Jayson Tatum w natarciu. Wielka nadzieja i nowy lider Boston Celtics

Zobacz również:Bezdomny dzieciak znalazł swoje miejsce w NBA. Jak Jimmy Butler stał się liderem
Philadelphia 76ers v Boston Celtics - Game One
Fot. Ashley Landis-Pool/Getty Images

Boston Celtics to najbardziej utytułowany klub w historii zawodowej koszykówki, ale w ostatnich 35 latach zdobył tylko jeden tytuł mistrzowski. Kibice wiążą jednak wielkie nadzieje z Jaysonem Tatutem, którego wielu fachowców uważa za najbardziej utalentowanego Celta od czasów Larry’ego Birda.

Korespondencja z USA

W poniedziałek młody gwiazdor poprowadził ich do pierwszego zwycięstwa nad Philadelphia 76-ers, czyli zespołem, w którym - gdyby nie niekompetencja działaczy - tak naprawdę powinien dziś występować.

NAJLEPSZY W DRAFCIE

To był rabunek w biały dzień albo po prostu strategiczny majstersztyk ze strony generalnego menedżera Celtics Danny'ego Ainge'a. W letni, lipcowy wieczór w 2017 rok wymienił prawa do wyboru pierwszego numeru draftu do Philadelphia 76ers - wiedząc, że ci chcą sięgnąć po Markella Fultza - w zamian za numer trzeci i kolejny wybór w roku następnym. W jaki sposób wiedział, że właśnie z trzecim numerem wybierze najlepszego koszykarza w drafcie, czyli Tatuma, a na dokładkę wyciągnie od działaczy z Filadelfii kolejny pick? Trudno powiedzieć. Na pewno ryzykował, ale jednocześnie był przekonany, czego zespół potrzebuje.

- Wybrałbym go także z pierwszym numerem, gdybym musiał. Wszystko mu się u niego podoba - parametry, talent do zdobywania punktów, zbierania oraz charakter. On będzie świetnym zawodnikiem - mówił zaraz po drafcie Ainge.

Los chciał, że Fultz szybko nabawił się poważnej kontuzji i w 76ers - obok Joela Embiida i Bena Simmonsa, gdzie miał zostać tym trzecim elementem mistrzowskiej układanki - nigdy nie zaistniał. Obecnie stara się odbudować formę w Orlando Magic, choć już powszechnie wiadomo, że co najwyżej zostanie solidnym, ligowym średniakiem.

A Tatum? Kilka miesięcy temu zadebiutował w Meczu Gwiazd, zajął 15. miejsce na liście najlepszych strzelców sezonu (23.4 pkt), a teraz jest liderem jednej z najmocniejszych i zarazem najbardziej perspektywicznych drużyn w Konferencji Wschodniej.  W poniedziałek pobił swój rekord w play-offach w dwóch kategoriach - punktów (32) i zbiórek (13).

- Brakuje mi kibiców, ale czułem już atmosferę play-offów. Teraz musimy im przywieźć mistrzowskie trofeum do Bostonu - mówił po meczu przed kamerą ESPN.

TRAFIŁ W RĘCE SPECJALISTÓW

O tym, że jest wielkim talentem wiadomo było od kiedy cztery lata temu wybrano go najlepszym koszykarzem ze szkół średnich w Ameryce. Później na chwilę trafił na uczelnię Duke, gdzie mógł uczyć się od legendarnego szkoleniowca Mikeaa Krzyżewskiego, a już w Bostonie trafił pod opiekę jednego z najbardziej cenionych trenerów w NBA Brada Stevensa.

W przeciwieństwie do wielu młodych rozpoczynających karierę w najtrudniejszej lidze świata miał szczęście, bo mógł uczyć się od znakomitych fachowców, mających reputację specjalistów od rozwijania talentów.

- Jego największą siłą jest to, że potrafi być wielki w każdej chwili. Ponadto szybko się uczy. Uważam, że Jayson może zostać wyjątkowym graczem. Sam pierwszy wam powie, że ma jeszcze dużo pracy przed sobą i nie jest gotowym produktem. Dlatego będzie coraz lepszy - mówił Stevens.

SZACUNEK LEGEND

Już w pierwszym sezonie Tatum pokazał, co potrafi. Jako 19-latek zdobywał średnio 13.9 punktów i pięć zbiórek, a w wyścigu po tytuł Debiutanta Roku wyprzedził go jedynie Ben Simmons. Najlepsze zostawił jednak na play-offy. Pod nieobecność kontuzjowanego Kyriego Irvinga fachowcy nie dawali Celtics żadnych szans, ale ci nieoczekiwanie zmusili Cleveland Cavaliers (jeszcze z LeBronem Jamesem) do wyczerpującej i dramatycznej siedmiomeczowej serii. W niej Tatum błyszczał. W wielu momentach młodziutki obrońca był najlepszym graczem na parkiecie. - Tatum jest stworzony do tego, aby być gwiazdą - komplementował go LeBron.

Wtedy o młodym koszykarzu dowiedział się cały świat. Pewnego dnia niespodziewanie Jayson odebrał esemesa o treści: "Oglądam, co robisz. Po sezonie odezwij się do mnie, jak będziesz w LA. Popracujemy trochę wspólnie". Wysłał go Kobe Bryant.

KOBE - NAUCZYCIEL I WZÓR

Tatum spędził lato na indywidualnych treningach ze swoim wielkim idolem z dzieciństwa. Fanatyczny kibic Celtics, szef Ringera Bill Simmons żartował na antenie: - Nie wiem, czy to dobry pomysł, aby legenda Lakers trenowała wielką nadzieję mojego zespołu.

Podobnie jak dwadzieścia lat wcześniej Kobe skopiował firmowe zagrania Michaela Jordana, teraz przekazał swoje know-how gwieździe młodszego pokolenia. Obaj pracowali, między innymi, nad różnymi rodzajami rzutów z półdystansu, zwłaszcza będąc tyłem do obrońcy. Bryant oprowadził go także po swoim biurze.

- To był dla mnie wręcz nierealny moment, spełnienie marzenia. Wszyscy wiedzą, ile Kobe dla mnie znaczył. To był mój największy idol, zainspirował mnie do tego, aby grać w koszykówkę. Później stał się moim przyjacielem i mentorem, zarówno na boisku, jak i poza nim - mówił później Tatum.

Gdy Kobe w styczniu zginął w wypadku helikoptera, Jayson bardzo to przeżył. Podczas rozmowy z dziennikarzami miał łzy w oczach. - Co w nim podziwiałem? Wszystko! - mówił. - To, jak ciężko pracował, aby być najlepszym, jego pasję oraz empatię wobec innych. To on sprawił, że pokochałem koszykówkę. Imponował mi więc wszystkim bez wyjątku. Również wtedy, gdy z dobrej wolim sam zaoferował pomoc. Przecież nie musiał tego robić. Po przejściu na emeryturę miał swoją rodzinę i inne pasje, a mimo to poświęcił mi swój czas. Jestem za to bardzo wdzięczny. Za każdą minutę, którą spędziłem w jego towarzystwie - dziękował gwiazdor Celtics.

KOLEJNY WIELKI CELT?

W tym sezonie wykonał kolejny, bodaj największy krok naprzód. W lutym w wypełnionej po brzegi Staples Center - hali, w której przez dwadzieścia lat rządził Kobe - złożył własny hołd wielkiemu idolowi. Zagrał fenomenalnie i zdobył aż 41 punktów. W tym miesiącu zresztą aż sześciokrotnie przekroczył barierę trzydziestu zdobytych punktów.

- Jest kolejnym wielkim Celtem - mówił na antenie Fox Sports Antoine Walker, jeden z dwóch najlepszych koszykarzy tego zespołu na przełomie byłego i obecnego stulecia - To następny Larry Bird i następnym Paul Pierce. Jayson Tatum jest gotowy! - przekonywał.

22-latek jest powszechnie uważany za wschodzącą gwiazdę NBA, ale nie dostaje na razie gwiazdorskiego traktowania ze strony sędziów, co - jak pisał niedawno "The Athletic" - mocno go irytuje. Jak wyliczyli statystycy, dostaje od arbitrów dwa razy mniej rzutów wolnych na mecz niż James Harden i Giannis Antetokounmpo. W niedawnym meczu z Brooklyn Nets, w którym poprowadził swój zespół do wysokiej wygranej, nie gościł na linii osobistych ani razu!

Wszystko jednak przyjdzie z czasem, a kibice w Bostonie wreszcie mają powody do optymizmu. Od czasów Birda mieli wyjątkowego pecha. Gdy wybrali w drafcie zawodnika porównywanego z Michaelem Jordanem w osobie Lena Biasa - ten zaraz po wyborze w drafcie zginął tragicznie z powodu przedawkowania kokainy. Kilka lat później Reggie Lewis, ich kolejny gwiazdor, zmarł nagle na atak serca.

Dopiero w 2008 rku trener Doc Rivers zbudował zespół wokół tercetu Paul Pierce - Ray Allen - Kevin Garnett, który pokonał Los Angeles Lakers w finale NBA. Gdy jednak wydawało się, że kolejne tytuły są tylko kwestią czasu - problemy zdrowotne i ciągłe zmiany w składzie zakończyły przedwcześnie potencjalną, mistrzowską dynastię. Teraz Celtics budują drużynę przyszłości wokół Tatuma. Czy są w stanie sprawić niespodziankę w tegorocznych play-offach? Niczego nie można wykluczyć.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
W jego sercu na zawsze pozostaje Los Angeles i drużyna Jeziorowców. Marcin Harasimowicz przesyła korespondencję z USA, gdzie opisuje najważniejsze wydarzenia ze świata NBA.