Kamperem do Formuły 1. Historia Estebana Ocona

Zobacz również:Efekt domina w świecie F1. Vettel rozpoczął duże zmiany w zespołach
Esteban-Ocon-e1583237410995.jpg
fot. by Xavier Bonilla/NurPhoto via Getty Images

Formuła 1 zawsze pełna była blichtru i pieniędzy. Przez lata uznawano ją za jeden z najwyższych wymiarów prestiżu. Obecnie granica przesunęła się jeszcze bardziej. Jeżeli jesteś młodym, utalentowanym kierowcą, a nie masz finansowego wsparcia, istnieje duże prawdopodobieństwo, że przegrasz rywalizacje z gorszym rywalem, którego ojciec jest miliarderem. Zdarzają się jednak sytuacje, w których zaangażowanie, umiejętności i poświęcenie biorą górę. Tak właśnie w królowej sportów motorowych znalazł się Esteban Ocon.

Roszady na rynku transferowym oraz zmiana właściciela zespołu Racing Point sprawiły, że francuski kierowca wylądował na ławce rezerwowych na sezon 2019. Bardzo często oznacza to dla danego zawodnika, że powrót na pola startowe jest trudny, a czasami wręcz niemożliwy. Taka sytuacja potrafi rozbić psychicznie, natomiast kiedy zagłębiasz się w historię Estebana Ocona, zdajesz sobie sprawę, że dla niego rok czekania na ponowne ściganie się w F1 nie był niczym nadzwyczajnym.

ZAPACH BENZYNY I SMARU

Esteban urodził się Évreux, małym miasteczku znajdującym się w Normandii. Fani piłki mogą kojarzyć, że w tamtejszej szkółce kariery zaczynali Ousmane Dembele czy Steve Mandanda. Jego rodzice mieli własny biznes, warsztat samochodowy, który w dwupiętrowym budynku mieścił się na parterze, na górze była część mieszkalna. Ojciec, Laurent, zajmował się naprawą aut, a mama, Sabrina, zarządzała dokumentami.

To właśnie rodzinny dom ukształtował Estebana. Świetnie pamiętał z dzieciństwa zapach benzyny i smaru, a dorastał pomiędzy częściami samochodowymi oraz narzędziami. Przełożyło się to na miłość, pierwotnie, do samochodów. Ojciec zawsze powtarzał, że chce, aby miał lepsze życie od niego. Starał się mu to dać pracując niemal całe dnie. Esteban wychodząc do szkoły widział tatę leżącego pod samochodem, a gdy kładł się spać, ten nadal pracował. Życie jednak miało inny scenariusz dla rodziny Oconów.

Przygoda Estebana ze ściganiem zaczęła się od przejazdu gokartem… po ulicy przed domem. Zapałał on miłością do sportów motorowych, a swoją jazdą na pobliskich torach gokartowych sprawił, że rodzice uwierzyli bezgranicznie w swojego syna. Sam Esteban twierdzi, że ojciec potrafi rozpoznać talent do sportu, przez to, że jako młody chłopak trenował na bardzo wysokim poziomie kolarstwo. Poważna przygoda z kartingiem rozpoczęła się od 2006 roku, kiedy Ocon wystartował w mistrzostwach Francji w klasie Minime. Debiutował on z Pierrem Gasly czy tragicznie zmarłym w zeszłym roku Anthoinem Hubertem. W pierwszym sezonie zajął on ósme miejsce, ale już rok później został on mistrzem Francji w tej kategorii. W 2008 roku dołożył do tego kolejny tytuł, tym razem w kategorii kadetów.

WSZYSTKO DLA SYNA

To wtedy Sabrina i Laurent Ocon zaczęli dostrzegać wielkość talentu swojego syna. Każdy rodzic zrobi wszystko, żeby pomóc swojemu dziecku w sukcesie. Natomiast ciężko powiedzieć, ilu byłoby w stanie posunąć się w tym wszystkim do tak ekstremalnych środków. Trzeba powiedzieć otwarcie, motosport nie należy do tanich karier i to już od samego początku. Sporty typu piłka nożna, koszykówka czy siatkówka dają dziecku możliwość próby, która nie wiąże się z tak masywnymi kosztami, jak bardziej zaawansowane ściganie w kartingu. Według obliczeń Toto Wolffa, kierującego zespołem Mercedesa (do którego jeszcze wrócimy), na same gokarty przy bardzo utalentowanym dziecku musimy się liczyć z wydatkiem, na całą jego karierę w tym segmencie kariery, około miliona euro! Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że sam tuning jednego silnika potrafi kosztować nawet 50 tysięcy złotych, to już pokazuje, że to wartość nie wzięta z kapelusza. To jednak obliczenia sięgające nieco lat wstecz, więc można spokojnie przyjąć, że obecnie jest to trochę więcej. Całe przeprowadzenie kariery, aż do Formuły 1 wiąże się z kosztem estymującym w granicach ośmiu milionów euro.

Przy tak horrendalnych sumach rodzice Estebana inwestowali w jego rozwój. Postawili wszystko na jego karierę. Natomiast szybko się okazało, że w momencie przejścia do kategorii KF3 i rozpoczęcia startów poza Francją, pieniądze zarabiane przez rodzinny biznes nie były wystarczające. Problematyczne były także podróże po Europie z rundy na rundę, kiedy warsztat stał zamknięty, ponieważ Laurent Ocon musiał być na torach, będąc tam pierwszym mechanikiem swojego syna.

ŻYCIE W PRZYCZEPIE

Pomimo szukania sponsorów budżet wciąż się nie dopinał. Wielu rodziców rezygnuje wtedy z karier swoich dzieci, ale nie w tym przypadku. Rodzice Estebana kupili przyczepę kempingową, sprzedali swój dom i ruszyli w podróż o wszystko. Cały dobytek rodziny został spakowany do vana oraz przyczepy. Tak też wyruszyli w podróż, podczas której siedzieli w trójkę z przodu dostawczaka, z rodzinnym psem na podłodze i często potrafili jechać nawet 2000 kilometrów pomiędzy rundami w kalendarzu.

Nauka młodego chłopaka ograniczyła się do nauki w „domu”. Jego mama poświęcała na to bardzo dużo czasu, a kiedy wracali do ojczyzny, szedł on na specjalne douczające lekcje. Plusem życia w trasie była nauka języków, ponieważ Esteban potrafi posługiwać się biegle aż czterema. Ciągłe życie na walizkach sprawiło, że nie miał normalnego dzieciństwa. Nie wychodził przed blok pograć w piłkę z kolegami, nie kłócił się o miejsca w szkolnych ławkach. Zamiast tego układał skrzynie biegów w przyczepie kempingowej, a jego interakcje z rówieśnikami ograniczały się tylko do współzawodników. Poznał on, między innymi, obecnych kolegów z padoku F1: Charlesa Leclerca czy Maxa Verstappena, który raczej nie miał z nim dobrych relacji.

Objazd Europy przez rodzinę Oconów trwał 3 lata. Przekłada się to na zrobienie około 95 tysięcy kilometrów. Opony w przyczepie wymieniali 3 razy, ponieważ ścierały się do granic możliwości. Rodzina, jak to najczęściej bywa, stwierdziła, że oszaleli, a cały plan spali na panewce. Natomiast wszystko układało się po myśli Estebana. Po trzech latach w kategorii KF3 został mistrzem Francji, a w serii europejskiej zajął drugie miejsce, tuż za wcześniej wspomnianym Verstappenem. Dobry wynik Francuza nie umknął ludziom odpowiedzialnym za rekrutację do programów juniorskich zespołów F1. Wśród nich był Eric Boullier, ówczesny szef zespołu Renault, który wciągnął go do Gravity Sports, silnie związanego z francuskim producentem. Oznaczało to koniec ścigania się w gokartach.

NA ZAKRĘCIE

To był zdecydowany krok do przodu w jego karierze, również finansowy. Po podpisaniu kontraktu rodzice nie musieli już wydawać tak wielkich kwot na ściganie syna. Esteban przeszedł do Formuły Renault 2.0, czyli rozpoczął ściganie bolidami. W debiutanckim sezonie stanął na podium w domowym wyścigu na torze Paul Ricard, co pozwoliło mu na zajęcie czternastego miejsca w klasyfikacji generalnej. To jednak zaczęło nakładać na niego presję. Zdawał sobie doskonale sprawę, że jeżeli wyniki nie będą wystarczająco dobre, to Renault bez ceregieli wyrzuci go z programu juniorskiego i tak może zakończyć się jego kariera. Jednak po zmianie teamu na ART Grand Prix, który na swoim koncie miał wychowanie wielu świetnych kierowców, zdecydowanie poprawił wyniki. Po Formule Renault przyszedł czas na kolejny krok, Formułę 3. Zdobył on w niej tytuł już w pierwszym sezonie, wygrywając chociażby z Maxem Verstappenem czy Anotnio Giovinazzim. Wtedy jednak dalsza kariera Francuza stanęła pod znakiem zapytania.

Po sezonie 2014 Esteban miał przejść do GP2, absolutnego przedsionka F1. Natomiast jego macierzysty team, już wtedy nazywający się Lotus, po wykupieniu zespołu przez Genii Capital od Renault, zmienił właściciela. Eric Boullier odszedł do McLarena, a cały program juniorski uległ rozpadowi, nie było komu podjąć decyzji o jego przyszłości. Ocon został na lodzie, bez perspektywy startu gdziekolwiek. Jego ojciec wrócił już wtedy do pracy, jako mechanik i wszystko wskazywało na to, że syn do niego dołączy. Esteban przypomniał sobie jednak, że poznał jeszcze jedną osobę, która może pomóc mu w karierze.

W jego mistrzowskim sezonie 2014 poznał na torze Hockenheimring Toto Wolffa, szefa Mercedesa. Nie mając już żadnych pomysłów i perspektywę zaprzepaszczenia tylu lat starań rodziców, chwycił za telefon i zadzwonił do Austriaka. Ten powiedział, że jeżeli Gravity Sports nie zrobi mu problemu, postara się mu pomóc. Jak obiecał, tak zrobił. Po kilku tygodniach Wolff oddzwonił, mówiąc, że załatwił mu miejsce w GP3, po raz kolejny w zespole ART Grand Prix. Esteban wykorzystał daną mu szansę do maksimum i wygrał cały cykl. Toto Wolff nie tylko zadzwonił z gratulacjami, ale i kontraktem dla młodego Francuza, który od tamtego momentu stał się kierowcą programu Mercedesa.

BEZ PRESJI

W sezonie 2016 Ocon został zawodowcem. Pozostał on w zespole ART, ale tym razem ścigał się w serii DTM. Tym samym zarobił po raz pierwszy pieniądze na ściganiu. Całą kwotę oddał swoim rodzicom, aby ci mogli wybudować sobie nowy dom. Przygoda z niemiecką serią wyścigową nie trwała długo, bo Esteban w połowie sezonu został ściągnięty do Formuły 1, aby zastąpić w zespole Manor Rio Haryanto, który spisywał się zdecydowanie poniżej oczekiwań. Zaprezentował się on na tyle dobrze, że zadomowił się w stawce na dobre, przechodząc do zespołu Force India. W zespole mającym problemy z płynnością finansową spędził dwa sezony, ale doskonale wiedział, że musi szukać alternatyw. Zespół został wykupiony przez Lawrence’a Strolla, kanadyjskiego miliardera, którego syn Lance również ścigał się w F1. Jego ówczesny partner z zespołu, Sergio Perez, miał za sobą fortunę Carlosa Slima i wsparcie sponsorskie firmy Telmex, co oznaczało koniec przygody z zespołem dla Francuza. Po rozmowach z zespołami nie udało się znaleźć miejsca dla Ocona na sezon 2019, więc spędził go jako rezerwowy kierowca Mercedesa. Jednak Toto Wolff się nie poddał i znalazł mu miejsce w Renault, gdzie zastąpi Nico Hulkenberga, a umowa jest na okres 2 lat.

Ocon uważany jest za jeden z największych talentów w stawce i w tym sezonie ma wszystko, żeby to udowodnić. Nie był nawet szczególnie zmartwiony, że rok spędzi na „ławce rezerwowych”, a sam mówi, że nie odczuwa presji w F1 przez to, jak wyglądała jego droga do królowej sportów motorowych. Historia jego kariery to tak naprawdę gotowy materiał na film. Wielkie poświęcenie rodziców, upadki i wzloty. Warto w tym roku spojrzeć na Renault z numerem 31 ustawiające się na polach startowych, bo 23-letni Francuz to jeden z ostatnich dowodów, że nie trzeba mieć potężnych pieniędzy za swoimi plecami, aby dostać się do Formuły 1.

tekst: BARTOSZ BUDNIK

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Fanatyk Formuły 1, ale praktycznie obok żadnego sportu nie przechodzę obojętnie. Współtwórca największego podcastu o królowej sportów motorowych w Polsce - Budnik i Pokrzywiński o F1. W newonce.radio współprowadził PIT STOP.