Nie taki diabeł straszny, jak go malują. Jak ocenić ten sezon Jose Mourinho w Tottenhamie?

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
Tottenham Hotspur v Chelsea FC - Premier League
Fot. Michael Regan / Getty Images

Dla Spurs to był roku pełen wzlotów i upadków. Narrację o tym zespole dało się zmieniać niemal z miesiąca na miesiąc. Taki przebieg na pewno cieszył producentów serialu Amazona, którzy nagrywali drużynę od kulis, ale mniej samych kibiców. Ci na pewno czują niedosyt, jednak biorąc pod uwagę wszystko, co się działo, rozgrywki 2019/20 zakończyły się wcale nie tak najgorzej.

Gdyby oceniać ten sezon z perspektywy poprzednich, Tottenham rozczarował. Szóste miejsce po czterech z rzędu finiszach w pierwszej czwórce, w tym trzech na podium Premier League i występie w finale Ligi Mistrzów to zejść o poziom w dół. Oczywiście chór krytyków, którzy przypomną, że klub w tym czasie nie zdobył żadnego trofeum jest głośny, jednak za Mauricio Pochettino Spurs rozwinęli się do rozmiarów jednego z najlepszych klubów w Anglii i całej Europie. Dlatego teraz, kiedy nie będzie ich w następnej edycji Ligi Mistrzów, trzeba mówić o regresie.

Z drugiej strony trzeba przypomnieć sobie, jak wyglądał początek tego sezonu. Słabą i nierówną formę - przeplatanie takich zwycięstw jak 4:0 z Crystal Palace i łącznie 9:0 w dwóch spotkaniach z Crveną Zvezdą w Lidze Mistrzów z porażkami z Newcastle czy Brightonem - najlepiej podsumowała przegrana 2:7 z Bayernem Monachium w Champions League. Pochettino nie był już tym samym uśmiechniętym człowiekiem, zawsze motywującym publicznie swoich piłkarzy. Z szatni dochodziły głosy o pęknięciu i wzajemnych pretensjach. Ostatecznie 19 listopada podjęto decyzję o rozstaniu z argentyńskim menedżerem i gdy ten niespełniony, niepotwierdzony żadnym trofeum związek się kończył, Tottenham zajmował zaledwie czternaste miejsce w Premier League. Z tej perspektywy awans do Ligi Europy trzeba traktować jako niezłe zakończenie sezonu.

CZWARTA SIŁA ZA MOURINHO

Jose Mourinho zrobił swoje. W rozrachunku krótkoterminowym przychodził opanować sytuację i poprawić wyniki. To - mimo pewnych turbulencji po drodze - udało się zrobić. W tabeli ligowej za okres jego pracy w Tottenhamie, Spurs byli na czwartym miejscu. W tym czasie lepiej punktowały jedynie drużyny, które zakończyły sezon na podium - Liverpool, Manchester City oraz Manchester United.

- Kiedy zaczynałem pracę, byliśmy osiem punktów za Arsenalem. Teraz jesteśmy przed nimi. Odkąd przejąłem Tottenham, bylibyśmy na czwartym miejscu. Mógłbym też zażartować, że za ostatnie pięć kolejek byłbym mistrzem - mówił rozbawiony Mourinho przed starciem z Crystal Palace w ostatni dzień sezonu.

W tym meczu Spurs potrzebowali punktów i potknięcia Wolverhampton z Chelsea, by znaleźć się na szóstym miejscu. Udało się. Wilki przegrały i remis na Selhurst Park wystarczył, by zapewnić sobie automatyczny awans do kolejnej edycji Ligi Europy. Tę - jak zapowiada Mourinho - jego drużyna będzie chciała za wszelką cenę wygrać. - Nasz poziom to Liga Mistrzów. Musimy udowodnić, że na Ligę Europy jesteśmy za mocni - przekonywał.

KRYZYS PRZED PRZERWĄ

Tottenham to jedna z tych drużyn, którym lockdown wyszedł na dobre. W ostatnich dziesięciu ligowych spotkaniach przed nim londyńczycy przegrali cztery razy, w tym w dwóch kluczowych meczach z Chelsea i Wolves na przełomie lutego i marca. Do tego doszły remisy z późniejszymi spadkowiczami, Norwich City oraz Watfordem, odpadnięcie z Ligi Mistrzów po dwóch porażkach z RB Leipzig oraz porażka z Norwich City w FA Cup po rzutach karnych.

Mourinho-Moura-tt.jpg
Maja Hitij/Bongarts/Getty Images

Mourinho był wtedy krytykowany. Zwracano uwagę, że styl gry drużyny zupełnie się pogorszył i Portugalczyk psuje to, co w Tottenhamie było dobrego. Portugalczyk bronił się dużą liczbą urazów. Kontuzjowani byli wówczas Harry Kane, Heung-min Son i Steven Bergwijn, przez co na szpicy w kilku meczach z rzędu występował Lucas Moura. Zwracano jednak uwagę na to, że nawet z nimi w pełni sił jego Spurs przybrali zupełnie bierną postawę. – Są zupełnie inni. Od bycia zespołem agresywnym i dobrze rozgrywającym akcje za Pochettino przeszli do tego, co robią teraz. Po prostu czekają na twój ruch – mówił Alexander Tettey, kapitan Norwich City.

Mourinho sam sobie nie ułatwiał zadania. Po remisie z Burnley publicznie skrytykował Tanguya Ndombele i coraz bardziej zaczynał przypominać zgorzkniałego pana z końcówki pracy w Manchesterze United niż tego promiennego, który pojawił się na powitalnej konferencji prasowej. Gdyby wtedy jego zespół podszedł do kolejnych meczów z marszu, można by się było spodziewać serii niepowodzeń i dalszej debaty o tym, czy to Mourinho jest taki zły, czy jednak winne są urazy największych gwiazd w ofensywie.

SILNI PO RESTARCIE

Kilkanaście tygodni przerwy pozwoliło się wyleczyć Kane'owi, Sonowi i Bergwijnowi i po wznowieniu rozgrywek Tottenham mógł atakować. Restart zaczynał z ósmej pozycji, a skończył na szóstej. Wydawało się już, że puchary go ominą, kiedy zdobył cztery punkty w trzech pierwszych kolejkach i tkwił blisko środka tabeli. Szczególnie porażka 1:3 z Sheffield United wydawała się odbierać nadzieje na cokolwiek pozytywnego. Tydzień później remis 0:0 z Bournemouth w meczu, w którym Spurs jako pierwsza drużyna w historii Premier League nie oddała z Wisienkami celnego strzału, tylko umocnił argumenty krytyków Mourinho.

Potem nastąpiła poprawa. Szczególnie zwycięstwa z Arsenalem (2:1) i Leicester City (3:0) przywróciły Tottenham na drogę do Ligi Europy, jednak obie miały wspólny mianownik. W obu rywale prowadzili grę i zdominowali posiadanie piłki, ale kto inny strzelał gole. Siłą Spurs stała się organizacja, cierpliwość i umiejętne wykorzystanie szybkości Sona oraz zdolności Kane'a do rozciągania gry przy kontratakach. Anglik zresztą u portugalskiego menedżera grał naprawdę bardzo dobrze. W osiemnastu ligowych spotkaniach strzelił dwanaście goli - z czego pięć w trzech ostatnich - i w końcówce sezonu wyglądał świeżo.

Ostatecznie udało się więc uratować ten sezon awansem do Ligi Europy. Nie był to może najpiękniej osiągnięty cel, ale dla Mourinho liczą się fakty. A te brzmią tak, że za jego kadencji Spurs punktowali w tempie, które dałoby im pierwszą czwórkę i czwarty raz z rzędu zakończyli sezon nad Arsenalem. Jedno i drugie jest dla klubu sprawą ambicjonalną.

Tottenham-e1594397347960.jpg
fot. Robin Jones - AFC Bournemouth/AFC Bournemouth via Getty Images

MISJA: NASTĘPNY SEZON

Liczby pokazują, że Mourinho udało się przede wszystkim poprawić obronę. Spurs pod jego wodzą obniżyli średnią bramek traconych na mecz, podobnie jak współczynnik określający to, do jak dogodnych sytuacji dochodzą rywale. Niepokoić może zbyt częste cofanie się i gra pod dyktando przeciwnika, ale pod wodzą Portugalczyka trudno było spodziewać się czegoś innego. Jak mawiają Anglicy - tak starego psa nie nauczysz już nowych trików.

Tak czy inaczej Mourinho ani niczego doszczętnie nie zepsuł, ani nie zrewolucjonizował Tottenhamu. Poprawił jednak wyniki i dał awans do pucharów, wyciskając chyba maksimum tego, co się dało. Jak się okazało, nie taki diabeł straszny, jak go malują. - Myślę, że idziemy we właściwym kierunku. Gramy spokojniej, jesteśmy lepiej zorganizowani, mądrzejsi na boisku, wyważeni. Udało się znaleźć balans. Krok po kroku będziemy coraz lepsi. Najważniejsze to zatrzymać naszych najlepszych piłkarzy - przekonuje.

Najważniejszy będzie jednak kolejny sezon. Liga Europy dla Spurs ma być tylko przystankiem, a nie nową normalnością. Biorąc pod uwagę różne wahania formy, lament po takim rozstrzygnięciu byłby przesadzony. Liczył się przede wszystkim wynik. Ten jest taki, że wyrywkowa tabela Premier League dawała londyńczykom pierwszą czwórkę. Aby udowodnić, że jego zatrudnienie nie było błędem, w następnych rozgrywkach Mourinho musi postarać się, by to samo okazało się na przekroju wszystkich 38 kolejek. - To moja misja - zapowiedział już. Dla niego praca w Tottenhamie może być ostatnią okazją, by udowodnić, że jego czas jeszcze się nie skończył.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Futbol angielski i amerykański wyznaczają mu rytm przez cały rok. Na co dzień komentator spotkań Premier League w Viaplay. Pasję do jajowatej piłki spełnia w podcaście NFL Po Godzinach.