli weźmiemy pod uwagę streamy, filmy czy konta influencerów, przybywa na pęczki. Jak będą więc wspominać obecną popkulturę i kulturę internetową ci, którzy dziś mają kilka lub kilkanaście lat? Czy ich wspomnienia zostaną poddane analizom w przyszłości na podobnych zasadach jak dziś? I co w ogóle będziemy wspominać za 15 czy 20 lat? Postanowiłem o to zapytać samych twórców i twórczynie inicjatyw poświęconych nostalgii.

Przyszłe trendy w retromanii

Podejrzewam, że retromanią przyszłości będą rządzić dwa podstawowe trendy – mówi Rafał Sowiński. To kulturoznawca i założyciel retromańskiej grupy Jak będzie w Polonii 1?, który na Facebooku prowadzi popkulturowego bloga niskie teorie. Co ma na myśli Sowiński? Pierwszym z rzeczonych kierunków ma być według niego jeszcze większe skracanie się dystansu czasowego koniecznego do tego, by coś stało się retro. Coraz świeższe zjawiska będą stawać się obiektami nostalgii. Świat zmienia się bardzo dynamicznie, nawet jeśli w pewnych aspektach nie dzieje się to tak szybko, jakbyśmy sobie tego życzyli. Myślę, że w obliczu tych nieustannych zmian możemy czuć się nieco zagubieni czy zdezorientowani – twierdzi autor niskich teorii. Na to zjawisko ukuł nawet własne określenie – inflacja swojskości. Sfera tego, co nasze, co lubiane, potrafi szybko się kurczyć. Nic nie wydaje się stałe. Nic dziwnego, że możemy zatem nostalgizować już coś sprzed dwóch, trzech lat. A już zwłaszcza w kontekście rozdzierającej codzienność pandemii – tłumaczy. I rzeczywiście – już dziś dostrzeżemy tego symptomy. Na przykład gdy powracającym trendem ogłasza się estetykę tumblr girl z 2014 roku.

Drugi ze wspomnianych trendów Sowiński określił mianem nostalgii wrażeniowej. Co można przez to pojęcie rozumieć? Simon Reynolds pisał, że retro zawsze zawieszone jest między tym, co prywatne i tym, co publiczne. Co jednak, jeśli to „publiczne” – filmy, seriale, muzyka, media – pęka na setki nisz? Jak znaleźć wspólny nostalgiczny grunt? Myślę, że takim gruntem mogą być pewne, mniej lub bardziej uniwersalne, wrażenia zmysłowe i estetyczne. Często trudne do wyrażenia, podskórne i jakby na krańcu języka – wyjaśnia założyciel niskich teorii. Aby bardziej, nomen omen, uzmysłowić, z czym wiąże się to zjawisko, Sowiński odwołuje się do konkretnych przykładów. Coraz częściej widuję tę „nostalgię wrażeniową” w memach – klasykiem jest już słynna „niedziela wieczur”. Ale ostatnio w oko wpadł mi mem odnoszący się do „zalanej ciepłym światłem sali gimnastycznej na ostatniej lekcji”. Takie memy pełnią rolę transferu doświadczenia – przypominają pewną trudną do uchwycenia aurę – wyjaśnia. I faktycznie – często nawet wśród komentujących tego typu obrazki pojawia się żart, że można je wręcz usłyszeć lub poczuć. Jak nostalgiczne grafiki, które odnoszą się do wspomnień niedzielnego rosołu u babci.

Gdzie będą wspólne wspomnienia?

To, że wspomniany podział współczesnej popkultury na setki nisz jakoś wpłynie na przyszłe doświadczanie nostalgii, jest oczywiste także dla Agnieszki Wróbel. Agnieszka prowadzi popularne konto na Instagramie @sentymenty_oficjalnie, gdzie udostępnia i opisuje kadry z kaset VHS oraz zdjęcia produktów popkultury z przeszłości. Bliski jest mi pewien pogląd, o którym pisał M.R. Wiśniewski w książce „Wszyscy jesteśmy cyborgami”. Dzięki internetowi i social mediom dorastający człowiek może mieć intensywną i inspirującą wspólnotę doświadczeń z rówieśnikiem zza oceanu i jednocześnie niemal nic wspólnego z osobą w tym samym wieku, żyjącą w jednym bloku za ścianą – mówi założycielka sentymentów. Obecnie jednak autorka, jak mówiła w podcaście u Kamila Bałuka, czuje więź ze swoimi odbiorcami wynikającą z tego, że doświadczali w młodości tych samych rzeczy. Ale czy ta wspólnota wspomnień przetrwa wirtualne podziały społeczne? Według Wróblewskiej spoiwem dla nostalgii przyszłości może być kontekst lokalny. Ale nie będzie już tak silny, jak kiedyś.

Czy można wnioskować, że pokolenia, które za jakiś czas się postarzeją, znajdą jeszcze inne punkty wspólne nostalgicznego porozumienia? Zapytałem o to także twórców inicjatywy Podcastex – cyklu podcastów traktujących o latach 90.

Korporacje stworzyły gigantyczne, wielomilionowe wspólne przestrzenie, które w pierwszej kolejności łączą nas za sprawą newsfeedów, a dopiero później rozdzielają za sprawą grup, fanpejdży czy kanałów.

Bartek Przybyszewski

Współprowadzący tę serię Bartek Przybyszewski – dziennikarz i bloger znany też z fanpejdża Liczne rany kłute – na wstępie rozmowy ze mną zwrócił uwagę na istotną kwestię. Otóż spadek zainteresowania telewizją wśród młodych, który teoretycznie miałby prowadzić do atomizacji w doświadczaniu popkultury, trwa tak naprawdę od kilkunastu lat. I największe, mające na to wpływ rozbicie na grupki zainteresowań, jego zdaniem, miało miejsce 10 lat temu. Choć zanosiło się wówczas, że pokolenia wychowane na internecie przeżyją mniej pokoleniowych wydarzeń czy tekstów kultury niż millenialsi i wcześniejsze generacje, to dożyliśmy sytuacji, w której dziś sieć – jak mówi Przybyszewski – ma dużo więcej przestrzeni wspólnych niż kiedyś.

W roku 2005 czy 2010 mogłem siedzieć na forum dla czytelników komiksów, mój kolega na forum dla majsterkowiczów, a jeszcze inny kolega w ogóle mógł nie być zainteresowany forami. Zamiast tego całymi dniami ściągał torrenty albo grał w CS-a. Wszyscy trzej korzystaliśmy z tego samego narzędzia, jakim był internet, ale spotkać mogliśmy się najwyżej na Gadu-Gadu. Natomiast dziś korporacje stworzyły gigantyczne, wielomilionowe wspólne przestrzenie, które w pierwszej kolejności łączą nas za sprawą newsfeedów, a dopiero później rozdzielają za sprawą grup, fanpejdży czy kanałów – tłumaczy. I dotyczy to nie tylko Facebooka czy YouTube’a, ale też serwisów SVOD – dodaje.

W nawiązaniu do tych ostatnich – współtwórca Podcastexu przytacza jeszcze jedną zależność związaną z odejściem młodych od telewizji. Odpływ ten następuje tym szybciej, im większą popularnością cieszą się serwisy takie jak Netflix czy HBO GO – zwraca uwagę. Idąc tym tropem – łatwo skonkludować, że nośnikiem wspólnych doświadczeń z młodości mogą stać się w przyszłości aktualnie popularne treści platform streamingowych. Można dziś nawet nie mieć wykupionej żadnej subskrypcji SVOD, ale trudno byłoby nie usłyszeć o „BoJacku Horsemanie”, „Stranger Things”, „Euforii” czy „Narcos” – produkcjach cementowanych w masowej pamięci za sprawą postów, tweetów, memów czy youtube’owych recenzji i analiz – precyzuje Przybyszewski.

O kwestię rozgałęzienia rozrywki zapytałem go także w kontekście tzw. rynku influencerskiego. I tutaj pojawia się więcej wątpliwości. Kiedyś mieliśmy jednego Krzysztofa Ibisza kochanego przez wszystkich od lat pięciu do stu pięciu. Dziś setki Ibiszów konkurują o naszą uwagę i ciężko byłoby znaleźć postać będącą wspólnym mianownikiem dla wszystkich. No, może poza Makłowiczem – przyznaje dziennikarz. Z drugiej strony dodaje, że i w tej obfitości wyłapiemy elementy wspólne. Bo i YouTube nie jest aż tak rozbanieczkowaną przestrzenią, jak mogłoby się wydawać. W końcu możemy nie interesować się ani sportami walki, ani sportem generalnie, a większość z nas słyszała o tym łysym pięściarzu w niebieskiej kurtce, wykrzykującym nazwisko swego nemezis na jakimś parkingu – mówi Przybyszewski. I zapewnia mnie, że o przyszły przemysł nostalgii nie ma co się martwić, bo jego bohaterowie będą mieli co spieniężać.

Dajmy serwerom zapomnieć

Podobne odczucia ma Mateusz Witkowski, czyli druga część duetu Podcastex. Także dziennikarz, redaktor naczelny serwisu Popmoderna. Nostalgii nic nie grozi, bo i – wbrew narzekaniom na „dzisiejszą młodzież, co to tylko w tych smartfonach” – niewiele wskazuje na to, że pamięć współczesnych dzieciaków i nastolatków będzie radykalnie różnić się od tej, jaką dysponują dzisiejsi dorośli – twierdzi. Wciąż będziemy wzdychać za „starymi” tekstami popkultury i opowiadać sobie o „dawnych, lepszych czasach”. Ludzki mózg ma to do siebie, że podsuwa nam kłamstwa, którym chętnie ulegamy – podkreśla Witkowski. Jednak to, co wydaje się najistotniejsze w kontekście przyszłych zmian przemysłu nostalgii, to jego zdaniem trwałość serwerów.

Kto wie, czy całe zjawisko współczesnego influencerstwa nie wyda się nam w przyszłości czymś retro, tak jak stało się z szafiarstwem?

Mateusz Witkowski

Dlaczego? Bo, aby popkulturowa nostalgia zaczęła działać, coś musi zniknąć z pola widzenia. Jak tłumaczy Witkowski, potrzebny jest dystans i luki w pamięci. Żeby tęsknić za danym tekstem (i by doszło do „wielkiego powrotu” tej czy innej franczyzy), musimy o nim zapomnieć, opierać się wyłącznie na fragmentarycznych wspomnieniach, niejasnych przebitkach – mówi. I dodaje przy tym, że takie zapomnienie wiąże się z fizycznym utraceniem dostępu do tych przekazów. Mimo że kultura streamingu daje nam dostęp do ogromnej liczby treści, za x lat wciąż będzie można mówić o masowych zjawiskach z okolic 2015 czy 2022 roku. Każdy z nas jest w stanie wymienić kilka seriali Netfliksa czy HBO z ostatnich lat, które w samej Polsce zebrały kilkusettysięczną czy milionową publiczność. Być może masowość stanie się bardziej rozparcelowana, ale to wciąż masowość. Pytanie brzmi, czy te produkcje staną się źródłem tęsknoty, jeśli trwałość platform streamingowych zapewni nam możliwość regularnych, ponownych seansów? – pyta retorycznie dziennikarz. Bo przecież łatwa dostępności do obrazów z młodości może zabić w nas potrzebę powrotów do nich.

Jednocześnie Witkowski uważa, że lepszym paliwem dla nostalgii mogą w przyszłości okazać się zjawiska nie do końca linearne. Wręcz te pozbawione większego sensu. Takie, które, jak wyjaśnia, łatwo dają się umemicznić i nie skłaniają do ponownego, wielogodzinnego seansu. Najman zdobywający Jasną Górę i prowadzący kuriozalny beef ze Stanowskim. Albo całe zjawisko patoMMA czy pies wcinający koperek przecinający się z gotowaniem w Dalmacji są rzeczywiście niezłym przykładem. Kto wie jednak, czy całe zjawisko współczesnego influencerstwa nie wyda się nam w przyszłości czymś retro, tak jak stało się z szafiarstwem? – zastanawia się Witkowski. I snuje po chwili wyobrażenia o futurystycznej nostalgii związanej ze zmianami technologicznymi w gamingu. Playstation 4 już dziś nie należy do najbardziej zaawansowanej generacji konsol. Mogę sobie więc bez trudu wyobrazić czterdziestolatków, którzy w 2052 roku wymieniają się geekowskimi uwagami na temat „Wiedźmina 3”. I narzekają na to, że edycja z 2015 roku osiąga na portalach aukcyjnych jakieś absurdalne sumy. Oczywiście pod warunkiem, że do tego czasu nie rozwalimy całkowicie naszej planety – gorzko konstatuje.

Jak widać, wiele wskazuje, że retromania przy obecnym poziomie rozwoju kanałów komunikacji może przybierać różne formy, lecz zasadniczo będzie podobnym zjawiskiem do już nam znanego. Większość moich rozmówców okazała się zgodna, że współczesne dzieciaki w przyszłości masowo odświeżą to, co dziś super popularne, a nie rozdrobnione w poszczególnych grupach zainteresowań. Dlatego możemy się spodziewać powrotu do tego, nad czym często współcześni dorośli załamują ręce. Skąd taki wniosek? Bo już dziś takie zjawiska mają miejsce. Na przykład gdy młodsi użytkownicy sieci z większą beztroską podchodzą do tych produktów kultury, które millenialsi już uważali za coś żenującego i niegodnego uwagi. Agnieszka Wróbel wspominała o takiej sytuacji w kontekście utworu Pump It Up Danzela. Za określenie go mianem najgorszej piosenki została oskarżona przez młodszych o… boomerstwo.

Warto jednak również pamiętać, że społecznie konstruowana nostalgia to swojego rodzaju ułuda. Wymysł, który rządzi się swoimi prawami. Potrafi dość skutecznie wmawiać nam, że coś pamiętamy, nawet jeśli tego nie pamiętamy lub przynajmniej zapamiętaliśmy na inny niż ten „oficjalny” sposób – zwraca uwagę Rafał Sowiński. Popkultura pokazuje, że lata 80., przynajmniej te na Zachodzie, były kolorowe i neonowe. Dyskusje na Reddicie sugerują, że były raczej brązowe – dodaje. Dlatego jego zdaniem retromania dalej będzie wmawiać nam różne rzeczy. I kwestionować to, co sami zapamiętaliśmy.

A my czasami pewnie będziemy jej wierzyć – podsumowuje Sowiński.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Pisze o memach, trendach internetowych i popkulturze. Współpracuje głównie z serwisami lajfstajlowymi oraz muzycznymi. Wydał książkę poetycką „Pamiętnik z powstania” (2013). Pracuje jako copywriter.
Komentarze 0