Jak Lady Gaga zmieniała muzykę pop i dlaczego wszystkim wyszło to na dobre

Zobacz również:Co za obsada! Lady Gaga, De Niro i Al Pacino w filmie o życiu Maurizio Gucciego
Pepsi Zero Sugar Super Bowl LI Halftime Show
Patrick Smith/Getty Images

Przy premierowym Just Dance jeszcze się tego nie spodziewaliśmy. Ale dziś, kilka albumów i kilkanaście lat później, nie można nie postrzegać jej nie tyle jako piosenkarkę, ile innowatorkę.

To ciekawe, że wszystko, co najprostsze, Lady Gaga wystawiła na sam początek. Just Dance był poprawnym, wpadającym w ucho electropopowym przebojem. Podobno powstał w 10 minut, na kacu. Najlepsze pomysły przychodzą niespodziewanie? Najwyraźniej.

Ale wróćmy pamięcią do 2008. Barack Obama został 44. prezydentem Stanów Zjednoczonych. Na miejscu najbogatszego człowieka na świecie Billa Gatesa zastąpił Warren Buffett. Wybuchł jeden z najgłośniejszych kryzysów na rynkach finansowych. A co na światowych listach przebojów? Low Flo Ridy i T-Paina, No One Alicii Keys, Apologize Timbalanda, Viva la Vida Coldplay, I Kissed a Girl Katy Perry i Closer Ne-yo. Bez rewelacji, bez rewolucji, bez szaleństw. Gaga trafiła na bardzo żyzny grunt.

Good kid, mad city

Skąd w ogóle się tam wzięła? OK, jeśli wychowujesz się na Manhattanie, tam zakładasz pierwsze zespoły i startujesz nie w Polsce czy Mozambiku, a na Lower East Side - z automatu masz większe szanse, że dostrzeże cię ktoś, kto znaczy naprawdę wiele. Trzy ważne nazwiska w karierze Stefani Germanotty, jak naprawdę nazywa się Lady Gaga. Wendy Starland, czyli łowczyni talentów, która dostrzegła przyszłą gwiazdę podczas jednego z nowojorskich showcase'ów. Rob Fusari - producent, z którym poznała ją Wendy, który stał się jej partnerem życiowym (ale tylko na parę miesięcy) i który wymyślił jej sceniczny pseudonim, na cześć utworu Queen Radio Ga Ga. I Vincent Herbert, właściciel labelu Streamline Records, z którym Fusari poznał Gagę, a ona nazywała go potem człowiekiem, który odkrył jej talent. Był rok 2007, a Lady Gaga śpiewała tak:

Dziewczyna, która występuje z Gagą na powyższym klipie to Lady Starlight - nowojorska performerka; obie panie występowały razem w klubach, grając koncerty z pogranicza popu, glam rocka i burleski. Ale to Lady Gaga została zaproszona do zasilenia szeregów Streamline Records i to ona miała współtworzyć przeboje Britney Spears czy Fergie. Mniej więcej na przełomie 2007 i 2008 zaprzyjaźniła się z innymi producentami: RedOne'em i Akonem. Tak, tym Akonem. Obaj spostrzegli, że dziewczyna marnuje swój talent na pisanie dla innych. I obaj współtworzyli z nią Just Dance.

Tak to się zaczęło. A jak filigranowa dziewczyna włoskiego pochodzenia z dolnego Manhattanu, córka faceta, zakładającego WiFi w nowojorskich hotelach, zaczęła zmieniać to, co zastała na szczycie?

Pokazała, że aby robić pop, trzeba się najpierw na nim znać

Nigdy nie była bowiem miałka i nijaka. Myślimy Lady Gaga – widzimy skandalizujące kreacje i dziwne teledyski. Ale to tylko otoczka. Kluczem do wyjaśnienia jej fascynacji jest wychowanie: tradycyjne, włoskie, ze szkołą katolicką w tle. I mamą, prężną businesswoman, która posyłała ją na lekcje pianina, bo to instrument, na którym grają dobrze ułożone dziewczynki. Z drugiej strony Germanotta miała szczęście dorastać w Nowym Jorku czasu odwilży po traumie związanej z 11 września. Ludzie zaczęli bawić się do upadłego, kluby tętniły życiem, a na imprezowych playlistach mieszały się wszystkie możliwe gatunki, od boom-bapu po zimny synth-pop i niemiecki eurodance, o czym zresztą pisaliśmy w 4. numerze newonce.paper. Na tym przecięciu powstała owa dziwność i niesamowicie mocny background popkulturowy, tak charakterystyczny dla artystów z Nowego Jorku.

Weźcie choćby teledysk do Bad Romance, który pozwolił na zerwanie okowów umowy: może być nudno, ale ma wpadać w ucho i się sprzedać. U Lady Gagi nie było nudno – rząd skrzyń przypominających trumny albo inkubatory, z których wypełzają damskie postaci ubrane w ciasne, białe, lateksowe wdzianka ze szpiczastymi koronami zakrywającymi pół twarzy. Przedziwny taniec sugerujący niepewność. Później przepoczwarzanie się w piękną kobietę, która finalnie jest sprzedawana na aukcji. No i ostatnia scena, w której Gaga leży na łóżku obok kościotrupa, paląc papierosa, a z jej stanika raz po raz buchają zimne ognie. To właśnie Gagi wyobrażenie czegoś, co nazwała Bad Romance.

A skąd pomysł? Uwaga - od nas. Poważnie; podczas europejskiej trasy w 2009, która zahaczała o Niemcy i Rosję, Lady Gaga słuchała sporo techno naszych wschodnich i zachodnich sąsiadów, do tego, nie wiedzieć czemu, zainspirowała się rosyjską mafią (co zresztą widać w klipie), filmami Alfreda Hitchcocka ( tekstowy namechecking Psychozy, Zawrotu głowy i Okna na podwórze), a całość oparła na beacie, który bardziej kojarzy się z berlińską Love Parade niż listami przebojów. Nie pytajcie, jak ona to sobie wszystko poskładała. Na tym właśnie polega jej fenomen. Fenomen, który zakończył ery głupiutkich gwiazdek, które tańczą tak, jak im wytwórnia zagra. No dobrze - one wciąż istnieją. Ale ton nadają artystki świadome.

Oswoiła miliony z seksualnością

Tu zresztą płynnie przechodzimy do - dla wielu dyskusyjnej, dla wszystkich oryginalnej - sfery wizualnej. W 2009 roku, gdy przyszło jej występować na żywo podczas gali rozdania nagród MTV Video Music Awards, wykonując swoje Poker Face i Paparazzi sięgnęła do stylistyki teatralnego spektaklu, podczas którego camp wylewał się na wszystkie strony. Podobnie zresztą jak krew z jej klatki piersiowej tuż przed tym, jak zawisła w powietrzu z grobowym wzrokiem. I ku gromkiemu aplauzowi zebranej widowni.

Albo gdy pokazała się w najsłynniejszej kreacji ostatnich kilkunastu lat. Chodzi oczywiście o sukienkę z mięsa, która doczekała się nawet swojej własnej strony na Wikipedii. Franz Fernandez i Nicola Formichetti ubrali Gagę na VMA’s w 2010, a stylizacja praktycznie od razu została okrzyknięta mianem most outrageous fashion moment of the evening. W niektórych rankingach modowych mięsna sukienka wygrała chociażby z szykowną suknią zaręczynową Kate Middleton. Przywdziewanie na siebie mięsa nie było jednak skierowane tylko i wyłącznie na estetykę kontrowersji. Gaga wyjaśniła później, że był to protest przeciw polityce Don’t ask, don’t tell wymierzonej w społeczność LGBT w amerykańskiej armii. Rok później polityka ta została zniesiona. Co ciekawe, na pytanie związane z mięsną kiecką do dziś odpowiada Joe Germanotta, ojciec Lady Gagi i właściciel dwóch nowojorskich restauracji. Nie, to nie był jego pomysł. Tak, podobało mu się.

2010 MTV Video Music Awards - Press Room
Getty Images

Lady Gaga dobrze wie, że nie żyjemy już w czasach, w którym nastolatkom zasłania się oczy na nieodpowiednich scenach w filmach, skoro te same nastolatki mogą wyguglać dużo gorsze rzeczy online. Times; they are changing, jak śpiewał Bob Dylan. Stąd oswajanie mas z seksem. Nie pasuje? I tak zrobi to ktoś inny.

Gwiazda XXI wieku musi zabierać głos

Od zawsze w swojej twórczości starała się wspierać środowiska LGBT. Powody? Jej biseksualizm, o którym nigdy nie bała mówić, oraz skrępowanie katolickim wychowaniem. Od pierwszych, burleskowych występów w niszowych klubach czuła więź ze środowiskami nieheteronormatywnymi. Już na samym początku kariery, gdy dopiero zaczynała być rozpoznawana, wspierała marsze równości. Na VMA w 2010 roku skrytykowała ciche przyzwolenie w amerykańskim wojsku na to, by zakazywać ujawniania się gejów i lesbijek wśród żołnierzy. W muzyce chyba największym tego wyrazem była piosenka (jak i cała płyta) Born This Way, gdzie Gaga otwarcie postanowiła pomóc ucieśnionym mniejszościom, mającym problemy z samoakceptacją. Oczywiście – Lady Gaga nie jest pierwszą osobą, która tak postępowała, ale pośrednio sprawiła, że zarówno muzyka popularna, jak i cała popkultura z powrotem zaczęła być otwarta, niehermetyczna.

A po niej wiele innych gwiazd też przestało gryźć się w język. Słodziutka Taylor Swift, która nagle krytykuje Donalda Trumpa. Muzyczne manifesty Beyonce. Halsey, wspierająca protest czarnej społeczności, na którym została pokaleczona w starciach z policją. Wyobrażacie to sobie w latach 90?

Nie boi się zmiany na lepsze

Jak pisał Kelefa Sanneh z The New Yorkera - Lady Gaga wykorzystała swoją osobowość jako stale ewoluujące dzieło sztuki. Z burleski wyniosła zamiłowanie do epatowania seksualnością, z glamu - teatralizację występów. To od niej rozpoczęła się era popowych show z nutką skandalu, które w latach 80. prezentowała Madonna, a po Lady Gadze m.in. Miley Cyrus, Nicki Minaj czy Halsey. A kiedy królowa wykształciła sobie armię epigonów... uspokoiła się. Nagrała album z Tonym Bennettem, będący coverami klasyków jazzu. Parę lat później wystąpiła w Narodzinach gwiazdy, które faktycznie - były takie, jak tytuł; Gaga narodziła się tam na nowo i pokazała swoje delikatne, klasycyzujące oblicze. I nagle okazało się, że widzowie kupują ją i w takim wcieleniu. Nie tylko w USA - zobaczcie, jaki zagraniczny album cieszył się największą popularnością w ostatnich latach w Polsce.

A teraz Chromatica. Znów wczesna stylistyka, eurodance, dyskoteka lat 2000 i pop. Nie osłuchaliśmy się jeszcze z tym albumem, ale coś czujemy, że za chwilę tak może brzmieć wiele innych krążków. Gwiazdy wiedzą, że Germanotta zawsze jest o ten jeden kroczek przed nimi.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Za radiowym mikrofonem w zasadzie od początku istnienia stacji, później był też członkiem redakcji netu. Z muzyką wszelaką za pan brat od dzieciaka.